Data: 2015-10-30 22:45:51
Temat: Re: Instynkty
Od: Fragi <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 30 Oct 2015 21:46:54 +0100, Ikselka napisał(a):
> Dnia Fri, 30 Oct 2015 20:50:12 +0100, Fragi napisał(a):
>
>> Dnia Fri, 30 Oct 2015 17:04:14 +0100, Ikselka napisał(a):
>>
>>> Dnia Fri, 30 Oct 2015 09:35:59 +0100, Fragi napisał(a):
>>>
>>>> Dla mnie to "paranoiczne" (sorry,
>>>> może złe słowo, inne w tej chwili nie przychodzi mi do głowy, jeszcze nie
>>>> spałam ani minuty, dopiero się kładę) rozwiązanie prowadzące wprost do
>>>> totalnego analfabetyzmu w narodzie.
>>>
>>> Ten POWSZECHNY alfabetyzm jakoś do niczego dobrego nie doprowadził - wręcz
>>> obserwuje się odwrót od czytania i wiedzy, to po co komu alfabet.
>>>
>> Powinno się więc dążyć do tego, by było jeszcze gorzej niż jest?
>
> Powinno się racjonalizować wydatki. NIE KAŻDY powinien studiowac choćby.
> Nie ma zapotrzebowania na tylu ludzi z wyższym wykształceniem. O tym dalej.
>
Ale ja tu o szkołach podstawowych i liceach, bo to chyba te mieliście na
myśli z Chironem.
>
>>>
>>> Oczywiście elity zawsze kształciły i będą kształcić swoje dzieci. A
>>> niedokształcony plebs, pomimo "takich samych" możliwości, stacza się z
>>> przyspieszeniem ziemskim w padół niegramotności.
>>>
>> Nie wszyscy ubodzy to "niedokształcony plebs". Większości Polaków nie stać
>> na prywtne szkoły dla ich dzieci. I wcale nie mam na myśli marginesu czy
>> patologicznych rodzin. Mam na myśli rodziny średnio zamożne i rodziny
>> biedne. Chcesz te dzieci całkowicie pozbawić możliwości uczenia się i
>> rozwijania w szkole? Tylko dlatego, ze obserwuje się odwrót od czytania i
>> wiedzy?
>
> Nic do nich nie mam. Wiem tylko, że przez powszechne darmowe! wykształcenie
> rozwija się w ludziach przerośnięte ponad możliwości społeczeństwa
> aspiracje, które z natury rzeczy nie mają szans na spełnienie i są wtedy
> źródłem nie tylko frustracji, ale i tragedii osobistych, prowadzących
> często w finale do różnych form łamania prawa.
> Vide choćby "Janko Muzykant"...
>
Łamanie prawa zawsze istniało, istnieje i istnieć będzie...
>
>>>
>>>> O dyskryminacji nie wspomnę nawet.
>>>> Wzmianki dot. prywatnej służby zdrowia jako jedynej, która powinna być
>>>> dostępna, nawet nie zamierzam teraz komentować. Jak się prześpię, to może
>>>> wieczorem parę zdań naskrobię gdzieś tutaj do Chirona, ale nie gwarantuję,
>>>> że będą miłe... :)
>>>> Najłatwiej fantazjować i wygłaszać przeróżne teorie, jak się jest zdrowym,
>>>> bogatym i sytym...
>>>
>>> Wiem, że sama jesteś chora.
>>>
>> I tylko tyle wiesz (to nie zarzut, broń Boże). Że ktoś jest chory - ja, pan
>> X, pani Z, tysiące Polaków. Jak wygląda leczenie, badania, i ile kosztuje -
>> już nie koniecznie. I nie musisz tego wiedzieć :) Wcale tego nie wymagam :)
>> Ale jedno zapewne wiesz - że leczenie i diagnozowanie w porę, u dobrych
>> specjalistów, na dobrym sprzęcie kosztuje. Bardzo dużo kosztuje. Nie wiesz
>> ile, i też nie musisz widzieć, bo nie o to chodzi. Wystarczy być tylko
>> świadomym i posiadać choć odrobinę empatii, by zadać sobie pytanie: za co
>> człowiek chory, niezdolny do pracy, otrzymujący 700 zł renty ma się
>> leczyć???
>
> Za PORZĄDNE ubepieczenie. Którego u nas nie było, nie ma i nigdy nie
> będzie.
>
Ano właśnie... I tu się zgadzamy. Niestety chyba nie będzie...
>
>> Czym ma opłacić prywatne wizyty, badania, pobyty w szpitalach,
>> leki, jedzenie, mieszkanie, o reszcie nawet nie wspomnę... Państwowa służba
>> zdrowia w stanie w jakim się znajduje i z tym, co ma do zaoferowania jest
>> do d...y, do totalnej reformy, ale na Boga, _powinna_ _być_ _dostępna.
>
> Choćby NIC nie robiła?
>
No przecież napisałam, że jest do totalnej reformy. By w końcu coś robiła.
>
> Ciągle mam w uszach słowa zszokowanej mojej bardzo dobrej znajomej, oddanej
> pacjentom i ludziom, wykwalifikowanej pielęgniarki, siostry oddziałowej,
> wypowiedziane chwilę po awansie: "W szpitalach już się nie leczy! To są
> umieralnie."
>
Bo bywa i tak, że się nie leczy. Ale bywa, że komuś życie uratują... Mojemu
Tacie uratowali. Mamie. Mężowi.
Jest dramatycznie, i temu nie przeczę. Ale jestem za poprawianiem,
ulepszaniem, a nie likwidowaniem. Bo wiem, że niepracująca schorowana matka
trójki dzieci, której mąż miał wylew nie miałaby za co ratować mu życia w
prywatnym szpitalu.
>
>> Osoby, które nie mają za co leczyć się prywatnie nie mogą być pozbawione
>> szansy na leczenia i ratowanie swojego życia. Chyba że może o to chodzi? O
>> naturalną selekcję - choryś, biednyś - umieraj... To nieludzkie.
>
> Nie, nie chodzi o taką, ale przecież de facto już i tak wszystko się do
> tego sprowadza.
>
Tak, ale rozwiązanie moim zdaniem nie leży w całkowitej likwidacji
państwowej służby zdrowia, a w jej reformie. Też czarno tę reformę widzę,
ale pomarzyć sobie mogę...
>
>>>
>>> Ale czy biedna i głodna? Chyba nie. Więc jak
>>> widzisz są też inne kolory tej bieli.
>>>
>> Dlaczego wiec uważasz, że ci chorzy, biedni i głodni powinni być pozbawieni
>> szansy na ratowanie swojego i swoich bliskich życia, zdrowia i na
>> edukowanie swoich dzieci? Nie wszyscy mają pieniądze Iksi, nie wszyscy mogą
>> pracować, nie wszyscy mają bogatą rodzinę, nie wszyscy mają rodzinę...
>> A czy ja jestem biedna i głodna - tego nie wiesz. Nie ma worków bez dna.
>> Wszystkie oszczędności, majątki rodzinne, z których czerpie się, by ratować
>> życie ukochanej osoby, po kilkudziesięciu latach mogą się wyczerpać...
>
> LATACH?!
> Więc to raczej Ty wszystkiego nie wiesz: wyczerpują się w kilka dni.
>
Tak, niektórym wyczerpują się w kilka dni. Niektórzy nie mają nawet na te
kilka dni.
>
> Wiesz,
> na co poszły za czasów choroby mojej Teściowej ruloniki złotych pieniążków?
> - na łapówki dla lekarzy, żeby ZACZĘLI diagnozować i leczyć. Teść poszedł d
> profesora, nie wiedział, jak wejść, jak dać - "bo on się przecież obrazi!"
> Nie obraził się. Poszły do szuflady lekarza w tydzień - i po majątku, nie
> ma.
>
Iksi, za kogo Ty mnie masz? Myślisz, że ja i moi bliscy nie wiemy, jak
jest? Myślisz, że rozmawiałybyśmy teraz...?
>
> Teściowej też nie ma.
> A kiedy biedna rodzina z mojej wsi zaniosła 4000 lekarzowi, żeby zrobił
> operację ratującą życie ich syna, to on strącił je do szuflady ze słowami:
> "Na papierosy to ja jeszcze mam".
> Wzięli pożyczkę jeszcze na 6000. Spłacają od kilku lat.
>
Iksi, to nie jest dla mnie żadna nowość, to co tu opisujesz... Tacy są
lekarze (nie wszyscy...). Tak to wygląda! Myślisz, ze ja nie wiem??
>
>> 'Przeciętni' ludzie nawet nie wiedzą, o jakich kwotach mowa...
>
> Wiedzą. Pamiętają te ruloniki i żyją na bieżąco.
>
Jeszcze raz Ci powiem, że przeciętni ludzie nie wiedzą. Twoja rodzina już
coś wie... Kwota, która poszła na moją diagnostykę, badania, leczenie,
operacje, lekarzy, konsultacje w kraju i zagranicą od 1999 roku (w tym 3
lata diagnostyki nim w końcu myślący Dobry Człowiek się znalazł i obwieścił
"It is lupus! And many other things...") do dnia dzisiejszego, jest
niewyobrażalnie wysoka. Nie mówimy tu o setkach tysięcy nawet... Tu jest
mowa o milionach... I pomyśl, że są ludzie, którzy nie mają za co się w
porę leczyć, badać... Ja już powoli zaczynam dołączać do tego grona... Ale
państwo ma nas w d...ie. Chyba nie jestem patriotką :(
--
M.
|