Data: 2002-11-21 12:31:14
Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Marsel" w news:MPG.1846362d97944d0989785@news.onet.pl napisał(a):
>
> > > mysle ze mozna.. no najlepiej dac nadzieje,
> > Ale na co?
> pytales czy mozna dac nadzieje.
A jesli tak, to na co :)
> Jesli ktos nie potrzebuje nadzei, to dlaczego mialby sie
> zabijac?
Hmmm... chyba cos w tym jest. Nadzieja wiaze sie z jakims celem, prawda?
Gdy czlowiek ma jakis cel to faktycznie stara sie do niego dazyc. Skoro
ktos chce przekreslic swoja przyszlosc wychodzi na to, ze faktycznie nie
ma nadziei. Tutaj wracam do pierwszego pytania - wzbudzic w nim nadzieje,
ale na co? Jesli nie znajdzie sie nic konkretnego to trzeba w nim wzbudzic
nadzieje na to, ze kiedys jeszcze znajdzie jakis konkretny cel (czyt.
nadzieja na pojawienie sie konkretnej nadziei - takie troche maslo
maslane)? To przemawia chyba za tym, ze czlowiek nie ma zbytniej
mozliwosci wyboru. Trzeba mu isc do przodu za wszelka cene.
Tak sie zastanawiam... czy moze sie pojawic w takim wypadku inna postawa?
Czlowiek podejmuje decyzje, ze jednak ze soba nie skonczy z premedytacja.
Nie dba jednak zbytnio o wlasne bezpieczenstwo. Nie to, ze jakos celowo
prowokuje sytuacje zagrozenia, ale gdy juz sie przytrafi nie obawia sie o
wlasne zycie. Mysli sobie, ze jesli przezyje to ok, jesli umrze - tez nie
problem.
> > > to o czym tu mowisz to juz raczej nie akt rozpaczy,
> > > tylko wynik przemyslen)
> > Wlasnie.
> sa przemyslenia i przemyslenia, nie ma jednego wzorca
> myslenia. i z wilekim namyslem popelnia sie bledy,
> zgodzisz sie?
Tak. Jednak im cos dokladniej przemyslane tym trudniej w tym znalezc
bledy, zgodzisz sie? :)
> wez pod uwage ze bardzo duza role odgrywaja tu emocje,
> nawet jesli ich juz nei widac. to przezycia i zwiazane z nimi
> emocje decyduja o ksztalcie pogladow.
Cos w tym jest.
> > A co jesli ta osoba sama potrafi na siebie i swoje zycie
> > (przeszlosc, terazniejszosc i przyszlosc) spojrzec z
> > dystansem, chlodnym okiem?
> i w zwiazku z tym juz wie na 100 procent jak bedzie
> wygladac jej przyszlosc?
Bez wzgledu na to jakby nie wygladala tej osoby to nie interesuje. Bedzie
szczesliwa spox, bedzie nieszczesliwa tez jest w stanie sie z tym uporac.
Tyle tylko, ze nie ma na to ochoty. Cos jak mistrz wschodnik sztuk walki,
ktoremu na ulicy rzuca wyzwanie grupka dresow. Wie, ze poradzilby sobie z
nimi ale mimo to nie ma na to ochoty.
> nie wiem czy w takim przypadku nie jest taka bezsensowna
> eutanazja. Dla mnie jednak jest to poki co niewyobrazalne.
Zastanawiam sie dlaczego ludzie za wszelka cene bronia sie przed smiercia.
Wydaje mi sie, ze to z powodu tego iz ona jest jak czarna dziura. Jesli
ktos podejmuje decyzje o wyjezdzie na drugi kraniec swiata, o rozpoczeciu
nauki na takim a nie innym kierunku itp... zawsze jest mozliwosc wycofania
sie. Czlowiek moze stwierdzic, ze jednak sie pomylil, wybral zle wiec
decyduje sie na cos innego. Zawsze ma sie te mozliwosc manewrowania. W
wypadku smierci jest juz tylko woz albo przewoz. Nie ma innych mozliwosci
po tym gdy raz sie podejmie decyzje - takie cos na pewno nie nastraja
czlowieka (ktory IMHO uwielbia miec poczucie kontroli) przyjemnie. Jest to
tak nieprzyjemne (ta niepewnosc co sie dzieje pozniej, to, ze nie ma
mozliwosci wycofania sie itd.), ze wzbraniamy tego nie tylko sobie ale
rowniez innym - za wszelka cene.
> Dobrowlna smierc jest w koncu wielka kapitulacja,
Ale dlaczego trzeba tak to traktowac? Ktos ma walczyc tylko dlatego, ze
druga osoba boi sie zrezygnowac lub swietnie czuje sie w roli wojownika?
> > > jelsi oczywiscie ten ktos chce sie 'odkryc'
> > Wydaje mi sie, ze "odkryc" nie bedzie sie chcial ktos kto
> > tak naprawde umierac nie chce, a przy pomocy
> > samobojstwa chce tylko rozwiazac swoje problemy.
> a ja mysle, ze jest akurat odwrotnie - ktos kto chce znalezc
> rozwiazanie, nie odrzuci rozwiazania alternatywnego,
Myslalem o czym innym... Pomysl - co jest najczestszym powodem dla ktorego
cos ukrywamy przed innymi? Jest to poczucie wstydu, ze trzeba bedzie
pozniej drugiej osobie patrzec w oczy i wiedziec, ze ona wie. Sa to obawy,
ze drugi czlowiek te informacje obroci przeciwko nam itd. Jesli ktos w
pelni zdaje sobie sprawe z tego czym jest samobojstwo, ze po tym nie ma
juz odwrotu, ze zycie sie konczy... wtedy takie obawy, poczucie wstydu
itp. sa bezpodstawne. Ta osoba odchodzi wiec jest jej obojetne co sobie
inni pomysla.
> Jelsi jest to czlowiek ktory postepuje niby w pelni racjonalnie
> i nie potrafi okreslic powodu, to niby dlaczego chce to zrobic?
A dlaczego nie? To sa wlasnie te obawy wynikajace z wkroczenia na droge
bez odwrotu. Wydaje mi sie, ze gdyby tamta strona odslonila przed nami
swoje tajemnice... ilosc samobojstw znacznieby wzrosla (no chyba, zeby
okazalo sie iz na takich pozniej pieklo czeka albo jakies paskudne kolejne
wcielenie ;)).
pozdrawiam
Greg
|