Data: 2004-07-25 16:13:57
Temat: Re: Jak pomóc anorektyczce?
Od: "vonBraun" <i...@s...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"bazyli4" w news:ce0jeo$3nk$1@news.onet.pl
> Wtrącę swoja opowieść. Ile ważę, to już zapewne wiecie. Zwracam uwagę,
> bo to potrzebne w opowieści. Jest sobie u mnie w szpitaliku
> anorektyczka, jak ich wiele zresztą, niepełnoletnia... śliczna, powabna,
> na granicy jednak schudnięcia ponad miarę, jeszcze pół roku i się będzie
> miało problem z rozpoznaniem, co to jest... przyszła kilka tygodni
> temu... nie jadła nic... spotkała fajnego pacjenta, który nie tyle, że
> się w niej zakochał, ale kwiaty przynosił, ciepłem otaczał, historie
> niesamowite czasem opowiadał... zaczęła jeść, uśmiechać się... żyła...
> ciepło się wokół zrobiło... ale poszedł sobie, skończył terapię... znów
> zamknęła się w sobie... popadła w bulimiczne nastroje etc. Kiedyś idę po
> oddziale, widzę, znęca się nad nią jakiś psycholog z druga godzinę...
> namawia ją do zjedzenia talerza zupy...biedaczek nie zauważył, że dawno
> już zimna i niesmaczna... mnie by nie namówił, co dopiero anorektyczkę,
> ale nic to... brnie dalej... (zauważyć tu muszę, e dziewczyna odnosiła
> się do mnie przyjaźnie, nie przeszkadzała jej moja figura etc.) ...
> nagle w łebku zakwitła myśl, gdy mnie zobaczył... pokazuje na mnie i w
> te słowa uderza: popatrz kochanie, mówisz, że jesteś gruba, popatrz na
> niego, on to jest gruby... tu się uśmiechnął radośnie, e mu koncept
> wyszedł (jak ten palant zdał egzaminy, do dzisiaj nie wiem) ... a
> dziewczyna spojrzała na mnie, coś jej przez myśl przeleciało,
> zawrzasnęła, wstała od stołu, prasnęła talerzem o podłogę, podbiegła do
> ściany cała już zapłakana i waląc głową w kafelki wrzeszczała: ja
> dlatego nie jem,, że nie chcę być takaaaaaaa!
>
> To pod rozwagę przy formach terapii anorektyków i nie tylko poddaję.
>
> Pzdr
> Paweł
Tu akurat warto zwrócić na problem samoakceptacji,
i wytworzone powiązanie "jestem chuda"="mogę się zaakceptować".
Wygląda na to, że powiązanie to jest na tyle silne i na tyle
irracjonalne, że tłumaczenie typu "jesteś za chuda, zjedz"
dodatkowo obniża poziom samoakceptacji i nie ma co liczyć
na to, że oddziaływanie na objaw wprost coś zmieni, raczej
że pogorszy.
Wdrukowana, zapewne w domu samoakceptacja warunkowa (kochamy cię
pod warunkiem że...) powoduje, że pacjentka nigdy nie będzie
dość chuda aby się polubić. Proces tego wdrukowywania
wiąże się z silnym ograniczaniem wolności i wpędzaniem
w "ślepe uliczki" z których nie ma wyjścia, pozostawiając
przyjmowanie pokarmów jako jedyny obszar rzeczywiście kontrolowany
przez pacjentkę, dający jednocześnie jakąś możliwość obrony.
Dostarczenie samej akceptacji (jak w przypadku zainteresowanego
raczej OSOBĄ pacjentki niż jej CHOROBĄ człowieka) jest także
formą leczenia OBJAWOWEGO bo odtworzenia wymaga raczej sam
podstawowy 'mechanizm akceptowania się', który na najgłębszym
swoim poziomie powinien działać
jak w popularnym tekście z Baltimore: "Jesteś dzieckiem
wszechświata, masz prawo być tutaj" ;-)
Z tego też powodu jeśli słyszy się o efektywnym leczeniu
anoreksji, to ma to najszęściej miejsce w izolacji od
rodziców, wiąże się z bezwarunkową akceptacją pacjenta
i szacunkiem dla jego najdziwniejszych poglądów, trwa długo
bo potrzebuje form psychoterapii docierających bardzo "głęboko" i
wymaga dużej koncentracji na osobie poddawanej terapii.
Żałuję, ale nie mam praktycznych doświadczeń z leczenia
anoreksji - więc to co napisałem jest raczej 'książkowe'
- opisana scena zrobiła na mnie po prostu wrażenie.
pozdrawiam
vonBraun
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|