Data: 2004-07-25 15:26:22
Temat: Re: Jak pomóc anorektyczce?
Od: "bazyli4" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jeannette" <j...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:cdj00v$3ih$1@news.onet.pl...
> Tak na marginesie -w mnogosci chorób psychicznych
> śmierć zbiera największe żniwo właśnie wśród anorektyczek.
Wtrącę swoja opowieść. Ile ważę, to już zapewne wiecie. Zwracam uwagę,
bo to potrzebne w opowieści. Jest sobie u mnie w szpitaliku
anorektyczka, jak ich wiele zresztą, niepełnoletnia... śliczna, powabna,
na granicy jednak schudnięcia ponad miarę, jeszcze pół roku i się będzie
miało problem z rozpoznaniem, co to jest... przyszła kilka tygodni
temu... nie jadła nic... spotkała fajnego pacjenta, który nie tyle, że
się w niej zakochał, ale kwiaty przynosił, ciepłem otaczał, historie
niesamowite czasem opowiadał... zaczęła jeść, uśmiechać się... żyła...
ciepło się wokół zrobiło... ale poszedł sobie, skończył terapię... znów
zamknęła się w sobie... popadła w bulimiczne nastroje etc. Kiedyś idę po
oddziale, widzę, znęca się nad nią jakiś psycholog z druga godzinę...
namawia ją do zjedzenia talerza zupy...biedaczek nie zauważył, że dawno
już zimna i niesmaczna... mnie by nie namówił, co dopiero anorektyczkę,
ale nic to... brnie dalej... (zauważyć tu muszę, e dziewczyna odnosiła
się do mnie przyjaźnie, nie przeszkadzała jej moja figura etc.) ...
nagle w łebku zakwitła myśl, gdy mnie zobaczył... pokazuje na mnie i w
te słowa uderza: popatrz kochanie, mówisz, że jesteś gruba, popatrz na
niego, on to jest gruby... tu się uśmiechnął radośnie, e mu koncept
wyszedł (jak ten palant zdał egzaminy, do dzisiaj nie wiem) ... a
dziewczyna spojrzała na mnie, coś jej przez myśl przeleciało,
zawrzasnęła, wstała od stołu, prasnęła talerzem o podłogę, podbiegła do
ściany cała już zapłakana i waląc głową w kafelki wrzeszczała: ja
dlatego nie jem,, że nie chcę być takaaaaaaa!
To pod rozwagę przy formach terapii anorektyków i nie tylko poddaję.
Pzdr
Paweł
|