Data: 2006-05-19 18:59:43
Temat: Re: Jak pracodawcy podchodzą do kobiet w ci ąży?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Aicha; <e4l10a$c5c$1@nemesis.news.tpi.pl> :
> Użytkownik "Flyer" napisał:
>
> > Może i kretyn, choć do końca tego nie wiadomo
>
> :D OK, poniosło mnie. Równie dobrze ona mogła być z tych, co całą
> ciążę na zwolnieniu siedzą. Tylko już mi się nie chciało pisać
> drugiego posta z drugiego punktu widzenia ;)
Chyba nie, bo facet tak łatwo by się nie zgodził na następną umowę [nie
przedłużenie do dnia porodu - przynajmniej ja tak zrozumiałem].
> > Gdyby dziewczyna wyszła od razu z roszczeniami ustawowymi, to facet
> > by skwapliwie z tego skorzystał
> > nie musiałby negocjować i dokonywać wyboru, czy przedłużyć jej umowę
> > dalej niż do porodu.
>
> No weź mnie nie załamuj ;)
Dlaczego? Może to trochę makiawelistyczne, choć "na odwrót". Szef nie
jest miły, odstrasza kobietę --> zawsze pozostaje pytanie "dlaczego
odstrasza?". ;)) Może tak ma, a może ... . ;)
Z praktyki może wiedzieć, że *musi* przedłużyć umowę. Ale nie wie, jak
zachować się dalej --> jej przyparcie go do muru argumentami prawnymi
ułatwiłoby mu wybór, bo w odbiorze przybrałoby formę "walki na noże" -
"Pan nie ma prawa!", "Pan musi!". Dostała tego czego chciała -
zadowoliła się kawałkiem tortu, który i tak jej się należał.
Ostatnio zapodałem w wątku twizy autoprzykład o "wymuszaniu odpowiedzi"
- podejście negocjacyjne via podejście siłowe. Może trochę na wyrost
napisałem, że podejście siłowe nie było opłacalne, bo osobom, które
próbowały podchodzić siłowo, a tej siły nie miały [więc stosowały
socjotechniki], dawałem informacje w ostatniej kolejności. "Na wyrost"
polega na tym, że nie tyle "dawałem", co z przyczyn obiektywnych
"dostawały" w ostatniej kolejności - podejście siłowe implikuje
ograniczenie do dokładnie tego, co się wymyśli. Tymczasem ja miałem
różne dane i czasami sprzed miesiąca [zebranie, usystematyzowanie i
scalenie danych trochę trwało].
Osoby podchodzące negocjacyjnie dostawały ode mnie informację nt. tego,
w jakim układzie mogę dać informacje "od ręki" i na jaki dzień - często,
po namyśle, taki układ im wystarczył i dostawały je tego samego dnia.
Osoby podchodzące siłowo musiały poczekać, aż ja i oddziały zrealizują
ich "pomysły". ;) A przecież, wystarczyło "ponegocjować" - socjotechniki
lub straszenie dyrekcją mogło poczekać na później. ;)
> > Skoro ma się za sobą fakty, siłę,
>
> Tylko za bardzo nie wiemy, jakie te fakty były w tym przypadku.
Racja. Tak osobiście - musiałbym Ci nakreślić dobrze sytuację, ale to
wyłącznie osobiście - na użytek usenetu:
Była sobie pewna osoba, która stworzyła pewną sytuację. Nie mogłem się
doczekać rozwiązania sytuacji, bo "kazała" mi na nie czekać ponad
tydzień, ale spauzowałem, kiedy na podstawie pewnych przesłanek
stwierdziłem, że u niej też nie jest za dobrze. Spauzowałem, ale życie
musi toczyć się dalej - posłałem na jej e-mail odpowiednią porcję
postów, które czekały na zakończenie sytuacji i jej powrót. Wśród nich
była propozycja spotkania, być może zbyt górnolotnie nazwałem je
"mediacyjnym". Niestety, albo stety, zanim je przeczytała, ja
"przydybałem" ją przypadkowo telefonicznie w drodze do domu -
odpowiedziała "zdecydowałam, chyba tak". Zabrałem jej możliwość
spotkania, zanim o nim przeczytała. Późniejsze informacje zwrotne od
niej potwierdziły tylko poprawność interpretacji. A teraz
reinterpretacja nie ma znaczenia, bo jest to co jest.
Wniosek - nigdy nie wiesz, co czai się za rogiem. ;)
>
> > można poczekać z ich zastosowaniem na koniec negocjacji - taki
> > "królik z rękawa". ;)
>
> Ja się właśnie dziś dowiedziałam, że mam w firmie prawdziwego
> sojusznika :) Wyciągnął "królika" ;)
No widzisz. ;)
Flyer
--
gg: 9708346
|