Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 221


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2004-10-14 12:28:54

Temat: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?
Od: "Basia Z." <bjz@USUN_TO.poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Aby troche odetchnąć od przytłaczających nieco wątków, pytanie nieco
podobne - ale dla tych którzy kryzysy przezwyciężyli:
(może Ci co kryzysy przeżywają troche sobie poczytają i wezmą na wzór)

Jak radzicie sobie z kryzysami w waszym małżeństwie ?
Co spowodowało największe kryzysy ?
Jak poradziliście sobie z tymi największymi kryzysami ?

Wiem ze szczere aż do bólu i do ekshibicjonizmu, ale proponuję pisać
bardziej o sobie niż o współmałżonku,
tak zeby nie miał pretensji.

Pozdrowienia.

Basia

P.S.
Ja też napiszę potem.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2004-10-14 13:01:57

Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Od: "proxy11" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Jednym z wielu poważnych problemów w małżeństwie jest wpływ teściów. Moje
odczucia odnośnie moich teściów są mieszane. Tzn. sytuacja wygląda tak, ż
mieszkamy z żoną i moją mamą (mój ojciec nie żyje) w moim domu. Tutaj
relacje są w miarę ok. Większy problem mam z rodzicami żony, którzy jak się
dowiedzieli, że już miałem żonę to diametralnie zmienili stosunek do mnie.
Poprzednio mieliśmy mieszkać z nimi (mają duży dom) a w końcowym rezultacie
wylądowaliśmy u mnie. Na początku, żona chciała załagodzić całą sytuację ale
się nie dało. Kilka lat trwało zanim nieco bardziej oderwała się do
rodziców. W tym czasie były kłotnie odnośnie jej rodziców. Teściowe
próbowali wpłynąć na moją żonę żeby mnie zostawiła. Podobna sytuacja miała
kiedyś miejsce w ich rodzinie (w ich pokoleniu) i się im udało wtedy. Ja
walczyłem. Tzn. kilkunastokrotnie, żona po odwiedzinach u teściów zostawała
tam dłużej (za namową swoich rodziców oczywiście) niż uzgodniliśmy
wcześniej. Ja jechałem tam po Nią i były kłótnie z teściami. Poza tym
teściowe mają tylko córki, które są w miarę spokojne i moje zachowanie ich
drażniło. W sumie były takie okresy, że nie utrzymywałem z nimi wogóle
kontaktu ale starałem się być na święta, itp. choć sytuację nie były zbyt
komfortowe: nie odzywali się do mnie, itp. Z drugiej strony starają się nam
pomagać, żona przywozi od nich owoce, jajka, oni kupili nam wózek,
kilkukrotnie opiekowali się dziećmi, itd. Z czasem sytuacja się też zmieniła
bo żona nie ma możliwości za częstego tam jeżdzenia. Ostatecznie myślę, że
ten tym tak ma i przestałem się tym wszystkim przejmować od czasu, kiedy
teściowe przestali już próbować wpływać na nas. Żałuję tylko, że zmiany są
zbyt małe w przeciągu tak długich okresów czasu. W końcu się okazało, że
pępowiny nie udało się przyciąć, za to zmiana sytuacji rodzinnej (więcej
dzieci, trudno sięw ybrać oraz to że teściowe już by nie byli w stanie
utrzymać wszsytkich dzieci, bo na początku chcieli jak mieliśmy pierwsze)
spowodowała zmianę ich stanowiska. Ale gdyby np. było tylko jedno dziecko,
może dalej by próbowali.

proxy


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2004-10-14 14:44:24

Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Basia Z." <bjz@USUN_TO.poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:cklqrk$2hla$1@news2.ipartners.pl...

Mój wielki rodzinny kryzys związany był z decyzją o zmianie miejsca
zamieszkania. Napisze o nim bo jest ostatni i chyba najpoważniejszy. Tyle
tylko, że nie wiem czy można mówić o jego przezwyciężeniu.

Jakiś czas temu mój mąż dostał bardzo korzystną propozycję pracy w mieście
oddalonym o ponad 100 kilometrów od naszego, odziedziczonego po moim dziadku
domu. Remontowaliśmy ten dom wspólnymi siłami. Wkładaliśmy tam każdy grosz a
ja w marzeniach bawiłam sie w tamtym ogrodzie z wnukami tak jak kiedyś mój
dziadek bawił się ze mną. Pracowałam ze świetnymi ludźmi- miałam przyjaciół
i wielu znajomych. Dziewczyny chodziły do szkoły, którą znały od zawsze.
Nagle ta propozycja- pomijając już atrakcyjność finansową- to przede
wszystkim ogromne wyzwanie - a to jest to co mój mąż uwielbia. (inaczej
pewnie nigdy by się ze mną nie związał :))
Dyskutowaliśmy zażarcie i bardzo długo- ale bez skutku. On swoje, ja swoje.
Nikt nie chciał ustąpić. On chce abyśmy się przeprowadzali a ja za nic.
Wyszło na to, że sam podjął decyzję o przeprowadzce pomimo, że znał moje
obiekcje. Uznałam to za szczyt egoizmu. Płakałam, rozpaczałam i
postanowiłam, że się nie przeprowadzę i koniec. Uznałam, że mnie zostawił
dla kariery.
No i trwało to tak półtora roku. Przyjeżdżał na week-endy. Ja zostałam
zupełnie sama z całym domem, ogrodem, trawą do koszenia, każdą zepsutą rurą
i trójką dzieci. Poza tym pracowałam. Byłam wykończona. Tęskniłam za nim jak
diabli. On cały czas czekał, ale nie naciskał na moją decyzję. Którejś nocy
uświadomiłam sobie, że ktoś musi być mądrzejszy i ustąpić. Zrezygnowałam z
pracy. Znalazłam dla nas miejsce w nowym mieście i mieszkamy razem przeszło
rok. Małżeństwo i rodzina kwitnie- choć mąż bardzo długo pracuje i często
wyjeżdża. dziewczyny weszły bez problemu w nowe środowisko ( pamiętacie jak
pisałam o mojej rudości i przeprowadzce) wbrew moim czarnym scenariuszom.
Gdy wiedzę, że sa szczęśliwi myślę, że to była dobra decyzja.
Najgorzej ze mną. Nie mam pracy, chodze na upokarzajace momentami rozmowy
gdzie czasem ukrywam moje wykształcenie aby nie przestraszyć potencjalnych
pracodawców. Ludzie dookoła mnie bardzo odbiegają w zachowaniu od miłych i
pomocnych sąsiadów z poprzedniego domu. Jest mi trudno- powoli oswajam
miasto. Jestem tu obca. Choć z pewnością jest też wiele zalet i wygód, które
dostrzegam i cenię.
Zrezygnowałam (na chwilę!) z moich ambicji i marzeń, pożegnałam się z domem,
który kocham. Dla mojej rodziny. Powoli oswoję to miasto, którego z wielu
powodów nie lubię i znajdę szanse dla siebie- wierzę w to choć czasami....
No sorry- miało być optymistycznie.

Kaśka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2004-10-14 14:54:32

Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Od: "monika" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "proxy11" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckltj8$i1e$1@korweta.task.gda.pl...
Pytanie bez podtekstów i złośliwości:
Jak byś Ty zareagował, gdyby Twoje kochane dziecko oświadczyło, że wiąże
się z żonatym człowiekiem?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2004-10-14 14:57:56

Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Od: "Mała Mi" <p...@p...neostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "monika" napisała ...

> Jak byś Ty zareagował, gdyby Twoje kochane dziecko oświadczyło, że
> wiąże się z żonatym człowiekiem?

O ile dobrze zrozumiałam, to proxy, wiążąc się ze swoją
obecną żoną, nie był już żonaty.

Pozdrawiam !
Mała Mi


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2004-10-14 15:24:47

Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Od: "proxy11" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Mała Mi" <p...@p...neostrada.pl> napisał w
wiadomości news:ckm45t$edt$1@korweta.task.gda.pl...
> O ile dobrze zrozumiałam, to proxy, wiążąc się ze swoją
> obecną żoną, nie był już żonaty.

właśnie tak


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2004-10-14 16:17:56

Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"proxy11" <p...@p...onet.pl> wrote in message
news:ckm5v2$kpg$1@korweta.task.gda.pl...
>
> Użytkownik "Mała Mi" <p...@p...neostrada.pl> napisał w wiadomości
news:ckm45t$edt$1@korweta.task.gda.pl...
>> O ile dobrze zrozumiałam, to proxy, wiążąc się ze swoją
>> obecną żoną, nie był już żonaty.
>
> właśnie tak

mimo wszystko jakos dziwnie bym sie czula kiedy
moje dziecko zakochaloby sie w rozwiedzionym mezczyznie.

iwon(k)a

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2004-10-14 16:26:32

Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Od: a...@o...pl szukaj wiadomości tego autora


> mimo wszystko jakos dziwnie bym sie czula kiedy
> moje dziecko zakochaloby sie w rozwiedzionym mezczyznie.
>
> iwon(k)a


A ja nie czułabym sie dziwnie :)) jesli kiedys będę miala dzieci ( a sądzę ze
będę ) to będę dozyła do ich szczęścia, i jesli dajmy na to córka czy syn
byłaby z tą osobą szczesliwa ( mimo ze po rozwodzie ) to dlaczego mam stwarzać
z tego tytułu problemy ??

Tak samo jesli mojemu dziecku nie ułozyłoby sie w zyciu ( i rozwiodłoby sie )
tak samo ktoś inny moglby odebrac moje dziecko ( niechce takiej zony /meza dla
swojego dziecka )

wiem tez ze gdybym zwiazala sie z takim męzczyzną ( po rozwodzie ) moja mama
nie robilaby z tegeo powodu problemów - jesli by widziała nasze szczęscie etc

w koncu rozwod nie dyskwalifikuje kogos jako złego partnera (i bledy z
poprzedniego związku nie musza sie powtórzyc )


Aska



--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2004-10-14 17:14:08

Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

<a...@o...pl> wrote in message news:1650.0000034b.416ea8b8@newsgate.onet.pl...
>
>> mimo wszystko jakos dziwnie bym sie czula kiedy
>> moje dziecko zakochaloby sie w rozwiedzionym mezczyznie.
>>
>> iwon(k)a
>
>
> A ja nie czułabym sie dziwnie :)) jesli kiedys będę miala dzieci ( a sądzę ze
> będę ) to będę dozyła do ich szczęścia, i jesli dajmy na to córka czy syn
> byłaby z tą osobą szczesliwa ( mimo ze po rozwodzie ) to dlaczego mam stwarzać
> z tego tytułu problemy ??

a czy ja pisalam, ze bede stwarzac problemy???

> w koncu rozwod nie dyskwalifikuje kogos jako złego partnera (i bledy z
> poprzedniego związku nie musza sie powtórzyc )

dyskwalifikuje moze nie, ale rzuca cien na taka osobe.

iwon(k)a

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2004-10-14 17:30:19

Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Od: "Ania K." <a...@w...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Iwon(k)a" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckmc4v$bf7$1@news.onet.pl...
> <a...@o...pl> wrote in message
news:1650.0000034b.416ea8b8@newsgate.onet.pl...
>>
> dyskwalifikuje moze nie, ale rzuca cien na taka osobe.
>


A niby czemu rzuca cień. Może winną stroną rozwodu byłaby druga strona,
która odeszła (patrz ostatnie wątki).
IMO ludzi oceniać się powinno po tym jak żyją, a nie po doświadczeniach
jakie dane było im przeżyć. Przecież sam rozwód mógł ich czegoś nauczyć.
I odwrotnie to, że ktoś nie jest rozwodnikiem nie daje pewności, że będzie
dobrym kandydatem na partnera życiowego.
--
Pozdrawiam
Ania >:-)<-<
gg 1355764


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 10 ... 20 ... 23


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

co tu się dzieje?!
Czy ktoś wie?
temat rodziny
Chyba już wzystko zostalo powiedziane.
Grzegorza janoszke publicznie przepraszam.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »