| « poprzedni wątek | następny wątek » |
191. Data: 2004-10-20 08:02:44
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Ewa Ressel wrote:
> Ciekawe, bo jeszcze kilkadziesiąt lat temu ludzie tak właśnie funkcjonowali -
> i czy można jednoznacznie powiedzieć, że w małżeństwach naszych rodziców
> czy dziadków "poziom szczęścia" był niższy?
Szkoda, ze wycielas dalsza czesc tekstu, bo tam wlasnie napisalam, ze
malzenstwa z pierwsza dziewczyna/chlopakiem sa - moim zdaniem - tak samo
szczesliwe jak te miedzy ludzmi 'po przejsciach': czasem mniej, czasem
bardziej, w zaleznosci od miliona czynnikow.
Nie wiem, czy nasi przodkowie byli szczesliwsi niz my jestesmy, ale
oczekiwania co do malzenstwa z pewnoscia byly mniejsze niz obecnie.
D.
--
http://de.geocities.com/dunia77de/magic_moments_pl.h
tml
http://de.geocities.com/dunia77de/jeziora.html
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
192. Data: 2004-10-20 08:37:57
Temat: Re: Jak radzili?cie sobie z kryzysami w rodzinie ?-p?powinaDunia <d...@n...o2.pl> wrote in
news:41761ADC.1060509@nielubiespamu.o2.pl:
> Nie chodzi o 'ocenianie', a preferencje. <...>
Ja tez wole herbatke "Earl Grey" niz "Pi Lo Chun" ktora pija moja
zona - i w tym tez nie chodzi o moja ocene tej herbatki (zielona,
mdla) tylko o moje preferencje ;o).
Ja nie widze nic zlego w ocenianiu - wszyscy to robimy.
> Z takim mezczyzna po prostu - jak dla mnie - latwiej sie zyje, <.>
Ty preferujesz mezczyzn z doswiadczeniem dla siebie - Iwon(k)a
preferuje mezczyzn bez doswiadczenia dla swojej corki. W sumie to
idealny uklad - mozecie zamieszkiwac ta sama nisze ekologiczna, i nie
tylko ze nie bedziecie sobie wchodzic w droge, ale mozecie nawet zyc
w symbiozie ;o)
> <...> a ja jestem leniwa.
Popieram :o).
Zygmunt
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
193. Data: 2004-10-20 10:09:16
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowinaIwon(k)a wrote:
> "krys" <k...@p...onet.pl> wrote in message
> news:cktkeg$58i$3@localhost.localdomain...
z jednym zastrzeżeniem - ogranicz
>> artykułowanie tego wolenia, bo jak pójdzie źle, to możesz stracić córkę
>> na rzecz owego rozwodnika.
>
> zastrzezenie tez zostaw dla siebie :)
No wiesz, gdybym nie zostawiła, to bym pewnie nie pisała;-)
>> Skąd wiesz, że nie dotrzymał? Może został wyrzucony z życia partner(ki)a
>> na zbity pysk?
>
> sa jakies przyczyny wyrzucenia na zbity pysk (pomijam
> jakies jawne nadyzucie)
O rany, może "to zła kobieta była?" Może jej się znudził? Może za młodo się
pobrali? Może trafił się taki, co miał większy samochód i grubszy portfel,
i naszego rozwodnika po prostu wymiksowała? Kurcze, nie wmawiaj mi, że
nigdy nie słyszałaś o takich przypadkach.
--
Pozdrawiam
Justyna
"Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
niż żałować, że się nie grzeszyło."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
194. Data: 2004-10-20 11:05:35
Temat: Re: Jak radzili?cie sobie z kryzysami w rodzinie ?-p?powinaIwon(k)a wrote:
> "Zuza" <z...@o...pl> wrote in message news:ckv2ij$4gf$1@news.onet.pl...
>
>> Pisalas, ze mieszkasz w stanach. Czy zauwazylas, ze tutaj pary mieszkaja
>> ze soba, sa ze soba niczym malzenstwo?
>
> ale nie jest to malzenstwo. i oni o tym dobrze wiedza.
A co za różnica? Trwałość związku nie zależy od posiadania na niego
papierów.
>>tak samo para ktora jest ze
>> soba kilka lat (o tym pisalam, czytalas wnikliwie? ) ktora jest ze soba
>> x lat sie rozstaje. To taki sam bol emocjonalny. Pisalam to w poprzednim
>> poscie, widac nie zrozumialas, bardziej lopatologicznie nie potrafie.
>
> bo nie chodzi tu o bol tylko emocjonalny. nie dziwie, sie
> ze nie wiesz o co chodzi.
A o co jeszcze? o podział majątku? fakt, w związku nieformalnym każdy bierze
swoje... albo i nie.
Ja nie widzę różnicy między rozwodnikiem a kimś, kto wiele lat był w
nieformalnym związku, poza tym, że ten drugi nie posiada stosownych
adnotacji urzędowych.
--
Pozdrawiam
Justyna
"Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
niż żałować, że się nie grzeszyło."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
195. Data: 2004-10-20 11:09:56
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?Margola Sularczyk wrote:
>> Co???? Normalna jesteś? Z mężczyzną??? Nie wierzę, że
>> istnieje matka, która tak może powiedzieć. Nie wierzę więc, że masz
>> dzieci. Mówisz teoretycznie, bo chcesz uchodzić za wyzwoloną.
>
>
> Ja też chcę :)
> Mówię całkiem praktycznie - pewnie byłoby to bolesne dla mnie
> doświadczenie, także dlatego, iż wiem, jak postrzega się u nas
> homoseksualistów. Ale mój syn, to mój syn. Zaakceptuję każdy jego wybór
> (nie twierdzę, że bez emocji, bez trudu - ale to będzie mój problem)
Margolka, pod Tobą to tylko "Amen" można dodać...
--
Pozdrawiam
Justyna
"Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
niż żałować, że się nie grzeszyło."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
196. Data: 2004-10-21 00:36:26
Temat: Re: Jak radzili?cie sobie z kryzysami w rodzinie ?-p?powina"krys" <k...@p...onet.pl> wrote in message
news:cl5gpv$5u5$4@localhost.localdomain...
>> ale nie jest to malzenstwo. i oni o tym dobrze wiedza.
>
> A co za różnica? Trwałość związku nie zależy od posiadania na niego
> papierów.
nie. ale nie o tym pisze.
>
>>>tak samo para ktora jest ze
>>> soba kilka lat (o tym pisalam, czytalas wnikliwie? ) ktora jest ze soba
>>> x lat sie rozstaje. To taki sam bol emocjonalny. Pisalam to w poprzednim
>>> poscie, widac nie zrozumialas, bardziej lopatologicznie nie potrafie.
>>
>> bo nie chodzi tu o bol tylko emocjonalny. nie dziwie, sie
>> ze nie wiesz o co chodzi.
>
> A o co jeszcze? o podział majątku? fakt, w związku nieformalnym każdy bierze
> swoje... albo i nie.
> Ja nie widzę różnicy między rozwodnikiem a kimś, kto wiele lat był w
> nieformalnym związku, poza tym, że ten drugi nie posiada stosownych
> adnotacji urzędowych.
nie piszemu o dlugoetniej kociej lapie, a o pomieszkiwaniu sobie
mlodych bez zobowiazan.
iwon(k)a
> --
> Pozdrawiam
> Justyna
> "Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
> niż żałować, że się nie grzeszyło."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
197. Data: 2004-10-22 19:18:26
Temat: Re: Jak radzili?cie sobie z kryzysami w rodzinie ?-p?powinaIwon(k)a wrote:
> nie piszemu o dlugoetniej kociej lapie, a o pomieszkiwaniu sobie
> mlodych bez zobowiazan.
A właściwie to od kiedy? Bo mi wyszło, że ktoś po rozwodzie ma skazę. Zeby
mieć rozwód, trzeba się zaślubić, czyli jakiś czas być w związku. Ale w
takim samym związku można być też nieformalnie. I pewnie rozstanie boli tak
samo, bez względu na posiadanie bądź nie papierka .
--
Pozdrawiam
Justyna
"Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
niż żałować, że się nie grzeszyło."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
198. Data: 2004-10-23 13:33:02
Temat: Re: Jak radzili?cie sobie z kryzysami w rodzinie ?-p?powina"krys" <k...@p...onet.pl> wrote in message
news:clbme2$7ho$3@localhost.localdomain...
> A właściwie to od kiedy? Bo mi wyszło, że ktoś po rozwodzie ma skazę. Zeby
> mieć rozwód, trzeba się zaślubić, czyli jakiś czas być w związku. Ale w
> takim samym związku można być też nieformalnie. I pewnie rozstanie boli tak
> samo, bez względu na posiadanie bądź nie papierka .
dla mnie mieszkanie na kocia lape nie jest malzenstwem.
ktos kto zobowiazuje sie do bycia z kim na dobre
i na zle, zaklada rodzine na dobre i na zle, czyni
to z pelna swidomoscia. nie zostawia sobie wentyla
bezpieczenstwa, a "noz-widlelec" sie mi nie uda, to tylko
otworze drzwi i wyjde. podchodzi do takiego zwiazku imo
o wiele powazniej.
iwon(k)a
>
> --
> Pozdrawiam
> Justyna
> "Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
> niż żałować, że się nie grzeszyło."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
199. Data: 2004-10-23 14:39:49
Temat: Re: Jak radzili?cie sobie z kryzysami w rodzinie ?-p?powinaUżytkownik Iwon(k)a napisał:
> dla mnie mieszkanie na kocia lape nie jest malzenstwem.
> ktos kto zobowiazuje sie do bycia z kim na dobre
> i na zle, zaklada rodzine na dobre i na zle, czyni
> to z pelna swidomoscia. nie zostawia sobie wentyla
> bezpieczenstwa, a "noz-widlelec" sie mi nie uda, to tylko
> otworze drzwi i wyjde. podchodzi do takiego zwiazku imo
> o wiele powazniej.
Czy ja wiem? A może na odwrót - zarówno slub jak i rozwód to kosztowna
sprawa - może podchodzą do tego realniej? Mniejsze koszta i kasę można
wspólnie inaczej spożytkować.
Z obserwacji otaczającego mnie świata wnioskuję, że jak się ludzie chcą
rozstać, to żaden ślub i żaden papier im w tym nie przeszkodzi. A jak
chcą być razem, to brak papierka ich nie powstrzyma.
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
200. Data: 2004-10-23 16:01:09
Temat: Re: Jak radzili?cie sobie z kryzysami w rodzinie ?-p?powina"Eulalka" <e...@w...pl> wrote in message
news:cldqac$ld2$4@theone.laczpol.net.pl...
> Czy ja wiem? A może na odwrót - zarówno slub jak i rozwód to kosztowna sprawa -
może podchodzą do tego realniej? Mniejsze koszta i
> kasę można wspólnie inaczej spożytkować.
jesli ktos zaklada, ze sie i tak rozstanie, to wtedy
walsnie wybiera rozsodniej kocia lape, jako mniej
klopotliwa. ale chyba to nie najlepiej swiadczy o
milosci takiej osoby.
> Z obserwacji otaczającego mnie świata wnioskuję, że jak się ludzie chcą rozstać, to
żaden ślub i żaden papier im w tym nie
> przeszkodzi. A jak chcą być razem, to brak papierka ich nie powstrzyma.
oczywiscie, ze nikt i nic nie powstrzyma tych co chca.
ale mi nie chodzi o koniec, a o poczatek.
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |