Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Re: Jak sie zmienic?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Jak sie zmienic?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-06-02 16:10:23

Temat: Re: Jak sie zmienic?
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

On Sun, 02 Jun 2002 14:34:49 GMT, Pyzol wrote:

>Zamiast sie zmieniac, sprobuj sie odszukac.
>
>Kaska
>
>

;-)


////////////////////////////////////////////////////
///////////////////////////

NIE ZMIENIAJ SIE


"Nie zmieniaj sie"


Przez cale lata bylem neurotykiem
typem zgorzknialym, przygnebionym, egoista.
Wszyscy ciagle mi mowili, zebym sie zmienil.
I nie przestawali przypominac mi
jak bardzo bylem neurotykiem.

A ja sie obrazalem,
choc zgadzalem sie z nimi.
I chcialem sie zmienic,
ale nie potrafilem mimo wielu wysilkow.

......

Az pewnego dnia przyjaciel powiedzial mi:
- Nie zmieniaj sie.
Badz, jaki jestes. Tak naprawde
to niewazne czy zmienisz sie, czy nie.
Kocham cie, jakim jestes i nie moge
przestac cie kochac.

Te slowa zabrzmialy w moich uszach
jak muzyka: "Nie zmieniaj sie. Nie zmieniaj sie.
Nie zmieniaj sie... Kocham cie... "

Wtedy sie uspokoilem. I poczulem, ze zyje.
I, co za cud, zmienilem sie!

- Anthony de Mello



Zycie lubi platac nam figle, a juz w relacjach z innymi
ludzmi szczegolnie. Poznajemy kogos jest fajnie. Bywa jednak,
ze w miare blizszego poznania robi sie coraz mniej fajnie, nasz
partner okazuje sie zupelnie kims innym niz go widzielismy na
poczatku, z zawodem stwierdzamy, ze chodzilo nam o cos zupelnie
innego, ze gra nie warta swieczki - zerwanie i szukanie
bardziej nam pasujacego partnera od nowa. Dlaczego, do diaska,
skad ta niespodziewana zmiana?! Gdzie wina, w czym przyczyna -
pytamy sie sami siebie, bo juz naprawde mamy dosyc tych
"przymiarek" i niecelnych rzutow. Chcemy wreszcie trafic na
kogos, przy kim moglibysmy pozostac dluzej, a najlepiej na
stale.

Mysle sobie, a moze to jest jakos tak? Spotykasz kogos i
pekasz - fascynuje cie, intryguje, podoba ci ten ktos, chcesz z
nim byc. Przed toba stoi zywy, nagi czlowiek - jak wszyscy! -
ze swoimi zaletami i wadami, z pieknymi cechami charakteru, ale
i rowniez z humorkami, powazniejszymi lub mniej istotnymi
problemami, z tak zwanymi muchami w nosie... Czym blizej go
poznajesz, tym mniej pasuje do twojego "idealu". A ty szukasz,
ty nie chcesz zejsc ponizej idealu. Wyciagasz swoje akcesoria -
dla dobra sprawy, oczywiscie. Zeby bylo ladniej, lepiej, tak
jak lubisz, tak jakbys chcial zeby bylo. Bierzesz swego golasa
do "obrobki". Tu go podmalujesz, tam go pozlocisz, dodasz
atrakcyjna otoczke, troche sreberka, troche brylantyny... coraz
bardziej ci sie podoba, grzejesz sie coraz mocniej.

Nie lubisz golasow, przyodziales swego partnera w ubranko,
w ubranko dokladnie takie jak lubisz. Kolorowe szmatki, w ktore
jakze czesto ubieramy swego partnera. Po co to przybranie? - by
chciec z nim zostac, by byl taki, jakim chcielibysmy go
widziec. Czym jest to przybranie? - to nasz wizerunek idealu i
jednoczesna za nim tesknota, to nasze marzenia, ktore chcemy
spelnic, czesto wbrew realnemu, jawnie sprzecznemu wizerunkowi,
to nasze oczekiwania, pragnienie i jednoczesnie dazenie, by
tego wybranego zmienic wedlug wlasnego gustu, oszlifowac,
dopasowac, itp. A Ludwik Hirszweld ostrzega: "Warunek milosci:
miec jakis inny obiekt ukochania niz samych siebie."

Bo tak sie nie da. Mimo utartego powiedzenia, ze milosc
jest slepa, w ktoryms momencie przejrzysz na oczy i powiesz
sobie - o kurcze, on wciaz jest goly i bosy! A ty nie lubisz
golasow, wiec powiesz golasowi - zegnaj i on odejdzie. Zostanie
ci pamiec o nim - kolorowe szmatki!

Mozna by je nazwac zludzeniem milosci albo jakos zupelnie
inaczej, zaleznie od tego, na ile byly one w tej znajomosci
wazne i jaka przypisales im role. Zartobliwy aforysta powie:
"Milosc jest jak mydlo, ubywa jej przy uzywaniu.", a chodzi
wlasnie o nic innego jak to odzieranie wyimaginowanego idealu
ze zludzen. Latwo pokochac ideal, tyle tylko, ze taka milosc
bedzie bardziej wydumana niz realna. "Ze wszystkich klesk
milosnych, kleska najdotkliwsza jest ta, ktora przynosi zaglada
milosci. Tylko ta kleska ostateczna juz nie rani." - Jerzy
Andrzejewski.

Moze i nie rani, ale znow caly wysilek poszedl na marne i
znalazles sie w punkcie wyjscia - uczuciowych inwestycji
szkoda, zycia szkoda. Traktuj to troche z przymruzeniem oka.
Tak tylko zastanawiam sie nad ludzmi, ktorzy sie mijaja,
ocieraja o siebie, nieraz pozostaja ze soba nawet przez jakis
czas, a tak naprawde nie dostrzegaja sie wcale. Tak jakby
patrzyl pod slonce, ktore oslepia i sprawia bol oczom. Cos tu
zdecydowanie nie tak.

Czy wiec nie lepiej w spotkaniu z tym drugim, byloby
swiadomie, na wstepie i bez zalu wyrzucic te wszystkie ozdobki,
kolorowe szmatki? Zaakceptowac "golasa" takim, jakim jest. Niby
dlaczego? Dla dobra sprawy, wlasnie! Dla milosci opartej na
akceptacji drugiego takim, jakim jest on naprawde, na respekcie
nie tylko roznic, ale i slabostek. Tak jak w tym wierszu: - Nie
zmieniaj sie. Kocham cie takim, jakim jestes. Nie na darmo
aforysta ostrzega: "Przy zmianie dekoracji rozwalili teatr."
(Wieslaw Brudzinski). A w tym teatrze - my - w poszukiwaniu
prawdziwej milosci. Z autentycznym partnerem. Trudna sztuka!





Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka








--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-06-02 22:04:29

Temat: Re: Jak sie zmienic?
Od: b...@i...pl (Marcin) szukaj wiadomości tego autora

Ale JAK to zrobić, aby go zaakceptować takim jakim jest "golasem"?

----- Original Message -----
From: Magdalena Nawrocka <m...@w...fr>
To: <p...@n...pl>
Sent: Sunday, June 02, 2002 6:10 PM
Subject: Re: Jak sie zmienic?


> On Sun, 02 Jun 2002 14:34:49 GMT, Pyzol wrote:
>
> >Zamiast sie zmieniac, sprobuj sie odszukac.
> >
> >Kaska
> >
> >
>
> ;-)
>
>
>
////////////////////////////////////////////////////
////////////////////////
///
>
> NIE ZMIENIAJ SIE
>
>
> "Nie zmieniaj sie"
>
>
> Przez cale lata bylem neurotykiem
> typem zgorzknialym, przygnebionym, egoista.
> Wszyscy ciagle mi mowili, zebym sie zmienil.
> I nie przestawali przypominac mi
> jak bardzo bylem neurotykiem.
>
> A ja sie obrazalem,
> choc zgadzalem sie z nimi.
> I chcialem sie zmienic,
> ale nie potrafilem mimo wielu wysilkow.
>
> ......
>
> Az pewnego dnia przyjaciel powiedzial mi:
> - Nie zmieniaj sie.
> Badz, jaki jestes. Tak naprawde
> to niewazne czy zmienisz sie, czy nie.
> Kocham cie, jakim jestes i nie moge
> przestac cie kochac.
>
> Te slowa zabrzmialy w moich uszach
> jak muzyka: "Nie zmieniaj sie. Nie zmieniaj sie.
> Nie zmieniaj sie... Kocham cie... "
>
> Wtedy sie uspokoilem. I poczulem, ze zyje.
> I, co za cud, zmienilem sie!
>
> - Anthony de Mello
>
>
>
> Zycie lubi platac nam figle, a juz w relacjach z innymi
> ludzmi szczegolnie. Poznajemy kogos jest fajnie. Bywa jednak,
> ze w miare blizszego poznania robi sie coraz mniej fajnie, nasz
> partner okazuje sie zupelnie kims innym niz go widzielismy na
> poczatku, z zawodem stwierdzamy, ze chodzilo nam o cos zupelnie
> innego, ze gra nie warta swieczki - zerwanie i szukanie
> bardziej nam pasujacego partnera od nowa. Dlaczego, do diaska,
> skad ta niespodziewana zmiana?! Gdzie wina, w czym przyczyna -
> pytamy sie sami siebie, bo juz naprawde mamy dosyc tych
> "przymiarek" i niecelnych rzutow. Chcemy wreszcie trafic na
> kogos, przy kim moglibysmy pozostac dluzej, a najlepiej na
> stale.
>
> Mysle sobie, a moze to jest jakos tak? Spotykasz kogos i
> pekasz - fascynuje cie, intryguje, podoba ci ten ktos, chcesz z
> nim byc. Przed toba stoi zywy, nagi czlowiek - jak wszyscy! -
> ze swoimi zaletami i wadami, z pieknymi cechami charakteru, ale
> i rowniez z humorkami, powazniejszymi lub mniej istotnymi
> problemami, z tak zwanymi muchami w nosie... Czym blizej go
> poznajesz, tym mniej pasuje do twojego "idealu". A ty szukasz,
> ty nie chcesz zejsc ponizej idealu. Wyciagasz swoje akcesoria -
> dla dobra sprawy, oczywiscie. Zeby bylo ladniej, lepiej, tak
> jak lubisz, tak jakbys chcial zeby bylo. Bierzesz swego golasa
> do "obrobki". Tu go podmalujesz, tam go pozlocisz, dodasz
> atrakcyjna otoczke, troche sreberka, troche brylantyny... coraz
> bardziej ci sie podoba, grzejesz sie coraz mocniej.
>
> Nie lubisz golasow, przyodziales swego partnera w ubranko,
> w ubranko dokladnie takie jak lubisz. Kolorowe szmatki, w ktore
> jakze czesto ubieramy swego partnera. Po co to przybranie? - by
> chciec z nim zostac, by byl taki, jakim chcielibysmy go
> widziec. Czym jest to przybranie? - to nasz wizerunek idealu i
> jednoczesna za nim tesknota, to nasze marzenia, ktore chcemy
> spelnic, czesto wbrew realnemu, jawnie sprzecznemu wizerunkowi,
> to nasze oczekiwania, pragnienie i jednoczesnie dazenie, by
> tego wybranego zmienic wedlug wlasnego gustu, oszlifowac,
> dopasowac, itp. A Ludwik Hirszweld ostrzega: "Warunek milosci:
> miec jakis inny obiekt ukochania niz samych siebie."
>
> Bo tak sie nie da. Mimo utartego powiedzenia, ze milosc
> jest slepa, w ktoryms momencie przejrzysz na oczy i powiesz
> sobie - o kurcze, on wciaz jest goly i bosy! A ty nie lubisz
> golasow, wiec powiesz golasowi - zegnaj i on odejdzie. Zostanie
> ci pamiec o nim - kolorowe szmatki!
>
> Mozna by je nazwac zludzeniem milosci albo jakos zupelnie
> inaczej, zaleznie od tego, na ile byly one w tej znajomosci
> wazne i jaka przypisales im role. Zartobliwy aforysta powie:
> "Milosc jest jak mydlo, ubywa jej przy uzywaniu.", a chodzi
> wlasnie o nic innego jak to odzieranie wyimaginowanego idealu
> ze zludzen. Latwo pokochac ideal, tyle tylko, ze taka milosc
> bedzie bardziej wydumana niz realna. "Ze wszystkich klesk
> milosnych, kleska najdotkliwsza jest ta, ktora przynosi zaglada
> milosci. Tylko ta kleska ostateczna juz nie rani." - Jerzy
> Andrzejewski.
>
> Moze i nie rani, ale znow caly wysilek poszedl na marne i
> znalazles sie w punkcie wyjscia - uczuciowych inwestycji
> szkoda, zycia szkoda. Traktuj to troche z przymruzeniem oka.
> Tak tylko zastanawiam sie nad ludzmi, ktorzy sie mijaja,
> ocieraja o siebie, nieraz pozostaja ze soba nawet przez jakis
> czas, a tak naprawde nie dostrzegaja sie wcale. Tak jakby
> patrzyl pod slonce, ktore oslepia i sprawia bol oczom. Cos tu
> zdecydowanie nie tak.
>
> Czy wiec nie lepiej w spotkaniu z tym drugim, byloby
> swiadomie, na wstepie i bez zalu wyrzucic te wszystkie ozdobki,
> kolorowe szmatki? Zaakceptowac "golasa" takim, jakim jest. Niby
> dlaczego? Dla dobra sprawy, wlasnie! Dla milosci opartej na
> akceptacji drugiego takim, jakim jest on naprawde, na respekcie
> nie tylko roznic, ale i slabostek. Tak jak w tym wierszu: - Nie
> zmieniaj sie. Kocham cie takim, jakim jestes. Nie na darmo
> aforysta ostrzega: "Przy zmianie dekoracji rozwalili teatr."
> (Wieslaw Brudzinski). A w tym teatrze - my - w poszukiwaniu
> prawdziwej milosci. Z autentycznym partnerem. Trudna sztuka!
>
>
>
>
>
> Magdalena Nawrocka
> www.geocities.com/magdanawrocka
>
>
>
>
>
>
>
>
> --
> Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
>
>
> ----------------------------------------------------
------------------
> Na pewno wiesz, o co w pilce noznej chodzi? Sprawdz swoja wiedze i...
> umiejetnosc przewidywania! >>> http://link.interia.pl/f15e0
>
>
>



----------------------------------------------------
------------------
INTERIA.PL: Portal pelen informacji >>> http://link.interia.pl/f15b7


--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Kropla optymizmu
problemy z WISC-R
O NLP-prośba
Polubic samtnosc
Re: moj pierwszy dzien samotnosci!!!

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »