Data: 2013-04-05 07:26:55
Temat: Re: Jak ważny jest ten "pierwszy raz"
Od: "Chiron" <e...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "LeoTar" <L...@w...pl> napisał w wiadomości
news:kjkfhb$v2j$1@node2.news.atman.pl...
>
> Użytkownik "Chiron" <i...@g...com> napisał w wiadomości
> news:kjkdmf$obc$1@news.task.gda.pl...
>>
>> Użytkownik "LeoTar" <L...@w...pl> napisał w wiadomości
>> news:kjkd2k$sav$1@node2.news.atman.pl...
>
>>>
>>>>> A przyczyną tą jest brak tego o czym piszę.
>>>
>>>>Problem nie jest w inicjacji seksualnej tylko w tobie. Ta inicjacja o
>>>>ktorej ciagle piszesz, to twoj temat zastepczy.
>>>>Druch
>
>>> Więc oddaję sie w twe ręce i proszę: wskaż mi co we mnie jest zaburzone
>>> i jaki mam problem.
>
>> Nie przebaczyłeś. Winy szukasz w innych- nie w sobie. Dygresja- inni TEŻ
>> ponoszą jakąś winę. Jednak zmienić możesz WYŁACZNIE siebie- i za swoje
>> czyny wziąć odpowiedzialność. A tak- mentalnie tkwisz w przeszłości.
>
> Tak było na samym początku, że przyjmowałem na siebie wszystkie winy.
> Winny czy niewinny wszystko zwalałem na swój kark Potem zacząłem
> dostrzegać winy mojej żony i innych osób którymi byłem związany i
> zacząłem dostrzegac ich winy w stosunku do mnie. A w końcu doszedłem do
> wniosku, że wszystko co sie działo w moim życiu złego to były zdarzenia
> jakby celowo ustawione na mojej drodze życia po to bym opsiągnął CEL. Cel
> o którym piszę. Po prostu sam stwarzałem sytuacje, które się następnie
> stawały faktami, zdarzeniami dostarczajacymi informacji o nieuświadamianej
> przemocy.
>
> Na koniec nikt nie jest winien tego co się stało gdyż tak musiało być abym
> mógł uwolnić siebie i moje dzieci od przemocy emocjonalnej i fizycznej.
> Nikt nie jest winien i wszystkim juz dawno wybaczyłem, sobie również.
> Wszystko było melodią, którą odgrywała dla mnie moja podswiadomość.
>
> Dlatego piszę Ci wprost, że nie masz racji chcesz natomiast przerzucić
> odpowiedzialność za swoje porażki na mnie. Nie dam się a poradze jedynie:
> Idź swoja drogą a dotrzesz do celu. Chyba, że masz juz tyle lat, że Ci sie
> nie chce chociaż z Twojego zaangażowania widzę, że chcesz znaleźć
> przyczynę swoich niepowodzeń. Masz dwóch synów więc ochroń ich przed
> nieświadomością. Nawet jeżeli juz mają swoje dzieci to zrób to dla swoich
> wnuków. Lecz musisz sie odważyć na szczerą, męską rozmowę o przemocy w
> rodzinie.
>
Rozmawiamy w kilku wątkach- trochę się rozmyła rozmowa. No dobrze- odpowiem
tu:
Pierwsza sprawa- problem winy, kary, ofiary, krzywdziciela- czyli to, czego
uczy wiktymologia:
chodzi o to, że w relacji kilku osób- zajmijmy się Tobą i żoną- dochodziło
do przemocy w rodzinie. Wiktymologia uczy, że ZAWSZE wina leży po OBU
stronach. No ok- może jedna strona być winna w 1% (załóżmy)- o ile jesteśmy
to w stanie policzyć:-). Jednak dla osoby, która chce zmienić swoje życie-
ważna może być JEDYNIE jej wina w tej relacji. Bo tylko dostrzegając swoją
własną winę- może zmienić swoje życie. Ty natomiast piszesz, że najpierw
siebie winiłeś, potem żonę, etc. Tyle, że ani jedno ani drugie nie jest
prawdziwe. I nic pożytecznego dla Ciebie z tego nie wynika. I jest to
myślenie ofiary.
Kolejna sprawa- mam głębokie przekonanie, że obserwując swoją sytuację z
żonami- na podstawie WYŁĄCZNIE tych zdarzeń wysnułeś wnioski, które
są...pisząc delikatnie- "od czapy". Jest to błąd, który popełniłeś i w nim
tkwisz. Kiedyś podawałem przykład Bruno Bettelheima, który przeżył obóz
koncentracyjny i zauważył, że relacje młodych więźniów (tzw "muzułmanów") i
kapo- ich zachowania wobec kapo- jota w jotę przypominają zachowania
autystycznych dzieci wobec rodziców. Wysnuł więc wniosek, że relacje te
muszą być bardzo podobne- a najgorsze, że przekonał do tego amerykański
rząd- co doprowadziło do szeregu tragedii: odbierano autystyczne dzieci ich
rodzicom- przekazując je do ośrodka Bettelheima. Do tego prowadzi zawężanie
swoich horyzontów badawczych. A_to_właśnie_robisz_Ty. Całe szczęście, że
póki co- nie masz poparcia czynników rządowych. Niestety- obserwując świat
wokół nie zdziwił bym się, gdybyś takie poparcie uzyskał. Wiesz- są różne
rodziny. Wiele jest rodzin patologicznych- takich, gdzie istnieje szeroko
pojmowana przemoc. Zapewne zgodzisz się, że kobieta będzie szukać
(podświadomie najczęściej) wzorca swojego ojca- o czym ja np przekonałem się
wielokrotnie. Mężczyzna w pewnym sensie będzie szukać wzorca matki- choć
będzie to pewna wypadkowa osoby, która tym wzorcem jest z osobą, z którą
może w rolę swojego ojca wejść (jedną z rół)- a to nie koniecznie musi być
wzorzec matki. Nie dziwne zatem jest, że osoba z rodziny patologicznej
odtworzy patologię w swojej nowej rodzinie. Jeśli zakończy swój związek
rozwodem- to swój garb poniesie dalej- do następnych związków- tłumacząc
sobie różnie to, co go w życiu spotyka: a to pechem, a to tym, że nie ma
uczciwości na tym świecie, a to tym, że należy rozpocząć inicjację seksualną
w rodzinie:-)- etc. Słowem wszystkim- tylko nie tym, co NAPRAWDĘ się dzieje.
Ja w swój związek wniosłem swojego garba- żona swojego. I tak rozpoczęliśmy
garbate życie. Tyle, że ani jej ani mnie nie podobał się taki układ. Owszem-
nie wiedzieliśmy, co tak naprawdę się dzieje- ale szukaliśmy możliwości
zmiany takiego życia (właściwie wegetacji). Doprowadziło to nas (na początku
mie samego) do rozpoczęcia pracy nad sobą- indywidualnie, grupowo, razem,
osobno- takze przez terapię małżeńską. Zmieniliśmy nasz związek- zupełnie
nie przypomina on tego, czym był. Nie jest idealny- ale i nie jest
toksyczny. Jest wspierający, wybaczający, prawdziwy, napełnionny miłością-
co oczywiście zaskutkowało zmianą relacji z naszymi dziećmi. No i
zobaczyliśmy też coś, czego z naszego poziomu poprzedniego nie potrafiliśmy
zobaczyć: istnieje wiele takich związków- nazwijmy je po prostu dobrymi
związkami. Podkreślam: patrząc wcześniej z poziomu toksycznego związku-
uważaliśmy, że wszystkie są takie- tylko ludzie to ukrywają. Oczywiście-
dziś taki pogląd jest dla nas oczywistym nonsensem. Jednak jest to obecnie
TWÓJ pogląd.
I na koniec- napiszę raz jeszcze- bo jakoś odpowiedź na to omijasz szerokim
łukiem: zgodziłeś się, że w różnych grupach społecznych Natura testuje różne
zachowania ludzkie i po prostu niektóre- te nie dające szans przetrwania
społeczności- są eliminowane. Dlatego proszę Cię o wskazanie społeczności
praktykującej kazirodztwo (nawet w takim zakresie, o jakim piszesz)- i żeby
jeszcze ona przetrwała.
Kolejne pytanie: skoro zlikwidujemy całkowity zakaz kazirodztwa- czegoś, co
obecnie w naszej mentalności tkwi jako ogromne zło. Nie można przecież
traktować nadal tak kazirodztwa- skoro (według Ciebie) są sytuacje, w
których jest ono wręcz pożądane. Skoro raz zrobimy wyjątek- to (tak jest
chyba zawsze- z każdą podobną sprawą- weź choćby pod uwagę jak działa ustawa
o możliwości eutanazji w niektórych wypadkach- w tej chwili w Holandii to
już jest raczej nakaz eutanazji)- to tych wyjątków po pewnym czasie będzie
bardzo dużo. Oczywiście doprowadzi to do takiej degrengolady, kompletnego
zbydlęcenia społeczeństwa- że znikniemy w niesławie z mapy świata. Czy
bierzesz to pod uwagę?
--
Demokracja to rządy osłów, prowadzonych przez hieny
Arystoteles
--
Chiron
|