Data: 2009-11-02 21:05:15
Temat: Re: Jaka matka taka córka?
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 2 Nov 2009 00:48:37 -0800 (PST), Józefinka napisał(a):
> On 1 Lis, 21:38, XL <i...@g...pl> wrote:
>
>
>>> przy matce niż
>>> mieć tz stabilizację socjalną w placówce.
>>
>> Howgh.
>
> Rzecz oczywista, że nie kwestionuję funkcjonowania i celowości tych
> placówek, w tysiącach przypadkach są oazą dla zmordowanego dziecka.
Ja też nie.
> Chodzi mi wyłącznie o
> fakt, iż dzieci reagują bardziej emocjonalnie w odniesieniu do rozłąki
> z rodzicami(matką). Nie kierują się
> wyrachowaniem
Tzn. rozsądkiem. Dzieci rzadko bywają wyrachowane.
> w sensie 'w domu dziecka będzie mi lepiej' o ile
> oczywiście znalazły się tam z przyczyn socjalnych nie z powodów
> zaniedbywania maltretowania go.
>
>>> V. "Ta gotowość do poświęceń w większym stopniu dotyczy córek niż
>>> synów" -haha...no chyba nikomu nie muszę objaśniać, że za zwyczaj to
>>> jest inaczej ...hahah... ale walnęła pani redaktor. I znów znam
>>> dziesiątki przykładów gdzie matka ubóstwia syna i okazuje wyraźnie
>>> jawnie większe względy w porównaniu z córką.
>>
>> Hmmmm.... Nie wiem, czy wypada mi tutaj powoływać się na moje osobiste
>> doświadczenia w tym względzie - z własną matką i bratem...
>
> No nie bądź @ :P pisz...co nie masz tego świadomości??? Nie
> wierzę ;))
Pisałam już o tym tutaj, po prostu syn dla moich obojga rodziców był tą
"lepszą" połową ich dzieci :-)
Na marginesie: odpłacił im jak... :-/
Ale to na zupełnym marginesie.
>
>>> Btwhttp://www.egoisci.pl/7127/lourdes_nigdy_nie_zalo
zylaby_tego_co_jej_m...
>>> Myślisz, że taka emancypacja nie przyświeca młodym, myślącym kobietom
>>> w sferach o wiele istotniejszych niż szmaty? Z całą pewnością znajdzie
>>> się bardzo wiele takich, które za 'żadne pieniądze' oderwą się z
>>> wysiłkiem od zepsutego wzoru, albo stawiają sobie to za cel - jak ja.
>>
>> Nie wiem - moje dziewczyny uwielbiają mój sposób ubierania, choć może
>> niekoniecznie ubieramy się identycznie, ale na porządku dziennym było i
>> jest, że one radzą się mnie, a ja ich, co do ubioru - i jest bardzo fajnie
>> :-)
>
> Qrde...Ty ugryzłaś te sprawę od dupy strony.
Umyślnie. Ponieważ nie mamy tych problemów, nawet w dziedzinie stroju.
> Mi rzecz jasna chodzi o
> nie naśladowanie złych wzorów odnośnie życia. Postępki, które jeśli
> ich nie wyeliminować
> stały by się z czasem lustrzanym odbiciem w życiu osobistym i cechach
> charakteru
> takiej dziewczyny.
> Dodam przy tym, że pisząc ' oderwą sie od złego wzoru za każde
> pieniądze... jak ja' nie miałam na myśli, że
> moja mać była prostytutką.
Wiem. To był przyklad.
> Miałam na uwadze inne złe wzorce życiowe.
Wiem.
>
>>> II. Co przekazów w materii: seks, partnerstwo itede to dopiero babol.
>>> Polacy zwłaszcza na wsi jeszcze dotychczas bywają tak dotkliwie
>>> pruderyjni, że nie ma mowy o jakichś tam rozmówkach. Jeśli już, to
>>> bywa przekazywana w duchu zażenowania co daje córce ambiwalentne
>>> sygnały odnośnie tej sfery.
>>
>> Małe zastrzeżenie: dzisiejsza wieś to już w mniejszości środowisko
>> postchłopskie, o którym w gruncie rzeczy piszesz powyżej.
>> sama mieszkam na wsi - w gronie naszych sąsiadów i tutejszych znajomych da
>> się świetnie rozmawiac o wszystkim...
>
> Oj! ;) mieszkasz na jakiejś dalece ucywilizowanej wsi...pewnie.
Na norrrmalnej. Tylko że tutaj sa różni ludzie. Nie warto generalizować
zatem, lecz warto wybierać sobie towarzystwo i dać się wybrać :-)
.
> Na
> wsi o seksie rozmawia się(z moich wielokrotnych zaobserwowań -
> jeszcze do niedawna, teraz już nie mam takiej możliwości)
> tak ....jakby to powiedzieć ...ordynarnie i obleśnie sprowadzając tym
> samym cudną intymność do
> kopulacji świń. Ot dla przykładu seks to ru****ie - o porfawor... jak
> ja nie cierpię tego słowa.
Coraz mniej tego.
> A spróbuj zacząć rozmowę w sposób bardziej
> delikatny no i powiedzmy ...okiełznanym
> cywilizowanym słownictwem, to nawet najwięksi(sze) twardziele(lki)
> rumieńców dostają- z przyczyn enigmatycznych.
Dlatego trzeba wiedzieć, z kim warto gadac.
> Jednak zgodzę się
> na pewno są wyjątki.
Mnóstwo, zapewniam. Byłabyś zaskoczona, jak niekiedy bardzo prości ludzie
są subtelni, jakie mają wyczucie, w taki naturalny, niewystudiowany sposób.
Tylko trudno się otwierają, no a już na pewno nie z byle kim - tu sobie
akurat pochlebiam :-)
>
> > > Co więcej jeśli sięgnąć pamięcią na te
>>> powiedzmy....30 lat wstecz gdzie rozmowa o seksie była kompletnym tabu a
>>> ludzie pobierali się z tworzyli/tworzą do dziś niejednokrotnie bardzo
>>> udane związki i nie mają na podorędziu konfliktu argumentu o
>>> rozwodzie, czego de facto dość często nie można powiedzieć o
>>> dzisiejszych tz otwartych przez mamę na seksualność, erotykę i
>>> partnerstwo młodych mężatkach i pannach. Ja po sobie mogę Ci
>>> powiedzieć ,że moja mać nie wyksztusiła do mnie słowa o seksie
>>
>> Ha - moja też :-)
>> Ooooo, sklamalam: kiedyś chciałam, aby mnie pogłaskała/podrapała po
>> pleckach, bo każdy to lubi, a ona była wtedy taka zażenowana i powiedziała
>> "mąż cię będzie głaskał".
>> Toż to "siok" był dla mnie ;-PPP
>
> Moja też raz wspomniała o seksie tymi słowy: ' Jak zarobisz brzucha to
> tu się nie pokazuj bo ząbki wylecą' - koniec pouczeń LOL
> Ale powiem Ci, że to była najlepsza antykoncepcja pod
> słońcem ..hahahaha
Czasem takiej właśnie trzeba - trudno czasem szukać lepszych argumentów na
myślenie PRZED, a nie PO :-)
> Przypuszczam, że gdyby dzisiaj któraś matka powiedziała coś takiego
> do swojej 16 córki(oczywiście w podobnych życiowych warunkach) to
> stawiam, że w zamian w
> przeważającej części przypadków efekt był by taki: ' Jak chcesz
> wapniarko to ja ci zaraz ząbki wystawie na spacer' ot czasy ...hęhęhę
No ale w jakim środowisku??? Daj spokój...
>
>
>> Ogólnie zaś o dotyku NIESEKSUALNYM (bo to też problem): jako dziecko nie
>> byłam obcałowywana przez rodziców, raczej nie przypominam sobie, aby poza
>> twarzą moje ciało znało dotyk rodziców inny, niż np przy myciu czy
>> codziennych okazjach...
>
> Ototo...tylko tak się zastanawiam gdzie tkwi bariera na poziomie
> psychologicznym, że oto:
>
> - kobieta wychowana bez czułości kompletnie nie umie jej okazywać
> swoim dzieciom choć bardzo sie stara i tak jak wspomniałam paraliżuje
> ją na samą myśl na przejawy uczuć(własnym dzieciom) gestem i słowem.
OOO, przecież piszę, że jest przeciwnie! Przecież sama o tym świadczę.
W moim domu nie było zbyt wiele tych fizycznych!!! objawów czułości wobec
dorosłych i dzieci, ale sama jako już dorosła umiałam ją dawać i daję, nie
tylko dzieciom, ale mężowi - i vice versa. Choć nikt mnie nie uczył.
>
> - kobieta wychowana bez czułości, ale mimo to potrafiąca dać tego
> ciepła wiele ...aż za wiele ...że aż np.,dzieci, partner się krzywi bo
> czuje się osaczany jej przejawami.
>
> Ciekawe nie?
Nie znam takich sytuacji, żeby się krzywił, żeby za wiele... Raczej widzę,
że nawet ludzie nieprzyzwyczajeni do niej - pragną jej, oczekują, chcą
więcej.
Przyklad jeden z tysięcy: kiedyś moja córka przyjaźniła się z dziewczynką
wychowywaną przez dziadków. Jej matka latami siedziała w USA, dziecko rosło
bez niej. Dziadkowie ją kochali, ale zero czułości: wszystko musiało być na
swoim miejscu, na godzinę, dziecko zadbane, wychuchane, ale nie było
drapania po pleckach, przytulania, niańczenia, pocałunków itp. Po prostu ci
starsi ludzie JUŻ albo W OGÓLE tego nie znali.
I oto wakacje, dziewczynki bawią się na naszym podwórku (dziadkowie owej
małej mieli wiejską daczę naprzeciw naszej działki), przyjeżdża ojciec
TŻta, więc moja córka biegiem z krzykiem "dziadziuniu! Przyjechałeś!
Pocałuj swoją wnusię!" Dziadek obcałowuje moje dziecko, głaszcze po głowie,
a tamta dziewczynka nie wie, co się dzieje, podstawia swoją główkę do
pogłaskania... Dziadek nieco speszony, ale przecież dziecko nie wie, że to
takie intymne sprawy, ono myśli, ze tak się witają wszyscy ludzie, bo samo
tego nie zaznało...
> No bo jak ugryźć to po Coveyowskiemu to wszystko sie da, wkładając w
> to wysiłek i stopniowe
> "ćwiczenia" . Natomiast od strony Freuda to by to było dalece
> usprawiedliwione. Jako, że ja jestem rozdwojona między tych dwóch, to
> kompletnie nie mogę zrozumieć gdzie tkwi niewidzialny szkopuł - jeśli
> nie tylko i wyłącznie w jedynie odrębnej niepowtarzalnej chemii
> mózgu.
>
W dwoistości natury człowieka.
>> A moje dziewczyny, póki malutkie, obcałowywałam
>> dokładnie całe, a drapania i głaskania po pleckach to nie mają dosyć i do
>> dziś, choć mają po ponad 20 lat już obie - normalnie ręce mi oDpadają,
>> kiedy córki są w domu. Z ojcem się nadal "kitlaszą" też - po swojemu
>> dziecięco-kobiecemu :-)
>
> Łaaaj...ale fajnie, ale nie zazdroszczę bo ja tez do dziś się kitlaszę
> z tż
Z TŻ to chyba normalne ;-)
> choć być może
> z racji wieku trywialnie to juz wygląda - dla patrzącego z boku
> lol :D
>
HA! Dla patrzącego z boku to wygląda, że ojciec molestuje swoje córki :-D
Mam takie jedno zdjęcie, które zrobiłam niedawno, kiedy cała trójka (TŻ i
dziewczyny) spadła z kanapy na podłogę - norrmalnie plątanina ciał :-DDD
>>> a ja
>>> mimo to mam umysł dalece otwarty na rozmowy intymne z każdym nawet (z
>>> dzieckiem- jak się przygotuję
>>
>> Nie mam zadnych trudności też :-)
>
> Taaa... kwestia przygotowania, żeby ''nie zszokować" delikatnej psyche
> dziecka.
Nie każdy temat się nadaje - po prostu...
> --
> jilett ;)
>
>> Ikselka.
PZDR.
--
Ikselka.
|