Data: 2004-10-04 09:09:09
Temat: Re: Jesli sie zabije...
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Kasia " <m...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:cjqbo9$9je$1@inews.gazeta.pl...
> czy wtedy bede wolna?
> czy to bardzo boli?
Można podejść do tematu w ten sposób: "ból" samobójcy zazwyczaj nie ma
rodowodu cielesnego, fizycznego. To ból egzystencjalny, ulotny. Jeśli nawet
podejdziemy do tematu "naukowo" i powiemy, że to w dalszym ciągu
proces fizjologiczny, to z punktu widzenia samobójcy nie ma to znaczenia.
Przyczyna tego bólu nie jest fizyczna, jasna do określenia, upunktowiona,
np. w jakimś małym obszarze układu nerwowego.
Wszystko rozgrywa się w sferach pojęć abstrakcyjnych - pamięci i mentalnych
obrazów. Nasze problemy nie istnieją na mapie naszego ciała.
A jednak skłaniają ludzi do rzeczy tak ostatecznych, jak samobójstwo ...
Może warto więc rozważać czasem, co sądzą na ten temat religie ?
Z punktu widzenia buddyzmu emocje są w wysokim stopniu niezależne,
do tego stopnia, że można je mieć nie mając fizycznego ciała. Mówi
się że w tzw. stanie przejściowym między życiem a śmiercią (bardo)
kiedy uwalniamy się z ciała, wszelkie emocje, których wcześniej
doświadczaliśmy targają nami ze zwielokrotnioną siłą.
Z tego punktu widzenia ciało fizyczne jest błogosławieństwem,
nie przekleństwem, ponieważ działa jak tłumik. Daje realne granice
emocjom, umożliwia ich kontrolę. Działa jak kotwica dla targanej
namiętnosciami, rozrywającej się duszy. Kiedy ciało umiera - wszystkie
nasze stany lękowe, fobie, agresja, poczucie beznadziei - wszystko
to przed czym ucieka samobójca - uderza ze zwielokrotnioną siłą.
Zgodnie z tą koncepcją samobójca wcale nie ma świadomości, że
nie żyje - tak jak nie mamy świadomości że śnimy ani momentu,
w którym zasnęliśmy. Taka świadomośc pojawia się w przebłyskach,
ale szybko wracamy w stan błądzenia w marach i iluzjach. Nie mamy
też świadomości, że nie ma ciała. Zawsze mamy jakąś projekcję
samych siebie, nawet jeśli jesteśmy przeźroczyści i potrafimy latać.
I ta wizja siebie jest ściśle związana z odczuwaniem cierpienia - jako
wyniku jakiegokolwiek realnego, czy urojonego ataku na tę projekcję.
Nawet, jeśli wszystko rozgrywa się tylko i wyłącznie w naszym
własnym, sennym świecie. umysł sam kreuje sobie ograniczone
ciało, na bazie którego buduje swoją tożsamość.
Po śmierci podobnie - umysł pozostaje dalej w tym pełnym cierpienia
stanie, gdzie całe to cierpienie, choć ogromne, zamyka się w trudnej
do uchwycenia, subiektywnej przestrzeni jednostkowego umysłu. Jest
nienamacalne dla zewnętrznego obserwatora.
Nie ma oczywiście naukowca, który mógłby podłączyć elektrody do mózgu
i pokazać obraz fal mózgowych.
Warto jednak zauważyć, że już za życia sam fakt oglądania swoich
fal mózgowych na ekranie zupełnie nic nie zmienia w kwestii
subiektywnego odczuwania cierpienia. Zgodnie z koncepcjami
buddyjskimi, a także, co tu dużo mówić, zgodnie z naszą
intuicją - nasze cierpienie NIE JEST falami mózgowymi.
Fale mózgowe są jedynie jego OBRAZEM, jak fale rozchodzące
się po wodzie, w której pływa potwór.
|