Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Jestem teściową

Grupy

Szukaj w grupach

 

Jestem teściową

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 41


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-07-11 19:48:09

Temat: Jestem teściową
Od: "Bogna" <b...@N...poczta.gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Ponieważ moja wypowiedź będzie dotyczyć kilku wątków przewijających się w tej
grupie, postanowiłam rozpocząć swój wątek, aby nie dopisywać się do każdego
innego dotyczącego tej materii.
Jak napisałam, jestem teściową jednej synowej, matką dwóch synów, babcią
jednej wnuczki i żoną jednego męża. Ale tutaj głównie chodzi o to, że jestem
teściową. Na dźwięk tego słowa, wiele grupowiczek reaguje wręcz alergicznie.
I często mają powody. Ale ja napiszę, co mnie boli. Wyczytałam w jednym z
postów, że "teściowe są wredne", a w innym dostrzegłam radę, że teściów (a
głównie teściowe) trzeba sobie wychować. Jestem przeciwna jakiemukolwiek
generalizowaniu, więc słowa "teściowe są wredne" bardzo mnie ubodły. Bo
czyżby autorka chciała właśnie napisać, że wszystkie teściowe są takie? Jakie
ma doświadczenia ze "wszystkimi" teściowymi. A jeśli nie chciała uogólniać,
czemu nie napisała, że "większość", "niektóre" czy "czasami"?
Mój starszy syn, jego żona i ich córeczka mieszkają o jeden przystanek
autobusowy od nas (kilkaset metrów). My bywamy u młodych mniej więcej raz w
miesiącu, czasami częśćiej, gdy dzieci chcą wieczorem wyjść do kina czy na
imprezę i potrzebny jest "dyżur" przy Joasi. Ale średnio raz na miesiąc. Od
początku ich bycia razem nie chcę ich nachodzić własnie dlatego, żeby nie
mieli wrażenia, że są pod stałą kontrolą. Często spotykam się z wyrzutami
synowej "bo mama tak rzadko nas odwiedza". A ja tak wolę, gdyż wizja
teściowej, która sprawdza, co dzieci mają w lodówce i jak się gospodarzą, po
prostu mnie mdli. Młodzi natomiast są u nas co kilka dni, wpadają, posiedzą
trochę, zjedzą co nieco (słowa mojej synowej: "co mama ma dla nas dobrego? Bo
u mamy zawsze jest coś pysznego"). I nieważne czy to jest talerz krupniku,
czy ogórki kiszone własnej roboty czy pasta do kanapek, zawsze słyszę "Och,
jakie to pyszne. Nikt tego tak nie robi jak mama!" I dobrze. I jeszcze coś im
zapakuję, żeby zabrali do swojego domu. Gdy się okazało, że Joasi potrzebne
jest krzesełko do karmienia, pojechałam z mężem na drugi koniec Warszawy i
kupiliśmy, bo potrzebne, to samo było z kojcem. Po prostu gdy możemy,
pomagamy, ale się nie narzucamy ani ze swoją wolą, ani z własnymi
przyzwyczajeniami.
Nie rozumiem teściowej, która z własną mamą chce młodych nawiedzać co dwa
tygodnie, wymagając przy tym od młodych zrobienia obiadu i skakania
wokól "najeźdźców". Ale pewnie prababcia jest świadoma swojego wieku i wie,
że być może niedługo będzie mogła się cieszyć wnukiem, stąd to parcie na
częste odwiedziny. Jeśli chodzi o trzymanie przez nią prawnuka na rękach, to
przecież można prababcię usadzić na fotelu i wtedy dać prawnuczę do
potrzymania niż bać się, że malec wyląduje na podłodze. A babcia... czy ze
złej woli mówi, że wnuczkowi ścierpnie rączka? Pewnie nie, chociaż ja wiem, w
jak dziwnych pozycjach lubią spać dzieci i nie budzi to moich obaw. Ale może
tamta teściowa jest bardziej lękliwa. Nigdy moja synowa nie była przeze mnie
pouczana, jak ma wychowywać córeczkę. Jeśli o coś pyta, a robi to często,
odpowiadam i doradzam. Nie wyrywam się z dobrymi radami niepytana. Chyba że
widzę, że synowa z czegoś nie zdaje sobie sprawy (jak np. obecność melaniny w
młodych ziemniakach). Ale to do mnie synowa zadzwoniła o północy, bo mała
dostała gorączki, to mnie pytała, jak gotować pierwsze zupki dla Joasi, itd.
Jeśli chodzi o "wychowywanie" teściowych przez synowe. Jestem przeciwna
takiemu wyrażeniu. Z co drugiego postu synowych wyziera taka oto
konkluzja "Moja teściowa się wtrąca, mówi mi, co mam robić, ergo chce mnie
wychować. Nie dam się!". Wynika z tego, że teściowa nie ma prawa "wychowywać"
synowej, ale synowa i owszem - powinna "wychowywać" i "ustawiać" teściową. A
może należałoby pomyśleć o tym, że ta okropna teściowa to mama męża i babcia
dziecka i że jej intencje nie muszą być złe. A że się powtarza... cóż może to
kwestia wieku.
Ja nie wychowuję swojej synowej i ona nie usiłuje wychowywać mnie. Szanujemy
swoje inności i odrębności. Ona gdy jest u mnie w domu dostosowuje się do
naszych przyzwyczajen, ja i mój mąż w domu dzieci zgadzamy się z ich stylem
życia, choć nie jest taki jak nasz.
Moja synowa czasami wyjeżdża do swoich rodziców (na południu Polski), często
wtedy dzwoni do mnie i mówi, że już się za nami stęskniła. My też wtedy
tęsknimy za nią i wnuczką. I czekamy ich powrotu. Chciałabym, aby synowe nie
przyjmowały a priori stereotypów społecznych i rodzinnych. Trzeba umieć ze
sobą rozmawiać. Ja z Dorotą gadamy bardzo dużo. Czasami, jak to w rodzinie,
mamy spięcia, ale żadna się nie zacina w sobie, tylko rozmawiamy o
zaistniałej sytuacji, dochodzimy do rozsądnego kompromisu i żyjemy dalej. Bo
ona wie, że ja nie jestem wrogą teściową, tylko jestem mamą jej męża. A ja
wiem, że ona nie jest nieudaczną synową, tylko ukochaną żoną mojego kochanego
syna i cudowną mamą mojej wspaniałej wnuczki. Choć przyznaję, początki życia
w powiększonej rodzinie nie były łatwe, ale od czego są rozmowy, a nawet
kłótnie (byle były konstruktywne)...
Bardzo mnie boli to, jak i co piszą o teściowych niektóre (niestety w
większości) synowe. Czasami niesprawiedliwie uogólniają te sądy. A przecież
to chyba jednak rzadkość - teściowa celowo burząca życie dzieci.
Rada dla teściowych: odwiedzajcie dzieci wtedy, gdy was zaproszą, gdy się za
wami stęsknią. Nie uważajcie, żeście pozjadały wszystkie rozumy, służcie
radą, gdy jesteście o nią proszone. Pozwólcie wreszcie swoim dorosłym
dzieciom na popełnianie własnych błędów i zdobywanie własnych doświadczeń.
Rada dla synowych: nie traktujcie teściowych jako wrogich osób. To przecież
rodzice mężą, wychowali go, chcą dla niego jak najlepiej. Czasami w owych
dobrych chęciach mogą się zapędzić za daleko. Zrozumcie ich intencje. I
czasami zaproście ich do siebie bez okazji.
Bogna
PS. Ponieważ coś dziwnego się działo przy usiłowaniu zamieszczenia tego
wątku, jeśli się ukaże 2 razy, z góry przepraszam.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2002-07-11 21:10:21

Temat: Re: Jestem teściową
Od: "Bożena" <b...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Przeczytałam. Łzy mi pociekły. I ciekną nadal.
Moja teściowa nie żyje od 5 lat. Zdążyła być nią przez 5 lat. I brakuje mi
jej.
Wiecej nie napiszę, bo nie widzę klawiatury.
--
Pozdrawiam
Bożena Stefańska


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2002-07-12 05:04:53

Temat: Re: Jestem teściową
Od: "Sokrates" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Bogna" <b...@N...poczta.gazeta.pl> napisał
w wiadomości news:agkndp$hs0$1@news.gazeta.pl...
> Ponieważ moja wypowiedź będzie dotyczyć kilku wątków
przewijających się w tej
> grupie, postanowiłam rozpocząć swój wątek, aby nie
dopisywać się do każdego
> innego dotyczącego tej materii.

Dla pełnego obrazu tak zdrowego "teściowania" moglabyś
podzielić się refleksją, jakie były stosunki między tobą a
twoją teściową. Ciekawe jest, czy własne bycie teściową
uzależnione jest w jakimś stopniu od tego, jaką samemu miało
się teściową i jaką było synową. Osobiście myślę, że nie ma
w tym żadnych zależności. To nasze indywidualne i niezależne
cechy obu kobiet warunkują takie lub inne między nimi
układy.
Darek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2002-07-12 05:51:55

Temat: Re: Jestem teściową
Od: "Amelia" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Bogna" <b...@N...poczta.gazeta.pl> wrote in message
news:agkndp$hs0$1@news.gazeta.pl...
> Ponieważ moja wypowiedź będzie dotyczyć kilku wątków przewijających się w
tej
> grupie, postanowiłam rozpocząć swój wątek, aby nie dopisywać się do
każdego
> innego dotyczącego tej materii.
[ciach opis zdrowych, dobrych stosunkow w rodzinie]

Teraz, Bogno, dla rownowagi przydaloby sie spojrzenie na wszystko ze strony
Doroty:)

Amelia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2002-07-12 07:04:01

Temat: Re: Jestem teściową
Od: "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Bogna <b...@N...poczta.gazeta.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:agkndp$hs0$...@n...gazeta.pl...

> Jak napisałam, jestem teściową jednej synowej, matką dwóch synów,

<ciach>

Skoro masz dwóch synów a tylko jedną synową czy mogłabym dowiedzieć się w
jakim wieku jest Twój drugi syn i ew. (jeśli jest pełnoletni) zobaczyć jego
zdjęcie ? ;-))

Monika

P.s. Myślę, że więcej dziewczyn chciałoby mieć taką teściową


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2002-07-12 07:30:04

Temat: Re: Jestem teściową
Od: "MOLNARka" <g...@h...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Bogna" <b...@N...poczta.gazeta.pl> napisał

> postanowiłam rozpocząć swój wątek, aby nie dopisywać się do każdego
> innego dotyczącego tej materii.

A szkoda, bo może komentując na bieżąco konkretną opisaną sytuację
pokazałabyś nam punkt widzenia (niektórych) teściowych.


>Wyczytałam w jednym z
> postów, że "teściowe są wredne"

A blondynki są głupie ;-)))
To uogólnienie ... niestety nie biorące się _z_niczego_ ;-)


> Nigdy moja synowa nie była przeze mnie
> pouczana, jak ma wychowywać córeczkę. Jeśli o coś pyta, a robi to często,
> odpowiadam i doradzam.

Może to mylne .... ale mam wrażenie, że sie przed nami tłumaczysz .....


> Nie wyrywam się z dobrymi radami niepytana. Chyba że
> widzę, że synowa z czegoś nie zdaje sobie sprawy (jak np. obecność
melaniny w
> młodych ziemniakach).

:-))) Takie zdanie to chyba powie _każda_ teścowa - "nie wyrywam się z
radami nie pytana chyba że młoda nie ma pojęcia" (a przecież _wiemy_ że nie
ma) ;-)))


> Czasami, jak to w rodzinie,
> mamy spięcia, ale żadna się nie zacina w sobie, tylko rozmawiamy o
> zaistniałej sytuacji, dochodzimy do rozsądnego kompromisu i żyjemy dalej.

> Choć przyznaję, początki życia
> w powiększonej rodzinie nie były łatwe, ale od czego są rozmowy, a nawet
> kłótnie (byle były konstruktywne)...

Myślę, że żeby nam pomóc powinnaś opisać właśnie takie sytuacje
(konfliktowe) i jak Ty to wtedy widziałaś.
To naprawdę może pomóc ;-))) (mi akurat nie bo ja mam fajną teściową i złego
słowa o niej nie powiem - ale chętnie posłucham).


> Bardzo mnie boli to, jak i co piszą o teściowych niektóre (niestety w
> większości) synowe. Czasami niesprawiedliwie uogólniają te sądy. A
przecież
> to chyba jednak rzadkość - teściowa celowo burząca życie dzieci.

Statystyka (grupowa - bo o taka tylko możemy się pokusić) jest jak jest !
Więc to chyba nie jest ... niesprawiedliwe.


Pozdrawiam i z niecierliwością czekam na opisy konfliktów widziane 'z
tamtej' strony
MOLNARka



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2002-07-12 09:17:12

Temat: Re: Jestem teściową
Od: "Ania K." <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Jak napisałam, jestem teściową jednej synowej, matką dwóch synów, babcią
> jednej wnuczki i żoną jednego męża. Ale tutaj głównie chodzi o to, że
jestem
> teściową. Na dźwięk tego słowa, wiele grupowiczek reaguje wręcz
alergicznie.
> I często mają powody. Ale ja napiszę, co mnie boli. Wyczytałam w jednym z
> postów, że "teściowe są wredne", a w innym dostrzegłam radę, że teściów (a
> głównie teściowe) trzeba sobie wychować. Jestem przeciwna jakiemukolwiek
> generalizowaniu, więc słowa "teściowe są wredne" bardzo mnie ubodły. Bo
> czyżby autorka chciała właśnie napisać, że wszystkie teściowe są takie?
Jakie
> ma doświadczenia ze "wszystkimi" teściowymi. A jeśli nie chciała
uogólniać,
> czemu nie napisała, że "większość", "niektóre" czy "czasami"?

Nie doczytałam się takiej wypowiedzi, że "Teściowe są wredne". Myślę, że
autor/ ka miała na myśli swoją Teściową lub porównywała swoją Teściową z
Teściową osoby na której post odpowiadała.

(ciach)
> Po prostu gdy możemy,
> pomagamy, ale się nie narzucamy ani ze swoją wolą, ani z własnymi
> przyzwyczajeniami.

Otóż to. Macie wyczucie, którym niektórym po prostu brak.

> Nie rozumiem teściowej, która z własną mamą chce młodych nawiedzać co dwa
> tygodnie, wymagając przy tym od młodych zrobienia obiadu i skakania
> wokól "najeźdźców".

Otóż to. I to jest przykład raczej negatywny Teściowej musisz przyznać.

(ciach)
> Jeśli chodzi o "wychowywanie" teściowych przez synowe. Jestem przeciwna
> takiemu wyrażeniu. Z co drugiego postu synowych wyziera taka oto
> konkluzja "Moja teściowa się wtrąca, mówi mi, co mam robić, ergo chce mnie
> wychować. Nie dam się!". Wynika z tego, że teściowa nie ma prawa
"wychowywać"
> synowej, ale synowa i owszem - powinna "wychowywać" i "ustawiać" teściową.

Ależ Synowa raczej nie wtrąca się w życie Teściowej tylko odwrotnie. Jeżeli
Teściowa narzuca się swoją obecnościa i się wtrąca to trzeba ustalić jasno
(inaczej "wychować"), że nie wszystko odpowiada.

> A
> może należałoby pomyśleć o tym, że ta okropna teściowa to mama męża i
babcia
> dziecka i że jej intencje nie muszą być złe. A że się powtarza... cóż może
to
> kwestia wieku.

Raczej nie taka kwestia wieku, bo Tesciowie mają zwykle około 50 parę lat, a
później stosunki są już w miarę unormowane w jedną lub drugą stronę.

> Ja nie wychowuję swojej synowej i ona nie usiłuje wychowywać mnie.
Szanujemy
> swoje inności i odrębności. Ona gdy jest u mnie w domu dostosowuje się do
> naszych przyzwyczajen, ja i mój mąż w domu dzieci zgadzamy się z ich
stylem
> życia, choć nie jest taki jak nasz.

Nie wszystkie Teściowe tak mają. Po prostu Ty jesteś z tych cudownych
Teściowych co zyskały sobie córkę, a nie straciły syna. Wszystko zależy od
podejścia.

> Moja synowa czasami wyjeżdża do swoich rodziców (na południu Polski),
często
> wtedy dzwoni do mnie i mówi, że już się za nami stęskniła. My też wtedy
> tęsknimy za nią i wnuczką. I czekamy ich powrotu. Chciałabym, aby synowe
nie
> przyjmowały a priori stereotypów społecznych i rodzinnych. Trzeba umieć ze
> sobą rozmawiać.

I znowu nie ze wszystkimi się da, bo niektórzy po prostu nie chcą z Tobą
rozmawiać.

(ciach)
> Rada dla synowych: nie traktujcie teściowych jako wrogich osób. To
przecież
> rodzice mężą, wychowali go, chcą dla niego jak najlepiej. Czasami w owych
> dobrych chęciach mogą się zapędzić za daleko. Zrozumcie ich intencje. I
> czasami zaproście ich do siebie bez okazji.

A jeżeli traktują mnie wrogo i spotkało mnie od nich wiele przykrości to jak
mam się odblokować.
Na początku chciałam, żeby moja Teściowa była mi drugą Mamą, ale Ona to
odrzuciła.

Pozdrawiam bardzo serdecznie i bardzo chciałabym mieć taką Teściową.
Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2002-07-12 09:39:30

Temat: Re: Jestem teściową
Od: "Anka P." <j...@t...linux.net.pl> szukaj wiadomości tego autora

[ciach}

Hmmm pozazdroscic Twojej synowej, ze ma tak wspaniala tesciowa, jesli z
jej strony rowniez to tak wyglada.
Ja akurat nie twierdze, ze wszystkie tescowe to wredne, bo znam takie,
ktore sa naprawde super.
Nie uwazam, ze moja jest calkiem do kitu, bo ma i pozytywne cechy,
jednak przewaga tego co mnie drazni jest tak dominujaca, ze te pozytywne
cechy gina gdzies w tlumie.
Problem w tym, ze ja staram sie zrozumiec wiele spraw i jej pogladaw na
zycie i postawic w jej sytuacji, kilka razy z tego powodu z mezem
ugielismy sie i zrobilismy tak jak ona chciala. Nie zabolalo nas to, a
ona byla przeszczesliwa. Ale wszystko ma swoje granice. Ona doskonale
zna swojego syna i wie, ze jest facetem niesamowicie niezaleznym i
samodzielnym i wie, ze ja rowniez taka jestem, a jednak probuje nam
narzucic swoj sposob myslenia i zycia, ktory w niewielkim stopniu
pokrywa sie z naszym. Nie obrazajac jej niestety lwia czesc jej pogladow
na zycie jest rodem z prowincji podszyta na dodatek jakimis przesadami.
Bardzo sie dla niej liczy "co ludzie powiedza?", a przesady? osobna
historia. "nie kupujcie wozka bron boze przed porodem!". I na nic tu
nasze argumenty, ze pozniej nie bedzie czasu, ze chcemy kupic razem,
zeby byl taki jaki oboje zaakceptujemy, ze jest w nim nosidelko w
ktorym chcemy przywiezc dzidziaka ze szpitala. Nie kupowac i juz,
bo..... wlasnie bo co? Kupilismy przed i zastanawiamy sie o co chodzilo
w tym wszystkim.

Co do prababci to nie chce jej zmuszac do siadania z dzieckiem , bo
prababcia jest stosunkowo mloda, ma 70 lat, jest bardzo zywotna i
swietnie sie trzyma. Sama zajmuje sie dzialka, jezdzi do rodziny pomagac
im w polu, mam wiec traktowac ja jak kaleke usadzajac z dzieckiem skoro
nie upusci go, tylko najwyzej przetraci mu karczek?

Unikam konfliktow z rodzina meza. Jeszcze ani razu sie nie poklocilam z
nikim, wszystko z usmiechem i bezproblemowo. Nie chce konfliktow z
tesciowa, bo jak sama napisalas to mama mojego meza i mimo, ze ma on do
niej stosunek nazwijmy lekko poblazliwy, to jednak to jego matka. Wiem
jak czulabym sie gdyby on byl w konflikcie z moimi rodzicami.
Na szczescie mam wspanialego tescia, ktory swietnie rozumie nas i
probuje rownowazyc dyktatorskie zapedy tesciowej.

I teraz na koniec napisze to. Tak moja tesciowa potrafi byc mila i
ciepla i bylaby naprawde super, gdyby nie to co o niej pisalam w swoich
postach.

Pozdrowienia

Anka




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2002-07-12 10:14:13

Temat: Re: Jestem teściową
Od: "Marchewka" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Bogna" <b...@N...poczta.gazeta.pl>

Czytalam Twoj list na p.s.dzieci o tym, jakie byly i sa relacje Twoich
synow. Bardzo byl wzruszajacy. Ten list tez jest bardzo ladny. Wiem, ze
istnieja na swiecie takie tesciowe, jak Ty - szanujace swoje synowe, nie
wtracajace sie w sprawy mlodych. Niestety, sa takze takie, ktore niezmiernie
utrudniaja zycie swoim synom i ich rodzinom. Z pewnoscia kochaja synow i
chca dla nich jak najlepiej, ale to "jak najlepiej", to jest ich punkt
widzenia. Czesto wiec krzywdza bliskich nieswiadomie. Czesto tez sa tak
zadufane, zatwardziale w swoich pogladach, drazliwe, z przerostem dumy nad
zdrowym rozsadkiem. Chyba takim wlasnie egzemplarzem jest tesciowa Ani P. I
co z takimi damami zrobic? Jesli rozmowy, tlumaczenia, uzasadnianie po
prostu na nie nie dziala? Jak wtedy postepowac, by nie tracac resztek
szacunku do nich, byc jednoczesnie w zgodzie z soba? Ja wiele lat temu (od,
na szczescie, niedoszlej tesciwej) uslyszalam: "Zon mozna miec wiele, Matke
jedna". Rozumiem, ze Matka jest osoba niezwykle wazna dla kazdego, ale te
slowa naprawde byly dla mnie przykre i wryly mi sie w pamiec. Mama mojego
narzeczonego nie wtraca sie w nic, wrecz sie nie interesuje nami i jest nam
z tym bardzo dobrze.
Pozdrawiam!
Iwonka

> Ponieważ moja wypowiedź będzie dotyczyć kilku wątków przewijających się w
tej
> grupie, postanowiłam rozpocząć swój wątek, aby nie dopisywać się do
każdego
> innego dotyczącego tej materii.
> Jak napisałam, jestem teściową jednej synowej, matką dwóch synów, babcią
> jednej wnuczki i żoną jednego męża. Ale tutaj głównie chodzi o to, że
jestem
> teściową. Na dźwięk tego słowa, wiele grupowiczek reaguje wręcz
alergicznie.
> I często mają powody. Ale ja napiszę, co mnie boli. Wyczytałam w jednym z
> postów, że "teściowe są wredne", a w innym dostrzegłam radę, że teściów (a
> głównie teściowe) trzeba sobie wychować. Jestem przeciwna jakiemukolwiek
> generalizowaniu, więc słowa "teściowe są wredne" bardzo mnie ubodły. Bo
> czyżby autorka chciała właśnie napisać, że wszystkie teściowe są takie?
Jakie
> ma doświadczenia ze "wszystkimi" teściowymi. A jeśli nie chciała
uogólniać,
> czemu nie napisała, że "większość", "niektóre" czy "czasami"?
> Mój starszy syn, jego żona i ich córeczka mieszkają o jeden przystanek
> autobusowy od nas (kilkaset metrów). My bywamy u młodych mniej więcej raz
w
> miesiącu, czasami częśćiej, gdy dzieci chcą wieczorem wyjść do kina czy na
> imprezę i potrzebny jest "dyżur" przy Joasi. Ale średnio raz na miesiąc.
Od
> początku ich bycia razem nie chcę ich nachodzić własnie dlatego, żeby nie
> mieli wrażenia, że są pod stałą kontrolą. Często spotykam się z wyrzutami
> synowej "bo mama tak rzadko nas odwiedza". A ja tak wolę, gdyż wizja
> teściowej, która sprawdza, co dzieci mają w lodówce i jak się gospodarzą,
po
> prostu mnie mdli. Młodzi natomiast są u nas co kilka dni, wpadają,
posiedzą
> trochę, zjedzą co nieco (słowa mojej synowej: "co mama ma dla nas dobrego?
Bo
> u mamy zawsze jest coś pysznego"). I nieważne czy to jest talerz krupniku,
> czy ogórki kiszone własnej roboty czy pasta do kanapek, zawsze słyszę
"Och,
> jakie to pyszne. Nikt tego tak nie robi jak mama!" I dobrze. I jeszcze coś
im
> zapakuję, żeby zabrali do swojego domu. Gdy się okazało, że Joasi
potrzebne
> jest krzesełko do karmienia, pojechałam z mężem na drugi koniec Warszawy i
> kupiliśmy, bo potrzebne, to samo było z kojcem. Po prostu gdy możemy,
> pomagamy, ale się nie narzucamy ani ze swoją wolą, ani z własnymi
> przyzwyczajeniami.
> Nie rozumiem teściowej, która z własną mamą chce młodych nawiedzać co dwa
> tygodnie, wymagając przy tym od młodych zrobienia obiadu i skakania
> wokól "najeźdźców". Ale pewnie prababcia jest świadoma swojego wieku i
wie,
> że być może niedługo będzie mogła się cieszyć wnukiem, stąd to parcie na
> częste odwiedziny. Jeśli chodzi o trzymanie przez nią prawnuka na rękach,
to
> przecież można prababcię usadzić na fotelu i wtedy dać prawnuczę do
> potrzymania niż bać się, że malec wyląduje na podłodze. A babcia... czy ze
> złej woli mówi, że wnuczkowi ścierpnie rączka? Pewnie nie, chociaż ja
wiem, w
> jak dziwnych pozycjach lubią spać dzieci i nie budzi to moich obaw. Ale
może
> tamta teściowa jest bardziej lękliwa. Nigdy moja synowa nie była przeze
mnie
> pouczana, jak ma wychowywać córeczkę. Jeśli o coś pyta, a robi to często,
> odpowiadam i doradzam. Nie wyrywam się z dobrymi radami niepytana. Chyba
że
> widzę, że synowa z czegoś nie zdaje sobie sprawy (jak np. obecność
melaniny w
> młodych ziemniakach). Ale to do mnie synowa zadzwoniła o północy, bo mała
> dostała gorączki, to mnie pytała, jak gotować pierwsze zupki dla Joasi,
itd.
> Jeśli chodzi o "wychowywanie" teściowych przez synowe. Jestem przeciwna
> takiemu wyrażeniu. Z co drugiego postu synowych wyziera taka oto
> konkluzja "Moja teściowa się wtrąca, mówi mi, co mam robić, ergo chce mnie
> wychować. Nie dam się!". Wynika z tego, że teściowa nie ma prawa
"wychowywać"
> synowej, ale synowa i owszem - powinna "wychowywać" i "ustawiać" teściową.
A
> może należałoby pomyśleć o tym, że ta okropna teściowa to mama męża i
babcia
> dziecka i że jej intencje nie muszą być złe. A że się powtarza... cóż może
to
> kwestia wieku.
> Ja nie wychowuję swojej synowej i ona nie usiłuje wychowywać mnie.
Szanujemy
> swoje inności i odrębności. Ona gdy jest u mnie w domu dostosowuje się do
> naszych przyzwyczajen, ja i mój mąż w domu dzieci zgadzamy się z ich
stylem
> życia, choć nie jest taki jak nasz.
> Moja synowa czasami wyjeżdża do swoich rodziców (na południu Polski),
często
> wtedy dzwoni do mnie i mówi, że już się za nami stęskniła. My też wtedy
> tęsknimy za nią i wnuczką. I czekamy ich powrotu. Chciałabym, aby synowe
nie
> przyjmowały a priori stereotypów społecznych i rodzinnych. Trzeba umieć ze
> sobą rozmawiać. Ja z Dorotą gadamy bardzo dużo. Czasami, jak to w
rodzinie,
> mamy spięcia, ale żadna się nie zacina w sobie, tylko rozmawiamy o
> zaistniałej sytuacji, dochodzimy do rozsądnego kompromisu i żyjemy dalej.
Bo
> ona wie, że ja nie jestem wrogą teściową, tylko jestem mamą jej męża. A ja
> wiem, że ona nie jest nieudaczną synową, tylko ukochaną żoną mojego
kochanego
> syna i cudowną mamą mojej wspaniałej wnuczki. Choć przyznaję, początki
życia
> w powiększonej rodzinie nie były łatwe, ale od czego są rozmowy, a nawet
> kłótnie (byle były konstruktywne)...
> Bardzo mnie boli to, jak i co piszą o teściowych niektóre (niestety w
> większości) synowe. Czasami niesprawiedliwie uogólniają te sądy. A
przecież
> to chyba jednak rzadkość - teściowa celowo burząca życie dzieci.
> Rada dla teściowych: odwiedzajcie dzieci wtedy, gdy was zaproszą, gdy się
za
> wami stęsknią. Nie uważajcie, żeście pozjadały wszystkie rozumy, służcie
> radą, gdy jesteście o nią proszone. Pozwólcie wreszcie swoim dorosłym
> dzieciom na popełnianie własnych błędów i zdobywanie własnych doświadczeń.
> Rada dla synowych: nie traktujcie teściowych jako wrogich osób. To
przecież
> rodzice mężą, wychowali go, chcą dla niego jak najlepiej. Czasami w owych
> dobrych chęciach mogą się zapędzić za daleko. Zrozumcie ich intencje. I
> czasami zaproście ich do siebie bez okazji.
> Bogna
> PS. Ponieważ coś dziwnego się działo przy usiłowaniu zamieszczenia tego
> wątku, jeśli się ukaże 2 razy, z góry przepraszam.
>
> --
> Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl ->
http://www.gazeta.pl/usenet/


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2002-07-12 12:02:50

Temat: Re: Jestem teściową
Od: "Bogna" <b...@N...poczta.gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Poczułam się wywołana do tablicy :-)) Ponieważ właściwie pod każdym postem
musiałabym coś napisać, a byłoby to ciut nużące, postaram się odpowiedzieć na
pytania, które mi zadaliście.
Jeśli chodzi o moją teściową, była cudowną, cudowną kobietą. Uśmiechnięta,
pełna ciepła, takiego nie na pokaz, ale prawdziwego matczynego. Szanowała
moje odmienne zdanie w wielu kwestiach, co najwyżej delikatnie mi sugerowała,
że ona zrobiłaby coś inaczej, ale tylko sugerowała, nic nie narzucała.
Czasami miałam wrażenie, że lepiej się z nią dogadywałam niż z moją mamą.
Niestety, obie babcie (podobnie jak i dziadkowie) moich synów już nie żyją, i
bardzo mi z tego powodu smutno.
Ja wiem, że przydałaby się wypowiedź i Doroty, ale ona - niestety - nie
urzęduje na Usenecie, a przyznacie sami, że niezręcznie byłoby
powiedzieć "Wiem, że nie wchodzisz na Usenet, ale zrób wyjątek i pochwal
mnie". Natomiast wszystkie wypowiedzi mojej synowej, które cytowałam, padły w
rzeczywistości.
Mój młodszy syn - Grześ - ma 19 lat, jest czuły, wrażliwy i przystojny (he,
he, która mamusia powie o swoim synku coś innego...). Właśnie zdał na studia.
O małżeństwie na razie nie myśli.
Uogólnienia - właśnie o to mi głównie chodziło - żeby nie generalizować, bo
to krzywdzi wiele kobiet: i teściowych, i synowych. Od dawna jestem
czytelniczką grup usenetowych i po prostu czasami czuję żal, że teściowe
wrzuca się do jednej szuladki, a synowe w wielu wypadkach jakby tylko
czatowały na "potknięcie" teściowej, żeby móc powiedzieć "no tak, to znowu ta
niereformowalna kobieta". Młodzi są bardzo wrażliwi na punkcie swojej
niezależności (i dobrze), ale starsi też chcieliby, żeby szanować ich np.
przyzwyczajenia.
Jak pisałam, i u nas były tarcia i niesnaski, wynikające zazwyczaj właśnie
z "niedopowiedzeń", co kogo boli i co dla kogo jest czułym punktem. Ja też na
początku miałam typowe "teściowe" myśli, że oto przyszła dziewczyna, która
nie dość, że zabiera mi syna, to jeszcze chce narzucić mi swoją wolę. Jak się
okazało Dorota z kolei czasami odczytywała moje słowa jako z góry skierowane
przeciwko niej, mimo że w zamiarze były np. żartobliwe, Ale obie
zrozumiałyśmy (po wielu, wielu rozmowach), że sytuacyjne poczucie humoru
tzw. "rodzinnego" jest właśnie ściśle związane z daną rodziną. I to co bawiło
mnie, mojego męża i moich synów, nie musiało bawić Doroty, bo ona wychowywała
się w innej rodzinie (wcale nie ponuraków), w której były używane inne
słowa "wytrychy" i zupełnie różne od naszych wzajemne żarty na temat członków
rodziny. Wiele sobie wyjaśniałyśmy, kilka razy przy tym sobie popłakałyśmy
(tak po babsku), widząc, że nieświadomie, bez złej woli jedna drugą
krzywdziła. Nie jestem cudowną teściową, staram się po prostu być teściową,
którą można polubić, do której jest przyjemnie wpaść czy zadzwonić i pogadać.
Ja się staram i Dorota się stara. Obie bardzo się zmieniłyśmy. I choć obie
jesteśmy tzw. silnymi osobowościami, staramy się szanować odrębność i inność
tej drugiej. Dla dobra rodziny. Nie tak dawno przeżywaliśmy bardzo ostry
konflikt (nie mogę opisać sytuacji, bo ujawniłabym tym samym życie prywatne
mojego syna i synowej). W każdym razie była to sytuacja naprawdę bardzo
poważna, która mogła w konsekwencji doprowadzić do całkowitej zmiany życiowej
moich dzieci. Wiedziałam, że syn i synowa pakują się w coś, co grozi
katastrofą. Nie zgadzałam się z ich decyzją. Dałam temu wyraz i rozpoczęła
się wojna. Obie strony konfliktu trwały na swoich stanowiskach, nie mając
zamiaru ustąpić ani o milimetr. Ponieważ jestem nerwusem, jakich mało, trochę
potrwało, zanim doszłam do siebie. I wtedy pomyślałam, że nie pozwalając
dzieciakom na podjęcie ich decyzji (wg mnie ze wszech miar niesłusznej),
doprowadzę do rozpadu tego, co z takim trudem sobie wypracowaliśmy. Nie dość,
że nie odzyskam już synowej, to jeszcze stracę syna. I się poddałam. Nie
rozmawiamy na tamten temat, ja się nie dopytuję. Sytuacja znormalniała. I tak
jak pisałam, dziś jest w porządku. Oni wpadają do nas na coś "pysznego" i
żeby pogadać, my - gdy zachodzi taka potrzeba - z radością zajmujemy się
wnuczką.
Uważam, że nie ma co szukać w teściowej "drugiej mamy", wystarczy, że się ją
polubi, a jej przyzwyczajenia przynajmniej toleruje. Teściowa także na siłę
nie musi robić z synowej "swojej córci", ale musi ją i jej odrębność
szanować. Oczywiście, mam oczy, wiem, że są teściowe uważające, że "żon można
mieć wiele, ale matkę ma się jedną", że są teściowe upierdliwe ponad miarę,
wciskające swoje 5 groszy wszędzie gdzie się da i nie podejmujące żadnej
rozmowy czy dyskusji. Niestety, to właśnie one nie dość, że nie pozyskują
sobie synowej, to w jakiś sposób tracą swoich synów, szukając w tej sytuacji
winy w synowej, a nie w sobie samej. Wiem jednak także, że są synowe, które z
góry zakładają, że teściowa to kobieta, która za wszelką cenę chce zatrzymać
synka przy sobie i która z założenia nie lubi synowej. Jeśli nie da się
rozmawiać, pozostaje zimna uprzejmość i tolerowanie siebie. A przecież nie o
to chodzi w rodzinie. W mojej też i wierzę, że będziemy wszyscy się starali
wychodzić z kolejnych burz (które na pewno jeszcze sie pojawią) bogatsi o
nowe doświadczenia, ale i rozumiejący się nawzajem coraz bardziej. I znowu
straszliwie się rozpisałam. Wybaczcie. Na koniec chciałabym dodać otuchy
wszystkim zwaśnionym teściowym i synowym - i na waszej ulicy zaświeci kiedyś
słońce :-)))
Pozdrawiam
Bogna

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

śmierć
uprzedzenie? negatywne nastawienie?
Czy znacie historie wszystkich blizn, tatuaży i innych znamion swoich partnerów ??
Ciekawe propozycje...
Re: Wyjechaliście na rodzinny urlop?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »