| « poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2002-07-12 12:44:12
Temat: Re: Jestem teściowąPoczułam się wywołana do tablicy :-)) Ponieważ właściwie pod każdym postem
musiałabym coś napisać, a byłoby to ciut nużące, postaram się odpowiedzieć na
pytania, które mi zadaliście.
Jeśli chodzi o moją teściową, była cudowną, cudowną kobietą. Uśmiechnięta,
pełna ciepła, takiego nie na pokaz, ale prawdziwego matczynego. Szanowała
moje odmienne zdanie w wielu kwestiach, co najwyżej delikatnie mi sugerowała,
że ona zrobiłaby coś inaczej, ale tylko sugerowała, nic nie narzucała.
Czasami miałam wrażenie, że lepiej się z nią dogadywałam niż z moją mamą.
Niestety, obie babcie (podobnie jak i dziadkowie) moich synów już nie żyją, i
bardzo mi z tego powodu smutno.
Ja wiem, że przydałaby się wypowiedź i Doroty, ale ona - niestety - nie
urzęduje na Usenecie, a przyznacie sami, że niezręcznie byłoby
powiedzieć "Wiem, że nie wchodzisz na Usenet, ale zrób wyjątek i pochwal
nas". Natomiast wszystkie wypowiedzi mojej synowej, które cytowałam, padły w
rzeczywistości. A swoją drogą to ciekawe, że przy moim poście chcielibyście
poznać zdanie drugiej strony, a przy postach synowych zadowalacie się ich
werją. Czyżby moja wypowiedź była aż tak niewiarygodna? Jeśli tak, to znowu
mamy do czynienia z pogłębianiem stereotypu złej teściowej.
Mój młodszy syn - Grześ - ma 19 lat, jest czuły, wrażliwy i przystojny (he,
he, która mamusia powie o swoim synku coś innego...). Właśnie zdał na studia.
O małżeństwie na razie nie myśli.
Uogólnienia - właśnie o to mi głównie chodziło - żeby nie generalizować, bo
to krzywdzi wiele kobiet: i teściowych, i synowych. Od dawna jestem
czytelniczką grup usenetowych i po prostu czasami czuję żal, że teściowe
wrzuca się do jednej szuladki, a synowe w wielu wypadkach jakby tylko
czatowały na "potknięcie" teściowej, żeby móc powiedzieć "no tak, to znowu ta
niereformowalna kobieta". Młodzi są bardzo wrażliwi na punkcie swojej
niezależności (i dobrze), ale starsi też chcieliby, żeby szanować ich np.
przyzwyczajenia.
Jak pisałam, i u nas były tarcia i niesnaski, wynikające zazwyczaj właśnie
z "niedopowiedzeń", co kogo boli i co dla kogo jest czułym punktem. Ja też na
początku miałam typowe "teściowe" myśli, że oto przyszła dziewczyna, która
nie dość, że zabiera mi syna, to jeszcze chce narzucić mi swoją wolę. Jak się
okazało Dorota z kolei czasami odczytywała moje słowa jako z góry skierowane
przeciwko niej, mimo że w zamiarze były np. żartobliwe, Ale obie
zrozumiałyśmy (po wielu, wielu rozmowach), że sytuacyjne poczucie humoru
tzw. "rodzinnego" jest właśnie ściśle związane z daną rodziną. I to co bawiło
mnie, mojego męża i moich synów, nie musiało bawić Doroty, bo ona wychowywała
się w innej rodzinie (wcale nie ponuraków), w której były używane inne
słowa "wytrychy" i zupełnie różne od naszych wzajemne żarty na temat członków
rodziny. Wiele sobie wyjaśniałyśmy, kilka razy przy tym sobie popłakałyśmy
(tak po babsku), widząc, że nieświadomie, bez złej woli jedna drugą
krzywdziła. Nie jestem cudowną teściową, staram się po prostu być teściową,
którą można polubić, do której jest przyjemnie wpaść czy zadzwonić i pogadać.
Ja się staram i Dorota się stara. Obie bardzo się zmieniłyśmy. I choć obie
jesteśmy tzw. silnymi osobowościami, staramy się szanować odrębność i inność
tej drugiej. Dla dobra rodziny. Nie tak dawno przeżywaliśmy bardzo ostry
konflikt (nie mogę opisać sytuacji, bo ujawniłabym tym samym życie prywatne
mojego syna i synowej). W każdym razie była to sytuacja naprawdę bardzo
poważna, która mogła w konsekwencji doprowadzić do całkowitej zmiany życiowej
moich dzieci. Wiedziałam, że syn i synowa pakują się w coś, co grozi
katastrofą. Nie zgadzałam się z ich decyzją. Dałam temu wyraz i rozpoczęła
się wojna. Obie strony konfliktu trwały na swoich stanowiskach, nie mając
zamiaru ustąpić ani o milimetr. Ponieważ jestem nerwusem, jakich mało, trochę
potrwało, zanim doszłam do siebie. I wtedy pomyślałam, że nie pozwalając
dzieciakom na podjęcie ich decyzji (wg mnie ze wszech miar niesłusznej),
doprowadzę do rozpadu tego, co z takim trudem sobie wypracowaliśmy. Nie dość,
że nie odzyskam już synowej, to jeszcze stracę syna. I się poddałam. Nie
rozmawiamy na tamten temat, ja się nie dopytuję. Sytuacja znormalniała. I tak
jak pisałam, dziś jest w porządku. Oni wpadają do nas na coś "pysznego" i
żeby pogadać, my - gdy zachodzi taka potrzeba - z radością zajmujemy się
wnuczką.
Uważam, że nie ma co szukać w teściowej "drugiej mamy", wystarczy, że się ją
polubi, a jej przyzwyczajenia przynajmniej toleruje. Teściowa także na siłę
nie musi robić z synowej "swojej córci", ale musi ją i jej odrębność
szanować. Oczywiście, mam oczy, wiem, że są teściowe uważające, że "żon można
mieć wiele, ale matkę ma się jedną", że są teściowe upierdliwe ponad miarę,
wciskające swoje 5 groszy wszędzie gdzie się da i nie podejmujące żadnej
rozmowy czy dyskusji. Niestety, to właśnie one nie dość, że nie pozyskują
sobie synowej, to w jakiś sposób tracą swoich synów, szukając w tej sytuacji
winy w synowej, a nie w sobie samej. Wiem jednak także, że są synowe, które z
góry zakładają, że teściowa to kobieta, która za wszelką cenę chce zatrzymać
synka przy sobie i która z założenia nie lubi synowej. Jeśli nie da się
rozmawiać, pozostaje zimna uprzejmość i tolerowanie siebie. A przecież nie o
to chodzi w rodzinie. W mojej też i wierzę, że będziemy wszyscy się starali
wychodzić z kolejnych burz (które na pewno jeszcze sie pojawią) bogatsi o
nowe doświadczenia, ale i rozumiejący się nawzajem coraz bardziej. I znowu
straszliwie się rozpisałam. Wybaczcie. Na koniec chciałabym dodać otuchy
wszystkim zwaśnionym teściowym i synowym - i na waszej ulicy zaświeci kiedyś
słońce :-)))
Pozdrawiam
Bogna
PS. I znowu mam kłopoty z wysłaniem tego postu. Ponowna prośba o wybaczenie,
jeśli pojawi sie dwa - albo więcej :-(( - razy.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2002-07-12 12:44:51
Temat: Re: Jestem teściowąDroga Bogno..
w chwili obecnej nie moge przeczytac calego postu i odp. ale wiesz musze Ci
powiedziec..Iz tesciowe sie sa zle..
sama mam tesciowa, do ktorej mowie mama i nie mam z tym zadnych klopotow..Co
wiecej mam mego meza jest jednoczesnie moja sasiadka.(nasze domy sasiaduja)
Dzieci bardzo ja kochaja ja osobiscie bardzo ja szanuje..Sporo sie nauczyłam
od niej w kuchni ..Dlatego jestem podobnie jak ty przeciwna uogolnianiu i
mowieniu ze tesciowe sa ZLE.
Nikt nie jest idealny, staram sie by dzieci ja nie nachodzily zbyt
czesto(pracuje i powinni miec tez troche czasu dla siebie ...) a moje
dzieci..no te ja uwielbiaja ..nawet najmlodszy szkrab(1rok i1mc)
zdecydowanie buntuje sie gdy ma opuscic jej rece..
Ok...musze konczyc..
wyrazy szacunku dla wszystkich tesciowych vel mam...
MJ.-Monika Janicka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2002-07-12 13:24:11
Temat: Odp: Jestem teściową
Użytkownik Bogna <b...@N...poczta.gazeta.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:agkndp$hs0$...@n...gazeta.pl...
[Ciach]
Już po raz drugi jestem pod wrażeniem twoich słów najpierw na psd, teraz tu,
mam nadzieję, że będziesz stałym bywalcem tu i tam :)
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2002-07-12 13:37:00
Temat: Re: Jestem teściową> Uważam, że nie ma co szukać w teściowej "drugiej mamy", wystarczy, że się
ją
> polubi, a jej przyzwyczajenia przynajmniej toleruje. Teściowa także na
siłę
> nie musi robić z synowej "swojej córci", ale musi ją i jej odrębność
> szanować.
Pisząc o "drugiej mamie" miałam na myśli podejście bez uprzedzeń i pełne
dobrych chęci.
Nie wyszło.
Próbowałam rozmawiać, ale niestety nie dało żadnych rezultatów - brak chęci
ze strony Teściowej.
Spotkało mnie od nich sporo przykrości czasem aż trudnych do zrozumienia.
Efekt jest taki, że żyjemy jak sasiedzi - grzecznie ale z dystansem (zresztą
już to opisywałam).
Swoim zachowaniem tylko odsunęli od siebie syna, który zresztą jest ich
jednym dzieckiem.
> Niestety, to właśnie one nie dość, że nie pozyskują
> sobie synowej, to w jakiś sposób tracą swoich synów, szukając w tej
sytuacji
> winy w synowej, a nie w sobie samej.
To właśnie to.
> Wiem jednak także, że są synowe, które z
> góry zakładają, że teściowa to kobieta, która za wszelką cenę chce
zatrzymać
> synka przy sobie i która z założenia nie lubi synowej. Jeśli nie da się
> rozmawiać, pozostaje zimna uprzejmość i tolerowanie siebie. A przecież nie
o
> to chodzi w rodzinie.
A co innego pozostaje???????
> Na koniec chciałabym dodać otuchy
> wszystkim zwaśnionym teściowym i synowym - i na waszej ulicy zaświeci
kiedyś
> słońce :-)))
Kiedyś bardzo mi na tym zależało, ale nie powieszę się jak tak nie będzie.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2002-07-12 13:38:44
Temat: Re: Jestem teściowąUżytkownik Bogna <b...@N...poczta.gazeta.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:agmgha$1dr$...@n...gazeta.pl...
> Ale obie
> zrozumiałyśmy (po wielu, wielu rozmowach) (...)
> Jeśli nie da się
> rozmawiać, pozostaje zimna uprzejmość i tolerowanie siebie.
Amen.
Bogno, bardzo ciesze sie ze jestes z nami.
magda
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2002-07-12 13:52:32
Temat: Re: Jestem teściowąBogna wrote:
>
> Uogólnienia - właśnie o to mi głównie chodziło - żeby nie generalizować, bo
> to krzywdzi wiele kobiet: i teściowych, i synowych. Od dawna jestem
> czytelniczką grup usenetowych i po prostu czasami czuję żal, że teściowe
> wrzuca się do jednej szuladki, a synowe w wielu wypadkach jakby tylko
> czatowały na "potknięcie" teściowej, żeby móc powiedzieć "no tak, to znowu ta
> niereformowalna kobieta".
odnosze wrazenie, ze w kwestii tesciowych i synowych najbardziej
boli Cie sklonnosc do generalizowania.
jesli tak jest - chcialabym tylko powiedziec, ze ja nie odnosze
wrazenia, jakoby grupa tak szufladkowala.
dyskutowac o braku problemow jest trudno, od dziecka oducza sie
nas przechwalania, wiec sila rzeczy w watkach tego pokroju
dominuja wypowiedzi osob borykajacych sie z problemami. jak
komus udaje sie komunikacja - nie ma o czym pisac.
czesto mysle (czytajac rozne opisy na psr albo psd), ze ludzie
dokladaja sobie klopotow. zwlaszcza w zakresie relacji
miedzyludzkich. nie dogaduja sie ze soba, ba, nawet nie
komunikuja swojego stanowiska. zupelnie niepotrzebnie. w
najgorszym razie przeciez niewiele jest do stracenia.
nasze tesciowe tudziez mamy sa oczywiscie niereformowalne.
stosunki miedzy nami sa poprawne, wrecz serdeczne. ale mam
poczucie, ze jest tak, poniewaz zadbalismy o wyznaczenie regul i
granic miedzy nami. bez wojen i heroicznych poswiecen. reagujac
na biezaco. bez zaciskania zebow.
nie jest idealnie, ale jest wystarczajaco dobrze.
mysle tez, ze prezentujesz nieczesto w Twoim pokoleniu spotykany
poziom refleksji nt. wlasnego postepowania w relacjach z innymi
ludzmi. (to oczywiscie goracy komplement!) np. moja mame ciezko
mi pobudzic do takich rozwazan. :-)
Dominika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2002-07-12 13:54:33
Temat: Re: Jestem teściowąKolejny raz powtorze - znakomicie mi sie czyta Twoje listy! A ten to chyba
sobie wydrukuje i za jakies 30 lat przeczytam, by znalezc cenne uwagi, jak
byc lepsza tesciowa :)
Przesylam zyczenia wszystkiego najlepszego!
Iwonka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2002-07-12 21:58:12
Temat: Re: Odp: Jestem teściowąElżbieta <w...@b...pl> napisał(a):
> Już po raz drugi jestem pod wrażeniem twoich słów najpierw na psd, teraz tu,
> mam nadzieję, że będziesz stałym bywalcem tu i tam :)
>
> --
> Elżbieta
Dzięki za miłe słowa. Ja jestem i tu, i tam juz od dawna, tylko zazwyczaj
czytałam niż pisałam. Po prostu myślałam sobie, że już na niewiele moje rady
czy poglądy mogą się przydać młodym mamom i młodszym ode mnie mężatkom
czy "wolnozwiązkowczyniom". Bo teraz i dzieci się inaczej np. pielęgnuje niż
w czasach mojej młodości, i młode kobiety mają nieco inne problemy niż ja
miałam. Ale myliłam się, pewne rzeczy pozostają ponadczasowe. Do tej pory
najczęściej można mnie było spotkać na "polszczyźnie", bo to "bardzo moje"
terytorium.
Pozdrawiam
Bogna
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2002-07-12 23:21:13
Temat: Re: Odp: Jestem teściową
Użytkownik "Bogna" <b...@N...poczta.gazeta.pl> napisał
w wiadomości news:agnjdk$h5c$1@news.gazeta.pl...
> Po prostu myślałam sobie, że już na niewiele moje rady
> czy poglądy mogą się przydać młodym mamom i młodszym ode
mnie mężatkom
> czy "wolnozwiązkowczyniom".
[oraz]
>Ale myliłam się, pewne rzeczy pozostają ponadczasowe.
No oczywiście i bardzo dobrze, że z nami jesteś. Myślę, że
nasze rozmowy będą pełniejsze, jeśli będą w nich brać udział
przedstawiciele wszystkich stron i w różnym wieku. Może
dzięki temu lepiej zrozumiemy, że to, co ma miejsce tu i
teraz, jest tylko krótkim etapem w naszym życiu, ponieważ
ono nie tylko płynie, ale i sukcesywnie dokonuje w nas
zmian, raz na lepsze, raz na gorsze i obdarowując nas nowymi
doświadczeniami pozwala niekiedy łatwiej rozwiązywać nasze
międzyludzkie problemy i stawać się lepszymi dla innych.
Z pełnym szacunkiem
Darek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2002-07-13 10:26:29
Temat: Re: Jestem teściowąDnia Thu, 11 Jul 2002 19:48:09 +0000 (UTC), podpisując się jako
"Bogna" <b...@N...poczta.gazeta.pl>, napisałeś (aś) :
>Ale ja napiszę, co mnie boli. Wyczytałam w jednym z
>postów, że "teściowe są wredne", a w innym dostrzegłam radę, że teściów (a
>głównie teściowe) trzeba sobie wychować. Jestem przeciwna jakiemukolwiek
>generalizowaniu, więc słowa "teściowe są wredne" bardzo mnie ubodły.
Nie wiem kto to napisal, bo nie sledze watkow.
Moge jedynie wypowiedziec sie za siebie.
Ja jeszcze jakis czas temu darlam przyslowiowe szaty z tesciowa.
Byl to nasz czas proby, ustalania zaleznoscie rodzinnych, jej i mojego
terytorium.
Teraz jest juz fajnie (czasem tesciu ma wyskoki - ale nikt nie jest
idealem prawda?)
W ktoryms liscie bylo pytanie po co tesciowa?
To prawda robilo sie czasem przykro, ze niektore osoby pisza tak a nie
inaczej w sumie bylo nie bylo o matce wlasnego meza/zony!
>Mój starszy syn, jego żona i ich córeczka mieszkają o jeden przystanek
>autobusowy od nas (kilkaset metrów). My bywamy u młodych mniej więcej raz w
>miesiącu, czasami częśćiej, gdy dzieci chcą wieczorem wyjść do kina czy na
>imprezę i potrzebny jest "dyżur" przy Joasi. Ale średnio raz na miesiąc. Od
>początku ich bycia razem nie chcę ich nachodzić własnie dlatego, żeby nie
>mieli wrażenia, że są pod stałą kontrolą. Często spotykam się z wyrzutami
>synowej "bo mama tak rzadko nas odwiedza". A ja tak wolę, gdyż wizja
>teściowej, która sprawdza, co dzieci mają w lodówce i jak się gospodarzą, po
>prostu mnie mdli. Młodzi natomiast są u nas co kilka dni, wpadają, posiedzą
>trochę, zjedzą co nieco (słowa mojej synowej: "co mama ma dla nas dobrego? Bo
>u mamy zawsze jest coś pysznego"). I nieważne czy to jest talerz krupniku,
>czy ogórki kiszone własnej roboty czy pasta do kanapek, zawsze słyszę "Och,
>jakie to pyszne. Nikt tego tak nie robi jak mama!" I dobrze. I jeszcze coś im
>zapakuję, żeby zabrali do swojego domu. Gdy się okazało, że Joasi potrzebne
>jest krzesełko do karmienia, pojechałam z mężem na drugi koniec Warszawy i
>kupiliśmy, bo potrzebne, to samo było z kojcem. Po prostu gdy możemy,
>pomagamy, ale się nie narzucamy ani ze swoją wolą, ani z własnymi
>przyzwyczajeniami.
Taka wlasnie chcialabym byc tesciowa :)
Ja u mojej tez siezachwycam jedzeniem - zawsze jaj przyjdziemy to cos
do jedzenia nam mama daje, a to ogorki a to ciasto, herbatka itp.
Krupnik tez jest ponoc wysmienity - ja nie jadam krupniku - ale moj
maz i syn po prostu sie nim zajadaja.
Moja mama tez robie niedobry krupnik.
Zawsze o kazdej porze moge zadzwonic do tesciowej i powiedziec zeby
jutro ugotowala krupnik bo przyprowadze moich facetow (ja w zwiazku z
tym ,ze nie lubie to i nie gotuje tej zupy a tesciowa lubi dla syna i
wnuka gotowac :)) )
>Nie rozumiem teściowej, która z własną mamą chce młodych nawiedzać co dwa
>tygodnie, wymagając przy tym od młodych zrobienia obiadu i skakania
>wokól "najeźdźców".
tego tez nie rozumiem.
>Ale pewnie prababcia jest świadoma swojego wieku i wie,
>że być może niedługo będzie mogła się cieszyć wnukiem, stąd to parcie na
>częste odwiedziny. Jeśli chodzi o trzymanie przez nią prawnuka na rękach, to
>przecież można prababcię usadzić na fotelu i wtedy dać prawnuczę do
>potrzymania niż bać się, że malec wyląduje na podłodze.
Racja.
> Nigdy moja synowa nie była przeze mnie
>pouczana, jak ma wychowywać córeczkę.
Moja tesciowa na poczatku rozszala sie z radami, kiedy to nocnik mamy
kupic, do kiedy zamierzam karmicpiersia itp.
Ale po jednorazowym wytlumaczeniu nawet nie pyta czy juz zaczelismy
uczyc Kube na nocnik bo wie, ze takie namolne pytania doprowadzaja
mnie do szalu, ze czuje sie naciskana itp.
Za to sami jej ostatnio powiedzielismy ze juz zaczelismy nauke i byla
wielce uradowana :)
Pytala jak Kubusiowi idzie itp :)
> Jeśli o coś pyta, a robi to często,
>odpowiadam i doradzam. Nie wyrywam się z dobrymi radami niepytana. Chyba że
>widzę, że synowa z czegoś nie zdaje sobie sprawy (jak np. obecność melaniny w
>młodych ziemniakach). Ale to do mnie synowa zadzwoniła o północy, bo mała
>dostała gorączki, to mnie pytała, jak gotować pierwsze zupki dla Joasi, itd.
Robie tak samo.
Najpierw dzwonimy po pilne rady do tesciowej.
Czemu nie do mojej mamy?
Bo moja mama jest kobieta ktora czasem ma swoje widzimisie i na kazda
rane kladlaby jakas masc i ziola od sasiadki :)
Nie mowie, ze jest zacofana bo nie jest - ale jesli chodzi o porady
dot. dziecka to moja mama jakos srednio sie nadaje. :))))
Ona mi mowi - kiedys to bylo inaczej, teraz jest inaczej i tyle sie od
niej dowiem czy moge dziecku na przeziebienie dac herbaty malinowej
:)))))))
> A
>może należałoby pomyśleć o tym, że ta okropna teściowa to mama męża i babcia
>dziecka i że jej intencje nie muszą być złe. A że się powtarza... cóż może to
>kwestia wieku.
Tez o tym pisalam kiedys:
skoro tesciowa wychowala swojego syna na super fajnego faceta, tak
fajnego ze wyszlyscie za niego za maz - to az tak zla kobieta byc nie
moze.
Moja tesciowa ostatnio nie bardzo zgadza sie z nasza wizja wozenia 16
miesieczniaka na rowerze - ale nic na ten temat nie mowi :)
> Choć przyznaję, początki życia
>w powiększonej rodzinie nie były łatwe, ale od czego są rozmowy, a nawet
>kłótnie (byle były konstruktywne)...
Ja wlasnie mialam zatargi z tesciowa na samym poczatku.
Ale doszlysmy do porozumienia.
Juz pisalam kiedys kim jest dla mnie moja tesciowa - ale sie powtorze
(zeby w natloku neagtywnych opinii bylo tez cos pozytywnego)
A wiec raz jeszcze:
Moja teściowa pomimo iz na poczatku bylo nam trudno siebie
zaakceptowac - jest do kochania wnuków.
Moja teściowajest moja drugą mamą.
A więc osobą która okazuje zainteresowanie - ale nigdy wścibstwo.
Osobą która zawsze jest. Nie natrętnie. Nie natarczywie.
Wolna o każdej porze, aby poradzić coś na katar wnuka, na gardło dla
mnie, na plamę ze smaru na spodniach męża, aby doradzić prezent dla
przyjaciół, aby polecić dobrą książkę na niedzielny wieczór, płytę
Mozarta, aby pomóc w krzyżówce.
Teściowa jest także ramieniem, w które można się wypłakać.
Osobą z niewyczerpanym zapasem miłości.
Osobą od której ostatnio usłyszałam: "powiększyła mi się rodzina o
dwie osoby" - i były to najpiękniejsze słowa jakie ja i mój syn
mogliśmy usłyszeć z ust teściowej.
>Bardzo mnie boli to, jak i co piszą o teściowych niektóre (niestety w
>większości) synowe.
Mi wydaje sie, ze wiekszosc synowych nawet nie chce podjac prob
kompromisu, zrozumienia itp.
>Rada dla teściowych: odwiedzajcie dzieci wtedy, gdy was zaproszą, gdy się za
>wami stęsknią. Nie uważajcie, żeście pozjadały wszystkie rozumy, służcie
>radą, gdy jesteście o nią proszone. Pozwólcie wreszcie swoim dorosłym
>dzieciom na popełnianie własnych błędów i zdobywanie własnych doświadczeń.
>Rada dla synowych: nie traktujcie teściowych jako wrogich osób. To przecież
>rodzice mężą, wychowali go, chcą dla niego jak najlepiej. Czasami w owych
>dobrych chęciach mogą się zapędzić za daleko. Zrozumcie ich intencje. I
>czasami zaproście ich do siebie bez okazji.
Święte mądre słowa
Marzena
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |