Data: 2007-06-25 22:05:49
Temat: Re: Kobieca przyjazn - CLUE.
Od: Fragile <e...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 22 Cze, 23:51, i...@w...pl wrote:
> On 22 Cze, 23:07, "Himera" <K...@t...net> wrote:
>
>
>
> > <i...@w...pl> wrote in message
>
> >news:1182500463.284548.85860@w5g2000hsg.googlegroup
s.com...
>
> > > Poniewaz zadna z kobiet, bioracych udzial w dyskusji, nie zrozumiala,
> > > co mialam na mysli, mowiac o kobiecej przyjazni (obawiam sie, ze
> > > mezczyzni tez), ujme rzecz w dwoch pytaniach.
>
> > > Prosze o odpowiedzi udzielone samym sobie, w cichosci ducha - wtedy
> > > wszystko dla was bedzie jasne:
>
> > > 1) Masz wyjechac na polroczne stypendium za ocean. Maz zapracowany...
> > > Dom musi funkcjonowac.
> > > Czy poprosisz swa najlepsza przyjaciolke (stanu wolnego), aby sie na
> > > ten czas do Ciebie przeniosla i poprowadzila dom?
>
> > > 2) Kupujesz mieszkanie. Czy sklonna jestes wpisac przyjaciolke jako
> > > wlascicielke (powiedzmy z powodu korzystniejszej kalkulacji
> > > podatkowej) - z zamiarem zmiany tej sytuacji za jakis czas?
>
> > > I to by bylo na tyle ;-)
>
> > ja ci powiem jaka jest przyjazn wg. mnie.
> > to jak moja druga siostra tylko bez wezow krwi.
>
> Ha! Chcialoby sie tak wlasnie powiedziec. Co prawda nie pytalam o
> definicje przyjazni, ale... czy siostrze (ogolnie - nie chodzi o Twoja
> siostre, o ile ja masz) mozna ufac w stu procentach? - vide moje 2
> pytania w "psychozabawie"...
>
> Oto, jak ja rozumiem przyjazn: ufanie komus, jak samemu sobie (nie jak
> siostrze ani Papiezowi).
> Dlatego nie ma przyjazni - ani kobiecej, ani zadnej innej, bo ufac
> mozemy tylko sobie.
Wspolczuje. W mezu nie miec przyjaciela? To kim ten Twoj maz dla
Ciebie jest? Tylko ojcem dzieci? I w coreczkach tez raptem nie masz
przyjaciolek?
No i skoro tak, to Ty rowniez nie jestes przyjaciolka swojego meza
(biedak moze ufac jedynie sam sobie), ani przyjaciolka swoich dzieci.
Matka-zona i ojciec-maz nie sa przyjaciolmi, dzieci nie sa
przyjciolmi? Paranoja jakas. Moze chociaz z pomidorami malinowymi sie
przyjaznisz...
>Przyjazn to ideal, limes naszych pragnien, do
> ktorego dazymy, jak te cmy, a szczesliwie sfinalizowane wyjatki tylko
> potwierdzaja regule...
> Wiezy krwi z siostra sa tym, czego brak w przyjazni: sa ostatnim,
> niezawodnym wloknem, na ktorym sie trzyma caly sens, kiedy przyjaciol
> zawodzimy my lub oni nas... Po tym wlokienku mozemy sie wspiac z
> przepasci zawodu, i jest wtedy mozliwe naprawienie zwiazku. W
> przyjazni bez wiezow krwi nie ma tego ratunkowego wlokienka...
To wlokienko niczego nie gwarantuje.
Znam przypadki, w ktorych czlonkowie najblizszej rodziny potrafili
zachowac sie jak najgorsi 'wrogowie', lagodnie mowiac.
Natomiast jesli chodzi o temat watku, to tak, mam przyjaciolke, jedna,
na ktora zawsze, w kazdej sytuacji moge liczyc. Ona na mnie rowniez.
Ani plec, ani wiezy krwi, ani narodowosc, ani wyznanie nie maja tu nic
do rzeczy.
(Oczywiscie o moim mezu, moich rodzicach i jeszcze paru osobach z
rodziny nie wspominam, bo to oczywiste, ze laczy nas bezgraniczna
milosc i przyjazn).
Reszta to znajomi, kolezanki, koledzy.
Sama dla siebie rowniez jestem przyjaciolka, ale nie traktuje siebie
tak milo jak traktuja mnie moi przyjaciele. Wobec siebie jestem duzo
bardziej wymagajaca i krytyczna niz wobec innych, i niz oni wobec
mnie :)
--
Pozdrawiam,
Fragile
|