Data: 2010-12-29 12:08:21
Temat: Re: Koszmar
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Wed, 29 Dec 2010 12:46:58 +0100, medea napisał(a):
> W dniu 2010-12-28 11:53, Aicha pisze:
>
>> O świętach utraconych w opresyjności...
>> http://wyborcza.pl/1,75480,8863440,Niewolnicy_krainy
_szczesliwosci.html?as=1&startsz=x
>
> Długie to, a cała mądrość zawarta w trzech ostatnich zdaniach:
>
> "Można więc w czasie Wigilii udawać, że się jest dzieckiem, a można być
> dorosłym. Tylko że wtedy trzeba sobie zbudować jakąś własną formułę
> religii. I to jest właśnie ta druga możliwość."
>
"- Wchodzę na Wigilię, zdejmuję kurtkę, a ojciec od razu: Czy przynajmniej
raz w roku nie mógłbyś wyglądać jak człowiek?
- A ty nie mógłbyś choć raz darować sobie tych uwag - myślę, ale nie mówię.
Bo przecież jest Wigilia, nie będę robił awantury.
Normalnie to bym mu powiedział, że nie jestem dzieckiem, jak ci się nie
podoba, jak wyglądam, to mnie nie zapraszaj.
Może bym nawet wyszedł.
Z Wigilii wyjść nie mogę. Nie mogę tego zrobić dzieciom, matce, która się
tak napracowała i której tak zależy, by wszyscy byli razem.
Zaciskam zęby i zamykam się w sobie. Zupełnie jak wtedy, kiedy byłem
dzieckiem.
Strasznie mnie to wkurza! - opowiada Maciek, 35 lat, muzyk, w długotrwałym
związku"
Itd.
Ależ to są opisy jakichś chorych relacji rodzinnych - i nie "zakłamana"
Wigilia ani cokolwiek innego tutaj jest problemem, tylko chora rodzina,
która już nie wie, co to Wigilia, miłość, jak rozmawiać ze sobą, jak
przebywać. Szkoda, ze akurat taki przykład wzięto jako ilustrację... czego?
Zła tkwiącego w tak pięknych świętach???
Ten przykład niczego nie ilustruje, tylko pokazuje, że NIEKTÓRZY ludzie
potrafią tylko siebie szczekać w najbliższym gronie. To wina rodziny. Znam
takie, oczywiście. Tam się nie mówi, nie rozmawia, nie pyta - tam się
krzyczy, sarka, narzeka, podgryza, rozdziela słowne kuksańce i popycha. I
to jest codzienny język w tych domach/rodzinach. Tam nie ma "proszę",
"kochanie", "daj buziaka", tam jest "zrób', "dawaj", "spieprzaj", "coś ty
tu..." itd. Albo gorzej jescze - tam w ogóle nie ma słów, tylko milczenie.
Nawet do stołu się wspólnie nie siada, nawet w Wigilię.
U nas Wigilia i Święta to oczekiwany przez wszystkich rodzinnie i z
lubością celebrowany "seans" absolutnego odprężenia i szczególna okazja do
wyrażania miłości i wzmacniania węzów rodzinnych - i tak się dzieje.
Najpiękniejsze dni w roku, oczekiwane przez wszytskich. Czas błogości i
wyciszenia, wspólnego zajadania smakołyków, wspólnego kokoszenia się na
kanapie przy kominku, oglądania tylko przyjemnych filmów, niechętnego
gromadnego gramolenia się na narty (żeby zrobić miejsce w brzuchu na
następne smakołyki)... no i dla przyzwoitości, zeby się w ogóle trochę
ruszyć. To czas powrotu dzieciństwa, kiedy córki, dorosłe już kobiety, chca
żeby je znowu tulić jak małe dziewczynki, właząc matce lub ojcu na
kolana...
Boże, jacy ludzie z tego artykułu są ubodzy. Bo przecież nie mogę
powiedzieć, że źli, a po prostu ubodzy, zgrzebni. Z własnej winy - bo nie
wiedzą, jak kochać. Nikt ich nie nauczył. Pokłosie socjalizmu, wzmocnione
posocjalistycznym głodem konsumpcyjnym, bo glód uczuć już minął i nie
wróci, zaspokojony zastępczo rzeczami...
|