Data: 2006-07-21 14:43:06
Temat: Re: Kosztowne dzieci (było: Re: Choroba genetyczna w rodzinie a badania - pytanie moralne)
Od: Lukasz Kozicki <R...@v...cy.invalid>
Pokaż wszystkie nagłówki
locke wrote:
>>Odowodnij mi, że przez 40 lat płacenia podatków człowiek nie "odda" do
>>budżetu państwa, i to z dużą nadwyżką, wszystkiego co "skonsumował" jako
>>dziecko.
>
> Pod warunkiem, że będzie pracował. Na dzień dzisiejszy ponad 2 miliony
> Polaków w wieku produkcyjnym (wg danych oficjalnych) pozostaje bez pracy.
A 14 milionów pracuje.
> W rzeczywistości jest ich znacznie więcej - bo ogromna liczba bezrobotnych
> nie jest zarejestrowana w urzędach pracy, a doliczyć też tu trzeba kobiety,
> które nie pracują, bo wychowują dzieci. Zatem można by domniemywać, że
> liczba ta przekracza nawet 3 miliony.
Dlaczego chcesz do bezrobotnych zaliczać kobiety które wychowują dzieci,
więc nie pracują - ale też nie pobierają żadnych zasiłków? W żadnej znanej
mi statystyce takich osób nie zalicza się do bezrobotnych.
> Ci ludzie nie tylko, że nie spłacają
> tego, co uzyskali jako dzieci, ale w dalszym ciągu korzystają ze wspólnej
> kasy. Przy tym najczęściej - zwłaszcza w przypadku matek siedzących w domu i
> zajmujących się dziećmi - są to osoby, które z budżetu biorą dużo, bo mają
> dużo dzieci.
> Czyli:
> 1) sami korzystali i nie oddają, bo nie płacą podatków;
Ale za to wychowują dzieci.
> 2) nadal więcej biorą niż dokładają;
Zdecyduj się, czy to co pobierają będziesz liczył z dziećmi, czy z
rodzicami. Bo w/g mnie usiłujesz pieniądze pobrane z budżetu doliczyć
do kosztów utrzymania dzieci, a potem jeszcze raz tymi samymi pieniędzmi
obciążyć ich rodziców, o zgrozo, niepracujących.
> 3) ponieważ w rodzinie wielodzietnej dzieci zwykle są słabiej wykształcone
> niż w mniej licznych rodzinach, więc jest prawdopodobniejsze, że właśnie te
> dzieci będą później również bezrobotnymi.
> Koło się zamyka.
Totalna bzdura. Po pierwsze większość z nich będzie pracować, a po drugie...
to za chwilę.
>>może dwójkę. Skoro płacisz tak *znacznie* więcej, to pewnie Cię stać nie
>>gorzej, niż jakąs pierwszą z brzegu rodzinę wielodzietną.
>
> Dlatego mnie stać, że mam tylko jedno. I chcę, by było dobrze wykształcone i
> miało pracę. Jako odpowiedzialny obywatel nie chcę obciążać budżetu państwa,
> ale pomnażać go.
No to coś Ci powiem: nie możesz do jednego worka wrzucać wszyskich rodzin
wielodzietnych. Ja pochodzę z rodziny wielodzietnej - było nas 6-cioro
rodzeństwa. Owszem, w latach '80 bywało ciężko, ale wszyscy "wyszliśmy"
na ludzi, dwoje z nas skończyło więcej niż 1 fakultet studiów, zarabiamy
nieźle. Powiesz: "wyjątek"? Dyrektor w mojej firmie też pochodzi z rodziny
wielodzietnej. Niezbyt wiele wiem o jego rodzeństwie, ale na pewno 2 jego
braci jest przedsiębiorcami zatrudniającymi po kilka osób. Acha, w moim
bloku też mieszka rodzina z 6 czy 7 dzieci. Niewiele wiem o tej rodzinie,
ale wszystkie dzieci są schludnie ubrane i kulturalnie się zachowują, nie
mam wątpliwości że się uczą. Ich mama elegancka i zadbana, nie powiedziałbyś
że zajmuje się tak dużą rodziną. Więc moje wnioski są raczej takie, że
duże rodziny uczą zaradności życiowej i ambicji, to coś jak bycie harcerzem,
tyle że nie od zbiórki do zbiórki i na obozach - tylko przez całą dobę.
A jedynaki często wyrastają na osoby o słabo wykształconej zdolności
nawiązywania kontaktów z innymi i przyzwyczajone do tego że inni za nich
rozwiązują problemy. Naprawdę szczerze jestem ciekaw jak wyglądałyby
statystyki zależności między ilością rodzeństwa a tym, czy ktoś ma pracę
czy jej nie ma.
> I dlatego wkurza mnie, że zachęca się ludzi do zubażania państwa.
Jasne. Mam dla Ciebie propozycję: załóż partię, która będzie promowała
chiński model rodziny - z przymusowymi aborcjami i rozstrzeliwaniem
rodziców w przypadku nielegalnego urodzenia dziecka.
ŁK
|