Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Ksztaltowanie otoczenia i swej duszy

Grupy

Szukaj w grupach

 

Ksztaltowanie otoczenia i swej duszy

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2004-07-30 21:10:28

Temat: Ksztaltowanie otoczenia i swej duszy
Od: "Cyprian Korneliusz Peter" <c...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Otoczenie czlowieka, upodabnia się do niego samego, a wlasciwie do tego, co
w czlowieku siedzi w jego wnetrzu, co moze nawet ukrywa sie przed nim samym.
Otoczenie czlowieka mowi duzo o nim samym, o jego prawdziwej, ukrytej
naturze. Świat, który nas otacza, sami ksztaltujemy na swoją wlasną modle,
"na nasz obraz i podobienstwo". Robimy to najczesciej nieswiadomie, nie
wiedzac wcale o tym. Przyciagamy ludzi swego pokroju w swoje poblize i oni
już w nim pozostaja, na dluzej lub krocej.

"Otoczenie" jest jakby dowodem osobistym czlowieka, jego wyraznym sladem w
Rzeczywistosci. Ono stale go "otacza", nawet jesli czlowiek zmienia swoje
miejsce pobytu. Zmieniaja sie wtedy osoby wchodzace w sklad jego otoczenia,
ale nie zmieniaja sie cechy tych osob i ich charakterystyki. Nawet jeśli
wyjedziemy do innego miasta na stale, to owo nasze, wlasne, "otoczenie",
nadal będzie z nami, przynajmniej w zakresie upodoban, przyzwyczajen,
emocji, systemu wartosci itd. Pijak w nowym miescie czy srodowisku szybko
znajdzie innych pijakow, kolekcjoner innych kolekcjonerow, biznesmen
biznesmenow, astronom astronomow, kibic kibicow, wedkarz wedkarzy itd.

Jak slimak nosi wszedzie swoj wlasny domek na grzbiecie, tak i człowiek nosi
wszedzie ze soba domek swoich wartosci, swoj wlasny filtr patrzenia na
swiat.Ten filtr jest dorobkiem calego dotychczasowego zycia czlowieka, on
sam go zbudowal i wyksztalcil. Dzieki temu filtrowi widzi to, co chce
widziec, doswiadcza tego, czego lubi doswiadczac, nawet jesli czasem go to
denerwuje i przeksztalca sie w nalog i matnie z ktorej trudno sie wydostac.

CKP


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2004-08-01 01:11:25

Temat: Odp: Ksztaltowanie otoczenia i swej duszy
Od: "wookie" <wookie@[cut_this]konin.lm.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Jak slimak nosi wszedzie swoj wlasny domek na grzbiecie, tak i
człowiek nosi
> wszedzie ze soba domek swoich wartosci, swoj wlasny filtr
patrzenia na
> swiat.Ten filtr jest dorobkiem calego dotychczasowego zycia
czlowieka, on
> sam go zbudowal i wyksztalcil. Dzieki temu filtrowi widzi to,
co chce
> widziec, doswiadcza tego, czego lubi doswiadczac, nawet jesli
czasem go to
> denerwuje i przeksztalca sie w nalog i matnie z ktorej trudno
sie wydostac.
>
> CKP

Ja bym tak nie faworyzował tego 'domku własnych wartości'.
Piszesz, że to filtr do odsączania nieczystości z naszego
otoczenia; spoko, tylko że ten filtr też należy do naszego
brudnego otoczenia, i wraz z tym otoczeniem się kształtuje, a
więc poniekąd sam filtr też jest zanieczyszczony, a co gorsza,
nie można go wyczyścić, bo to przecież część naszej osobowości.
Ręce najlepiej myje się pod bieżącą wodą, a nie w misce.
Z tym kształtowaniem otoczenia teoria nie najgorsza, choć nie
wydaje mi się, żeby moje otoczenie wlokło się za mną,
gdziekolwiek bym nie poszedł. Mam na to własną teorię: moje
otoczenie jest tam, gdzie jestem ja, i jest takie, jaki je widzę.
Jeśli więc przeprowadzam się do innego miasta, to moje otoczenie
zmienia się fizycznie, ale nie zmienia się sensualnie. Jego
postrzeganie przeze mnie (zarówno starego otoczenia, jak i tego
po przeprowadzce), odbywa się za pomocą tej samej psychiki, mojej
psychiki. Można zatem powiedzieć, że otoczenie zawsze pozostaje
to samo, jeśli ograniczy się to stwierdzenie tylko do sposobu
jego postrzegania. W tym sensie zgadzam się też z tym, że
człowiek kształtuje swoje otoczenie: kształtuje je podczas
odbioru zewnętrznych bodźców (przykład trywialny: ślepca otacza
to samo otoczenie dopóki nic nie widzi, ale gdy wejdzie do wody,
część jego otoczenia się zmieni).
Wrócę na chwilę do tego filtra. Dla mnie najskuteczniejszym
środkiem do oczyszczania otoczenia jest wyzbywanie się stanów
psychicznych*. Gdy odczuwam zły wpływ środowiska na mnie, szukam
tego przyczyny w sobie. Odkrywam, dlaczego to coś ma na mnie zły
wpływ, i próbuję to zrozumieć w taki sposób, żeby móc dalej
odczuwać ten zły wpływ, ale się jednocześnie mu nie poddawać.
Pozwala mi to na doświadczanie nawet najgorszych zjawisk bez
uszczerbku na mojej psychice. Jakby to powiedzieć: wznoszę się
ponad to wszystko, co mi szkodzi. Oczywiście nie zawsze się to
udaje... i dlatego nadal jestem człowiekiem.

* Wyzbywanie się stanów psychicznych to nic innego, jak wola
umysłu; gdy na człowieka nie działa nic, nie działa pamięć,
wyobraźnia, smutek, radość, strach, gniew, zazdrość, pycha i tak
dalej, to wtedy dopiero człowiek może czuć się wolny, i może
integrować się ze swoim otoczeniem.

pozdrawiam
Ł.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-01 19:53:01

Temat: Re: Ksztaltowanie otoczenia i swej duszy
Od: "Cyprian Korneliusz Peter" <c...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "wookie"
> Ja bym tak nie faworyzował tego 'domku własnych wartości'.
> Z tym kształtowaniem otoczenia teoria nie najgorsza, choć nie
> wydaje mi się, żeby moje otoczenie wlokło się za mną,
> gdziekolwiek bym nie poszedł.

Nie mowilem o fizycznym doslownym "wleczeniu". Tu chodzi raczej o
wydobywanie z otoczenia (nowego) ciagle tych samych wartosci. Tak np. pijak
lub alkoholik, nawet gruntownie zmieniajac srodowisko, np.przeprowadzajac
sie do innego miasta, szybko zaczyna dostrzegac okazje do picia i bardzo
szybko znajduje sobie nowych kompanow do kieliszka. Wydobywa wiec z nowego
swiata stare wartsoci.
Takim dobitnym przykladem potwierdzajacym to niech bedzie zdarzenie, ktore
mialo moiejsce w moim otoczeniu okolo 10 lat temu. Wtedy to w Polsce
stosunek liczby osob pijacaych alkohol (mniej lub wiecej) do liczby
abstynentow zupelnych wynosil mniej wiecej 99:1 albo 98:2. Tymczasem w USA
stosunek ten wynosil 60:40, co oznaczalo niewyobrazalenie duza jak na
polskie warunki liczbe abstynentow. I wtedy to wlasnie moj znajomy wyjechal
na szesc miesiecy do USA. Byl to znajomy, lekko naduzywajacy alkoholu, ale
moze nie za bardzo. W kazdym razie jeszcze nie alkoholik.
Po powrocie zapytalem go, czy zauwazyl jak duzo jest w USA abstynentow i jak
trzezwi sa tam ludzie.
Znajomy, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, zasmial mi sie w nos, informujac
mnie, ze moje informacje o rzekomej "abstynencji" Amerykanow sa nieprawdziwe
i ktos mi chyba ciemnoty nawciskal. Wedlug jego obserwacji w USA pije sie
rownie duzo i rownie czesto jak w Polsce a widok zataczajacych sie pijaczkow
jestv rownie czesty jak w Polsce.
Dopiero gdy zaczalem drazyc temat, okazalo sie, ze przebywal on niemal caly
czas w towarzystwie podobnych mu kompanow, ktorzy nie stronili od alkoholu,
odwiedzal z przyjaciolmi bary i lokale gdzie pili i drinkowali Polacy ale
rowniez Amerykanie...
Tak wiec w nowym otoczeniu, o statystycznie innych wlasciwosciach, on i tak
"przyciagnal w swoje otoczenie" ludzi swego pokroju.

> otoczenie jest tam, gdzie jestem ja, i jest takie, jaki je widzę.
> Jeśli więc przeprowadzam się do innego miasta, to moje otoczenie
> zmienia się fizycznie, ale nie zmienia się sensualnie.

No walsbie caly czas o tym mowie.

> Jego
> postrzeganie przeze mnie (zarówno starego otoczenia, jak i tego
> po przeprowadzce), odbywa się za pomocą tej samej psychiki, mojej
> psychiki.

Otoz to!

> Można zatem powiedzieć, że otoczenie zawsze pozostaje
> to samo, jeśli ograniczy się to stwierdzenie tylko do sposobu
> jego postrzegania.

Dokladnie tak! To nowe otoczenie ma przeniesione stare cechy, te "nabyte" i
wyuczone. To one wlasnie, te chechy, wloka sie za nami jak cien.

> Wrócę na chwilę do tego filtra. Dla mnie najskuteczniejszym
> środkiem do oczyszczania otoczenia jest wyzbywanie się stanów
> psychicznych*. Gdy odczuwam zły wpływ środowiska na mnie, szukam
> tego przyczyny w sobie.

Tak jest. Zgadza sie.

> Odkrywam, dlaczego to coś ma na mnie zły
> wpływ, i próbuję to zrozumieć w taki sposób, żeby móc dalej
> odczuwać ten zły wpływ, ale się jednocześnie mu nie poddawać.

To swietny sposob.

> Pozwala mi to na doświadczanie nawet najgorszych zjawisk bez
> uszczerbku na mojej psychice.

No, jestes genialny! Przenajmniej wedlug mojej miary.

> Oczywiście nie zawsze się to
> udaje... i dlatego nadal jestem człowiekiem.
>
Tak jest.

> * Wyzbywanie się stanów psychicznych to nic innego, jak wola
> umysłu; gdy na człowieka nie działa nic, nie działa pamięć,
> wyobraźnia, smutek, radość, strach, gniew, zazdrość, pycha i tak
> dalej, to wtedy dopiero człowiek może czuć się wolny, i może
> integrować się ze swoim otoczeniem.
>
Z ty,m wyzbywaniem sie "stanow psychicznych" mozna by jeszcze podyskutowac.
Bo moim zdaniem nie nalezy wyzbywac sie WSZYSTKICH stanow psychicznych, bo
mozesz przestac byc czlowiekiem. Trzeba tylko umiec odrozniac i odsiewaz
ziarno od plew, eliminowac "zle" stany psychiczne na rzecz dobrych. ("Zlo
dobrem zwyciezac").
CKP


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-01 20:25:13

Temat: Re: Ksztaltowanie otoczenia i swej duszy
Od: s...@p...onet.pl szukaj wiadomości tego autora

> Otoczenie czlowieka, upodabnia się do niego samego, a wlasciwie do tego, co
> w czlowieku siedzi w jego wnetrzu, co moze nawet ukrywa sie przed nim samym.
> Otoczenie czlowieka mowi duzo o nim samym, o jego prawdziwej, ukrytej
> naturze. Świat, który nas otacza, sami ksztaltujemy na swoją wlasną modle,
> "na nasz obraz i podobienstwo". Robimy to najczesciej nieswiadomie, nie
> wiedzac wcale o tym. Przyciagamy ludzi swego pokroju w swoje poblize i oni
> już w nim pozostaja, na dluzej lub krocej.

Nie mogę się z tym zgodzić. Wcale nie jest powiedziane, że otoczenie człowieka
dużo o nim samym mówi. Tym wyjątkiem jest osoba, która potrafi myśleć, która
świadomie podejmuje decyzje a o której Ty nie piszesz. Osoba taka świadomie
dotyka świata a nie jest liściem na wietrze, który na swój lot ma wpływ jedynie
dzięki swojej fizycznej konstrukcji (do tego myśląc, że coś faktycznie robi).
Czy aby na pewno cyt. "Świat, który nas otacza, sami ksztaltujemy na swoją
wlasną modle, "na nasz obraz i podobienstwo" jest to prawda ? Odnoszę dziwne
wrażenie, że wcale nie. Tak samo osoba, która chce ową naturę i wnętrze drugiego
odczytać powinna jeśli nie prawdziwie myśleć to przynajmniej wykazywać oznaki
prawdziwego myślenia. Kształtować coś można tylko i wyłącznie wtedy, kiedy jest
się w stanie podejmować decyzje a to potrafi wyłącznie człowiek myślący. Chcę
tutaj nadmienić, iż pod pojęciem "myślenie" nie mam na myśli tępego i
odpowiednio pokolorowanego łomotu jaki bębni w większości ludzkich głów.
Myślenie to nie jest brudnawe odbicie Myślenia i które na dodaek jest zamknięte
samo w sobie i wykazuje różnorakie ciągoty. Człowiek niemyślący wykazuje jedynie
bierność a jego tzw. aktywność oraz tzw. decyzje są płodami jego nieświadomości
oraz dotykających go bodźców zewnętrznych.
Sprawa kolejna to to, iż aby odczytać prawdziwe wnętrze człowieka należy
"spoglądać na świat jego oczami". To jest kwestia nad kwestiami w temacie
zrozumienia drugiego człowieka. Nie piszesz o tym.

[...]

Społeczeństwo jest czymś w rodzaju skonstruowanej przez ludzką rasę machiny,
która korzenie swoje ma głęboko głębiej niż jaksinie, w których żyliśmy
(żyjemy). Społeczeństwo w swojej danej postaci stabilizuje i reguluje
egzystencję człowieka, jak również znacznie ściąga z jego barków
odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Za przynależność społeczną, za pełne
uczestnictwo społeczeństwo jednocześnie żąda dość wysokiej ceny. Człowiek w
przeważającej cześci płaci za to lekkim (lub raczej ciężkim) uśpieniem, pewnego
rodzaju psychopatologią (zawsze różną). Jednocześnie zdumiewa fakt, że ludzkość
jest nastawiona na ekspansję i sama w sobie jest bardzo ważna i wysoko się nosi
względem reszty. Czy Twoim zdaniem (o ile zaakceptujesz jakoś powyższe choćby do
chwilowego rozpatrzenia) w takich warunkach da się myśleć ? Ja uważam, że
generalnie NIE !
Wyobraź sobie (hipotetycznie niech będzie), że tylko co dwudziesty rodzic uczy
małe dziecko myślenia a nie mechaniczno-regułkowego bełkotu. Wyobraź sobie, że
co dwudziesty nauczyciel, profesor akademicki, ksiądz, lekarz czy...babcia z
kwiatkami za rogiem potrafi myśleć. Jakie w takich warunkach mogą powstać nowe
pokolenia ? Zdrowe i myślące ?
Jak już wspomniałem samo zrozumienie myślenia jest podstawą do samego myślenia.
Może to masło maślane ale tak jest. Aby zrozumieć czym jest myślenie już trzeba
samodzielnie myśleć i innej drogi nie ma (chyba (nigdy nie mów "nigdy")). Nie
należy mylić myślenia z regułkowato-konkretnym bełkotem, nad którym przy okazji
nie ma się żadnej kontroli. Nie można myśleć, jeżeli nie zrozumie się specyfiki
tzw. zwykłej myśli oraz jeżeli zignoruje się przy tym miejsce, gdzie myśli mają
swoje źródło.

> CKP

silvio

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-11 21:49:35

Temat: Re: Ksztaltowanie otoczenia i swej duszy
Od: "Cyprian Korneliusz Peter" <c...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Nie mogę się z tym zgodzić. Wcale nie jest powiedziane, że otoczenie
człowieka
> dużo o nim samym mówi.

Alez na pewno! Tylko oczywiscie NIE KAZDEMU! Czy komputer rozebrany na kawalki
cos mowi? Tez NIE KAZDEMU. Troche sie trzeba na tym znac. Probuje o tym mowic,
lekko tylko dotykam istoty problemu, a ty juz krzyczysz, ze "otoczenie nic nie
mowi". Top nadstaw uszu! Albo je umyj.

> Społeczeństwo jest czymś w rodzaju skonstruowanej przez ludzką rasę machiny,
> która korzenie swoje ma głęboko głębiej niż jaksinie, w których żyliśmy
> (żyjemy).

Obraz spoleczenstwa jaki jawi sie w twoim umysle jest odbiciem wnetrza twojej
wlasnej duszy. Z takim karykaturalnym obrazem, jaki tu przedstawiasz, ja nie
zgodze sie nigdy, gdyz zupelnie inaczej odbieram "spoleczenstwo". Ono nie jest
wcale dla mnie jakas skonstruowana "machina".

> Jednocześnie zdumiewa fakt, że ludzkość
> jest nastawiona na ekspansję i sama w sobie jest bardzo ważna i wysoko się
nosi
> względem reszty.

Jesli ty sam sie "wysoko nosisz" zawsze bedziesz posiadc zludne wrazenie, ze
to spoleczenstwo "wysoko sie nosi", gdyz swoje wlasne cechy na nie rzutujesz.

> Wyobraź sobie (hipotetycznie niech będzie), że tylko co dwudziesty rodzic
uczy
> małe dziecko myślenia a nie mechaniczno-regułkowego bełkotu. Wyobraź sobie,
że
> co dwudziesty nauczyciel, profesor akademicki, ksiądz, lekarz czy...babcia z
> kwiatkami za rogiem potrafi myśleć. Jakie w takich warunkach mogą powstać
nowe
> pokolenia ? Zdrowe i myślące ?

Przykro mi bardzo, ze nie potrafisz myslec i zostales tak wlasnie wychowany.
Ale nie przejmuj sie. Na pewno cos tam jednak myslisz. Przyznaj sie.

> silvio
CKP

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-12 12:10:16

Temat: Re: Ksztaltowanie otoczenia i swej duszy
Od: Marek Krużel <h...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Wed, 11 Aug 2004 23:49:35 +0200 Cyprian Korneliusz Peter:

> Przykro mi bardzo, ze nie potrafisz myslec i zostales tak wlasnie
> wychowany. Ale nie przejmuj sie. Na pewno cos tam jednak myslisz.
> Przyznaj sie.

Rozumiem, że chcesz zyskać na czasie.

Marek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-12 20:01:13

Temat: Re: Ksztaltowanie otoczenia i swej duszy
Od: "silvio manuel" <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> > Nie mogę się z tym zgodzić.
[...]
> Alez na pewno! Tylko oczywiscie NIE KAZDEMU! Czy komputer rozebrany na kawalki
> cos mowi? Tez NIE KAZDEMU. Troche sie trzeba na tym znac. Probuje o tym mowic,
> lekko tylko dotykam istoty problemu, a ty juz krzyczysz, ze "otoczenie nic nie
> mowi". Top nadstaw uszu! Albo je umyj.

Bez przesady. Dziękuję za sugestię co do czystości i higieny własnej ale
zapewniam Cię, że są one zbyteczne. O te sprawy dbam. Nie uważam również, że
krzyczę. A już na pewno jeżeli chodzi o istotę problemu to jej nie dotykasz.
Może i owszem ale cały czas próbowałem zwrócić Twoją uwagę na sprawy związane z
rzeczywistym myśleniem. Nie ma większego sensu w tego typu rozważaniach dotykać
problemów pobocznych (albo np. bronić ich jako, kto wie, ostatniej deski
ratunku), jeżeli nie weźmie się za problem problemów, absolutny fundament. Może
nie chciałeś o tym pisać celowo ale skoro Twoje przemyślenia pomknęły w kierunku
poznawania wnętrza drugiego człowieka na podstawie obserwacji (tu: otoczenia
człowieka, to zupełnie nie ważne czego) to warto pokusić się o sprawy większej
wagi. W kwestii badania otoczenia człowieka (czego kolwiek absolutnie) należy na
sprawę spojrzeć otwarcie. Co to znaczy ? Nie należy patrzeć na rzeczywistość jak
na przeciwdziedzinę funkcji (tylko i wyłącznie) i to bez kompletnego zrozumienia
relacji. Patrzeć (widzieć) należy na dziedzinę, przeciwdziedzinę i dokładnie
rozumieć odwzorowanie funkcji JEDNOCZEŚNIE.

> > Społeczeństwo jest czymś w rodzaju skonstruowanej przez ludzką rasę machiny,
[...]
> Obraz spoleczenstwa jaki jawi sie w twoim umysle jest odbiciem wnetrza twojej
> wlasnej duszy. Z takim karykaturalnym obrazem, jaki tu przedstawiasz, ja nie
> zgodze sie nigdy, gdyz zupelnie inaczej odbieram "spoleczenstwo". Ono nie jest
> wcale dla mnie jakas skonstruowana "machina".

Więc napisz czym jest dla Ciebie społeczeństwo. Bardzo chętnie się z Twoimi
poglądami na ten temat zapoznam.

> > Jednocześnie zdumiewa fakt, że ludzkość
> > jest nastawiona na ekspansję i sama w sobie jest bardzo ważna i wysoko się
> nosi
> > względem reszty.
>
> Jesli ty sam sie "wysoko nosisz" zawsze bedziesz posiadc zludne wrazenie, ze
> to spoleczenstwo "wysoko sie nosi", gdyz swoje wlasne cechy na nie rzutujesz.

Czyżbyś się z powyższym nie zgadzał ? Twoja odpowiedź, chociaż zawiera okruchy
prawdy to jednak graniczy z naiwnością. Oczywiście zmiana postawy społeczeństwa
może nastąpić tylko i wyłącznie od zmian jednostki (od wglądu w nią przez nią
samą). Jednak wgląd w jednostkę o społeczeństwie nie powie niemal NIC. To tak
jakbyś przy opisie kształtu mostu używał mikroskopu elektronowego. Najważniejsze
oczywiście w moście jest to co ten mikroskop pokaże ale nigdy nie dowiesz się
nie tylko jak ten most w całości wygląda ale również, że masz w ogóle do
czynienia z mostem.

[...]

> Przykro mi bardzo, ze nie potrafisz myslec i zostales tak wlasnie wychowany.
> Ale nie przejmuj sie. Na pewno cos tam jednak myslisz. Przyznaj sie.

Oczywiście, że jestem głupcem, którego głupota graniczy z debilizmem. Ale na
szczęście wiem o tym i każdego dnia po przebudzeniu uświadamiam sobie kim
jestem, że coś z tym trzeba zrobić i że mam cholernie mało czasu.

silvio
> CKP

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-13 10:29:58

Temat: Re: Ksztaltowanie otoczenia i swej duszy
Od: "Cyprian Korneliusz Peter" <c...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Bez przesady. Dziękuję za sugestię co do czystości i higieny własnej ale
> zapewniam Cię, że są one zbyteczne. O te sprawy dbam.

Sorry. To "mycie" to byla oczywiscie przenosnia i mysle ze odniosles sie do
przenosni wlasnie.

> skoro Twoje przemyślenia pomknęły w kierunku
> poznawania wnętrza drugiego człowieka na podstawie obserwacji (tu: otoczenia
> człowieka, to zupełnie nie ważne czego) to warto pokusić się o sprawy
większej
> wagi. W kwestii badania otoczenia człowieka (czego kolwiek absolutnie)
należy na
> sprawę spojrzeć otwarcie. Co to znaczy ? Nie należy patrzeć na rzeczywistość
jak
> na przeciwdziedzinę funkcji (tylko i wyłącznie) i to bez kompletnego
zrozumienia
> relacji. Patrzeć (widzieć) należy na dziedzinę, przeciwdziedzinę i dokładnie
> rozumieć odwzorowanie funkcji JEDNOCZEŚNIE.

Tak, ten pomysl podoba mi sie bardzo. Musze to przemyslec.

> Więc napisz czym jest dla Ciebie społeczeństwo. Bardzo chętnie się z Twoimi
> poglądami na ten temat zapoznam.

Alez owo "spoleczesntwo" to zbior moich wlasnych cech rozbitych tylko na
poszczegolne osoby, elementy spoleczesntwa. Poszczegolne osoby nie sa odbiciem
calego mojego wnetrza, ale ich SUMA - tak! Oczywiscie kazdy z nas ma swoje
wlasne "spoleczenstwo", gdyz zyje w swoim wlasnym srodowisku.

> Oczywiście zmiana postawy społeczeństwa
> może nastąpić tylko i wyłącznie od zmian jednostki

No oczywiscie.

> Jednak wgląd w jednostkę o społeczeństwie nie powie niemal NIC.

Ten "wglad" nic ci nie da. Trzeba dostrzegac zwiazki w "ruchu", w dzialaniu.
Wystarczy zmieniac siebie i obserwoac towarzyszace temu zmiany w otaczajacym
nas swiecie.

> Oczywiście, że jestem głupcem, którego głupota graniczy z debilizmem. Ale na
> szczęście wiem o tym i każdego dnia po przebudzeniu uświadamiam sobie kim
> jestem, że coś z tym trzeba zrobić i że mam cholernie mało czasu.

To prawie jak ja.

CKP

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

(catch this)
Czy obraznie u 30latka jest uleczalne ?
reakcja łańcuchowa?
Skonczyla sie milosc?
Kolekcjoner

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »