Data: 2007-10-21 10:43:06
Temat: Re: Lekarzu ulecz się sam...
Od: "bazyli4" <b...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Piotr Kasztelowicz" <p...@a...torun.pl> napisał w wiadomości
news:Pine.BSO.4.58L0.0710211015390.18184@dorota.am.t
orun.pl...
> On Sun, 21 Oct 2007, bazyli4 wrote:
> jaka praca taka płaca. Dyrektor "państwowego" szpitala przymyka oczy
> na to, że lekarze idą tłuc chałtury bo musi, bo wie, że nie jest
> w stanie zapłacić więcej dobremu specjaliście. Lekarz, który
> aspiruje do większych zarobków a nie jest w stanie wynegocjować
> z dyrektorem tegoż "państwowego" szpitala większych zarobków idzie
> tłuc chałtury - i tak się koło kręci. Poza tym praca w szpitalu to
> nie jest 8 godzin pracy tylko są dyżury po którym lekarz w państwowym
> szpitalu zatrudniony na umowę o pracę ma ustawowe prawo zejść do domu
> i wtedy w poradni w te dni nie ma kto przyjmować albo przyjmuje
> inny dyżurny, który robi dwie rzeczy na raz - czyli dyżuruje na
> oddziale i przyjmuje chorych na oddział lub operuj i jednocześnie
> przyjmuje
> w poradni przyklinicznej, czasem jeśli to jest szpital kliniczny
> ma jeszcze w tym samym czasie wykład dla studentów.
> I tak się to kręci.
I dlatego całość mi się nie podoba, bo są równiez specjaliści wysokiej klasy
nie będący lekarzami, na kórych oka się już tak chętnie nie przymyka, a
zarabiają jeszcze mniej... ale tu nie chodzi o to, kto ile zarabia, to
prawda... wszyscy zarabiamy za mało, jak na razie nikt rozsądny nie
twierdzi, że ktoś tu zarabia za dużo (chciałbym wszystkim podnosić pensje do
'lekarskich' a nie lekarskie ściągać 'do nocnego stróża')... akurat mój ma
dosyć przejrzystą strukturę i sposób pracy i brak takiego bałaganu, jak w
niektórych innych placówkach... jak oddział, to oddział, jak dyżur to dyżur,
jak poradnia to poradnia... z tym bałaganem, gdzie jeden lekarz biegał 'na
wszystko' bo był akurat pod ręką, już się niemal skończyło... u żony jest
gorzej, bo rozpisywani do operacji jednocześnie potrafią dostawać
przychodnię albo studentów... wszyscy czekają, kociokwik pełen... ale to
moim zdaniem sprawa zarządzania... oczywiście o wszystkim mówię z
perspektywy tego, kóry sobie zapisuje pacjentów na godziny z odpowiednim
dystansem między nimi i który nie ma za zadanie przyjmować na ostro i w
pierwszym kontakcie... łatwiej mi sobie ustawić pracę na całe miesiące
naprzód, niż lekarzowi, który nigdy nie wie, ile mu zejdzie na badanie i czy
łatwa operacja, kóra miała trwać godzinę, nie przeciągnie się właściwie nie
wiadomo do której...
Pzdr
Paweł
|