Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Life's a journey not a destination!

Grupy

Szukaj w grupach

 

Life's a journey not a destination!

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2001-01-17 19:20:09

Temat: Life's a journey not a destination!
Od: JamesBonBush <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Czasami ludzie (np. ja w tej chwili) zastanawiają się do czego jest
im potrzebna cała klawiatura komputera. Czy nie wystarczyłby nam
wszystkim zwykły joystick, cztery przyciski i jakaś gałka, tudzież
ewentualnie pokrętło. John siedział wkurwiony na cały świat na w swoim
malutkim i skromnym pokoiku na wieży. Zastanawiał się nad tym co mówiły
już od 2 godzin jakieś dwie lesbijki w radio, którego słuchał już od
wczoraj, o tym czy lepiej być dzieckiem w rodzinie najmłodszym, średnim,
czy najstarszym. On sam był jedynakiem tak więc nigdy się nie przekonał
na własnej skórze które rozwiązanie jest najbardziej korzystne. Był
zawsze oczkiem w głowie swoich rodziców, jednak pewnego pięknego dnia
wkurwił się i zaczął życie na własny rachunek. Na początku ostro
dealował pod blokiem i musiał uwijać się jak wiewiórka w rui bo stara
nigdy nie mówiła kiedy wraca do domu, a gdyby do nakryła na tym jak
namawia córkę sąsiada, w której sama się podkochiwała, do seksu po LSD,
z pewnością skroiła by mu manto stulecia. Jednak on nie przejmował się
tym i czasami jeszcze gwałcił małą na schodach do piwnicy gdy jego matka
wracała do domu i zaczynała się drzeć w niebogłosy bo skarpetki, które
John obiecał sprzątnąć, cały czas śmierdząc zalegały na podłodze.
Zapinał wtedy rozporek i czym prędzej wyrywał w diabły byle dalej i
dalej. Często włóczył się z kolegami po dachach okolicznych budynków.
Wszyscy byli szczęśliwi, pili piwo, spacerowali po krawędzi i
zastanawiali się kim będą w przyszłości. Żaden z nich jeszcze sobie nie
zdawał sprawy z tego, iż już niedługo życie zmusi ich do opuszczenia
rodzinnych pieleszy i udania się w wielka podróż ich życia, podróż która
zmieni wszystko i nada wszystkiemu sens. Stojąc na krawędzi dachu i
bujając się w przód i w tył wszyscy marzyli o dalekich odległych
krainach i o tym, że nigdy mogą ich nie zobaczyć, że mimo tego iż
wszyscy bardzo nie chcą, tutaj na dachu będą musieli spędzić całe swoje
życie. W sumie mniej więcej o to im chodziło. Stanie i bujanie się na
dachu było czymś ponad szarość codzienności, w zasadzie zawsze chcieli
tutaj siedzieć. Wszyscy razem byli zgodni co do tego, że nie ma na
świecie gorszej rzeczy jak zejście w dół w bezsensowność codzienności.
Tam w dole czekały na nich ich matki, wprasowane w ich głowy życiowe
cele i aspiracje, zadania domowe, rodzeństwo, cały ten brudny świat.
Stojąc tutaj na górze byli wolni. Zawsze chcieli takimi być i w pewnym
momencie wszyscy jakby na komendę pomyśleli sobie: „dobra..! „Ten czas”
to właśnie teraz. Spadamy stąd”. Poczym spojrzeli na siebie olali
wszystko, zaczęli pędzić w dół i po drodze, biegnąc do swoich mieszkań,
umówili się na za dziesięć minut koło trzepaka.

Sekundy płynęły, a ich szczęście razem z nimi (Jak DiCaprio na
„Tytanicu”). Byli pewni, że nie wrócą tutaj już nigdy że pierwsze 1000
km wspólnego pokonywania świata zrobią bez ani jednego obrócenia się za
siebie. Świat jest przecież taki piękny i taki olbrzymi. Można spędzić
go w sposób konwencjonalny albo zrobić „coś” i nie chcę słyszeć o
żadnych półśrodkach. John się obudził. Chciał po prostu wstać i wyjść z
tymi samymi kumplami z którymi skakał za młodu po dachach. Wiedział, że
nie ma innej możliwości tylko; albo w ciągu najbliższego tygodnia
wszyscy oni to zrobią, albo już zawsze będą w mniejszym lub większym
stopniu grzać dupę w domu, a w wieku nieszczęsnych 50 lat, wszyscy
zastanawiać się będą dlaczego „tego” nie zrobili? Ile stracili? Teraz na
szczęście wszystko szło zgodnie z planem, którym był brak planu.
Najważniejsze było to, że byli razem i że ruszyli. Żeby tylko to nie
było tylko na chwilę. Żeby to trwało zawsze.

Fuck... nie ma rozwiązania na problemy świata. Ludziom bardzo trudno
przychodzi twórcze wymyślanie historyjek, znacznie lepiej dopuszcza się
teoretyzowania i relacjonowania. Możemy zatem czekać aż życie napisze
nam scenariusz i możemy mieć nadzieje, że będzie on fajny albo możemy
sobie najpierw wszystko ładnie wykombinować, napisać na karteczce – a
później tylko skrzętnie realizować oczywiście przy tym pozostawiając
sobie całkiem sporay margines na wszelkie ewentualne i niespodziewane
zwroty życiowej akcji. Ja wiem, że dojście to tego o czym teraz pisze
jest dla szarych śmiertelników, jak i dla wybitnych jednostek czymś
bardzo szokującym, albowiem wszyscy zostaliśmy wychowani w „takim a nie
innym duchu”. Nasze myślenie o świecie zostało już wypatrzone i nawet
jeżeli się z tego zniewolenia wyzwolimy, taki i tak pozostanie niesmak.
Chodzi mi tylko o to, aby przekazać innym i sobie przy okazji utrwalić
na papierze, to że życie można spędzić albo w pasywny albo w
samodzielny, niezależny, i aktywny sposób. To jak to się wszystko
potoczy zależy tylko od nas. Wszyscy jesteśmy cykorami, a ja to chyba
już największym. To, że piszę o wielkim buncie wcale nie znaczy, że w
końcu mu się poddam. To że wy sobie zdacie z tego sprawę też nie
oznacza, że już jutro spakujecie walizki i pojedziemy do Azji. Wiem
tylko, ze takie właśnie spakowanie walizek i wyjechanie, albo wyjechanie
nawet bez żadnych walizek – jest moim światełkiem w tunelu, światełkiem
które widzę i ku któremu powoli i spokojnie kroczę, ale kroczyć mogę
całe życie stojąc w miejscu. Mogę także wykonać wielki jednorazowy skok.
I wy też możecie!!!, ale niestety pewnie nigdy do tego nie dojdzie, albo
dojdziecie ale tego nie zrobicie. Żyjemy w świecie który ponoć jest już
cały odkryty i który jest pozbawiony w skali globalnej jakichkolwiek
sekretów i tajemnic. W zasadzie nie mas sensu ruszać dupy ze stołka,
jednak przecież dla nas to co jest za rogiem jest bardzo często czymś
zupełnie nowym, tak więc jest szansa aby poczuć się jak Columb
wyruszający w daleki nie znany świat. Co z tego, że wszystko jest
odkryte jeżeli nic mi po tym! Ja chcę wszystko zobaczyć na własne oczy.
Chcę w życiu być maksymalnie doświadczony, chcę przeżyć wszystko i
zobaczyć wszystko. Kurwa jestem pierwszym i chyba jedynym chłopczykiem
który będzie się darł wszystkim do ucha, że jedyne bariery człowieka
tkwią w nim samym i nigdzie indziej. Stereotypy jakichkolwiek zachowań
społecznych są tylko po to aby podpowiedzieć bydłu co maja robić. Ja
broń boże nigdy nie będę owcą albo krową, a już na pewno nie głęboko we
własnych myślach. Moje myśli latają i mogą porwać mnie i każdego kto
zdecyduje się mnie troszkę posłuchać. Czuję, że dotknęła mnie iskierka
boża (albo piekielna :) i krzyczę o tym, ale nie wiem czy to wszystko ma
sens. Mam 100 pomysłów na sekundę. Potrzebuję wreszcie coś zrobić. I nie
chce się uciekać do półśrodków. Wszystko albo nic! (NIKT Z NAS NIE MA
NIESTETY JAJ! NIKT! ;)

Albo nie! Zróbmy tak! Ja jestem pierwszą osobą która takie jaj ma!
Przynajmniej będę ładnie udawał aby zachęcić innych. Albo... co ja w
ogóle mówię? Po prostu chciałbym wyjechać natychmiast z polski. Do
Afryki, albo gdziekolwiek. Wiem! Zrobię to w wakacje. W wakacje zrobimy
pierwszą wielką podróż wycieczkę. Pojedziemy stopem do Afryki jak
pielgrzymi 1500 lat temu. Zbierzemy wszystkich chętnych! Będziemy się
reklamować naszą wyprawę wśród przyjaciół.... co wy na to?

Co wy na to wszystko? Ja to co napisałem ma się do psychologii? Sorki za
przynudzanie :) Pozdrawiam.

JamesBonBush




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2001-01-17 23:38:18

Temat: Re: Life's a journey not a destination!
Od: "Eva" <e...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "JamesBonBush" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:3A65F069.9A1D32E6@poczta.onet.pl...

(......) :))

> Co wy na to wszystko? Ja to co napisałem ma się do psychologii? Sorki za
> przynudzanie :) Pozdrawiam.
>
> JamesBonBush
>
No nieźle, podobasz mi się.
A ten budynek, to nie był przypadkiem sąd wojewodzki , wiecznie "w
budowie"?;)

Eva


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-01-18 09:09:00

Temat: Re: Life's a journey not a destination!
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...promail.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witaj w klubie JaJCarzy... JamesBonBush - co napisałeś
w news:3A65F069.9A1D32E6@poczta.onet.pl...
drobny kawałek swych przemyśleń.

Przyjmując, że wszystko co o sobie pisałeś wcześniej jest prawdziwe -
a przecież jest to całkiem naturalne, że tutaj mówi się prawdę i tylko prawdę -
trudno mi nie zareagować, gdyż brzmisz mi tak... jakbym słuchał siebie, z drobną
różnicą jakiegoś tam interwału czasoprzestrzennego (drobną jedynie w przestrzeni
i w skali kosmicznej). No i muszę zareagować, gdyż mam dla Ciebie przesłanie
z DRUGIEJ strony czasu. Powinno Cię, i tych co przebrnęli przez Twój post,
zainteresować.

Otóż... chodzi tu o pochwałę KREATYWNOŚCI. Widzę już, że jesteś niezwykle
kreatywny i dlatego, życzę Ci mnóstwo zdrowia i ułożenia Twoich spraw, gdyż dzielenie
się TUTAJ tym co masz, jest bardzo chwalebne i potrzebne, jednak Tobie samemu
nie da wiele (uczmy się zawsze!). Nie wpadnij w pułapkę klawiaturowo-szklaną...
tak jak niektórym się to zdarza. Ale czytając takie zdanie na przykład:
> Ja wiem, że dojście to tego o czym teraz pisze jest dla szarych śmiertelników,
> jak i dla wybitnych jednostek czymś bardzo szokującym (...)
mniemam, że wiesz co mówisz - nic Ci więc złego się nie stanie.

A teraz coś już wyłącznie od siebie.

Pamiętam widok okładki książki traktującej o rozkładzie statystycznym zdolności
w całej populacji. Widok z ptasiej perspektywy: setki głów osobników stojących
na placu boju - osobników "równych" - dokładnie jednakowego wzrostu.
Wśród tych setek, kilku "wystających" z tłumu a to o jedną, a to o dwie głowy.
Oczywiście to jednostki wybitne, które takim czy innym działaniem zdobywają
miano i przywileje przywódców.
To, czy człowiek staje po jednej lub drugiej stronie krawędzi sceny (czy staje się
widzem, aktorem, czy wręcz AUTOREM wydarzeń) zależy od wielu czynników.
Najważniejsze jest "wyposażenie wewnętrzne" tzn. wyobraźnia, wiedza, ciekawość
świata, nonkonformizm, odwaga ale przede wszystkim chyba wola działania.
Ona to bowiem może być motorem napędowym dla wszystkich wymienionych cech.
Są ludzie, którym żadne pomysły nie przychodzą do głowy, którzy dają się jak
owce prowadzić to tu, to tam przez nieznane im siły. Można chcieć być leniwym,
uciekać do łatwych scenariuszy nie narażając się na niebezpieczeństwa. Można też
myśleć inaczej.

Człowiek istnieje na świecie po to, aby ten świat po pierwsze POZNAWAĆ,
po drugie KRYTYKOWAĆ, po trzecie ZMIENIAĆ i UDOSKONALAĆ
o własny, twórczy wkład.

Roboty zawsze będzie huk. Choćby dlatego, że nie wszyscy kierują się takimi jak
powyższe dewizami. Ostatnio coraz częściej zdarza się - że do rangi pseudoreligii
urastają wręcz dewizy dokładnie przeciwne. Dlaczego?

O wiele łatwiej, ba, zupełnie łatwo przychodzi niszczyć zamiast organizować, pisać,
projektować, konstruować, komponować, grać, rzeźbić, malować, itd, itd ...
Do tego niezbędny jest twórczy wysiłek, ból tworzenia, czasem ból negacji.

Niszczenie nie wymaga niczego, wystarczy się tylko urodzić.

Niszczenie, szczególnie w grupie, która nadaje mu pozorny sens, jest szczególnie
niebezpieczne. Jeśli dopuścimy do rozrostu destrukcji - a wszystko wskazuje na to,
że świat biegnie dokładnie w tym kierunku - po prostu któregoś dnia cywilizacja
nasza zatoczy koło i wrócimy do lasu. Wrócimy, albo i nie wrócimy. Pewne tylko,
że nie będziemy już mieć własnych potomków.


> Mam 100 pomysłów na sekundę. Potrzebuję wreszcie coś zrobić. I nie
> chce się uciekać do półśrodków. Wszystko albo nic!
(...)
> JamesBonBush

Uważaj na siebie, jesteś cennym JaJCarzem :)). Cennym nie tylko dla siebie!

--
Serdeczności
S.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gormenghast, 18 stycznia 2001

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-01-22 07:05:37

Temat: Re: Life's a journey not a destination!
Od: <z...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Uzytkownik JamesBonBush 17 stycznia 2001 20:20:09 wrote:

...
>Jestem pierwszym i chyba jedynym chłopczykiem który będzie się darł wszystkim
>do ucha, że jedyne bariery człowieka tkwią w nim samym i nigdzie indziej.

Hi hi hi, mam smutna wiadomosc, nie jestes pierwszym chlopczykiem, ktory
doszedl do takiego wniosku. Odkrywasz Ameryke.

Sa tacy ludzie... ale najlatwiej znalezc ksiazki, ktore nie tylko wskazuja
takie bariery, ale rowniez pokazuja, jak je przekroczyc.

>Stereotypy jakichkolwiek zachowań społecznych są tylko po to aby podpowiedzieć
>bydłu co maja robić. Ja broń boże nigdy nie będę owcą albo krową, a już na
>pewno nie głęboko we własnych myślach.

Sluszna uwaga. Jestes blisko. Niestety, im bardziej bedzisz probowal przestac
byc owca lub krowa tym bardziej nia bedziesz.

Jezeli nie zgadzasz sie z tymi slowami zastanow sie, co jest przyczyna Twojej
nie-zgody, a staniesz sie wolny.

Dziwne slowa, dziwne... ale jesli cie niepokoja, to dobrze.

Szukaj prawdy o sobie az ja znajdziesz i rozpoznasz.

A wtedy dopiero bedziesz mial pewnosc, ze ja znalazles.

>Moje myśli latają i mogą porwać mnie i każdego kto zdecyduje się mnie troszkę
>posłuchać. Czuję, że dotknęła mnie iskierka boża (albo piekielna :) i krzyczę
>o tym, ale nie wiem czy to wszystko ma sens.

Zapewniam Cie - ma. Trzeba go tylko znalezc. Nie mozna sie bac szukac. Zachecam
do wysilku.

>Mam 100 pomysłów na sekundę. Potrzebuję wreszcie coś zrobić. I nie chce się
>uciekać do półśrodków. Wszystko albo nic!
(cut)
>Po prostu chciałbym wyjechać natychmiast z polski...

Myslisz, ze Twoj problem ma jakis zwiazek z Polska. Hi hi hi. Jestes glupcem :)

Przeciez juz wiesz gdzie jest Twoj problem.

Rozwiaz go, a znajdziesz to, czego tak rozpaczliwie szukasz.

Zycze owocnych przemyslen

Trzymam kciuki

--
Zelig9 :)

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-01-22 14:27:46

Temat: Re: Life's a journey not a destination!
Od: "Dorrit" <z...@c...com.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "JamesBonBush" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:3A65F069.9A1D32E6@poczta.onet.pl...
> . Nasze myślenie o świecie zostało już wypatrzone i nawet jeżeli się z
tego zniewolenia wyzwolimy, taki i tak pozostanie niesmak.

Ja myślę, że na razie tylko Twoja znajomość polskiej ortografii została
wypaczona. Grafomaństwo to też nie najlepszy pomysł na życie.

> Chodzi mi tylko o to, aby przekazać innym i sobie przy okazji utrwalić
> na papierze, to że życie można spędzić albo w pasywny albo w
> samodzielny, niezależny, i aktywny sposób. To jak to się wszystko
> potoczy zależy tylko od nas.

Nie tylko. Żyjesz w określonym układzie społeczno-ekonomicznym i on
determinuje Twoją przyszłość.

W zasadzie nie mas sensu ruszać dupy ze stołka,

Dlaczego nie? Jak zarobisz na 5-cio cyfrowe konto w banku, będziesz mógł
zrobić sobie wspaniały urlop, bez walizek, jedynie z kartą kredytową w
kieszeni.

Ja chcę wszystko zobaczyć na własne oczy.
> Chcę w życiu być maksymalnie doświadczony, chcę przeżyć wszystko i
zobaczyć wszystko. Kurwa jestem pierwszym i chyba jedynym chłopczykiem
> który będzie się darł wszystkim do ucha, że jedyne bariery człowieka
> tkwią w nim samym i nigdzie indziej.

Zamiast się drzeć, weź się do nauki, zdobądź intratny zawód, dorośnij i
wyhamuj wzmożony napęd psychoruchowy. I po co kurwę do tego mieszać?

Stereotypy jakichkolwiek zachowań
> społecznych są tylko po to aby podpowiedzieć bydłu co maja robić. Ja broń
boże nigdy nie będę owcą albo krową, a już na pewno nie głęboko we
> własnych myślach.

Na razie jesteś szczeniakiem :).

Moje myśli latają i mogą porwać mnie i każdego kto
> zdecyduje się mnie troszkę posłuchać. Czuję, że dotknęła mnie iskierka
> boża (albo piekielna :) i krzyczę o tym, ale nie wiem czy to wszystko ma
> sens. Mam 100 pomysłów na sekundę. Potrzebuję wreszcie coś zrobić. I nie
> chce się uciekać do półśrodków. Wszystko albo nic! (NIKT Z NAS NIE MA
> NIESTETY JAJ! NIKT! ;)

Na haju jesteś czy co?
>
> Po prostu chciałbym wyjechać natychmiast z polski. Do Afryki, albo
gdziekolwiek. Wiem! Zrobię to w wakacje. W wakacje zrobimy
> pierwszą wielką podróż wycieczkę. Pojedziemy stopem do Afryki jak
> pielgrzymi 1500 lat temu. Zbierzemy wszystkich chętnych! Będziemy się
> reklamować naszą wyprawę wśród przyjaciół.... co wy na to?

A kto weźmie do swojego samochodu zgraję gołodupców bez pieniędzy? Mój
znajomy wziął kiedyś autostopowiczów, to mu z wdzięczności pocięli tapicerkę
w nowym fordzie.
>
> Co wy na to wszystko? Ja to co napisałem ma się do psychologii? .

Najprawdopodobniej hormony Ci buzują, pochodzisz z prowincjonalnej rodziny o
niskim statusie materialnym, która nigdy nie umożliwiła Ci spędzenia wakacji
za granicą. Jesteś niedouczony, mało refleksyjny / 1500 lat temu nie było
ani auto-stopu ani nawet aut/, nadpobudliwy emocjonalnie, sfrustrowany swoją
sytuacją /określenie innych ludzi jako bydła/.
Dorrit
>
> JamesBonBush
>
>
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-01-22 21:07:10

Temat: Re: Life's a journey not a destination!
Od: <d...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


I tak oto Bogini Dorrycka, przed którą ukorzył się sam Król R*naldo R*naldini,
błyskawicznie rozprawiła się z "niedouczonym, mało refleksyjnym, z
prowincjonalnej rodziny o niskim statusie materialnym, czy jakoś tam" itd. itp.

Ciekawe tylko po co?

Po co komu to bezinteresowne, publiczne rozdeptanie nie wadzącego nikomu
strumienia słów, o Pani Rozsądku Pełna?

:-(((

P.








--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Stereotypowa niedojrzalosc mezczyzn
Kto mieczem wojuje
Skazani na wymuszenia
hm... tak sobie mysle... hm....
Dla rgr........

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »