Data: 2008-09-07 15:01:53
Temat: Re: MIŁOŚĆ
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "bazzzant" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:40fe20c7-4b0d-45fc-884c-9853c2250bd1@t54g2000hs
g.googlegroups.com...
> Możliwe, nie znam się na tym specjalnie, ale gdy łaziłem po
> buddyjskich świątniach napotykałem głównie posągi sympatycznego
> grubaska uśmiechającego się trochę złośliwie, fakt, trochę
> enigmatycznie, odrobię Mona Lisa, ale generalnie wrażenie komfortowe.
> Natomiast gdy wyobrażę sobie kogoś nie obeznanego z katolicyzmem,
> wchodzącego po raz pierwszy do kościoła, atakowanego wizerunkami
> człowieka przybitego do dwóch kawałków drewna, może się czuć trochę
> jak Indiana Jones w świątyni zagłady.
W kwestii wizerunków ukrzyżowanego Jezusa nie będę się za dużo wypowiadał,
powiem tylko, że ten temat jest np. przez buddystów często nadużywany, by
wykazywać wyższość buddyzmu nad chrześcijaństwem. Ale jest to tylko pewien
'odłam krytyki', z którym ja akurat się nie utożsamiam. Są nurty, które
dość sprawnie są w stanie przekraczać tego typu 'osobliwości' i prowadzić
partnerski dialog międzyreligijny.
A co do wizerunków groźnych postaci: nie wiem, w jakich światyniach bywałeś,
ale z tego, co ja się orientuję, to są one charakterystyczne dla buddyzmu
tantrycznego, w szczególności tybetańskiego, w zen raczej takiego czegoś
nie napotkasz, nie wiem, jak z bardziej egzotycznymi odłamami.
Dodatkowo dba się o to, by ich publicznie nie pokazywać, dokładniej:
nie narażać przypadkowych ludzi na to, by je oglądali - ich celem nie jest
szokowanie turystów. Specjalnie umieszcza je w ramkach z zasłonkami
i generalnie są zasłonięte. W internecie też trudno je znaleźć.
|