Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!wsisiz.edu.pl!plix.pl!newsfeed1.plix
.pl!news-out1.kabelfoon.nl!newsfeed.kabelfoon.nl!bandi.nntp.kabelfoon.nl!eweka.
nl!lightspeed.eweka.nl!postnews.google.com!24g2000yqm.googlegroups.com!not-for-
mail
From: glob <r...@g...com>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Macie jakieś własne koncepcje , czym jest sztuka ?
Date: Tue, 7 Jul 2009 19:15:24 -0700 (PDT)
Organization: http://groups.google.com
Lines: 94
Message-ID: <6...@2...googlegroups.com>
References: <3...@k...googlegroups.com>
<h30ap1$q2u$1@nemesis.news.neostrada.pl>
<c...@k...googlegroups.com>
<5...@o...googlegroups.com>
<7...@c...googlegroups.com>
NNTP-Posting-Host: 195.189.142.189
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
X-Trace: posting.google.com 1247019324 8231 127.0.0.1 (8 Jul 2009 02:15:24 GMT)
X-Complaints-To: g...@g...com
NNTP-Posting-Date: Wed, 8 Jul 2009 02:15:24 +0000 (UTC)
Complaints-To: g...@g...com
Injection-Info: 24g2000yqm.googlegroups.com; posting-host=195.189.142.189;
posting-account=oxm6WwoAAABbNq-FrLxteMJGewUj6LHu
User-Agent: G2/1.0
X-HTTP-UserAgent: Opera/8.01 (J2ME/MIDP; Opera Mini/2.0.4509/1724; en; U;
ssr),gzip(gfe),gzip(gfe)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:462318
Ukryj nagłówki
1961. XX [...]
Wtorek
Że komunizm jest w teorii swojej naukowy - że te dwa światy, nauka i
komunizm, są blisko spokrewnione - że więc i nauka ma tendencje
komunizującą - ależ jasne, jak słońce! Tłumaczyłem niedawno
profesorowi Teranowi (w Quequenie), że jeśli młodzież uniwersytecka
lubi na ogół czerwień, to nie za sprawą agitatorów, a tylko wskutek
swojej kultury naukowej. Czczą i wyznają wiedzę; komunizm ukazuje się
im w aureoli scjentyzmu.
Pokrewieństwo - autentyczne -z przemożnym duchem nauki jest karta
atutową rewolucji w grze o podbój świata. Jeśli dopłyną do mety, to na
tej naukowej fali, która wszystko zalewa. Dziwne natomiast jest
zachowanie się sztuki w zimnej wojnie - jak mogła nie dostrzec, że jej
miejsce po przeciwnej stronie barykady? To naprawdę dziwi - ma ona
przecież we krwi tyle antykomunizmu - nieraz łapię się na tym, że
choćbym dał się pociągnąć moim, czasem silnym, sympatiom do pewnych
dokonań tam, za kurtyną, jako artysta muszę być antykomunistą, czyli,
innymi słowy, że mógłbym być komunistą tylko rezygnując z porcji
mojego człowieczeństwa, która wyraża się w sztuce.
Rzeczywiście! Jeśli sztuka jest ",czymś najbardziej osobistym", jeśli
jest "własnością najbardziej prywatną, jaką można sobie wyobrazić",
jeśli sztuka to osobowość, to "ja"... Spróbujcież, wyznawcy kombinatów
i kołchozów, powiedzieć Szopenowi, że sonata h-moll nie jest jego. Lub
że on nie jest sonatą h-moll i to w sposób najbezwzględniejszy,
najdzikszy. Och, wyobrażam sobie roztańczonego pajaca artyzmu
uwodzącego, zakochanego, szalejącego, spragnionego wyższości i
wszystkich luksusów, nie dającego się niczym okiełznać, ująć, określić
- wyobrażam sobie tego duszka niepojętego a aroganckiego pod nadzorem
waszych reglamentacji, wypełniającego potulnie i pożytecznie funkcje
wyznaczone. Jakież to zabawne: szał sztuki, jej pożary, na tle
statecznej, wyrozumowanej moralności i całego tego "uspołecznienia".
Wymknęło się Marksowi, że sztuka jest jego nieubłaganym wrogiem i
pozostanie nim zawsze, we wszystkich okolicznościach, niezależnie od
tego, jakim systemem produkcji ją wykarmi. Czy za mało znał się na
sztuce? I czy, jak wszyscy, co nie dość o niej wiedzą, nie doceniał
jej elementarnego, wybuchowego charakteru? Sądził, że ona jest, lub
może być - cywilizowana, normalna, pozytywna. Nie rozumiał, że jest
wyładowaniem, eksplozją. I że w niej wydobywa się to właśnie, czego
marksizm nie jest w stanie objąć. Zaliczyć trzeba na konto kornej
prawomyślności świętych doktorów i akolitów czerwonego kościoła romans
komunizmu ze sztuką, do dziś trwający, a tak groteskowo nędzny w
swoich płodach.
Z drugiej strony wszakże - czyż fundusze, wydane na pielęgnację
"produkcji artystycznej" i kulturowa czułość pod adresem artysty nie
opłaciły się sowicie? Dobrane, czy niedobrane było to stadło, zdołano
przez dziesiątki lat stworzyć pozory wspólnego frontu. Mówiono
sztuce : - Musisz iść z nami. W imię postępu! Moralności!
Humanitaryzmu! Sprawiedliwości! Racji nie brakło. Zasypano ją racjami.
Artysta zaś dzisiejszy, który stracił instynkt, jest szczególnie
wrażliwy na racje. Tak się dzieje z nim odkąd, zahukany nauką, utopił
swój temperament w intelekcie, a kwiaty począł wąchać duszą, nie
nosem. Czegóż wymagać od naiwnych, a zacnych skrupulatów "pracujących
nad sobą", doskonalących się, analizujących, konstruujących tę swoją
moralność, drżących w obliczu swoich odpowiedzialności, cierpiących za
całą ludzkość, tych badaczy, nauczycieli, przewodników, sędziów,
inspektorów, inżynierów duchowych, męczenników wreszcie, nawet czasem
świętych - ale nie tancerzy, nie śpiewaków... Sztuka wysmażana w
laboratoriach... ależ czegóż wymagać od tych jaj na patelni, jakże ten
omlet mógłby czemukolwiek się opierać?
Nie mam na myśli walki politycznej... Precz z polityką, sztuko! Bądź
po prostu sobą. Pilnuj swojej natury, niczego więcej.
Dziennik 1961-1966(fragmenty)
|