Data: 2003-05-01 20:01:10
Temat: Re: Małżeństwo...... i nie tylko.......
Od: "otucha" <o...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
witam :)
> Mógłbym mieć podobne problemy. Jak popatrzę wstecz na nasze 10 lat
> pożycia,
> to ... mogło być gorzej. Wystarczyło by dać się ponieść emocjom, nie
> dostrzec w porę problemu. Unieść się urażona dumą, nie wyjaśnić
> nieporozumień...
bardzo dobrze, ze je zauwarzyłeś i chciałeś nad tym z żoną pracować.
> W ciągu tych lat poznałem siebie i żonę. Jesteśmy obaj obciążeni wieloma
> brakami. I co? I na to jest rada! Lepiej nauczyć się wspólnie żyć pomomo
> naszych barków charakteru, niż burzyć i zaczynac od nowa, bo nie ma
> ludzi
> idealnych. Nie uciekniesz od samego siebie.
zgadzam się, że nie ma ideałów, ale warto pracować nad dązeniem do ideału.
Nie ma powodów, żeby rezygnować z siebie, bo przecież "my sami" to dar i
mamy prawo nad nim pracować i pomnażać go.
> Pozwalam sobie pisać dość ostro, dlatego, że rozpoznaję swoje problemy w
> twoim liście. Wielu z nich już nie mam. Z innymi jakoś sobie radzę...
Myślę,że jednak zbyt ostro i do niczego to niedoprowadzi. Piszesz jakbyś
miał głęboki żal, że musiałeś dokonać zmian. Rozpoznajesz problemy jego
usiebie i "jakoś sobie radzisz". Czy te problemy przypadkiem nie są bardzo
dla ciebie uciązliwe, że przez tochiałbys aby Adam zaczął pracę nad sob, a
to może Ty jednak chcesz podjąc działanie a jednak Ci sie czasem upada i
masz żal. "jakoś" tzn jak???
> Skąd czerpię moją siłe? W sobie jej nie mam - znajduję ja w Bogu. W Jego
> miłości do mnie.
Trochę chyba pomieszałeś...myślę własnie, że to Ty masz tę siłę i na prośbe
otrzymujesz ją od najlepszego Przyjaciela jakim jest Bóg. Po to Ci dał dar
siły wewnętrznej abyś mógł działać...
>
> Czy jest nadzieja? Jest! Czy coś trzeba zmienić? Chyba wszystko! Ale po
> kolei:
Oczywiscie, że jest nadzieja i to wielka tylko jeszsze trzeba chęci i
określenie co chce sie osiągnąć. Do tego trzeba troszkę czasu ale gdy się
bardzo chce to można to osiągnąc - zapewniam!
> Zauważ, że za manie samochodu itp bonusy pewnie zbyt dużo wymaga od
> ciebie
> kierownik. Chyba piszesz o tym niżej. Korzystasz z okazji i rozglądzasz
> sie
> za inna pracą. Niekoniecznie tak dobrze płatną, ale za to bez takich
> wymagań. Albo inaczej - postaw sprawę jasno - moja dyspozycyjność ma
> granice. Może szef od razu cię nie zwolni. ;-)
IMHO Adamie każdy znas jest człowiekim i potrzebuje oddechu zycia ( coś co
sprawi Ci przyjemność kiedy poczujesz, że jesteś szczęśliwy ) kiedy ostatnio
tak własnie się czułeś?? przecież człowiek nie po to został stworzony aby
korzystać z udręk życia.... jeszcze jest uczucie zwane szczęsciem!!! Pewnie
wiesz, że ono istnieje i pomyślisz, że to co piszę jest banalne, ale jednak
warto jest przypomnieć o szczęściu wtedy łatwiej jest dążyc do niego. Czasem
się zapomina, do czego się dąży choćbyś dązył nawet do szczęścia. Jest Ci
źle spróbuj powoli pracować nad sobą, ale też warto sobie uświadomić, że
pewnych rzeczy nie da się zmienić. Ty sam powinieneś wiedzieć które to są.
Ktoś kiedyś powiedział: "być szczęsliwym to zgodzić sie na swój los" MZ
tylko wtedy kiedy nie można juz zmienić rzeczywistosci. Naprawdę można być
szczęśliwym!!:) Pierwsze osiagnij sam spokój ducha a później zarażaj nim
innych;) To działa :)
> >> Największy ból związany jest z kontaktami z klientami.
> >> Czy kiedykolwiek będą mi one sprawiały radość?
>
> Bedą. Jesteś teraz obciążony zazdrością żony. Ustalmy, który problem
> jest
> pierwotny, a który wtórny.
MZ praca nad własnym szcześciem nie wymaga zastanawiania sie co jest
pierwotne a co wtórne, jednak to musi sam Adam zdecydować. Poprostu trzeba
konsekwentnie podjąć decyzję, że chce się podjąć działanie. Oczywiście
poczatek jest trudny!!! Nikt nie mówił, że będzie łatwy, ale od czegoś
trzeba zacząc. Opróćz od treningu asrtywnosci.... napewno rzyda sie rozmowa
z żona i szczere porozmawianie co tak naprawdę Cię gnębi.
>
> >> warunki, na jakich pracuję są lepsze od
> >> tych, jakich oczekiwałem. Mój szef oczekuje ode mnie większej
> intensywności
> >> kontaktów, nawiązywania wręcz nieformalnych relacji z pracownicami
> >> klientów.
>
> Czyli coś za coś. Widziałem takiego agenta w akcji, jak namawiał
> sekretarkę
> mojego klienta na zakup faksu czy drukarki. Byłem pełen obrzydzenia.
> Szukaj
> innej pracy. Swoją drogą, twoja introwertyczność to problem.
Zamykasz się w sobie i jeśli nie potrafisz na razie inaczej wykorzystaj to -
zrób wgląd we własna osobę. Moze jest coś co warto wyrzucić, może
zaakceptowac, rozpracowac, zgłębić, wzmocnić....to zalezy co nosisz w
sobie...
> >> Tymczasem ja jestem niestety raczej wstrzemięźliwy w
> >> nawiązywaniu nowych kontaktów.
> Jesteś odludkiem. Aby to zmienić, trzeba usunąć przyczynę. W moim
> przypadku
> po prostu Bóg się mnie dotknął. Poczułem się przyjęty i zaakceptowany
> przez
> Boga. To uleczyło moją niechęć (która chyba wynikała z obawy przed
> zranieniem) do kontaktów z niektórymi ludźmi. W twoim przypadku dochodzi
> jeszcze przesadna reakcja żony. Ale ona tak reaguje, bo też ma problem z
> sobą.
Z tego co pisałeś z wstrzemięźliwością nie czujesz się najpiej. Zastanów się
co Ci przeszkadza być nie wstrzemiexliwym. Jeśli znajdziesz odpowiedz na to
pytanie ( to tez moze zając trochę czasu) to możesz zaczac pracować na
poszerzeniem swoich kontaktów i to nie koniecznie nieformalnych z
pracownikami twojej firmy. Ważne, żeby Tobie kontakty w jakiej kolwiek
formie sprawiały przyjemność, przez co mozesz osiągnąc i szacunek dla innych
i dla samego siebie.... i może poprawić kontakt z Twoja zoną. Przez
zrozumienie przyczyny Twojej wstrzemięxliwości i dązenie do pracy nad soba
kontakty stać mogą się dla Ciebie prostrze, wtedy nie bedziesz musiał
wykonywać tak intensywnego wysiłku przy nawiązywaniu kontaktów i co
najlepsze ( jeśli oczywiście tego chcesz) z wielkim wczuciem porozmawiać z
zona, która tak bardzo tego potrrzebuje i jednocześnie zrozumieć jej
wewnetrzny problem. Tylko to zalezy od Ciebie czy chcesz pracowąć nad sobą i
od twojej zony czy ona również chce podjąć kroki ku poprawie. Jesli nie
będzie chciała to wązne żeby nienaciskać, bo mozęsz nic nie wskórać.
>
> >> Ciągle marzę o tym, że któregoś dnia podejmę pracę, która nie będzie
> >> wymagała kontaktów z klientami. Zastanawiam się, w jakich działach
> >> firm mógłbym pracować.
>
> Daj spokój - nie musisz być całe życie odludkiem! :-)
Zgadzam się :-) Nieśmiałość do ludzi można pokonać. Poczuj swoją własną
wartosć, to naprawdę nic złego i naprawdę da się to odczuć. Nie musisz od
razu być zadufany w sobie, ale wiedzeć jaka jest Twoja wartość, a napewno
jest wielka, bo jesteś jedyny w swoim rodzaju i jestes od Boga.
> >> Z Asią problemy są właściwie 2: obrażanie się i sex.
> >> Poza tym jest idealnie! Moja żona jest bardzo absorbująca, wymaga
> >> ciągłej uwagi. Oznacza to dla mnie brak czasu na własne zajęcia;
>
> Prawdziwa miłość wyraża sie przez dawanie. Jest nadzieja, że żona
> przestanie
> być tak zaborcza, gdy ty też przestaiesz być tak skoncentrowany na
> swoich
> problemach. Może wtedy będziesz potrafił dostrzec też jej problemy i
> jakoś
> pomóc jej się z nimi uporać.
IMHO własnie nalezy dostrzeć problemy obojga i razem na nimi pracować, bo
jak Adam zacznie pracowąć na jej problemami to zapomni o sobie i przez to
kiedyś straci siły..... a wrakiem człowieka napewno nie chce zostać....
wręćz przeciwnie.
> >> na czytanie, oglądanie meczów i słuchanie muzyki. Trudno mi z tego
> >> wszystkiego zrezygnować, bo byłem przyzwyczajony do poświęcania czasu
> samemu
> >> sobie. Staram się jednak bardzo mocno.
>
> Staraj się. :-) Jest kilka takich sytuacji, w ktorych ona szczególnie
> oczekuje, że ją zauważysz. Spróbuj wtedy się postarać - to da najlepszy
> efekt.
Może Adamie poświęcałeś czas sobie ale jednak biernie, teraz warto poswięcić
czas dla siebie przez co będzie dobrem dla Was obojga. Zyjecie w związku i
jedno na drugie wpływa, dlatego wążna tez jest praca nad sobą. Wchodząc w
związek małżenski często zapominamy, że jesteśmy kobietami i
męzczyznami....stajemy się tylko żoną i tylko męzem ( a może aż ). będziesz
pracwął na sobą, stworzy to mozliwość pracy nad wami. Lecz praca nad sobą
podkreślam nie wiąże sie z zamknięciem dla drugiej osoby.
> >> Z seksem jest trudniejsza sprawa. [...]
>
> Nie wszystko stracone. W Panu Bogu nadzieja, że naprawi to, co zepsułeś.
> W
> moim życiu naprawił, a było co naprawiać. Bóg dał pewne przepisy
> odnośnie
> seksu. Czy jesteś gotów uznać, że jednak Bóg ma racje, kiedy mówi, co
> jest,
> a co nie jest dobre?
Nie mogę się zgodzić, że Adam coś zepsuł. Czy naprawdę Adam jest zły, że coś
zrobił i Twoim zdaniem jest złe. Przecież nie Tobie jest osądzać, że coś
zepsuł. Adam miał problem już wczesniej, radził sobie przez masturbację, czy
masturbacja jest czymś złym??? Miał potrzebę seksualna, czy to naprawdę az
takie złe??? To prawda są efekty takie a nie inne, ma następny problem, ale
nie do końca spowodowany zaspokajaniem się przez masturbację. Przecież to
wszystko się łaczy, dochodzi wewnętrzny konflikt żony, na co wcześniej nie
miał wpływu bo nie dopuszczał tego do świadmości. Piszesz, że Bóg naprawił
to co zepsułeś, ale tak naprawdę to moze Bóg doprowadził Cię do tego stanu,
że u Ciebie tez było źle. Idąc tokiem Twojego to myślenia ...to dlaczego nie
poddałeś się woli boga i nie uznałeś, że to On ma rację i niech tak włąsnie
zostanie??? Bóg doświadcza nas, ale zapomniałeś chyba o tym, że dał nam
wolną wolę i to my decydujemy czy poprosimy Go o pomoc i czy chcemy pracować
nad problemem. Tak naprawdę to Ty dokonałeś zmiany w swoim zyciu dzięki
Bożej Łasce :-)
>
> Kiedy Bóg stanał na mojej drodze, zrozumiałem, że nie mogę dłużej się
> masturbować. Walczyłem z tym, i wtedy było to moje przerwsze namacalne
> doswiadczenie Bożego cudu - zostałem uwolniony od tego nałogu, po pół
> roku
> beznadziejnej, przegranej walki z nim.
A czy masturbacja jest naprawdę, aż taka zła, że nalezy się karać za to, że
sie jej dokonało??? Oczywiście ma to swoje ujemne skutki psychologiczne,
chociażby, wtedy kiedy masturbując sie myślisz o konkretnej osobie, (
oczywiście mam na mysli dłuższy czas kiedy tak robisz ), wtedy kiedy chcesz
przezyć stosunek z ukochaną osobą nie daje Ci ona satysfakcji i ciagle
myslisz jak jest Ci dobrze i przyjemnie kiedy się masturbujesz. Może włąsnie
tak było w przypadku Adama, że uzależnił się od przyjemności masturbowania i
dlatego stosunek z zoną nie daje mu przyjemności. Jeżeli jednak takjak
pisałes było to nałogiem, czyli uzaleznieniem, czyli czymś co kiedyś
sprawiało Ci przyjemnisć a potem zamieniło się w przykrość to bardzo dobrze,
że z tym skończyłeś, bo przecież każdy nałóg nie jest przyjemny. Jednak IMHO
masturbacja sama w sobie nie jest złem.
Potem, przez trzy lata - aż do
> ślubu
> zachowywałem wstrzemięźliwość seksualną. Już tydzień po ślubie
> poprosiłem
> żonę o wybaczenie, że wcześniej zabawiałem się sam ze sobą.
Dlaczego poprosiłes zonę o wybaczenie??? Przeciez nic jej nie zrobiłes.
Ważne że jej o tym powiedziałeś. Nie zrobiłeś nic złego. Ty sam sie z tym
źle czułes i spotęgowałes, ze jeszcze bardziej mogłes poczuć się winny. Z
jakiego powodu???
> >> Już po świętach. Były niezwykłe, bo po raz pierwszy spędziłem je z
> >> Bogiem w moim sercu. Chciałbym, aby Bóg napełniał mnie wiarą,
> nadzieją,
> >> miłością. To jest możliwe tylko potrzeba mi więcej modlitwy, więcej
> wyciszenia,
> >> więcej zjednoczenia z Chrystusem w modlitwie. Przyjęcie komunii ma
> >> być dla mnie oczyszczeniem, uspokojeniem dla moich skołatanych
> >> nerwów.
>
> Chciałbyś Boga zatrudnić do naprawienia twoich skołatanych nerwów. Ale
> czy
> nie uważasz, że Jemu taka rola się nie musi podobać? To On jest panem
> Wszechświata. Dlaczego miałby naprawiac życie kogoś, kto ...
.... no co?? bo naprawdę nie rozumiem. Jeżeli modlitwa Adamowi pomaga i
pragnie modlić się o to, żeby Bóg mu pomógł jak najbardziej niech rozmawia z
Bogiem. Warto o tym pamietać, ze Bóg jest Przyjacielem. Dla przypomnienia
przyjaciel to ktoś komu możemy powierzyć wszytskie swoje troski, na kim
możemy się oprzeć, możemy poprosic o pomoc, na którą z wielką nadzieją
możemy liczyć, przede wszystkim przyjaciel to ktoś kto o nas nigdy nie
zapomni i wybaczy nam wszystkie niedoskonałości, jest dla nas dozgonnie
dobry i oddamny. Bóg jest dla nas Przyjacielem i przez swoją boskość
wszystkie przymioty przyjaciela może nam ofiarować idealnie. Dlatego taką
mamy wielką nadzieję, że nam pomoże. Ale żeby była przyjaźń do tego trzeba
co najmniej dwóch, dlatego staramy się przez modlitwę, dobroć dla blźniego
być przyjaciólmi Boga. On nigdy nie chce dla nas źle, a napewno Przyjaciel
nie chciałby, żebyśmy przez Jego imię się katowali. Bo On tak naprawdę nie
chce dać zginąc naszej duszy, ale Stworzył człwieka aby dosięgnąc spokój
ducha przez co można chwalić Boga.
> Czy Bóg ma pierwsze miejsce w twoim życiu? Czy każde inne miejsce nie
> jest
> dla Niego obrazą? Czy ma sens, by Bóg naprawiał twoje życie, gdy ty w
> dalszym ciągu żyjesz sobie "po swojemu"? Przecież to jest przyczyna
> twoich
> kłopotów.
Nie będe się tu wypowiadać za Adama. Jednak jeśli się juz upierasz przy "
naprawie jego zycia" to dobrze wiesz, ze Bóg w kazdym pokłada nadzieję i
pokłada wielką nadzieję w Adamie i jego zonie........ A jesli chodzi o zycie
"po swojemu" to chyba bardzo dobrze. Czemu ma nie zyć po swojemu???
> >> Dlaczego wchodząc
> >> do biura odczuwam napięcie, czuję jak pot napływa mi pod pachy?
>
> Może to tylko jedna osoba z tego biura tak na ciebie działa? Podobne
> zachowanie zaobserwowałem u siebie. Dopóki byłem przekonany, ze da się z
> tym
> żyć - żyłem tak. Ale kiedy mój własny ojciec nie potrafił juz dłużej
> wytrzymac z takim samym charakterem i pękł - ja też zwątpiłem w sens
> takiego
> życia. I to zmusiło mnie od szukania Boga na poważnie.
Co to znaczy na poważnie??? czy wcześniej nie było na poważnie??? Czy musiał
ojciec pęknąc, zebyś Ty pękł, a może wystarczyło popracowąć nad sobą, a nie
od razu pękać....?
> >> Potrzeba mi
> >> więcej pewności siebie, ale też więcej pracy, przygotowania,
> >> regularności i komunikacji. Pomóc może na pewno wiara, medytacja,
> >> wizualizacja. Nie mam jednak chwili czasu na wyciszenie.
Jest wiele metod, które możesz wykorzystać, nie tylko te które wymieniłes.
Najważniejsze jest wypracowanie takiej od siebie opierając się na
profesjonalnych. Kto szuka tez najdzie;-). Wiara w Boga napewno Ci pomoże,
jednak wiedz też o tym, że otryzmałeś od Przyjaciela talent zrozumienia
całej sytuacji i możliwości jej rozwiązania... pomnażaj go i nie zmarnuj.
"Bładzić jest rzecza ludzką" - dlatego też nie poddawaj się jak
upadniesz..... czasem możesz zwątpić nawet w Boga, ale wiedz o tym, że Bóg
przyjmie Cię z otwartymi ramionami i nie zamiaru Cię krzywdzić za to że
mogłeś od niego odejść. Pokora i skrucha przed Przyjacielem jest też ważna,
ale napewno Cię nie zapomni i do DOMU mozesz wracać kiedy chcesz :-)
> Kwestia względna. Miałbyś czas, gdybyś naprawdę wierzył. A medytację i
> wizualizację sobie podaruj - to z innej bajki.
Dlaczego z innej bajki??? Jeśli mu to pomoże, to dlaczego ma tego nie
wykorzystać??? Bóg stworzył nas ludzi abyśmy pomnażali swoje talenty. Jeden
z nas ma talent - świetnie naprawia telewizory, inny potrafi spiewać, a
jescze inny opracowuje metody psychologiczne, aby pomóc ludziom odzyskać
spokój ducha. To dał nam Bóg i my to pomnażamy tak jak chciał. Dlaczego z
tego mamy nie korzystać??? Modlitwa do Boga z prośbą o wybór odpowiedniej
metody - to jest to!!! przecież przez osiągnięcie spokoju ducha możemy
efektywniej służyć Bogu. Chyba tego Bóg pragnie???....i dla naszego dobra i
dla Sowjej chwały :-)
Albo wierzysz w siebie i
> pracujesz nad sobą, albo wierzysz w Boga i powierzasz mu siebie, a On
> pracuje nad tobą. Z tego, co wiem - Bóg nie pomaga tym, co wierzą w
> siebie i
> pracują nad sobą. Być może dojdziesz kiedyś do tego, że będziesz
> pracował
> nad sobą, ale dla Boga, z miłości do Niego, nie dla siebie. :-)
Chyba trochę zaplątałeś się. O tym pisałam już powyżej, jednak chciałam
dodać, że Bóg nikomu nie zabrania wierzyć w siebie. Można pokładać nadzieję
w Nim ale wiara w siebie też jest bardzo ważna. Zresztą jak jesteś w stanie
określić, że ktoś przekroczył granicę niewiary w Boga??? I co wtedy??? Osoby
które nie wierzą tak samo dają wiele dobroci i czasami mają mniej rpblemów
niż katolicy. To tak samo jakbyś nazwał niekatolików niedowiarkami, którzy
nie mają już szans na zmianę swojego zycia, bo nie mają Przyjaciela.
> >> Poniedziałek 10.03.03r.
> >>
> >> Już w drodze powrotnej z Łodzi zaczęło się piekło. Asia nie może
> >> tych wizyt zdzierżyć. Jest zazdrosna o wszystko i wszystkich.
> >> Najbardziej o Jarka, z którym widziałem się pierwszy raz od pół roku.
> Powiedziałem Jej, że
> >> mi smutno, że tęsknię za Łodzią. Ona odbiera to jako zamach na swoją
> >> atrakcyjność. Boi się, że może przegrać współzawodnictwo z Łodzią.
>
> A może ona nie wie, że kochasz ją nie dlatego, że jest atrakcyja?
> Kochasz
> ją, bo tak postanowiłeś. I postanowiłeś być jej wierny. I ufasz Bogu, że
> ci
> w tym pomoże.
Czy przypadkiem Miłosć nie polega na emocjonalnym oddaniu osobie? Mówi się
przecież: " czuję, że ją kocham". przecież miłość to uczucie a nie sam
rozsądek.Czy Bóg tak naprawdę Twoim zdaniem pozwoliłby kochać z
postanowienia???
> >> Czasem myślę, że wolałbym być kawalerem. Nie żenić się z Nią i mieć
> święty
> >> spokój. Gdy jednak byłem sam, też byłem nieszczęśliwy, brakowało mi
> kobiety.
> >> Teraz, gdy Ją mam chcę znowu być sam. Życie jest przewrotne.
Adamie to normalne, że każdy z nas ma wątpliwości. Nie wstydź się tego.
Przede wszystkim Ty sam musisz zadać sobie pytanie jakie sa to watpliwości i
próbować na nie odpowiedzieć, a potem zadziałać. Jeden z UGD proponował
wizytę u psychologa, popieram to zdanie. Psycholog pomoże Ci poznać co jest
w Tobie.
> Kombinujesz jak koń pod górę. ;-) Po prostu trzeba uleczyć twoją duszę.
> Ja
Dlaczego jak koń pod górę?? Dusza moze jest do uleczenia, ale musi
działać.:-)
> potrzebowałem miłości, i Bóg mi ją okazał.
... bo jest Przyjacielem :-)
Przypuszczam, że ty też
> potrzebujesz dostać od Boga to, czego spodziewałeś się, że da ci żona.
Czyżby seksu.....??? Jeśli chodzi o miłosć to od Boga nieustannie ją
otrzymuje...
> Ona
> pewnie też się spodziewała, że dostnaie coś od ciebie. A tymczasem chyba
> nawet nie dostrzegasz jej spoza przytłaczającej cię góry.
Najgorsze jest się bezgranicznie spodziewać, że można otrzymać coś od innej
osoby. Jesli chcesz kochać, kochaj, ale nie powinieneś wymagać tego od innej
osoby. Jedynie Bóg moze kochać Cię bezwarunkwo. Tak się składa, ze zakochani
mogą pokochać sie wzajemnie i to jest piękne. Jednak do nieporozumienia może
dojsć wtedy gdy założy się, że "ja kocham i daję coś z siebie, to on(a) też
musi kochać" No cóż jesteśmy tylko ludźmi...
> >> Ona tak bardzo się nudzi. Siedzi cały czas w domu i
> >> doprowadza ją to do strasznej frustracji. Oczekuje ode mnie, że
> >> wymyślę Jej jakieś zajęcia,
Adamie masz swoje wielkie siły jednak możliwosci każdego człowieka są
ograniczone... chyba nie dalbyś rady jeszcze wymyslać harmonogramu zajęć
Twojej zony. Możesz podsunąc parę pomysłów. Ona sama powinna potrafić
wymyśleć coś. Jednak gdy sama ma problem ze sobą wtedy mozesz pomóc jej go
rozwiązać.
> >> Jak mam Jej pomóc? Tylko okazując szczere zainteresowanie Jej osobą,
> tylko
> >> przezwyciężając własne stresy, zmęczenie i egoizm. Za bardzo
> >> koncentruję się
staraj sie koncentrować w konsruktywny sposób - pracuj nad soba, a to Ci w
efekcie pomoże pomóc jej. Moze trzeba poczatkowo troche wysiłku lae nie
przerażaj się tym :-)
> >> walczyć! Tak chce Bóg! I wiem, że nadejdzie dzień, kiedy będzie
> lepiej!
ten dzień może nadejść ale nie musi.... "niezmierzone sa wyroki boskie.."
Jednak jesli bardzo będziesz pragnął to Bóg Ci pomożę i jeśli to w jego
oczach będzie dobre. Staraj się podchodzić z wielką miłoscią i serdecznoscią
dla chwały Bożej.:-)
> Obawiam się, że Bóg czeka, aż się poddasz...
>
> Jemu się poddasz. :-)
Tu nie chodzi o poddanie Bogu..... bo on nie jest wrogiem..... a poddać
tylko się można komuś kto jest dla nas natarczywy. Co najwyżej można się
oddać.....ale i tak jesteśmy Jego:-)
> >> Wali się mój świat związany z pracą i domem, a więc wali się cały,
> naprawdę
> >> cały. Co dalej? Mam ochotę na ucieczkę od wszystkich, od wszystkiego.
> Ochotę
> >> na spakowanie się, ucieczkę, wynajęcie kawalerki w Sopocie i życie
> nad
> >> morzem.
> >> Życie skromne; za małą pensję otrzymywaną za fizyczną pracę,
> >> życie samotne, ale właśnie takie, a nie inne. Pas, pas.
Może rzeczywiście odpoczynek z dala i praca nad sobą będa słusznym wyjściem.
Jestem zdania że w małżeństwie też można odpoczywać od siebie....
> Potrzebujecie cudu - oboje. Ale tak naprawdę to nie chodzi o cud, ale o
> Boga. Aby On był w waszym życiu na pierwszym miejscu.
na jakiej podstawiesadzisz, że nie jest na pierwszym miejscu?? Nawet jesli
jest to przecież rozwiązanie tej sytuacji nie musi być podobne do
rozwiązania Twojej sytuacji.... istnieje wiele innych możliwości, o których
tylko wie Bóg, ale dane jest Adamowi szukanie tego rozwiązania.
pozdrawiam
otucha
|