Data: 2005-01-29 16:36:30
Temat: Re: Mandragora
Od: Grzegorz Sapijaszko <g...@s...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Zielka" <z...@o...pl> wrote:
> Gdzies wyczytalam ze robiono badania nad reakcjami roslin. [...]
I tu mi się przypomina mój ulubiony fragment tyczący się roślin
domowych: :-)
Prawdę powiedziawszy, jedynumi rzeczami w mieszkaniu, które
Crowley darzył jakimś osobistym zainteresowaniem, były rośliny
doniczkowe. Były olbrzymie, zielone i wspaniałe z błyszczącymi,
zdrowymi, jaśniejącymi liśćmi.
Działo się tak dlatego, że raz w tygodniu Crowley obchodził
mieszkanie z zielonym, plastikowym spryskiwaczem, opryskując liście
i przemawiając do roślin.
O rozmawianiu z roślinami dowiedział się w latach
siedemdziesiątych z czwartego programu radiowego i uznał to za
znakomity pomysł. Chociaż rozmawianie nie jest być może właściwym
słowem na określenie tego, co robił.
To zaś, co robił, było uczeniem ich bojaźni bożej.
Ściślej mówiąc -- boajźni Crowleya. [...]
Co robił Crowley z roślinami wyjaśnili Pratchett i Gaiman w ,,Dobrym
omenie''. Przyjemnej lektury :)
Pozdrawiam,
Grzesiek
PS. Postępowanie z mandragorą zaś to chyba u Łysiaka we ,,Flecie z
mandragory''.
--
Rzekł żonie balwierz -- straszny szalbierz:
,,Dziś mamy bal -- wiesz, zatem szal bierz''.
Była nań wściekła,
Więc mu odrzekła:
,,Sam sobie w~bal wierz i po szal bież!''
(C) Antoni Marianowicz
|