Data: 2005-07-30 18:58:50
Temat: Re: Masturbacja, a niesmialosc...
Od: "Phill" <f...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Nothingman" <nothingman86[usun_to]@poczta.onet.pl> napisał w
wiadomości news:daul42$t2h$1@news.dialog.net.pl...
> Witam!
>
> Mam 19 lat i jestem uzalezniony od masturbacji (robie to od 4-5 lat)...
> Walcze z tym, ostatnio postanowilem, ze wezme sie w garsc i juz 5 dni tego
> nie robilem i zamierzam wytrzymac, duzo, duzo wiecej...
Trochę rozmyślałem nad naturą uzależnień za sprawą tego postu i chciałbym
przedstawić kilka wniosków do których doszedłem. Pierwszy i podstawowy
problem to skąd się bierze tak wielka siła nałogu i jego panowania nad
człowiekiem. Pomimo wielu systemów, metod, terapii w których człowiek może
dzisiaj wybierać nie znajduje dla siebie bardzo często skutecznej pomocy.
Wydaje mi się, że cały problem tkwi w trudności poznania rzeczywistej natury
uzależnienia. Czyż nie jest tak, że każda metoda "odciągania" od nałogu nie
rozwiązuje problemu a tylko odwleka go w czasie? A więc czy przez to nie
skazujemy się na walkę do końca życia? Uważam takie podejście za
"czarowanie" rzeczywistości. Zagłębiając się w prawdziwą naturę nałogu
doszedłem do przekonania, że zarówno uleganie nałogowi jak i odwracanie od
niego uwagi jest w istocie tą samą ucieczką. Dobrze, ale co z tego? Ano
bardzo dużo. Po pierwsze nasuwa się jasny wniosek, że mózg człowieka
uzależnionego oduczył się prawidłowej reakcji na bodźce fizyczne i
psychiczne, dlatego też miota się ciągle i jest w stałym zamęcie. Jest to
moim zdaniem fundamentalne spostrzeżenie osoby uzależnionej (spostrzeżenie
nie w warstwie werbalnej ale w warstwie mentalnej), które otwiera jej drogę
ku wyswobodzeniu się z nałogu. I po drugie rzecz o wiele ważniejsza. Musi
istnieć jeszcze jakieś inne spostrzeżenie pomiędzy bodźcem a aktem ulegania
lub aktem odwracania uwagi. Im człowiek jest bardziej uzależniony tym krócej
trwa to spostrzeżenie. I mimo, że stan ten trwa tak krótko to jest on
kluczem do rozwiązania problemu. Mianowicie tkwi w nim odpowiedź na
podstawowe pytanie: "Przed czym rzeczywiście uciekam?" Tak naprawdę nie
uciekamy przed uzależnieniem ale przed tym stanem. Nasuwa się zatem pytanie,
co w takim razie "robić" aby od niego przestać uciekać. Czy spróbować go
nazwać aby przez werbalizację próbować się z nim oswoić? Nic bardziej
mylnego. Werbalizacja czy myślenie o tym stanie jest kolejną ucieczką w
wirtualny świat naszego mózgu. Jedynym rozwiązaniem problemu jest po
pierwsze pewnego rodzaju czujność fizyczno-psychiczno-emocjonalna, która
pozwoli nam na dostrzeżnie i wyłowienie tej chwili w której spostrzeżenie
następuję co już jest wielką sztuką. I po drugie po dostrzeżeniu tego
momentu czynność polegająca nie na działaniu, reagowaniu co jest ucieczką
ale na "patrzeniu", przebywaniu razem z "tym". Chodzi o to, że nie znamy
tego stanu a priori a możemy poznać jego naturę tylko przez patrzenie "bez
założeń". Z kolei takie czyste, nieskażone patrzenie jest jednocześnie
rozwiązaniem problemu. Można to porównać do dwóch osób: z jednej strony
zoolog zajmujący się całe życie badaniem życia pająków, który nie tylko nie
ucieka na widok stawonoga, ale przeciwnie z odkrywczą pasją przygląda mu się
z bliska, z drugiej zaś strony osoba chora na arachnofobię, która na samą
myśl o pająku dostaje dreszczy. Ten zoolog patrzy na pająki czysto, bez
założeń, odkrywczo. W tym właśnie tkwi siła owego patrzenia, że ono jak
laser, który wypala tylko chorą tkankę nie naruszając zdrowej, i co więcej
zasklepia naczynia krwionośne nie powodując dodatkowego krwawienia. Powtórzę
jeszcze na koniec: poznanie rzeczywistej natury problemu jest jego
jednoczesnym i natychmiastowym rozwiązaniem okazuje się bowiem, że problemu
tak naprawdę nie ma - to my go podtrzymujemy w swojej wirtualnej
rzeczywistości umysłu.
|