Data: 2000-05-26 10:22:07
Temat: Re: Matka chrzestna?
Od: n...@p...ninka.net
Pokaż wszystkie nagłówki
"Moncia" <m...@h...com> writes:
> Gdybym podejmowala tylko te dzialania, co do ktorych nie mialabym
> watpliwosci, ze efekt bedzie perfekcyjny, nie za wiele bym chyba miala do
> robienia.
Ale tutaj nie byla mowa o perfekcji ale o szczerosci wobec samej
siebie i byciu konsekwentnym w sferze moralnosci i wyznania.
> Tym bardziej dotyczy to pomagania bliskim mi osobom. Wieksza trzeba miec
> odwage, by jednoczesnie przyznac sie do niedoskonalosci i probowac rozwiazac
> zaistniala sytuacje (akceptujac przy tym dyskomfort moralny), niz w imie
> wlasnych przekonan wypiac sie na ludzi, cedujac na nich wylacznie problem
Nie.
Bo kiedy sie jak to okreslilas "wypniesz" (zaznaczam, ze ja odmowy w
tym konkretnym wypadku nie utozsamiam z wypieciem sie na kogos) - to
TY musisz CODZIENNIE potem zmagac sie ze skutkami wlasnej decyzji.
Co sie przeklada na niespecjalnie mile zachowania innych ludzi, na
ktore w zasadzie juz nie masz wplywu (bo mozesz jedynie przekonac, a
jak rozmowa i szczerosc do nich nie trafia to nic juz zrobic nie
mozesz).
Zapewniam cie, ze jest to wielce upierdliwe i wcale nie latwe.
A gdy sie zgodzisz.... to jaki problem? Dysonans jaki tutaj zachodzi
moze byc bardzo latwo stlumiony - po prostu przestajesz o tym myslec i
spychasz to do podswiadomosci. I juz, po sprawie.
Tak przynajmniej robi ogromna wiekszosc ludzi, ktorzy sie zachowuja w
kwestii swoich przekonan religijnych jak kurki na kosciele.
--
Nina (Mazur) Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/
|