Data: 2002-09-03 18:25:42
Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "Brian" <b...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> to raczej Ty udajesz za Was dwoje.
>
> Ale wobec b. żony i swojej BYŁEJ RODZINY
> nie zachowałeś się i NADAL nie zachowujesz sensownie. To też trzeba
> zmienić. Dla dobra dziecka oczywiście.
>
> Ty nie musisz okradać nowego dziecka z ilości poświęcanego
> mu czasu, wspólne spacery, zabawy, ciasteczka serwowane przez
> przyjaciółkę w Twoim domu itd. Tymczasem być może będzie trzeba na
> długie godziny zostawić drugą żonę z wrzeszczącym dzieciakiem i gnać
> na spotkanie ze starszym dzieckiem ;).
> Oczywiście Tobie pasuje, żeby w
> NOWEJ rodzinie wszystko grało. Zawsze to mniej kłopotów, pretensji.
> Tyle, że stara rzeczywistość skrzeczy.
>
> Uważam, że to wstrętne, co piszesz. Twoja żona nie może odnaleźć się w
> samotności i ciągle dla niej bolesnej sytuacji. A Ty tak, jakbyś
> chciał jej wydrzeć syna, tzn. umniejszyć jej kontrolę nad nim,
> chociaż to jeszcze małe dziecko. Ta sytuacja będzie trwała i
> wyrodniała w patologię, dopóki nie zniwelujesz wrogości i wyczuwalnej
> w liście pogardy dla b. żony. Może Ośrodek Interwencji Kryzysowej? Ale
> odnoszę wrażenie, że to Ci najmniej pasuje.
>
> Aleś Ty obłudny :(. Przecież taki sens jej życiu nadałeś Ty sam! I w
> ogóle, jak możesz być z siebie zadowolony w takiej sytuacji? Że ktoś
> płacze i cierpi przez Ciebie?
> A ta druga, jak się czuje? [...] Czy podświadomie nie sądzi, że
bezwzględność to Twoja druga
> natura, objawiana okazjonalnie?
> Dorrit
Czy ty przypadkiem nie dopowiedziałaś sobie za wiele o mojej sytuacji? I o
tym co czuję i myślę? Dlaczego wydaje ci się, że jestem zadowolony z siebie?
Wygląda na to, że z założenia jesteś uprzedzona do facetów, którzy rozstali
się ze swoimi żonami i dzieci zosłały przy matce. Skupiłem się na jednym
aspekcie całej sytuacji, bo to mnie najbardziej interesuje. Moja była żona
robi różne rzeczy nie tylko przeciwko mnie (i właściwie nic poważnieszego
nie opisałem), ale mównież przeciwko SWOJEMU WŁASNEMU DZIECKU. Jak można na
przykład powiedzieć dziecku, "że jego ojciec to skurwysyn i nie kocha
własnego dziecka, tylko ugania się za dziwkami". A potem muszę tłumaczyć mu,
co to znaczy skurwysyn i dziwka. Albo jak można powiedzieć dziecku,
wyjeżdżając z nim na weekend, że tata dzwonił i stwierdził, że ma ważniejsze
sprawy niż spotkanie z nim i dlatego gdzieś sobie pojedziemy (oczywiście nic
mi nie mówiąc - przyjechałem jak zwykle i nie zastałęm nikogo). Nie wspomnę
o nieprzjemnościach, jakie spotkały moich rodziców i przyjaciół.
Owszem jestem zły na moją b.żonę i nie spodziewam się po niej niczego
dobrego, ale dość długo się spodziewałem. A teraz chcę po prostu poradzić
sobie nie starając się z nią porozumieć, bo nie wyszło setki razy.
Chcę zachować się tak sensownie jak to tylko możliwe, ale już nie wierzę, że
moja b. żona cokolwiek mi ułatwi.
BYć może da się to jakoś przepracować, ale nie wierzę że mogę to zrobić nie
tylko wewnętrznie. I naprawdę myślę, że mój i jej syn obrywa od niej
zupełnie niepotrzebnie. Wierzę, że można załatwiać sprawy techniczne (nawet
jeśli to trudne) nie wciągając w to dziecka i niepotrzebnie go nie raniąc.
No i oczywiście wiem, ja go zraniłem bardziej (cyt. z mojej b.żony - i ma
rację) i to usprawiedliwia wszystko i każde jej zachowanie (cyt. z mojej b.
żony - i IMHO nie ma racji).
Dzięki za to, co napisałaś. Dało mi do myślenia.
Ale sądzę, że jednak skupię się na innym aspekcie całej sprawy.
Pozdrowienia
Brian
|