Data: 2002-09-04 17:17:05
Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Brian" <b...@i...pl> napisał w wiadomości
news:al2ut5$4rt$1@sunsite.icm.edu.pl...
>
> Czy ty przypadkiem nie dopowiedziałaś sobie za wiele o mojej
sytuacji? I o
> tym co czuję i myślę?
Większość napisanego przeze mnie tekstu to zdania pytające. Nie
zauważyłeś?
>> Wygląda na to, że z założenia jesteś uprzedzona do facetów, którzy
rozstali
> się ze swoimi żonami i dzieci zosłały przy matce.
Jako psycholog wysłuchałam dziesiątków takich kobiet. Wiem co czują i
jakie są ich reakcje na porzucenie i rozwód. Starałam się choćby
bardzo skrótowo poinformować cie, jakie przeżycia są udzialem twojej
żony. Widzę, że cie wkurzyłam, bo ty nie chcesz o tym myśleć. Łatwiej
przypisać mi uprzedzenia niż rację, chociaż nie abstrahuję od faktu,
że wina leży po obu stronach. Sytuacja jest zawsze bardziej lub mniej
komfortowa tylko dla jednego z byłych małżonków. Największy dramat
przeżywają oczywiście dzieci. Doceniając ważkość tych problemów, od
paru lat ustawowo powołano stanowisko mediatora przy sądzie rodzinnym.
Istnieją też Ośrodki Interwencji Kryzysowej uświadamiające małżonkom,
że rozwód jest ostatecznością, ZAWSZE skutkującą krzywdą dziecka.
Odnoszę wrażenie, że w porę nie doceniłeś możliwości, jakie te
instytucje stwarzają dla stabilizacji rodziny.
Skupiłem się na jednym
> aspekcie całej sytuacji, bo to mnie najbardziej interesuje.
Szkoda, że nie zauważyłeś, jaką rolę w zachowaniu dziecka grają te
pozostałe aspekty :(. Może zgodzisz się jednak, żeby ktoś wam OBOJGU
to uświadomił?
Moja była żona
> robi różne rzeczy nie tylko przeciwko mnie (i właściwie nic
poważnieszego
> nie opisałem), ale mównież przeciwko SWOJEMU WŁASNEMU DZIECKU. Jak
można na
> przykład powiedzieć dziecku, "że jego ojciec to skurwysyn i nie
kocha
> własnego dziecka, tylko ugania się za dziwkami". A potem muszę
tłumaczyć mu,
> co to znaczy skurwysyn i dziwka.
I na prawdę nie masz innych tematów do rozmów z okazjonalnie
spotykanym synem tylko tłumaczenie "co to znaczy skurwysyn i dziwka"?
Przecież to nie tylko żona go demoralizuje, ty też! W "ładny" świat
pojęć wprowadzacie wasze dziecko. I pomyśleć, że gdybyś nie rozwalił
chłopakowi rodziny, długo by jeszcze o dziwkach i skurwysynach od was
nie usłyszał.
Albo jak można powiedzieć dziecku,
> wyjeżdżając z nim na weekend, że tata dzwonił i stwierdził, że ma
ważniejsze
> sprawy niż spotkanie z nim
W tym rzeczywiście jest jakaś obłędna logika. Czy można mieć
ważniejsze sprawy niż małe dziecko i własna rodzina? Tata / nie mama!
/rzeczywiście miał ważniejsze sprawy. W związku z tym jedno dziecko
będzie miało pełną rodzinę, a drugie nie. Ty chcesz synowi powiedzieć:
"możesz mieć nową rodzinę, jeśli zechcesz". Jest tylko jeden problem -
stara mamusia, której dzieciak za cholerę nie chce wymienić na nową.
Nie wspomnę
> o nieprzjemnościach, jakie spotkały moich rodziców i przyjaciół.
Cóż, to była konsekwencja nieprzyjemności, jakie spotkały twoją żonę.
>> Owszem jestem zły na moją b.żonę i nie spodziewam się po niej
niczego
> dobrego,
I myślisz, że dziecko tego nie wyczuwa, na prawdę
tak myslisz? .
A teraz chcę po prostu poradzić
> sobie nie starając się z nią porozumieć, bo nie wyszło setki razy.
Przy sądzie rodzinnym dadzą ci telefon mediatora, który podejmie pracę
z rozbitą rodziną, celem wypracowania wspólnego porozumienia w
sprawowaniu pieczy nad dzieckiem.
>> Chcę zachować się tak sensownie jak to tylko możliwe, ale już nie
wierzę, że
> moja b. żona cokolwiek mi ułatwi.
Na pewno, choćby z powodu swojej frustracji - nie ułatwi ci
asymilacji syna do twojej nowej rodziny. Bo - powiem ci brutalnie - ta
trzecia jest całkowicie dla twojego dziecka zbędna, i lepiej dla całej
twojej rodziny, gdyby jej w ogóle nie było. Niestety wszelkie decyzje
dot. syna musisz podejmować z jego matką, a nie ze swoją przyjaciółką.
Jeżeli tej podstawowej prawdy nie zrozumiesz, nie widzę szans na
poprawę sytuacji twojego syna.
. I naprawdę myślę, że mój i jej syn obrywa od niej
> zupełnie niepotrzebnie.
Cóż, od ciebie już wystarczająco oberwał. Przecież go zostawiłeś dla
innej kobiety.
>>Wierzę, że można załatwiać sprawy techniczne (nawet jeśli to trudne)
nie wciągając w to dziecka i niepotrzebnie go nie raniąc.
Na pewno można. Nawiasem mówiąc, w mediacjach rodzinnych biorą udział
również dzieci rozwodzących się stron. I ich życzenia oraz wnioski są
traktowane z całą powagą, i dyskutowane w obecności obojga rodziców,
ich lęki, niepokój, obawy niwelowane.Ale jeżeli uważasz, że sam sobie
najlepiej poradzisz...
Dorrit
>
> Pozdrowienia
>
> Brian
>
>
|