Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Może ktoś coś podpowie

Grupy

Szukaj w grupach

 

Może ktoś coś podpowie

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-08-30 13:26:30

Temat: Może ktoś coś podpowie
Od: "Brian" <b...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam wszystkich,

chcę prosić o radę. Być może ktoś z was podpowie coś sensownego. Żeby jednak
dobrze wyjaśnić o co chodzi, muszę opisać całą sytuację dosyć obszernie.

Mam syna. Ma prawie 8 lat. Jestem po rozwodzie i to jest właśnie dziecko z
mojego pierwszego małżeństwa. Rozwód zakończył się półtora roku temu a trwał
kolejne półtora roku. Moja żona nie chciała zgodzić się na rozwód i w
związku z tym odbyło się wiele rozpraw. W sądzie płakała i twierdziła, że
mnie kocha i że wierzy, że do nich wrócę, ale przede wszystkim powoływała
się na dobro dziecka. Poza sądem, mówiła jak bardzo mi dowali i że polskie
prawo i tak zawsze będzie po jej stronie i że nawet ją to bawi. A i
oczywiśćie, że oskubie mnie finansowo. Nie piszę tego, żeby się użalać nad
sobą, tylko, żeby pokazać jak się zachowuje, BO mój syn mieszka z nią i z
jej rodzicami (co ważne dla całej sprawy).
W końcu, gdy już nie można było ciągnąć dłużej rozpraw, moja była żona
zarządała opinii psychologa. Sąd się zgodził i czekaliśmy w kolejce kolejne
trzy miesiące na wizytę u psychologa, a potem jeszcze trochę na jego opinię.
W opinii psychologowie sądowi stwierdzili, że rozwód jest dobrym
rozwiązaniem i że nie wpłynie bardziej negatywnie na dziecko, niż sytuacja w
której się znajduje. BYć może nawet pomoże, bo dużo lepiej będą zdefiniowane
role i zasady. Jednocześnie opinia sugerowała częste kontakty dziecka z
ojcem, co też oczywiście bardzo mi pasowało (na początku żona utrudniała mi
widywanie sią z dzieckiem). Przy okazji w opinii był zapis, że matka buntuje
dziecko przeciw ojcu, co było pierwszym bezstronnym stwierdzeniem tego typu.
Ponieważ opinia była jaka była, więc moja była żona zmieniła strategię i nie
zgadzała się na rozwód BO NIE, bo ma takie prawo i chce z niego skorzystać.
(To prawda, w polskim prawopdastwie jest tak, że powód (ja) nie może
otrzymać rozwodu, chyba, że żona się na toz zgodzi, albo udowodni się jej
winę lub współwinę). W końcu jesteśmy rozwiedzeni. Rozwód odbył się z mojej
winy i zgodziłem się na to, bo to był jedyny sposób.
Natomiast mój syn mieszkając z nią i jej rodzicami sporo się nasłuchał na
mój temat. Sam słyszałem kilkakrotnie przez telefon komentarze ich w tle
(nie nadają się do cytowania) i głos mojego syna, który się bawił i wszystko
słyszał. Poza tym moja była żona robiła na przykład coś takiego, że mówiła
mojemu synowi, że do niego nie przyjadę, bo nie mam dla niego czasu i mam
ważniesze sprawy niż spotykanie się z nim (gdy dzwoniłem, że muszę np.
wyjechać w weekend w sprawach służbowych). Jednocześnie nie pozwalała mi z
nim porozmawiać osobiście.

Od czterech lat mieszkam z moją ... jak to powiedzieć zgrabnie po polsku ...
partnerką i mój syn panicznie się boi nawet wzmianki o niej. NIgdy się z nią
nie spotkał i nigdy nie był u mnie w mieszkaniu, nawet gdy jej nie było. Po
prostu zaprzecza istnieniu tej części mojego życia. Poza tym bardzo się boi
moich znajomych. Jeżeli go gdzieś zabieram i muszę wpaść gdzieś np. cos
zawieźć lub odebrać, to czeka w samochodzie.
Poza tym nasza relacja (wg mojej oceny oczywiście) jest całkiem dobra.
Jeździmy na wycieczki, chodzimy do kina, gramy w różne gry i spędzamy
ciekawie czas. Ale tylko we dwóch.
Przez ten cały czas starałem się nie naciskać mojego syna i pokazać mu, że
jest ok i że może do mnie przyjść, kiedy będzie gotowy, ale że nie musi,
jeżeli nie chce. Że mój dom jest jego domem.
Radziłem się psychologów i opinie były różne, od takiej, żeby go zmusić do
przyścia do mnie, czy poznania mojej partnerki, poprzez takie, żeby
"zorganizować" przypadkowe spotkanie gdzieś na mieście, do takich, żeby w
ogóle nie ruszać tej sprawy i pozwolić, żeby się sama rozwiązała z czasem.
I tak właśnie zrobiłem. Pozwoliłem, żeby to trwało, ale nie widzę żadnej
poprawy i trochę przestałem wierzyć, że to dobry pomysł.

Ostatnio doszedł nowy aspoekt całej sprawy. Otóż będę miał drugie dziecko.
Bardzo się cieszę i myślę, że to dobra okazja, żeby mojego syna zaangażować
jako "starszego brata", ale nie wyobrażam sobie, że da sobie z tym radę.
Bardzo panicznie reaguje na dużo "mniejszy kaliber". Bardzo się martwię i
chciałbym, żeby wszystko mogło być normalnie (na tyle, na ile to możliwe w
tej sytuacji) i żeby mój syn mógł się poczuć bezpiecznie z moją rodziną i
żeby mu było dobrze.

Jednocześnie mój syn jest bardzo mało samodzielny jak na swój wiek. NIe robi
wielu rzeczy nie dlatego, że mu mama nie pozwala (bo pozwala !!!), ale
dlatego, że jak je robi, to jego mama cyt. "jest smutna". Moja była żona
strasznie wiesza się na nim i nie mogę liczyć na jej wsparcie. Tak więc
rady, żeby porozmawiać z żoną nic tu nowego nie wniosą. Rozmawiałem
dziesiątki razy. Argumenty to "a dlaczego miałabym ci cokolwiek ułatwiać?" i
"nie bo nie". Ja oczywiście rozumiem, że czuje się skrzywdzona, oszukana
itd, ale uzależniła od siebie dziecko w sposób przerażający (np. ośmiolatek
zwoni do niej, czy może zjeść loda :-).

Co zrobić z tą całą sytuacją? Jak pomóc mojemu synowi? A może zostawić całą
sprawę i pozwolić, żeby się rozwiązała sama za kilka lat? Ale to byłoby
bardzo "dziwne". Wierzę, że jest jakiś sensowny sposób, ale nie jestem
fachowcem i nie chcę zrobić czegoś głupiego i zaszkodzić całej sprawie.

Będę wdzięczny za sensowne sugestie
Pozdrowienia

Brian


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-08-30 14:00:31

Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "EvaTM" <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Brian" <b...@i...pl> napisał w wiadomości
news:1281-1030714059@as1-212.starogard.dialup.inetia
.pl...

> Co zrobić z tą całą sytuacją? Jak pomóc mojemu synowi? A może zostawić całą
> sprawę i pozwolić, żeby się rozwiązała sama za kilka lat? Ale to byłoby
> bardzo "dziwne". Wierzę, że jest jakiś sensowny sposób, ale nie jestem
> fachowcem i nie chcę zrobić czegoś głupiego i zaszkodzić całej sprawie.

Współczuję Twojemu synowi, bo on najmniej rozumie z tej całej sytuacji..
Sama byłam dzieckiem z rozwiedzionej rodziny i wiem jak to wygląda
od tej strony. Zmuszać go do kontaktów z Twoją Panią nie możesz,
ale możesz delikatnie go przygotować do zmiany sytuacji.
Inna rzecz, jakie to znów może wywołać komentarze w domu byłej żony..

A może takie "przypadkowe" spotkanie na mieście nie byłoby od rzeczy ?
Ty gdzieś siedzisz z synem, powiedzmy "na lodach" czy w innym publicznym
miejscu, a Twoja Pani przechodząc "przypadkiem" mówi Wam "cześć",
Ty przedstawiasz ich sobie i zapraszasz na chwilę do Was ?
Na chwilę - pół godziny na przykład, żeby nie przesadzić z "nowościami"..
Może gdyby zobaczył, że nie taki diabeł straszny, przeszły by mu lęki ?

Na następnych spotkaniach z synem mógłbyś go stopniowo wprowadzić
w sytuację i powiedzieć mu, że będziecie mieli dziecko, ale będziesz go
tak samo kochał jak dotąd i spotykał się z nim.. że i on będzie miał
brata lub siostrę i mogliby się polubić ?

No i jeszcze jedno, nigdy nie mów źle o jego matce, mów raczej że tak
bardzo się różniliście, że wspólne życie było niemożliwe i że to się zdarza..
Musisz to wszystko stopniować, jeśli chcesz by chłopak to wszystko szybko
zrozumiał. Twoja była żona jest zbyt rozgoryczona i przynajmniej na razie
nie jest chyba w stanie mu pomóc.
Jeśli sama sobie kogoś innego znajdzie, być może złagodnieje,
ale to dla Waszego syna też może być szok i to Ty będziesz musiał
mu pomagać. No cóż, takie jest to życie.. ale trzymaj się.

> Będę wdzięczny za sensowne sugestie

Starałam się by były sensowne :)

Pozdrawiam
E.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-08-30 17:54:42

Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "Konop" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Współczuję zarówno Tobie jak i Twojemu synowi całej sytuacji, a także tego,
że musicie żyć (zwłaszcza on) w kontakcie z taką egoistyczną osobą jak jego
matka. Cóż... tak to w życiu bywa, że czasem raj zmienia się w piekło... a
miało być tak ładnie... .
Przechodząc do konkretów. Zgadzam się z przedmówczynią. Chciałbym tu jedynie
powiedzieć pare słów o spotkaniu Twojego syna z Twoją partnerką. Powinno ono
się odbyć właśnie "przypadkowo". Sądzę, że gdyby spotkała Was kiedyś na
mieście, gdybyście poszli gdzieś w trójkę i porozmawiali byłoby super.
Pamiętaj o tym, że ten ośmiolatek na 100 o wszystkim powie swojej mamie, a
ta odwróci kota ogonem. Chłopakowi to spotkanie musi się bardzo podobać!
Inaczej - nic się nie uda. Ale sądzę, że jakiś mały prezencik czy coś
powinnien wystarczyć (asle niech inni się wypowiedzą). Sprawę komplikuje u
Ciebie fakt, że za pare miesięcy (jak przypuszczam ;) ) to poza staraniami o
zaakceptowanie przez Twojego syna Twojej partnerki będziesz miał jeszcze na
głowie sprawę z Twoim drugim dzieckiem... . Czasu będziesz miał - obawiam
się - mniej, a spraw na głowie - więcej...

Życzę powodzenia
Trzymajcie się - Ty, Twój syn i Twoja partnerka, a także Twoje dziecko,
które dopiero przyjdzie na świat

Konop

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-08-30 18:10:59

Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "Asasello" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Brian" <b...@i...pl> napisał w wiadomości
news:1281-1030714059@as1-212.starogard.dialup.inetia
.pl...
> Witam wszystkich,
>
> chcę prosić o radę. Być może ktoś z was podpowie coś sensownego. Żeby
jednak
> dobrze wyjaśnić o co chodzi, muszę opisać całą sytuację dosyć
obszernie.
>

Czytając Twoją historię, mam świadomość, że nie jest to opowieść
obiektywna, choćby dlatego, że musiała istnieć jakaś przyczyna Waszego
rozstania. Czyli nie ma w tym dramacie postaci kryształowych, a zatem
istnieje bardzo silne wzajemne rozżalenie, a może wręcz gniew.
Dziecko nie potrafi rozróżnić win i nie potrafi także pogodzić się
jednoznacznie z sytuacją podzielenia świata rodziców na dwa, to pewne.
Pozostając z jednym z rodziców, siłą rzeczy nasiąka atmosferą
obciążającą nieobecnego z małżonków, nawet, jeśli nie mówi się w sposób
otwarty o onego przywarach.
Musisz patrzeć na to przez taki pryzmat i wiedzieć, że ta okoliczność
nie podlega zmianie, choćbyś na głowie stawał.
Dlatego, biorąc pod uwagę wiek synka, sprawa wymaga ingerencji czasu,
wyłącznie. Na razie chłopiec potrzebuje Ciebie i kobieta, która jest
Twoją towarzyszką - jest tu, niestety, elementem zbędnym, dla niego
zupełnie nieistotnym, jeśli już - to konkurencją 'odgryzającą' mu
kawałek Taty.
Z tego, co piszesz, wynika, że ze strony domu, w którym przebywa
dziecko, nie ma żadnego wspomożenia, a jedynie kontra przeciwko Tobie.
Syn jest mocno uzależniony od woli matki i prawdopodobnie jego
samodzielna analiza stanu zastanego nie jest możliwa. Osiem lat to
niewiele, to jeszcze nie czas, aby rozglądać się bez prowadzenia za
rękę.
Proponuję poświęcać mu jak najwięcej czasu, ale bez udziału trzeciej
osoby. Zdobyć jego zaufanie poprzez maksymalne wnikanie w jego
zainteresowania i problemy, tak, aby zaczął wierzyć, mimo podszeptów ze
strony rodziny żony, że jesteście absolutnymi przyjaciółmi, kumplami,
duetem na śmierć i życie.
Może kiedyś będziesz mógł zabrać chłopca na dwu-trzydniowy wyjazd. Wtedy
dyskretnie postaraj się włączyć w spotkanie swoją przyjaciółkę (na
przykład weź pokój razem z synkiem, a Twoja obecna kobieta niech mieszka
w sąsiedztwie i niemal przypadkowo dołączy się do waszych zabaw). To,
oczywiście sytuacja, która wymaga ogromnego poświęcenia, ale rozumiem,
że zależy Wam na tym aż tak, że gotowi jesteście do takich poświęceń.
To chyba najlepszy sposób.
Moje dzieci zaakceptowały drugą żonę podczas wczasów (czteroletnia
wówczas dziewczynka nazywała ją 'koleżanką taty'. Wspólne zabawy
wszystkich dzieci w gromadzie i włączanie się mojej nowej partnerki w
rozrywki maluchów spowodowało, że polubiły ją prawie automatycznie,
dzięki czemu nie potrzeba było szczegółowych wyjaśnień. Ona po prostu
była z nami i już!
Na pociechę dodam, że z biegiem czasu dzieci przyjęły obecność mojej
nowej żony jako rzecz naturalną. Wtajemniczanie synka w sprawę narodzin
rodzeństwa może poczekać; im będzie starszy, tym jego odporność i
wyrozumiałość będzie większa, może nie koniecznie trzeba serwować mu
takie rewelacje, kiedy nie jest przygotowany do ich przyjęcia.

a.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-08-30 20:35:53

Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Brian" <b...@i...pl> napisał w wiadomości
news:1281-1030714059@as1-212.starogard.dialup.inetia
.pl...
> Witam wszystkich,
>
> chcę prosić o radę. > Będę wdzięczny za sensowne sugestie


A może najpierw "przypadkowe" spotkanie w małej grupie? Tzn. zaproś
syna z którymś z jego kolegów do wesołego miasteczka, aqa parku, na
wspólne kopanie piłki, grill czy coś w tym rodzaju. On musi to odebrać
jako okazję na wesołą zabawę, a nie zabawę z okazji prezentacji mu
kobiety, z którą jesteś obecnie związany. W żadnym wypadku nie
kawiarnia, bo lękowo nastawione dziecko, będzie zmuszone do
koncentracji uwagi na Twojej partnerce, co wybitnie zwiększy stres.
Ona też może być spięta, i jest to zupełnie zrozumiałe. Jej pierwsza
obecność musi więc być krótka, dyskretna i niezobowiązująca. Nie
powinieneś też od razu wyjaśniać synowi charakteru więzi z
przyjaciółką, bo może raz na zawsze potraktować ją jak wroga i
obciążyć winą za rozwód, w czym zapewne matka wydatnie mu pomoże /o
ile już tego nie zrobiła/. Dobrze byłoby, żeby na to pierwsze
spotkanie Ona też przyszła z jakimś dzieckiem - siostrzeńcem,
bratankiem itp. Wg. mnie musisz jeszcze dłuższy czas poczekać z
informacją o przyszłym rodzeństwie. Ale, ale - czy b. żona nie wyraża
zgody na wspólne wakacje z synem; miesiąc ona, miesiąc Ty? Skoro
dziecko boi się nawet pójść do Twojego domu, może bardziej wyluzowałby
się na wakacjach? Co prawda rada spóźniona, bo już za 2 dni rok
szkolny, ale może chociaż 2 dni weekendu w jakiejś górskiej chacie? A
swoją drogą, jak syn motywuje niechęć do wizyty w Twoim domu? Moze po
prostu matka mu zabroniła? Jeśli tak, sprawa jest beznadziejna. Nie
możesz namawiać dzieciaka, żeby łamało zakaz osoby najbliższej mu na
świecie.Odnoszę zresztą wrażenie, że była żona, gdyby mogła,
najchętniej zakazałaby synowi kontaktów z Tobą.
Osobną sprawą, lecz mającą tutaj diametralne znaczenie jest
bezdyskusyjny fakt, że jednak, biorąc rozwód "na siłę", straszlwie
skrzywdziłeś i swojego syna i jego matkę. Czy próba adaptacji syna do
nowej rodziny nie wynika z Twoich wyrzutów sumienia? Bo bardzo trudno
ich nie mieć w takiej sytuacji! Na prawdę nie wiem, kto z Was dwojga w
tej chwili bardziej tym dzieckiem manipuluje - Ty, czy była. Skoro z
tamtą kobietą jesteś już 4 lata, zaś syn teraz ma 8, odszedłeś gdy
miał 3-4 latka, odszedłeś od kochającej Cię kobiety, matki Twojego
dziecka, bo co? Wybacz, ale ja sobie nie wyobrażam, jak uczciwy
mężczyzna może zostawić kobietę z malutkim dzieckiem, matke swojego
dziecka?! Motywy są przecież bardzo ważne, a im bardziej błache, tym
silniej zaciążą na życiu Was wszystkich. B. żona ma ogromne poczucie
krzywdy, żalu, zazdrości - niesłusznie? Piszesz przecież "W sądzie
płakała i twierdziła, że
> mnie kocha i że wierzy, że do nich wrócę, ale przede wszystkim
powoływała się na dobro dziecka." I miała rację! Gdyby Ci na dobru
swojego syna zależało, rozwód nie wchodziłby w grę, a w każdym razie
nie odbywałby się w tak brutalnej atmosferze.Przecież związałeś się z
inną kobietą zanim otrzymałeś rozwód. Gdy pakowałeś manatki nie
pomyślałeś, w jakiej atmosferze zostawiasz swojego syna? A teraz w
podskokach dzieciak ma zaakceptować Twoją nową rodzinę? Przecież Ty
zniszczyłeś jego rodzinę i myślisz, że dziecko Ci to wybaczy, ot tak,
szybciutko? Codziennie widząc swoją nieszczęśliwą matkę, której Ty już
dawno nie kochasz, ale dla niego najbliższą,której on nigdy kochać nie
przestanie ?
"Poza sądem, mówiła jak bardzo mi dowali i że polskie
> prawo i tak zawsze będzie po jej stronie i że nawet ją to bawi." A
co miała biedna mówić? Poza sądem też płakać i po interesie Cię
całować, żebyś wrócił do rodziny? Swoją krzywdę zaszczepiła Waszemu
dziecku? Niewykluczone! Im dłużej nad tym wszystkim się zastanawiam,
tym bardziej czuję się bezradna, bo aby udzielić Ci sensownej rady,
trzeba tą sytuację dogłębnie poznać. Poza tym, opieki psychologicznej
najbardziej potrzebuje teraz Twój syn. Od 4 lat!
Dorrit
>
> Brian
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-08-31 09:38:21

Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Little Dorrit" w news:akokp1$h2f$1@news2.tpi.pl...
/.../

> W żadnym wypadku nie
> kawiarnia, bo lękowo nastawione dziecko, będzie zmuszone do
> koncentracji uwagi na Twojej partnerce, co wybitnie zwiększy stres.
> Ona też może być spięta, i jest to zupełnie zrozumiałe. Jej pierwsza
> obecność musi więc być krótka, dyskretna i niezobowiązująca.


Dodam swoje trzy grosze - w pełni (niemal) identyfikując się z odpowiedzią
Asasella.
A dodam tyle, ze dla Twojego syna, Brian, Twoja obecna partnerka nie ma
żadnego znaczenia. Nie ona jest dla niego ważna. As powiedział już, że ona jest
dla niego kimś kto mu zabiera ojca i najlepiej by było abys w ogóle zaniechał
starań o sympatię syna dla Twej nowej wybranki.

Ważne jest również to, że najprawdopodobniej jej samej Twój syn również
nie interesuje tak, jak jej własne dziecko (w drodze). Nie jest przesadą, że
macochy na ogół krzywdzą przysposobione dzieci, jeśli tylko mają obok własne.

Decyzja o rozwodzie, jeśli jest konieczna niesie ze sobą ryzyko osłabienia więzi
z jednym z rodziców. Czasem dla dziecka jest lepiej, gdy ten odrzucony rodzic
nie będzie na siłę walczył o prawa do dziecka (a często o prawo do przekonywania
go do własnej wersji wydarzeń). Dzieci trzeba zostawić w spokoju, nie nasilać
atmosfery konfliktu, walki między rodzicami. Gdy chłopak nabierze nieco rozumu
za kilka lat, sam oceni, kto szpikował go tendencyjnymi informacjami pragnąc
mi obrzydzić kontakty z ojcem.

IMO musisz dbać o to, by zawsze być dla niego dostępny, nigdy nie oskarżać
małżonki o cokolwiek, raczej pozostawiać niedomówienia niż na siłę w dziecięcym
języku tłumaczyć, że to mama jest "be".

Oskarżanie matki, w chwili, gdy dziecko jest z nia na codzień, buduje jedynie
barierę porozumienia. Natomiast Twoja dobra o niej opinia (gdy ona buntuje
dziecko przeciwko Tobie) działa w kierunku pobudzania syna do myśłenia.
No i przyjdzie czas, że chłopak sam się w tym znajdzie tak jak trzeba.

A trzeba tez pamiętać, że rzecz dotyczy już tylko kilku lat zycia - ważnych dla
chłopca, ale jednak przemijających. Dzieci odchodzą (usamodzielniają się)
czasem szybciej niz nam się wdaje. Trzymanie ich w niewoli do niczego dobrego
nie prowadzi. Ta sutuacja powinna wcześniej usamodzielnić syna - i nic więcej.
Twoje dylematy mogą spokojnie pozostać dla niego obcymi.


> Osobną sprawą, lecz mającą tutaj diametralne znaczenie jest
> bezdyskusyjny fakt, że jednak, biorąc rozwód "na siłę", straszlwie
> skrzywdziłeś i swojego syna i jego matkę. Czy próba adaptacji syna do
> nowej rodziny nie wynika z Twoich wyrzutów sumienia?


Popieram Dorrit. Jakiekolwiek "na siłę" adaptacje dzieci do nowych warunków,
są wyłącznie śladem własnych wyrzutów sumienia, że nie potrafiło się urządzić
tego tak jak trzeba...
Wstrzymaj się Brian - zostaw chłopcu jedną matkę. A w przyszłości prawo wyboru.

W miarę mozliwości (nie na siłę) pilnuj tylko, by przekazywać mu to, co winien
dostać od ojca. Pozostawienie go z matką i babciami grozi mu "kalectwem".



> > Brian
> Dorrit

All


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-08-31 15:40:48

Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "Pyzol" <p...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"... z Gormenghast"
Yeap.

Tylko chce zwrocic uwage,ze Brian odezwal sie tutaj w bardzo konkretnym
momencie - kiedy spodziewa sie dziecka w drugim zwiazku. Nie wie, jak
postapic.

Ja tez nie wiem. Wydaje mi sie, jednak,ze powinien o tym wiedziec, to bedzie
jego brat( siostra), co moze sie okazac blogoslawione w skutkach dla rozwoju
wiezi z ojcem i jego rodzina. Wczesniej czy pozniej sie dowie - i wowczas
moze poczuc sie zignorowany, wlasnie "mniej wazny".

Oczywiscie, moze tez miec poczucie zagrozenia,ze to male "zabierze mu ojca"
ale ten problem maja i nierozbite rodziny, koniecznie trzeba o nim pamietac
i w zadnym wypadku nie zlekcewazyc.

Moze nie mowic w tej chwili ( dla 8latka to przeciez tylko czyjs duzy
brzuch), ale natychmiast pokazac, kiedy sie urodzi, radosnie obwieszczajac,
ze ma braciszka, ze bedzie mial sie z kim bawic? Moze rozmawiac juz teraz
z nim - ogolnie i bez odnosnikow w realu, na temat co on sadzi o posiadaniu
rodzenstwa? Nie wprost "Czy chcialbys miec braciszka", ale duuuuzym lukiem.
Np. w parku upatrzyc rodzenstwo, najlepije takie jakie mu sie szykuje"
starszy chlopiec i malenstwo w wozku. Zaczac z nimi rozmawiac:

"A to twoja siostrzyczka? Ale podobna do ciebie! Ale fajnie, nie ? Bedziesz
mial sie z kim bawic - ech, juz mozesz, zobacz jak ona sie smieje, widac ze
cie kocha" etc. etc. etc.

( oczywiscie, najpierw zorietnuj sie czy "siostrzyczka" nie jest akurat
skaraniem boskim dla braciszka - poobserwuj troche)

Jak sie male urodzi, to on moze byc tak zafascynowany,z e na jego
rodzicielke nie bedzie zwracal uwagi i przyjmie ja jako po prosty jeden
dodatkowy element swego swiata - a tutaj to juz pole do popisu dla tej pani,
aby tego nie zepsula, nie narzucala sie, ani rozpoczela walke o miejsce w
sercu ojca dla "swojego".

Kaska


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-08-31 20:41:23

Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Pyzol" w news:4s5c9.239606$f05.13196071@news1.calgary.shaw.ca
...
/.../

> Brian odezwal sie tutaj w bardzo konkretnym
> momencie - kiedy spodziewa sie dziecka w drugim zwiazku. Nie wie, jak
> postapic.

Zgoda. W międzyczasie wydarzyło sie wiele i zapomniałem o co Brianowi chodziło ;).

Dodam w takim razie (powielając pewnie już istniejące odpowiedzi) to, co
wg mnie jest oczywiste. 8-latek nigdy nie powinien zwątpić w to, że jest dla
swego ojca najważniejszy. Jakiekolwiek wprowadzanie osób trzecich w tym
wypadku, to przekonanie w nim burzy. Równocześnie nie powinno być żadnych
kłamstw, a co najwyżej transkrypcje prawdy do języka i świata pojęć ośmiolatka.

Fatalnym błędem jest przenoszenie konfliktu miedzy dorosłymi na dzieci - to co
Brian opowiada o swej byłej, jej zachowaniach i stosunku do sprawy. To jest
krańcowa nieodpowiedzialność!
Rozwód nie może odbywac się kosztem dzieci! A czynienie dzieci narzędziem
w rozgrywkach dorosłych jest już karygodną katastrofą.


> Oczywiscie, moze tez miec poczucie zagrozenia,ze to male "zabierze mu ojca"
> ale ten problem maja i nierozbite rodziny, koniecznie trzeba o nim pamietac
> i w zadnym wypadku nie zlekcewazyc.

Na tym przykładzie doskonale buduje się poczucie odpowiedzialności za innych -
w tym wypadku za młodsze rodzeństwo. Ale przyznaję, to nie jest łatwe.


> Jak sie male urodzi, to on moze byc tak zafascynowany,z e na jego
> rodzicielke nie bedzie zwracal uwagi i przyjmie ja jako po prosty jeden
> dodatkowy element swego swiata -

Bardzo w to wątpię. Tak by było, gdyby chłopiec był jednak stale z ojcem
a nie z buntujacą go przeciw ojcu matką. W głowie tego chłopaka jest tylko
chaos. Aby od niego uciec może się wydarzyć coś o wiele bardziej nieprzewidywalnego.
Chłopak zamknie się w sobie, nie będzie ufał żadnemu dorosłemu, a gdy przyjdzie pora
na usamodzielnienie się - wyfrunie z domu jak najszybciej.

> a tutaj to juz pole do popisu dla tej pani,
> aby tego nie zepsula, nie narzucala sie, ani rozpoczela walke o miejsce w
> sercu ojca dla "swojego".

No i tego również nie osiągnie się perswazją. Albo kobieta stanie na wysokości
zadania
albo nie. A najprawdopodobniej nie stanie, gdyż jej cele są diametralnie inne niż
dobro tego dziecka.


> Kaska
>


All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-08-31 21:10:34

Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "Asasello" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


"... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> w wiadomości
news:akrgmq.3vs9fh5.2@gst.h92e7c1d5.invalid...
> "Pyzol" w news:4s5c9.239606$f05.13196071@news1.calgary.shaw.ca
...

> Chłopak zamknie się w sobie, nie będzie ufał żadnemu dorosłemu, a gdy
przyjdzie pora
> na usamodzielnienie się - wyfrunie z domu jak najszybciej.


jeśli po usamodzielnieniu się 'wyfrunie', to chyba dobrze :)


> > a tutaj to juz pole do popisu dla tej pani,
> > aby tego nie zepsula, nie narzucala sie, ani rozpoczela walke o
miejsce w
> > sercu ojca dla "swojego".

> Albo kobieta stanie na wysokości zadania
> albo nie. A najprawdopodobniej nie stanie, gdyż jej cele są
diametralnie inne niż
> dobro tego dziecka.


z czego wnosisz to 'najprawdopodobniej',
bo ja w liście nie zauważyłem przesłanek do 'najprawdopodobniej'
tak jak nie wydaje mi się uzasadnione wyciąganie na podstawie tego listu
wniosku,
ze "cele są diametralnie inne niż dobro tego dziecka"?
(w dodatku z naciskiem na 'diametralnie')


a.






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-01 07:44:16

Temat: Re: Może ktoś coś podpowie
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Asasello" w news:akrbc4$eav$1@news.onet.pl...
/.../

> > Chłopak zamknie się w sobie, nie będzie ufał żadnemu dorosłemu, a gdy
> > przyjdzie pora na usamodzielnienie się - wyfrunie z domu jak najszybciej.

> jeśli po usamodzielnieniu się 'wyfrunie', to chyba dobrze :)

Jasne, że dobrze. Potrafisz jednak przewidzieć co straci bezpowrotnie
- zanim wyfrunie.


> > Albo kobieta stanie na wysokości zadania
> > albo nie. A najprawdopodobniej nie stanie, gdyż jej cele są
> > diametralnie inne niż dobro tego dziecka.

> z czego wnosisz to 'najprawdopodobniej',
> bo ja w liście nie zauważyłem przesłanek /.../

Nie domyslasz się z czego to wnoszę?
W liście tego oczywiście nie ma - a mimo to, ja szacuję
prawdopodobieństwo tej wersji jak 3 do 4.


> a.
>

All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

psycholog - warszawa
test
Ha, jak poznać siebie
1 raz
Jak walczyć z nudą?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »