Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Napady gniewy przy dziecku ...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Napady gniewy przy dziecku ...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 177


« poprzedni wątek następny wątek »

171. Data: 2004-06-03 23:16:36

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "redart" <r...@w...op.to.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Pyzol" <n...@s...ca> napisał w wiadomości
news:2i9m3jFki4eeU1@uni-berlin.de...

> > Może uchroni mnie to kiedyś w przyszłosci od rozwodu ?
> PRZEEEESTAN! Przeciez dopiero co napisales ze ani ci to w glowie!!!
To był blef - na zachętę. Taki "słodziutki" cukierek, który chyba łatwo
było rozszyfrować ? :)

A ten starszy to taki jak ja widzę wiekowo. Nie znam sytuacji, ale ... ciął
bym
równo. Gdybym ja miał się rozwodzić nad wadami mojego ojca i tym, jak
mnie wychował ... Mojego ojca ratowało jedno: był do bólu konsekwentny,
także jeśli chodzi o obietnice finansowe. Mówił: jak zrobisz to i to
(studia),
to będziesz miał ode mnie to i to. Jak tego nie zrobisz, to dobrze rozważ,
czy warto. Czy to co ewentualnie w swoim mniemaniu uzyskasz jest
warte straty tego, co ja Ci oferuję. Teraz wybieraj.
A potem (niezależnie od wyboru) pogadamy se o weselszych sprawach.
Oczywiście mój wybór padł na: wypchaj się, ja mam żonę i z nią przede
wszystkim to skonsultuję ... a zarabiam na siebie sam ... :)))
Może i nie najszczęśliwszy wybór z pewnego punktu widzenia, i wcale nie taki
łatwy do łyknięcia dla moich rodziców, ale ... kurka, trudno. Za to pewno
nie mają teraz poczucia, że ich biedny syn sobie bez nich nie radzi.
I chyba też nie mają poczucia, że ma do nich jakieś pretensje.
Nie mam. Może to też wynik tego, że w sumie i tak, choćby się ociec
uparł, to ja i tak bym swoje zrobił. Może miał tego świadomość
i "pranie mózgu" typu: "to, co ja Ci oferuję jest lepsze", zakończył
po stosunkowo łatwej walce. No ale miał osłabioną pozycję - to
było tuż po jego rozwodzie, a w zasadzie przed i w trakcie.
Generalnie - jak rodzice chcą zbytnio chronić swoje dzieci
przed popełnianiem błędów - to po pewnej barierze wiekowej,
paradoksalnie narażają się tylko na większe pretensje z ich strony:
"mówiłeś, że tak będzie lepiej i co ? kupa". Trzeba dzieciaki
wypychać, a potem ... trzeba konsekwentnie stać na stanowisku:
"Wiesz, ja nie byłam idealną matką. Ale teraz kurna nie ma to żadnego
znaczenia. Mogę cię teraz raz przytulić i przeprosić, ale nie przychodź
wiecej po to. Potem udaj się już do lekarza, ja więcej nie zrobię.
I bierz dupę w troki."
No chyba, że mamy naprawdę połamane dzieci. To nie wiem.
Wydaje mi się jednak, że każde dziecko ma taki moment, w którym
"nieśmiało" chce "wrócić do domu", choćby tylko emocjonalnie.
Ale wtedy trzeba być jak pajęczyca: "mały, ja Cię bardzo
kocham, ale śmierdzisz mi obcym samcem, więc wyjdź może
na zewnątrz. W odwiedziny - owszem, ale do tego mam już specjalny
pokój z grami dla dorosłych, nie z lalkami."
Tyle, że matki w stosunku do synów (i ojcowie do córek) mają
wyjątkową trudność w stawianiu sprawy w ten sposób. I się
później mąż takiej córki wścieka ... :)))



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


172. Data: 2004-06-04 10:50:59

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "Pyzol" <n...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"redart" <r...@w...op.to.pl> wrote in message
news:c9obgn$6km$1@news.onet.pl...
> To był blef - na zachętę. Taki "słodziutki" cukierek, który chyba łatwo
> było rozszyfrować ? :)

To ty jeszcze nie zauwazyles,ze ja zupelnie, ale to zupelnie nie mam
poczucia humoru przy tym temacie?
Za to pewno
> nie mają teraz poczucia, że ich biedny syn sobie bez nich nie radzi.

Ok. ja to rozumiem bardzo dobrze, ale to jest twoj wybor - nie mozesz swojej
zonie miec za zle, ze dokonuje innego.
> Generalnie - jak rodzice chcą zbytnio chronić swoje dzieci
> przed popełnianiem błędów - to po pewnej barierze wiekowej,
> paradoksalnie narażają się tylko na większe pretensje z ich strony:

A zauwazyles, jak usilnie rodzicie staraja sie chronic dzieci przede
wszystkim przed tymi bledami, ktore sami popelnili? ( pociagne temat
pozniej, teraz musze leciec do pracy).
> "Wiesz, ja nie byłam idealną matką. Ale teraz kurna nie ma to żadnego
> znaczenia. Mogę cię teraz raz przytulić i przeprosić, ale nie przychodź
> wiecej po to. Potem udaj się już do lekarza, ja więcej nie zrobię.
> I bierz dupę w troki."

Z ustow mi to wyjales!:)
> Tyle, że matki w stosunku do synów (i ojcowie do córek) mają
> wyjątkową trudność w stawianiu sprawy w ten sposób. I się
> później mąż takiej córki wścieka ... :)))
Well, skoro nauczyles sie nie miec pretensji do swoich rodzicow - naucz sie
takze nie miec do jej rodzicow.

Kaska


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


173. Data: 2004-06-04 13:01:45

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Pyzol" <n...@s...ca> napisał w wiadomości
news:2ib2krFl5rtfU1@uni-berlin.de...
> Ok. ja to rozumiem bardzo dobrze, ale to jest twoj wybor - nie mozesz swojej
> zonie miec za zle, ze dokonuje innego.
... nie bardzo kumam, o czym mówisz ...

> Well, skoro nauczyles sie nie miec pretensji do swoich rodzicow - naucz sie
> takze nie miec do jej rodzicow.

Ja mam pretensje do mojej żony. Tzn. miewam. Ale dobrze rozumiem
swoje i jej ograniczenia. Oboje pracujemy nad własną "wybuchowością",
bo to jest problem - eskalacja konfliktów. Poza tym vB podrzucił kontakty
terapeutów, już wstępnie żonę do tej myśli przyzwyczajam i będziem się
"leczyć". :)

Ale to nie jest kwestia pretensji do teściów. Jak już wspominałem, jestem
dla nich "dziwny" - dlatego, że jak mi coś nie pasuje, to to wyrażam,
a nie duszę. Jak są zbyt "słodziutcy" i włażą mi tam, gdzie nie chcę, to
stawiam opór.
Problem mam jedynie z żoną, bo ją muszę (chcę) wpuszczać wszędzie :).
Osobnym problemem jest zaś to, że żona ma skłonność do ciągania
za sobą teściów. Ale ich stosunkowo łatwo ustawić. Nie będę tu znów
rozwijał ... Pretensje do teściów w każdym bądź razie "załatwiam w miarę
na bieżąco", więc ich "nie trzymam". Krzywdy mi żadnej nie wyrządzają,
wręcz przeciwnie. Tyle, że trzeba uważać. Czasem się we mnie gotuje,
ale zawsze przejściowo :)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


174. Data: 2004-06-04 21:13:56

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "Pyzol" <n...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"redart" <r...@o...pl> wrote in message news:c9prum$cva$1@news.onet.pl...
> ... nie bardzo kumam, o czym mówisz ...
O twoich oceniach jej kontaktow z rodzicami - pisales przeciez o tym.
. Poza tym vB podrzucił kontakty
> terapeutów, już wstępnie żonę do tej myśli przyzwyczajam i będziem się
> "leczyć". :)

Wspaniale! ( licze, ze kontakty, ktore podrzuca vB, sa przynajmniej tak
sensowne jak on sam)
>
> Ale to nie jest kwestia pretensji do teściów. Jak już wspominałem, jestem
> dla nich "dziwny" - dlatego, że jak mi coś nie pasuje, to to wyrażam,
> a nie duszę.

Mozna ani dusic ani wyrazac. Mozna sie zdystansowac, zachowujec serdecznosc.

> Osobnym problemem jest zaś to, że żona ma skłonność do ciągania
> za sobą teściów. Ale ich stosunkowo łatwo ustawić.

BARDZO fatalnie to brzmi. Sprobuj, prosze napisac to innymi slowami, aby mi
sie wyjasnilo, ze nie jest tak, jak sobie pomyslalam...



Kaska


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


175. Data: 2004-06-04 21:30:16

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "Pyzol" <n...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"Pyzol" <n...@s...ca> wrote in message
news:2ib2krFl5rtfU1@uni-berlin.de...
> A zauwazyles, jak usilnie rodzicie staraja sie chronic dzieci przede
> wszystkim przed tymi bledami, ktore sami popelnili? ( pociagne temat
> pozniej, teraz musze leciec do pracy).

To jest chyba najgorsze z calego wychowywania dzieci: wbic sobie w durny
leb;), ze one musza porobic swoje wlasne bledy, a jezeli robia takie same
jak my - to moze mysmy sie wcale niczego nie nauczyli i ciagle bladzimy?

Czasami az w dolku sciska, kiedy sie widzi, ze brna w cos glupiego, ale
coz - o ile owo cos nie zagraza ich zyciu, zdrowiu czy bezpieczenstwu - nie
zawracac, nie marudzic. Przestrzec raz - tak, ale nie dziamgac. I tylko z
dystansu obserwowac , aby byc na miejscu z gotowa reka do pomocy, kiedy ew.
bedzie trzeba. Pomoc, znowu, nie dziamgajac "A nie mowilam!".

Strasznie trudne.

Ale nie mozna od dzieci oczekiwac samodzielnosci i jednoczesnie regularnie
je ustawiac, prowadzic, kierowac. To se ne da, pane Jirik, niestety. Albo
rybka, albo pipka. Zas pomoc w dorastaniu, dojrzewaniu, byciu samodzielnym -
to praktycznie wszystko czym powinni zajmowac sie rodzice.

( to wszystko, to nie do ciebie, ani do nikogo konkretnego, tak sobie gadam
tylko)

Kaska









› Pokaż wiadomość z nagłówkami


176. Data: 2004-06-05 01:30:02

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "redart" <r...@w...op.to.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Pyzol" <n...@s...ca> napisał w wiadomości
news:2ic74fFlbqjtU1@uni-berlin.de...
> Mozna ani dusic ani wyrazac. Mozna sie zdystansowac, zachowujec
serdecznosc.
Co to znaczy "zdystansować się" w sensie alternatywy do asertywnego
wyrażenia:
"nie podoba mi się to co teraz robicie z moją córką" ? Czy mogłabyś się
zdystansować do Miśka, zachowując serdeczność ? Moi teściowie są zbyt
blisko,
bym mógł ich traktować "na dystans". Ale może poniżej trochę więcej.

> > Osobnym problemem jest zaś to, że żona ma skłonność do ciągania
> > za sobą teściów. Ale ich stosunkowo łatwo ustawić.
>
> BARDZO fatalnie to brzmi. Sprobuj, prosze napisac to innymi slowami, aby
mi
> sie wyjasnilo, ze nie jest tak, jak sobie pomyslalam...

Cóż ... Brzmi może i fatalnie, ale skoro pytasz, to postaram Ci się
nakreślić
pewne sytuacje. Np. moja teściowa ma kilka bardzo nieprzyjemnych cech,
coś, co ja nazywam właśnie "tikiem emocjonalnym", formalnie chyba można
by to zbliżyć definicyjnie do pojęcia natręctwa. Jest to taka skłonność
do szukania dziur, problemów, marudność. Teściowa lubi szukać konfliktów
i ma skłonność do ich zaogniania (chyba robi to zupełnie nieświadomie,
dlatego
nazywam to natręctwem, że działą automatycznie). Przykład: wyczuwa, że
jakiś temat między mną a żoną jest drażliwy - np. nie podoba mi się, że
Kasia tyle czasu spędza na zakupach - i mama zaczyna na bazie tego naszego
nieporozumienia budować własne sprawy. Np. zaczyna przy mnie otwarcie
narzekać, że ta Kasia znów poszła do sklepu, a do Kasi, że wręcz chyba
jest chora, że znów na godziny wyszła do sklepu. Innymi słowy: lubi
wtykać kij w mrowisko. Jednocześnie teściowie są zazwyczaj bardzo
życzliwi, uczynni, na każdym kroku oferują swoją pomoc, sprawiają wrażenie
bardzo fajnych, takich, co to w każdym problemie pomogą, do rany przyłóż
itp. Efekt: moja żona ciągle się przed nimi mocno otwiera i chyba też
nieświadomie daje mamie bieżący przegląd drażliwości. Tu uwaga:
moja żona wie, że jej mama nagminnie przegina i wie, że trzeba się pilnować.
Ale i tak, na mój gust, za dużo swojej mamie opowiada. Ale odpuszczam.
Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie w pełni ocenić, czy należy tu
coś zmienić i w jakim kierunku. Żona sama niech też ocenia konsekwencje.
Problem jest jednak głębszy: mama, mając bieżący przegląd "drażliwości"
potrafi niestety dość skutecznie je wykorzystywać w sytuacji, kiedy
mówię czemuś "nie". Unika otwartej konfrontacji ze mną, natomiast
bardzo szybko przybiera pozę "jaki on dziwny" i próbuje załatwiać
sprawę za pomocą osób trzecich. Czyli np. za moimi plecami zaczyna
coś opowiadać Kasi. To są zachowania z jej strony nagminne.
Ostatnio sytuacja była taka: wchodzę do domu, a Jula siedzi przed
telewizorem i ogląda (po raz n-ty) "Gdzie jest Nemo". Ja myślę, że
w sumie po co ma oglądać Nemo, skoro ja już jestem i się
z nią pobawię. Wołam więc (zupełnie normalnie, żeby się upewnić)
"Mamo, czy mogę wyłączyć telewizor ?" Odpowiedź: "Oczywiście".
No więc wyłączyłem. I się z Julą bawię. Potem wyszedłem do ubikacji
i słyszę, że mama poleciała do taty i w pokoju mu szepcze (ale na tyle
głośno, że ja to słyszę): "Ten Filip jest jakiś dziwny. Przecież ja to
ledwie 10 min. temu włączyłam".
Ten przykład jest charakterystyczny:
1. Teściowa nie powiedziała mi ( kiedy spytałem ), że jej się coś nie
podoba.
2. Teściowa moje wyłączenie telewizora, który ona włączyła, uznała za
atak osobisty, wręcz za krytykę jej metod wychowawczych w stosunku
do Julii (zwracaliśmy z Kasia mamie wcześniej uwagę, żeby starała się
ograniczać oglądanie telewizji).
3. Mama pobiegła z tym do taty, naciskając wręcz, by jej się "wytłumaczył
za mnie", a mając cichą nadzieję, że przynajmniej przyzna jej rację, że
jestem "dziwny", a najlepiej, gdyby otwarcie (w jej zastępstwie) się mnie
spytał: dlaczego wyłączyłeś telewizor ? I wtedy musiałbym się tłumaczyć,
a że nie przychodzi mi to łatwo - jeszcze bardziej byłbym "dziwny".
4. Załatwiała sprawę w ten sposób, bym ja to słyszał, ale by sprawić
wrażenie,
że usłyszałem to przez przypadek. W ten pokrętny sposób zakomunikowała
mi, że jej się to nie podoba (a dokładniej: że jestem dziwny). Chciałbym
tutaj
zaznaczyć, że nie jest to moje urojenie. Ktoś mógłby się czepiać, że na siłę
przypisuję jej złą wolę, wyrachowanie. Ja bym też tego nie nazwał czysto złą
wolą, czy wyrachowaniem. Ale jest to po prostu taki jej niezdrowy sposób
bycia,wyrażania się, komunikacji - daleko nie wprost. Przez wywoływanie
u jednych (tu: u mnie) poczucia winy i wstydu, a u innych (tu: teść)
poczucia
obowiązku, by ratować skrzywdzoną mamę. I to, co tu piszę, to nie jest
gruba przesada. Własnie ten styl "załatwiania problemów" przez odwoływanie
się do poczucia winy jest najbardziej destrukcyjnym doświadczeniem z
dzieciństwia mojej żony (o czym sama mi mówi - nie ja jej to wmówiłem) i
prawdopodobnie także jej siostry. Różnica polega jedynie na tym, że
ja potrafię się przed tym skutecznie bronić: mogę milczeć=olać i nie odnieść
na tym żadnego uszczerbku (tak zrobiłem w tamtej akurat sytuacji),
albo otwarcie spytać "mamo, o co chodzi" i zmusić ją do tego, by
sformułowała
problem otwarcie i rozpoczęła merytoryczną dyskusję (sam też mogę otwarcie
i szczerze wyjaśnić swoje motywy). Problem w tym, że mama bardzo słabo czuje
się w takich dyskusjach, dużo lepiej czuje się na poziomie, na którym
wszystko może rozpatrywać w kategoriach "dziwności" i emocjonalnie
wiązać inne osoby, by ten subiektywny wizerunek utrwalały.
Sprawa natomiast ma się dużo gorzej w przypadku dzieci, dlatego, że
dziecko nie jest w stanie obiektywnie ocenić swoich racji i od razu
przyjmuje jedyną dostępną płaszczyznę rozwoju sytuacji - wszystko
zaczyna rozpatrywać w kategoriach swojej rzekomej "dziwności"
Z automatu wpada w narzuconą przez rodzica pułapkę oceniających
rozważań "jestem, czy nie jestem dziwny ?", natomiast zupełnie zostaje
przyblokowana kwestia badania i wyrażania rzeczywistych potrzeb
(bo jak ktoś jest dziwny, to powinien się wstydzić i tym się przede
wszystkim zająć, a nie mówić jeszcze o swoich egoistycznych potrzebach).

Czy to co mówię ma sens ?
Charakterystyczna w tym układzie jest właśnie rola teścia - ze względu
na swoje (niewątpliwie oceniane pozytywnie) cechy typu: silne
przywiązanie do żony, życzliwość i otwartość na ludzi, poczucie humoru
- stanowi idealną bazę wypadową dla gierek swojej żony.
Jest ewidentnie zmanipulowany. Idealnie pomaga w utrzymywaniu
zewnętrznego wizerunku "jesteśmy fajni" i autorytetu, bliskości
z innymi ludźmi (otwartość, życzliwość), z drugiej
zaś strony nie jest zdolny do otwartego i długotrwałego konfliktu
z żoną - ulega jej. Na tym etapie zaawansowania - zrobi bardzo
dużo, by się żonie (najważniejszej dla niego osoby, jakby nie
spojrzeć) w ogóle nie narazić. Mimo, że ma swoje zdanie
- w najlepszym przypadku chowa głowę w piasek, trywializuje
zaistniałe sytuacje próbując nadać im charakter żartu, ale
zawsze jest to żart w stylu: "ech, co wy się tak upieracie
(patrz: jesteście dziwni !), zróbcie, jak matka chce, przecież
to drobnostka ... Dajcie, pomogę Wam ... Albo sam zrobię".
Najważniejsżą bowiem prawdą dla niego i priorytetem jest:
"mama jest taka wrażliwa, nie krzywdźcie jej" (a w domyśle:
nawet jak nie ma racji, to ma rację).

I teraz rzecz najważniejsza: powyższy opis może
wyglądać jak jakiś akademicki przykład. Ale czym byłby przykład
akademicki, gdyby nie opisywał rzeczywistości ?
A moi teściowie właśnie tacy są. Normalni ludzie - ale właśnie tacy.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


177. Data: 2004-06-05 22:34:14

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "Pyzol" <n...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"redart" <r...@w...op.to.pl> wrote in message
news:c9r7n1$bpu$1@news.onet.pl...
> Co to znaczy "zdystansować się" w sensie alternatywy do asertywnego
> wyrażenia:
> "nie podoba mi się to co teraz robicie z moją córką" ?


"Bylo milo, ale teraz idziemy juz do domu. Usciskaj dziadkow, malutka".
Czy mogłabyś się
> zdystansować do Miśka, zachowując serdeczność ?

Do jego niektorych pomyslow i zachowan zdystansowac sie musze, bo inaczej
bym mu krzywde zrobila;), a nie chce. Konsekwencje zrobienia mu krzywdy
bylyby duzo bolesniejsze niz konsekwencje szerokiego usmiechu na starannie
ukrytej mysli "Yeah, tak - a swistak siedzi i zawija sreberka!";)

. Efekt: moja żona ciągle się przed nimi mocno otwiera i chyba też
> nieświadomie daje mamie bieżący przegląd drażliwości.

To zupelnie normalne.


Tu uwaga:
> moja żona wie, że jej mama nagminnie przegina i wie, że trzeba się
pilnować.

Coz oznacza "przegina"?

> Problem jest jednak głębszy: mama, mając bieżący przegląd "drażliwości"
> potrafi niestety dość skutecznie je wykorzystywać w sytuacji, kiedy
> mówię czemuś "nie".

Acha. Czyli, problem polega na tym,ze t o b i e jest niewygodnie. Dobrze
rozumiem?


>Unika otwartej konfrontacji ze mną,

Dziwisz sie???? A spojrz na tytul t w o j e g o watku! Moze kiedy
wyregulujesz swoja nadpobudliwosc, tesciowa nabierze odwagi, aby przy tobie
poruszac tematy ..hmmm... drazliwe?

Czyli np. za moimi plecami zaczyna
> coś opowiadać Kasi.

Normalne - rozmawia z corka.
Skad wiesz o czym rozmawia, skoro to jest "za twoimi plecami"? Czy ty aby
nie masz sklonnosci do nadmiernej kontroli?
(...)
Ten przykład jest charakterystyczny:
> 4. Załatwiała sprawę w ten sposób, bym ja to słyszał, ale by sprawić
> wrażenie,
> że usłyszałem to przez przypadek.

No to wytracasz jej to z reki:
"Mamus, co wolisz - telewizor czy swojego dziwnego ale ukochanego ziecia?",
obejmujesz i calujesz w policzek z umiechem.

Tak, czasami przy tym trzeba zacisnac dobrze zeby, aby nie ugryzc;) Ale Jula
jest twoja i to TY masz o b o w i a z e k zalatwiac konflikty tak, aby ona
i nie ucierpiala i czegos sie nauczyla. Mama moze sobie tylko chciec...


Ale jest to po prostu taki jej niezdrowy sposób
> bycia,wyrażania się, komunikacji - daleko nie wprost.

A spodziewasz sie ja zmienic?

Własnie ten styl "załatwiania problemów" przez odwoływanie
> się do poczucia winy jest najbardziej destrukcyjnym doświadczeniem z
> dzieciństwia mojej żony (o czym sama mi mówi - nie ja jej to wmówiłem) i
> prawdopodobnie także jej siostry. Różnica polega jedynie na tym, że
> ja potrafię się przed tym skutecznie bronić:


A nieprawda. Jakbys u m i a l sie przed tym bronic, to bys nie mial z
tym tyle problemow.

> wszystko może rozpatrywać w kategoriach "dziwności"

Kup jej na gwiazdke sciereczke z wyszytym "Dziwne jest piekne", a na
urodziny wrecz kwiatki z karteczka, "Od Dziwnego, ktory kocha";)

> Sprawa natomiast ma się dużo gorzej w przypadku dzieci, dlatego, że
> dziecko nie jest w stanie obiektywnie ocenić swoich racji i od razu
> przyjmuje jedyną dostępną płaszczyznę rozwoju sytuacji - wszystko
> zaczyna rozpatrywać w kategoriach swojej rzekomej "dziwności"

"Dziwny znaczy tyle co unikalny, a kazdy jest unikalny, Jula. I ty, i ja, i
mama, i babcia.
( i prosze cie, nie dodawaj "A babcia moze najbardziej"! - choc mnie zaraz
przyszlo na jezyk!;)

> Z automatu wpada w narzuconą przez rodzica pułapkę oceniających
> rozważań "jestem, czy nie jestem dziwny ?",
Oczywiscie,ze jestes dziwny. Dziwny, to znaczy tyle co unikalny. Kazdy jest
unikalny, slonko, jedyny, niepowtarzalny.:I to jest wspaniale - czyz
nie?):):)

> (bo jak ktoś jest dziwny, to powinien się wstydzić i tym się przede
> wszystkim zająć, a nie mówić jeszcze o swoich egoistycznych potrzebach).


Z m i e n te interpretacje i tyle. Tak sie wlasnie r o b i serdeczny
dystans.
>
> Czy to co mówię ma sens ?
> Charakterystyczna w tym układzie jest właśnie rola teścia - ze względu
> na swoje (niewątpliwie oceniane pozytywnie) cechy typu: silne
> przywiązanie do żony, życzliwość i otwartość na ludzi, poczucie humoru
> - stanowi idealną bazę wypadową dla gierek swojej żony.

On najzwyczajneij ja kocha, pewnie wie za co, wie, ze w tym wieku to jej juz
na pewno nie zmieni, a w jakis sposob - moze byc mu tak i wygodnie.

Tescia tez bedziesz zbawial? Daj i m spokoj, ok?

> I teraz rzecz najważniejsza: powyższy opis może
> wyglądać jak jakiś akademicki przykład. Ale czym byłby przykład
> akademicki, gdyby nie opisywał rzeczywistości ?
> A moi teściowie właśnie tacy są. Normalni ludzie - ale właśnie tacy.

Nobody is perfect (poza mna, oczywiscie i abstrahujac od kopcenia;). I nie
bedzie. Ani twoi tesciowie, ani twoja zona, twoja corka - czy wreszcie - ty
sam.

Wspolne zycie polega na zyczliwosci i tolerancyjnosci. Jezeli nawet twoja
tesciowa tego nie umie ( ale chyba jednak umie), to u m i e j ty. Twoim
zadaniem jest nie "tylko wyrywanie dziecka ze szponow tesciowej -
manipulantki";) ale przede wszystkim pokazanie jej przykladu jak w takiej
sytuacji nalezy sie zachowac, jak postepowac aby zapobiegac konfliktom a
jednoczesnie budowac wzajemna serdecznosc,szacunek, bliskosc i zrozumienie.

Trudne?
Ano.
Tworzyc i rozwijac zycie rodzinne, to w ogole jedno z najtrudniejszych
zdan, jakie przytrafia sie czlowiekowi.:) Ale, chyba jedyne, wymagajace
maksymalnego wysilku, "szpagatu i mostka", na ktore w a r t o i trzeba
sie zdobyc.

Kaska


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 17 . [ 18 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Jak zdobyc kobiete?
Motywowanie dziecka
co to oznacza ?
ja już nic z tego nie rozumiem :-/
Mam pytanie do kobiet.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja

zobacz wszyskie »