Data: 2003-06-14 08:07:10
Temat: Re: Nic mi sie nie chce
Od: "Greg" <U...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
<c...@w...pl> w news:bcdaa7$2ud5$1@foka.acn.pl napisał(a):
>
> Nie chce mi się pracować, nie chce mi się zarabiać,
> chodzić na spacery, nawet kochac mi sie nie chce.
> (...) A powinnam bo moja sytuacja nie jest różowa.
Moze wlasnie dlatego? Wydaje mi sie, ze ochota na robienie czegos
odchodzi zazwyczaj wlasnie wtedy, gdy nie jest rozowo. No bo po co? Jaki
to ma sens, kiedy i tak jest zle? Chyba w depresji tak jest? Im wiekszy
dol tym mniej energii i motywacji do aktywnosci. Tymczasem aby bylo
lepiej trzeba byc aktywnym. Gdy czlowiekowi jest zimno, to nie ma za
duzej ochoty na to, aby sie ruszac. Woli raczej skulic sie w sobie - tym
bardziej, im bardziej jest wychlodzony. Przypuszczalnie jednak gdyby sie
przemogl i zaczal sie poruszac, byloby lepiej - z kazdym kolejnym
krokiem. Zmuszajac miesnie do wysilku powoduje, ze one sie rozgrzewaja.
Doswiadczylem tego na wlasnej skorze, gdy zima grywalem z kolegami w
pilke. Chociaz to chyba zbyt bezpieczne nie jest - gralismy w cienkich
bluzach, a i tak bylismy zlani potem. Tymczasem zimny wiatr nie
przestawal wiac, wiec ryzykowalismy zapalenie pluc ;-)
Z rosnacym podziwem sluchalem o kolejnych posunieciach kolezanki - dobra
szkola, jakies egzaminy jezykowe w ambasadzie, kurs przewodnika
wycieczek i inne. Ona co rusz lapala sie za cos nowego. Oprocz tego
miala czas na to, aby spotykac sie ze znajomymi, wyjezdzac w rozne
ciekawe miejsca. Jak ona znajdywala na to energie? Ja siedzialem w domu
i nie mialem nawet ochoty wybrac sie do pobliskiej knajpki, a co dopiero
mowic o dalszym wyjezdzie czy jakichs dodatkowych zajeciach. Sytuacja
zmienila sie, gdy znalazlem prace. Byla to pewna odmiana. Cos, co
zmusilo mnie do wysilku. Na efekty dlugo czekac nie musialem - wszedlem
na wyzsze obroty i czulem, ze przepelnia mnie energia. Mialem ochote
robic wiecej. 8 godzin pracy, prosto z niej na zajecia w szkole trwajace
do wieczora, a po nich... nie do domu tylko na spotkanie ze znajomymi.
Nie bylo najmniejszego problemu. Nalezy jednak pamietac, ze sa pewne
granice - przychodzi chwila gdy trzeba dac sobie chwile wytchnienia.
Byle z nia tez nie przesadzic, bo czlowiek zapomni jak bardzo aktywnym
byc potrafi ;-)
To powyzsze skutkuje glownie na takie zwapnienie - jak czlowiek sie nie
rusza to sztywnieje, twardnieje jak guma pozostawiona na spodku (ale
jesli sie ja znowu pozuje - ponownie zmieknie). Na bezczynnosc ma wplyw
rowniez stan psychiczny. Jesli czlowieka cos gryzie to trudno wymagac od
niego aby latal lekko jak skowronek - z ciezarem jaki nosi, jest to zbyt
trudne.
pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/
Z psychologia jedyne co mam wspolnego to to, ze jestem czlowiekiem.
|