Data: 2004-12-04 09:54:33
Temat: Re: Niechęć chodzenia do kościoła.
Od: "jbaskab" <j...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Hubert " <h...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:coqjne$afo$1@inews.gazeta.pl...
muszę odpisać?;)
I jest to ok. Gorzej
> jesli
> z miejsca twierdzi sie (moze nie Ty, ale jako katoliczka powinnas podobno
> w
> to wierzyc), ze nieprzyjscie tylko raz do kosciola w niedziele jest
> grzechem, z ktorego jesli sie nie wyspowiadasz to idziesz do piekla na
> wieki. Tak brzmi jeden z punktow doktryny, przynajmniej mnie o tym uczono
Żadnej "doktryny", i żadne "wierzyć" i żadne "piekło":).
Tak wierzyłam dzięcięciem bedąc. To brak ufności w Boga:)
> nie slyszalem zeby sie cos zmienilo od tych kilku lat. I tylko to jest dla
> mnie wystarczajacym powodem by byc na zewnatrz tego systemu. System bowiem
> jak mnie uczono zaklada, ze trzeba bezkrytycznie akceptowac wszystkie
> punkty
> doktryny. Tylko wtedy mozna sie mienic katolikiem. Tak mi to ktos kiedys
> wylozyl, gdy jeszcze bylem w obrebie systemu.
Wiesz, ostatnio jak byłam na rekolekcjach, ksiądz powiedział rzecz, którą
usłyszałam chyba pierwszy raz: kosciół jest podzielony (pytanie o co mu
chodziło:). Jednoczą
wszytkich sakramenty. I drugą rzecz: o zbawieniu jedynie przez
wiarę, a nie przez uczynki:). Ciekawe, jak to się zmienia....
A wracając do grzechu. Aby popełnić grzech cięzki wg KK trzeba świadomie
odrzucić Boga. Cytując: za grzech cięzki "uważa się grzech polegający na tak
świadomym i dobrowolnym opowiedzeniu się człowieka po stronie zła, że
całkowicie zostaje zniszczona jego miłość lub wiara. W ten rodzaj grzechu
nigdy nie popada się "przypadkowo" ani "niechcący"".
Nieprzyjście (no nie pasuje mi to "nie" pisane łacznie) do koscioła w
niedzielę, jeżeli nie jesteś przekonany, że jest to grzech ciezki- powinno
nie być grzechem cięzkim. Nie powinno nim być takze, jezeli jest popełniany
sporadycznie. Jest takim grzechem jeżeli robisz to swiadomie, dobrowolnie,
bez powodu i wiesz, że
jest to zło. To MZ, bo teologiem nie jestem.
Z drugiej strony- jeżeli jesteś w zgodzie z Panem to do kościoła chce Ci się
latać, masz potrzebę go chwalić i wielbić, i wzywać. Nie że chcesz, bo
musisz, ale chcesz, bo chcesz. Bo sprawia Ci to radość. Bo jest to dobre.
Jeszcze raz: nie musisz,
ale chcesz. I nie jest to coś co można nazwać jakimkolwiek wyrzeczeniem:)
Może
ktoś to psychologicznie wyjaśni;)
Jeżeli masz z tym poważny problem- to znaczy, że w twoich stosunkach z
Bogiem
pewno coś jest nie tak. To jest już objaw choroby, nie choroba:).
Pomyśl sam: wierzysz w Boga, kochasz go i jednocześnie dobrowolnie olewasz
bez powodu mszę, ktora jest, lub powinna być zjednoczeniem z Nim? przecież
to o czyms świadczy:)
>> Ostatnio usłyszałam: Bóg jest potrzebny pokornym, bo pyszni sobie dadzą
> radę
>> doskonale bez niego.
>
> Jesli dostrzezesz ze pan ktoremu sluzysz jest oszustem, to nadal bedziesz
> mu
> pokornie sluzyc? Czy kazdy kto sie powoluje na Boga, rzeczywiscie mu
> sluzy?
> Jak to rozpoznajesz?
To pytanie trochę bez sensu. Nie dostrzegę, że Pan jest oszustem bo wierzę,
że jest Prawdą:) A pokora polega na przyjmowaniu jego wyroków, na zaufaniu
Mu. W tej chwili nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że może mnie zawieść.
Bo
niby jak? Wiara jest oparta o Miłość, a nie interes:): ja będę Panie w
Ciebie wierzyć a Ty mi zagwarantujesz chatę z...no nie wiem czym. Może być
sama;)
Nie wiem czy kazdy kto się powołuje na Boga mu słuzy. Mogę to poznać po
ich po uczynkach, po postępowaniu, po owocach. Czasmi trwa to lata,
czasami krócej. Kazdy też grzeszy.
Ale ja nie wierzę w ludzi:) Stąd zły kapłan, czy fałszywy kapłan nie jest
dla mnie końcem wiary.
> Pokora wobec Boga, to nie to samo co pokora wobec Kosciola, ktory nie jest
> nieomylny. To tylko ludzie, czesto IMO o niezbyt czystych intencjach
> niestety.
Czasami pokora wobec Koscioła okazuje się pokorą wobec Boga.
>>
>> "wszytko mi wolno ale nie wszytko przynosi korzyść"
>
> A tu sie zgadzam sie z Toba.
To nie ze mną się zgadzasz;)
To Paweł z 1kor 10, 23-24 i 1kor 6,12
:)
Aska
|