Data: 2004-12-04 13:04:11
Temat: Re: Niechęć chodzenia do kościoła.
Od: "Hubert " <h...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> muszę odpisać?;)
Nie musisz. Mozesz.
>
> I jest to ok. Gorzej
> > jesli
> > z miejsca twierdzi sie (moze nie Ty, ale jako katoliczka powinnas podobno
> > w
> > to wierzyc), ze nieprzyjscie tylko raz do kosciola w niedziele jest
> > grzechem, z ktorego jesli sie nie wyspowiadasz to idziesz do piekla na
> > wieki. Tak brzmi jeden z punktow doktryny, przynajmniej mnie o tym uczono
>
> Żadnej "doktryny", i żadne "wierzyć" i żadne "piekło":).
> Tak wierzyłam dzięcięciem bedąc. To brak ufności w Boga:)
A jednak ta doktryna funkcjonuje i prawowity katolik powinien ja przyjac z
tego co mi wiadomo. Dla mnie fajnie ze tak wierzysz. Gdzies jednak slyszalem
ze katolik powinien wierzyc tak jak mowi scisle okreslona przez KK doktryna
i jesli ma watpliwosci, to najlepiej zeby jak najszybciej sie ich pozbyl.
i wrocil do owczarni. Jestes katoliczka?
>
> > nie slyszalem zeby sie cos zmienilo od tych kilku lat. I tylko to jest
dla
> > mnie wystarczajacym powodem by byc na zewnatrz tego systemu. System
bowiem
> > jak mnie uczono zaklada, ze trzeba bezkrytycznie akceptowac wszystkie
> > punkty
> > doktryny. Tylko wtedy mozna sie mienic katolikiem. Tak mi to ktos kiedys
> > wylozyl, gdy jeszcze bylem w obrebie systemu.
>
> Wiesz, ostatnio jak byłam na rekolekcjach, ksiądz powiedział rzecz, którą
> usłyszałam chyba pierwszy raz: kosciół jest podzielony (pytanie o co mu
> chodziło:). Jednoczą
> wszytkich sakramenty.
To tylko zalozenie. Przyjecie czegos, co bedzie jednoczyc. Z ewangelikami
juz jednak sakramenty nie lacza. Z prawoslawnymi, zydami i muzulmanami tez
nie lacza. Ze mna tez nie. Jest jednak cos co laczy - Bog laczy.
> I drugą rzecz: o zbawieniu jedynie przez
> wiarę, a nie przez uczynki:). Ciekawe, jak to się zmienia....
Jeszcze zalezy w co sie wierzy. Wierzenie w klamstwa do zbawienia raczej nie
prowadzi, no chyba ze do zbawienia od prawdy.
>
> A wracając do grzechu. Aby popełnić grzech cięzki wg KK trzeba świadomie
> odrzucić Boga. Cytując: za grzech cięzki "uważa się grzech polegający na
tak
> świadomym i dobrowolnym opowiedzeniu się człowieka po stronie zła, że
> całkowicie zostaje zniszczona jego miłość lub wiara. W ten rodzaj grzechu
> nigdy nie popada się "przypadkowo" ani "niechcący"".
> Nieprzyjście (no nie pasuje mi to "nie" pisane łacznie) do koscioła w
> niedzielę, jeżeli nie jesteś przekonany, że jest to grzech ciezki- powinno
> nie być grzechem cięzkim
Nie powinno nim być takze, jezeli jest popełniany
> sporadycznie. Jest takim grzechem jeżeli robisz to swiadomie, dobrowolnie,
> bez powodu i wiesz, że
> jest to zło. To MZ, bo teologiem nie jestem.
Bardzo mi milo,ze tak myslisz, oby takich katolikow wiecej, tylko czy
katolikowi mozna miec wlasne zdanie na temat wiary?
>
> Z drugiej strony- jeżeli jesteś w zgodzie z Panem to do kościoła chce Ci
się
> latać, masz potrzebę go chwalić i wielbić, i wzywać.
Wolalbym, gdybys uzywala formy "Ja", a nie "Ty", tzn. "Mnie chce sie latac
do kosciola" itd. Ja bywam w zgodzie z Bogiem coraz czesciej,
w jednosci z Nim, a jakos do kosciola nie chce mi sie latac, wrecz
przeciwnie. Nie twierdze tez ze nie ma ludzi, ktorzy bywaja w Jednosci z
Bogiem i lataja do kosciola.
>Nie że chcesz, bo
> musisz, ale chcesz, bo chcesz. Bo sprawia Ci to radość. Bo jest to dobre.
> Jeszcze raz: nie musisz,
> ale chcesz. I nie jest to coś co można nazwać jakimkolwiek wyrzeczeniem:)
> Może
> ktoś to psychologicznie wyjaśni;)
Nie musi;) Rozumiem. Jakby mi sprawialo radosc i widzialbym sens, to bym
chodzil. Ale mi nie sprawia radosci i nie widze sensu. Dla mnie bylaby to
cofka w rozwoju.
>
> Jeżeli masz z tym poważny problem- to znaczy, że w twoich stosunkach z
> Bogiem
> pewno coś jest nie tak.
Skad ta pewnosc? A moze wrecz przeciwnie?
Zreszta ja nie mam w tym problemu. Nie twierdzilem nic takiego. Dlaczego
wiec powiedzialas, ze mam?
Problemu juz nie ma, poradzilem sobie. Problemem bylo toksyczne uzaleznienie
od Kosciola.Jeszcze jakies resztki pozostaly, ale wierze ze z Boza pomoca
doprowadze sprawe do konca:) Najwazniejsze ze juz ze spokojem i z ufnoscia
podchodze do tego uwolnienia i na kazdym kroku odczuwam boskie wsparcie.
>To jest już objaw choroby, nie choroba:).
A ja sie czuje dopiero teraz zdrowy. Kosciol duzo mi dal. To nie jest tak,
ze odrzucam go jako zly i nie widze nic dobrego. To dzieki Kosciolowi po raz
pierwszy doswiadczylem relacji z Bogiem, nauki na temat przebaczenia i
milosci, ktora wszystko zwycieza. Tu poznalem boza radosc.
Ale w tym samym Kosciele jest tez wiele smieci podawanych w formie
najwiekszych i jedynych swietosci, ze dalem sobie spokoj. I jestem wolny!
Zreszta zawsze bylem, pod koniec to tylko poczucie uwiezienia trzymalo mnie
w Kosciele. W koncu jednak dostrzeglem, ze Bog i prawdziwa swiatlosc zycia
nie ma nic wspolnego z syfem, ktory mnie zniewalal. Zotalem uwolniony i za
to jestem wdzieczny dobremu Bogu.
> Pomyśl sam: wierzysz w Boga, kochasz go i jednocześnie dobrowolnie olewasz
> bez powodu mszę, ktora jest, lub powinna być zjednoczeniem z Nim? przecież
> to o czyms świadczy:)
To swiadczy o tym, ze Twoj umysl jest zaprogramowany przez Kosciol i nie
jest w stanie sobie wyobrazic ze mozna byc w Jednosci z Bogiem, kochac Go i
spokojnie, bez poczucia winy nie chodzic do Kosciola. Ciekawe jakie intencje
mieli ludzie, ktorzy wmawiali ludziom takie rzeczy. W koncu trzeba utrzymac
jakos owieczki, zeby sie nie rozproszyly. Eh, szkoda gadac.
Aha, i olewam msze z powodem i swiadomie. to moj swiadomy wybor.
> >> Ostatnio usłyszałam: Bóg jest potrzebny pokornym, bo pyszni sobie dadzą
> > radę
> >> doskonale bez niego.
> >
> > Jesli dostrzezesz ze pan ktoremu sluzysz jest oszustem, to nadal bedziesz
> > mu
> > pokornie sluzyc? Czy kazdy kto sie powoluje na Boga, rzeczywiscie mu
> > sluzy?
> > Jak to rozpoznajesz?
>
> To pytanie trochę bez sensu. Nie dostrzegę, że Pan jest oszustem bo wierzę,
> że jest Prawdą:) A pokora polega na przyjmowaniu jego wyroków, na zaufaniu
> Mu. W tej chwili nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że może mnie zawieść.
> Bo
> niby jak? Wiara jest oparta o Miłość, a nie interes:)
Ja tez nie jestem w stanie sobie wyobrazic, ze Bog moglby Ciebie zawiesc,
czy tez mnie, czy kogokolwiek. Kosciol mnie jednak zawiodl, bo mnie oklamal
i to w bardzo waznych sprawach! Jednak wybaczam, bo nie wiedzieli co czynia,
bo byli zaslepieni. Oj jak bardzo zaslepieni.
: ja będę Panie w
> Ciebie wierzyć a Ty mi zagwarantujesz chatę z...no nie wiem czym. Może być
> sama;)
Mozna prosic Boga o dom i jakakolwiek dobra rzecz, a Bog nam to da. I to
jest ok. zaslugujemy na wszystko, co najlepsze i Bog nam tego zyczy (czyncie
sobie ziemie poddana). Czy musze cos jeszcze pisac?
> Nie wiem czy kazdy kto się powołuje na Boga mu słuzy. Mogę to poznać po
> ich po uczynkach, po postępowaniu, po owocach. Czasmi trwa to lata,
> czasami krócej. Kazdy też grzeszy.
> Ale ja nie wierzę w ludzi:) Stąd zły kapłan, czy fałszywy kapłan nie jest
> dla mnie końcem wiary.
>
> > Pokora wobec Boga, to nie to samo co pokora wobec Kosciola, ktory nie
jest
> > nieomylny. To tylko ludzie, czesto IMO o niezbyt czystych intencjach
> > niestety.
>
> Czasami pokora wobec Koscioła okazuje się pokorą wobec Boga.
Ciekawe skad ta pewnosc.
Bo skad to przekonanie, to sie domyslam.
>
> >>
> >> "wszytko mi wolno ale nie wszytko przynosi korzyść"
> >
> > A tu sie zgadzam sie z Toba.
>
> To nie ze mną się zgadzasz;)
> To Paweł z 1kor 10, 23-24 i 1kor 6,12
> :)
>
> Aska
>
No tak wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzysc. Moge na
przyklad chodzic do kosciola i byc katolikiem. To mi wolno. Ale czy w ten
sposob dzialam na swoja korzysc? No, samozaklamywanie siebie na pewno nie
jest korzystne. Gdybym mial w tym uczestniczyc, to bym mowil prawde, a
gdybym mowil, to bym chyba szybko zostal uznany za heretyka i zostal
wykluczony. Wiec czy jest jakikolwiek sens? Kolejnym Chrystusem nie chce byc
i zwalczac dziesiejszych faryzeuszy, bo nie chce skonczyc jak on. Zreszta
jest juz wielu innych, ktorzy chca nasladowac mistrza.
Kazdy nalezy sobie tam gdzie chce i to jest w porzadku. Katolicy naleza
sobie do KK i sa ok, ja sobie nie naleze i tez jestem ok.
Wszyscy jestesmy dziecmi jednego Boga. Kazdy sam jest odpowiedzialny za
swoje zycie, nawet jak wdepnie w bagno i nie bedzie mogl z niego wyjsc. Na
szczescie jest Bog i Jego wsparcie, zawsze i wszedzie.
Pozdrawiam Hubert.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|