Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Nienawidzę własnych rodziców.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Nienawidzę własnych rodziców.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 171


« poprzedni wątek następny wątek »

61. Data: 2005-08-29 09:11:11

Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


TT w news:det1ct$bb0$1@julia.coi.pw.edu.pl...
/.../

> ...GuruMenFast, masz może z jeszcze jedno życie, żeby ponawracać ;)?
> Patrz ile zdziałałeś...


Przypadkiem zapewne się coś skrystalizowało?;) Podzieliło na dwa bieguny.
"Eter" oczyścił się nieco. No ale nie od dziś wiadomo, że szlachetna ryba
mętnej wody nie trawi, więc chyba tylko się cieszyć...
Pytanie tylko, czy w oczyszczonej wodzie wszystkie stworzenia dobrze
się czują? Bez żadnych ocen, że jedne "gorsze a drugie lepsze"!! Hmmm?

I to jest pytanie zadane w wątku demonicznym, ale jakiś czas musi upłynąć
zanim rzecz się ruszy... choć żadnych gwarancji na to nie ma.


> TT
>
> P.S. Jezus mógłby umrzeć na krzyżu jeszcze ze 100 razy... a i tak
> obdarliby CIĘ ze skóry, gdybyś eksplicite za nim poszedł.
>
> Ponawiam: to co my tu jeszcze...?


Skoro ponawiasz... i do zakładania "loży" namawiasz...

Mogę zadać też parę pytań?;) [a Albert będzie psioczył, że to pytania
nie do Ciebie;))) - swoją drogą Albert, niespodziewanie _stworzyłeś_
antywątek marzenie - wyłapywacz "zotych mysli", wychwyt zwrotny
tego no... tego, co się wytrąca w czasie krystalizacji i opada na dno,
bądź - w innych okolicznościach, wypływa po powierzchnię i ... trwa,
fermentując].


Co my tu jeszcze?

No nie wiem... ryzykowne jest określenie "my", gdyż nie spodziewam się,
aby jakikolwiek organizm złożony z wielu komórek (może nawet więcej
niż dwóch), robił w dowolnej sytuacji dokładnie to samo (myślę, że patix
mnie tu poprze w razie czego ;)))).
Np. mój ulubiony przykład - stado szpaków... niejeden z pewnością raz,
każdy' obserwował jego wspaniałe zloty, zgromadzenia i wspólne jakieś
gonitwy "po niebie"... Czy dominuje w nich zgodność? Czy raczej niechęć
do "odstawania"? Czy każdy z ptaków jest bytem identycznym? Co sprawia,
ze jedne znajdują się "na dziobie ławicy", a inne, mniej zdecydowane usiłują
tylko nadążyć i nie zgubić kierunku? Co sprawia, że co jakiś czas stado
jednak dzieli się na dwa stada podążające w różnych kierunkach, a załoganci
w takim przypadku muszą podjąć trudną decyzję, w którą stronę lecieć?
Zauważ, że te ptaki, które zazwyczaj sytuują się w ogonie (mimo lotu
z tą samą średnią prędkością całego stada) nawet nie zauważają, że ktoś,
gdzieś tam z przodu podjął decyzję o zmianie, o rozdzieleniu się na dwa stada -
lecą "w ogonie" nie mając kompletnie wpływu na to - dokąd.
[hehe - powiedział słynny szpakolog ;)]

A teraz porównaj złożoność organizmu szpaka do człowieka. Czy więc jest
możliwe, aby dwaj ludzie "robili to samo"? [no... może w komunie, przy taśmie,
bezmyślnie ;)))]

A jednak mam odpowiedź twierdzącą. Obejmującą wszystko co żywe.

|| Wszyscy robimy to samo - dokonujemy przemian energetycznych,
|| przesuwając się wzdłuż pozornej linii czasu, w kierunkach minimalnego oporu,
|| czyli minimalnego wydatku energii. Dokładnie tak, jak cały wszechświat.

Jednak - im bardziej organizm jest złożony, a w szczególności wyposażony
w świadomość i zdolność do myślenia abstrakcyjnego, potrafi on dostrzegać
i analizować OPÓR środowiska w jakim żyje. Potrafi zatem opór ten
zarówno kreować, jak i go modelować, dostrzegać i świadomie omijać.
I tu już zaczyna się następny rozdział życia, ten który sprawia, że jedni ludzie
"radzą sobie" w środowisku doskonale, a inni nie za bardzo, że jedni potrafią
być szczęśliwi, a inni wręcz przeciwnie, że jedni umierają zadowoleni choć
z niewątpliwym smutkiem ;)), a inni wiecznie "boją się śmierci", bądź łudzą
się "życiem po życiu".


No więc nie wiem, co Ty chcesz w tej loży robić.
Widocznie nie wiesz jeszcze, że każdy układ izolowany, MUSI prędzej czy
później wytworzyć koło siebie układ komplementarny o znaku przeciwnym!!
[ha - dokładnie o tym ma być wątek demonologiczny].

Nie ma niczego bez "lustrzanego odbicia" [wampiry nie istnieją ;)))))].
Zarówno każda cząstka musi się spodziewać istnienia antyczastki,
jak i każdy układ cząstek objawiający się jako zespół myśli, musi natrafić
na obiekty o znaku przeciwnym. Inaczej będzie się rozpływał w nicości
BEZPRODUKTYWNIE, czyli powiększał własną entropię [dręczy mnie
pytanie - co kryje się w nieskończonym powiększaniu entropii - masz pomysł?]


> P.S.S. cza "lożę" stworzyć... wiesz "Fast" czemu?

Nie wiem.
Wiem natomiast, że Driada Leśna powiedziała dzisiaj coś, co każdy mógłby
sobie wydrukować na wewnętrznej stronie własnej głowy, by nigdy o tym
nie zapomnieć. A wniosek stąd taki, ze w dowolnym wieku będąc - można
myśleć. I dlatego z wielką uwagą a wręcz wypiekami na twarzy chciałbym
słuchać jak Ania sobie będzie radzić z własnymi problemami.
Nawiasem mówiąc Ania była już tutaj w 2000 roku i wielu zastanawiało się
wówczas "co z nią zrobić...?". Zdaje się, że i ja mogłem zgrzeszyć wtedy nie raz...
No ale to właśnie jest coś, czemu potrzeba zaprzeczania wywołuje demony.

Polecam więc pilnej uwadze słowa:

"Teraz jednak jestem starsza o kilka dni, mądrzejsza również o kilka
dni, dlatego poskładałam sobie wszystko w głowie i już wiem..."
/fot by driada leśna/

pozdry
All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


62. Data: 2005-08-29 09:43:36

Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Od: "MAG" <mag27@to_wywal.poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> ...GuruMenFast, masz może z jeszcze jedno życie, żeby ponawracać ;)?
> Patrz ile zdziałałeś...
>
> TT
>
> P.S. Jezus mógłby umrzeć na krzyżu jeszcze ze 100 razy... a i tak
> obdarliby CIĘ ze skóry, gdybyś eksplicite za nim poszedł.
>
> Ponawiam: to co my tu jeszcze...?
>
> P.S.S. cza "lożę" stworzyć... wiesz "Fast" czemu?

Hmmmm.... Mam prośbę... Żebym nie musiała (a raczej nie mogła) tej
konwersacji z TT uważać za kompletnie jałową, to może ktoś inteligentny
przetłumaczy jego wypowiedź...

Pozdrawiam,
MAG


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


63. Data: 2005-08-29 19:24:55

Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Od: "tycztom" <t...@v...iem.pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> napisał w

> A jednak mam odpowiedź twierdzącą. Obejmującą wszystko co żywe.

'problem' w tym, że to są RÓŻNI lubie, którzy robią TO SAMO. Dlatego,
gdyby na wszystko przeznaczyć 10 lat, to ja 7 bym wykorzystał na
wzajemne poznanie się. Kolejny rok na robotę a ostatnie 2 lata na
przygotowanie się do śmierci.

> No więc nie wiem, co Ty chcesz w tej loży robić.
> Widocznie nie wiesz jeszcze, że każdy układ izolowany, MUSI prędzej
> czy później wytworzyć koło siebie układ komplementarny o znaku
> przeciwnym!! [ha - dokładnie o tym ma być wątek demonologiczny].

No nie przesadzaj. Myślę, że wiesz, że wiem i zastanawiasz się po co mi
te przeciwwagi... No po co? Przecież to wiatr w żagle :) A jak chcą na
siłę, to niech niosą - ku chwale ojczyzny.

> [dręczy mnie pytanie - co kryje się w nieskończonym
> powiększaniu entropii - masz pomysł?]

A co dokładnie nazywasz entropią? /pytam, bo sporo tego zaliczyłem a
czym bardziej zaliczałem, tym bardziej g* wiedziałem/

> Nie wiem.
> Wiem natomiast, że Driada Leśna powiedziała dzisiaj coś, co każdy
> mógłby sobie wydrukować na wewnętrznej stronie własnej głowy, by
> nigdy o tym nie zapomnieć. A wniosek stąd taki, ze w dowolnym wieku
> będąc - można myśleć. I dlatego z wielką uwagą a wręcz wypiekami na
> twarzy chciałbym słuchać jak Ania sobie będzie radzić z własnymi
> problemami. Nawiasem mówiąc Ania była już tutaj w 2000 roku i wielu
> zastanawiało się wówczas "co z nią zrobić...?". Zdaje się, że i ja
> mogłem zgrzeszyć wtedy nie raz... No ale to właśnie jest coś, czemu
> potrzeba zaprzeczania wywołuje demony. Polecam więc pilnej uwadze
> słowa: "Teraz jednak jestem starsza o kilka dni, mądrzejsza również
> o kilka dni, dlatego poskładałam sobie wszystko w głowie i już
> wiem..." /fot by driada leśna/

Daj spokój. Dziewczę pojawia się po latach z jeszcze większym dołem.
Szukając "księcia" po newsach spisała wszelkie złote myśli. Można i tak.
Pewnie w swoim 'pamiętniku' ma 100 recept wyjścia z kłopotów. Pewnie zna
TEŻ 100 książek i 10000 następnych recept. Jednak kanał energii... to
prawdziwy kanał - o czym Ty dobrze wiesz.

Fakt, cytat cudny. Ale przecież my słabość do cudnych mamy ;) a to
utrudnienie.


> pozdry
> All

pozdry :)
TT

--
mansarda netopierza
http://tycztom.7net.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


64. Data: 2005-08-29 20:51:24

Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Od: "driada leśna" <d...@o...pl.WYTNIJ.TO> szukaj wiadomości tego autora

Witaj, quasi-erudyto.

> Daj spokój. Dziewczę pojawia się po latach z jeszcze większym dołem.

Taki pewny jesteś swego?

> Szukając "księcia" po newsach spisała wszelkie złote myśli.

Tego też jesteś pewny?

> Pewnie w swoim 'pamiętniku' ma 100 recept wyjścia z kłopotów.

I tego też?


Nie oceniaj swoją miarą innych ludzi. Skoro Ty wykorzystujesz newsy do
szukania swojej księżnej, spisujesz wszelkie złote myśli, piszesz pamiętniki
(phiiii), w dodatku wypisujesz w nich 100 recept na wyjście z kłopotów, nie
oznacza, że każdy musi w podobny sposób postępować.
A tak szczerze, to uważam, że odczuwasz względem mnie jakieś kompleksy, stąd
Twoja niegrzeczność. Początkowo chciałam Cię zignorować boś szaraczek i
prostak, ale za to irytujący i wyjątkowo nudny prostak.
Dopiero teraz Cię zignoruję.

Bez pozdrowień,
Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


65. Data: 2005-08-29 22:36:42

Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Od: "patix" <n...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


... z Gormenghast wrote in message ...
>
>TT w news:det1ct$bb0$1@julia.coi.pw.edu.pl...
>/.../
>


....
>Co my tu jeszcze?
>
>No nie wiem... ryzykowne jest określenie "my", gdyż nie spodziewam się,
>aby jakikolwiek organizm złożony z wielu komórek (może nawet więcej
>niż dwóch), robił w dowolnej sytuacji dokładnie to samo (myślę, że patix
>mnie tu poprze w razie czego ;)))).

co my tu ??
jeszcze czytam/my - jesli o to Ci chodzilo ? :))))
ale szybko dodam ,ze czytam po swojemu - indywidualnie
- odmiennie niz np. Ty :)))))))))))

no wiec jak to sam powiedziales wszystko
zalezy od punktu widzenia

inaczej wszystkie drogi (choc odmienne) prowadza do .....

hydraulika odplywowa-wannowa
lub obieg wody w przyrodzie

po prostu to ,ze szczegoly sa odmienne
(to tylko roznorodnosc formy) nie wyklucza ,ze
cel/dzialanie jest to samo (jednosc tresci) .

Popieram Cie zatem w tym ,ze ten sam cel
moze byc ( i zwykle jest ) realizowany
roznymi/odmiennymi srodkami. :))))

pozdrawiam
patix





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


66. Data: 2005-08-30 06:39:40

Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Od: tycztom <t...@v...iem.pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

On Mon, 29 Aug 2005 22:51:24 +0200, driada leśna <d...@o...pl.WYTNIJ.TO>
wrote:

Cześć Aniu! :)
Jak tam ciąża?

> Taki pewny jesteś swego?

:)

> Tego też jesteś pewny?

:)

> I tego też?

:)

> Nie oceniaj swoją miarą innych ludzi. Skoro Ty wykorzystujesz newsy do
> szukania swojej księżnej, spisujesz wszelkie złote myśli, piszesz pamiętniki
> (phiiii), w dodatku wypisujesz w nich 100 recept na wyjście z kłopotów, nie
> oznacza, że każdy musi w podobny sposób postępować.

No cudnej lekcji mi udzielasz ;) Tyle, że ja już od 10 lat nie szukam.
Mam inne problemy... 2kę dzieci i tu raczej koncentruje swe siły.
Jak wiesz - albo i nie - zainteresowania z wiekiem się zmieniają.
Córka właśnie idzie do szkoły... Mam jeszcze matkę na utrzymaniu.
Siostra właśnie idzie na studia. U mnie jest trochę odwrotnie.
To ja jestem takim 'rodzicem', na którego cała rodzina liczy.
A ja niosę to na karku. Tyle, że ja robię to trochę w ~innym
stylu i tu porównania do kogokolwiek byłyby niesprawiedliwe.

No ale ja nie o tym.
Kiedyś jeden człek z "gór" pisał "mam Cię na widelcu" (cyt. z
pamięci). No Driada... nieźleś się podłożyła. Myślę, że teraz
...GórMenFast 'przeczyści' szufladę - być może cudnej urody
cycat się trochę zdegradował ;)
W każdym razie trochę klops.

> A tak szczerze, to uważam, że odczuwasz względem mnie jakieś kompleksy, stąd
> Twoja niegrzeczność. Początkowo chciałam Cię zignorować boś szaraczek i
> prostak, ale za to irytujący i wyjątkowo nudny prostak.
> Dopiero teraz Cię zignoruję.

"Szaraczek i prostak" - to pewnie najczęściej słyszysz od rodziców.
Nic na to nie poradzę. Of kos... 'my tu myślimy' bejbi. Dlatego
dla regularnych PSPowców umiejętność dziubnięcia tam_gdzie_trzeba
nie stanowi problemu. Wiele razy pisałem o tym, że to nie w mojej
naturze. Jednak czasem robię komuś tę przyjemność.

Twoja ignorancja świadczy jedynie o tym, żeś 'gupia gąska' - to, co
mówię od początku. I tu problem, czy 'pies' pogrzebany. Pomóż SE
sama. Oczywiście nie mówię tego złośliwie - tak, jak mi to
przypisujesz. Przeciwnie. Zauważ proszę, że w pewnych sytuacjach
trzeba użyć czerwonej farby. Inaczej SE_NE_DA.

Tutaj masz pikny cycat (ad. emocji, których nie zdołałaś ukryć):

"Gabinet psychologa, 'klientką' jest 'wojskowa' 30-40, psychologiem
'stary dziad'. Mówi do niej nie ruszając się zza wielkiego biurka
przed którym ona siedzi: "z jednej strony bardzo uważnie i profe-
sjonalnie obserwuję i analizuję to, co pani mówi, ale z drugiej -
jestem mężczyzną i cały czas mam ochotę położyć swoją rękę na pani
piersi i z rozkoszą ją popieścić..." Klientka jako oparzona 'wście-
ka się', wypada z gabinetu z wrzaskiem&trzaskaniem drzwiami... po
czym w domu dostaje od sekretarki diagnozę: "ma pani problem z sek-
sem"." [JET]

Widzisz tu może jakąś 'babę'? ;)

> Bez pozdrowień,
> Ania

:))

Hej Aniu :)
No pozdrów, pozdrów.

Za to ja pozdrawiam serdecznie
TT

P.S. "już taki jestem zimny drań" ;)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


67. Data: 2005-08-30 09:27:55

Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Od: "driada leśna" <d...@o...pl.WYTNIJ.TO> szukaj wiadomości tego autora

> Cześć Aniu! :)
> Jak tam ciąża?

Dzień dobry. Na ciążę nie narzekam, dziecko mocno kopie, więc zdrowe i
niegrzeczne po mamusi :). A skąd taka nagła troska o mnie? ;) Może wstyd
zrobiło się, chłopczykowi, z powodu własnego zachowania?

> No cudnej lekcji mi udzielasz ;) Tyle, że ja już od 10 lat nie szukam
[księżnej - dopisała Ania].

Tak się składa, że mi również nigdy by nie zaświtała myśl, aby swojego
księcia szukać na grupach dyskusyjnych. Naprawdę nie wiem skąd w Twojej
głowie powstał taki absurdalny pomysł. Ja swojego księcia mam już cztery
lata, a i przed nim zawsze się jacyś napatoczyli, więc nie podoba mi się, że
próbujesz mi zainsynuować jakieś wyimaginowane przez siebie brednie.

> Mam inne problemy... 2kę dzieci i tu raczej koncentruje swe siły.

Słusznie. Świadczy to tylko dobrze o Tobie.

> Jak wiesz - albo i nie - zainteresowania z wiekiem się zmieniają.

Owszem, zmieniają się. Twoje przestawiły się na droczenie i dokuczanie
młodszym, w dodatku młodszym z problemami. Choć to może nawet nie
dokuczanie, tylko nieudolna tego próba :).

> Córka właśnie idzie do szkoły... Mam jeszcze matkę na utrzymaniu.
> Siostra właśnie idzie na studia. U mnie jest trochę odwrotnie.
> To ja jestem takim 'rodzicem', na którego cała rodzina liczy.

W takim razie wszystko stało się już dla mnie jasne.
Czujesz się zapewne obarczony odpowiedzialnością za całą rodzinę. Jesteś
sfrustrowany, więc kiedy tylko napatoczyła się osoba, która nie dość, że
dostała od rodziców chatę, to jeszcze narzeka, postanowiłeś zgnębić ją za
niewdzięczność.

> A ja niosę to na karku. Tyle, że ja robię to trochę w ~innym
> stylu i tu porównania do kogokolwiek byłyby niesprawiedliwe.

Byłyby niesprawiedliwe. Tak, jak Twoje błędne wnioski są niesprawiedliwe.
W innym poście napisałeś: "Wybrałaś może jakąś wygodę? Żywisz się czymś?
Ktoś CI to funduje? Mieszkasz może u kogoś? ;))) Zrobiłaś coś w życiu sama?
Ktoś Cię może tego nauczył? (umiejętności nie_myślenia)."
Fakt, że wybrałam wygodę, ale WSPÓLNIE z mężem. On mnie żywi, on mi wszystko
funduje, ja za to dbam o niego najlepiej jak potrafię, nie zabieram od niego
wypłat, nie wymuszam na nim niczego, jedynie biorę to, co daje mi na nasze
WSPÓLNE potrzeby. Ale chyba tak powinno być w każdym udanym małżeństwie, coś
w rodzaju symbiozy. On jest zadowolony z codziennych obiadków niesionych do
pracy, z wypranych skarpetek, z mojego towarzystwa, chęci przebywania przy
nim i radzenia mu we wszelkich jego problemach. Ja natomiast zadowolona
jestem z jego opieki, odpowiedzialności i miłości. Fakt, że ja może w
małżeństwie odgrywam rolę bardziej nieporadnej, ale pewnie nie bez powodu ja
mam słabość do starszych od siebie mężczyzn, on natomiast do młodszych
kobiet. Nigdy jeszcze nie skarżyliśmy się nikomu na siebie (ja przynajmniej
nic o tym nie wiem).
Co do tego fundowania, to jeszcze w tym roku dorabiałam u pewnego mężczyzny
"na czarno". Nie była to bynajmniej praca odpowiednia dla kobiet, choć nie
narzekałam. Mój mąż (wtedy jeszcze nie) stwierdził, że chciałby mieć w końcu
dziecko i doszedł do wniosku, że powinnam z tej roboty zrezygnować.
Zgodziłam się, bo bardzo mi odpowiadał taki układ. Oboje jesteśmy zdania, że
pierw rodzina, następnie pracująca żona. W naszym odczuciu nie ma nic złego
w takim podejściu. Widać mamy głupie i beznadziejne priorytety.
A co do mieszkania u kogoś, to niedługo wyprowadzę się z domu rodziców. Jest
w końcu ich, więc niech się wypchają :).

> Myślę, że teraz
> ...GórMenFast 'przeczyści' szufladę - być może cudnej urody
> cycat się trochę zdegradował ;)
> W każdym razie trochę klops.

Nic mnie to nie interesuje :).

> "Szaraczek i prostak" - to pewnie najczęściej słyszysz od rodziców.

Nie, ten szaraczek i prostak to cytat z jakiegoś filmu. Tak mi utkwiło w
pamięci :).

> Nic na to nie poradzę. Of kos... 'my tu myślimy' bejbi. Dlatego
> dla regularnych PSPowców umiejętność dziubnięcia tam_gdzie_trzeba
> nie stanowi problemu.

Tobie to dziubnięcie za bardzo nie wyszło. Mogłeś bardziej się wysilić. W
każdym bądź razie wrażenia na mnie nie zrobiłeś absolutnie żadnego.
No, proszę, dziubnij w końcu tam, gdzie trzeba.

> Twoja ignorancja świadczy jedynie o tym, żeś 'gupia gąska'

A o czym innym ignorancja miałaby świadczyć? Bo na pewno nie o mądrości. W
końcu ignorancja = nieuctwo. Czasem zastanów się, co piszesz.

> Pomóż SE
> sama.

A żebyś wiedział, że sama se pomogę.

> Oczywiście nie mówię tego złośliwie - tak, jak mi to
> przypisujesz. Przeciwnie.

Tak jak niczego złośliwie nigdy nie mówisz.

> Tutaj masz pikny cycat (ad. emocji, których nie zdołałaś ukryć):

Nie wiem co ten cytat ma wspólnego z moją osobą. Nie miałeś już naprawdę
czego wymyśleć. Wstyd, wstyd :). Czyżbyś zaczął się już wypalać?

> Widzisz tu może jakąś 'babę'? ;)

Babę Jagę, choć w męskim wcieleniu.

> Hej Aniu :)
> No pozdrów, pozdrów.

Skoro tak się już płaszczysz przede mną na kolanach, to pozdrowię.

> P.S. "już taki jestem zimny drań" ;)

Przeceniasz się.
Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


68. Data: 2005-08-30 09:56:45

Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Od: "Ewa" <N...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "driada leśna" <d...@o...pl.WYTNIJ.TO> napisał w
wiadomości news:dehsf6$4dh$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Gdybym komuś napomknęła mimochodem, jakie odczuwam emocje względem swoich
> rodziców, byłabym zapewne uznana za wyrodną i niewdzięczną córkę. Nie
> poczuwam się jednak do bycia niewdzięczną córką w najmniejszym stopniu,
choć
> oprócz nienawiści nie odczuwam wobec nich innych, bardziej wysublimowanych
> uczuć. Mało tego, najchętniej zdeptałabym ich obcasem jak nic nie warte,
> pełzające żmije.
>
> Ale po kolei.
>
> Jako jedyne dziecko swoich rodziców okazałam się być wrażliwą, czułą
osobą,
> co zawsze niezwykle ich irytowało. Nigdy nie otrzymywałam od nich takiego
> zaangażowania w mój rozwój emocjonalny jakbym sobie tego życzyła. Nigdy
nie
> byłam przytulana, nigdy mnie nie spytano się czy nie jest mi źle, czy coś
> mnie nie boli, nigdy nawet nie spytano mnie dlaczego jestem smutna. Wręcz
> przeciwnie. Im byłam starsza tym bardziej odczuwałam odium z ich strony,
tym
> częściej byłam poniżana, nazywana głupią, nic nie wartą, beznadziejną.
Moje
> łzy nie miały dla nich najmniejszego znaczenia, wręcz były pretekstem do
> szyderstw na mój temat, że jestem beksą. W końcu ze wszystkimi swoimi
> smutkami zaczęłam kryć się w pokoju, przebywając w nim od świtu do nocy.
> Jedynym moim przyjacielem była poduszka, do której wtulałam się, bo
zewdząd
> otaczała mnie emocjonalna pusta. Przestałam ufać ludziom, nabawiłam się
> kompleksów, wpadłam w depresję i fobię społeczną. W wieku 12 lat miałam
> pierwszą próbę samobójczą, choć przyznam się, że na tym się nie
zakończyło.
> Dla moich rodziców nie przedstawiałam żadnej, ale to najmniejszej
wartości,
> co często dawali mi odczuć na swojej skórze. Dla siebie również tą wartość
> przestałam przedstawiać, bo miałam zakodowane w swym umyśle, że jestem do
> niczego. Moje życie stało się wegetacją. Potrafiłam godzinami wpatrywać
się
> w sufit, mętłym wzrokiem, nie interesowała mnie ani szkoła, ani koleżanki,
> ani w ogóle cokolwiek.
>
> I trwałoby tak pewnie bez końca... Ale tak jak to bywa i w życiu i w
> bajkach, pojawił się w końcu książę na swym rumaku, zaintrygowany moją
> ciemną, dziwaczną postacią, która tak bardzo różniła się od tych
wszystkich,
> z którymi do tej pory miał do czynienia. Zaczął mnie na siłę wyciągać z
> domu, choć ja mu nie ufałam, nie potrafiłam się otworzyć, często stawając
> się niegrzeczną, rozkapryszoną i tupającą nóżką dziewczynką. Wszystko po
to,
> aby zostawił mnie w spokoju. Nie zostawił jednak.
>
> Kiedy więc zaczęłam znikać z nim z domu, wychodząc na przeciw światu
> zewnętrznemu, moi rodzice stwierdzili: "Ooo, dziwne, Anka trochę
zmądrzała".
> Przestali tak często obrzucać mnie tak często inwektywami, straszyć, że
gdy
> osiągnę wiek 18 lat, to wyrzucą mnie z domu.
> W końcu jednak powstał nowy problem - spostrzegli, że potrafię niemal całą
> noc wczytywać się w książkę i prawie do rana mieć zapaloną lampkę nocną.
No
> tego było przecież za wiele! Mój "ojciec" postanowił, że najlepszym
sposobem
> wychowawczym będzie pobudka codziennie o 6 rano. W każdy dzień więc, gdy
> wybiła ta godzina, stał pod moimi drzwiami, dobijając się do nich, a kiedy
> nie odpowiedziałam: "nie śpię, tatusiu", co byłoby zresztą dla mnie
> największym upokorzeniem, wkraczał do mnie do pokoju i wylewał na mą głowę
> szklankę zimnej wody. Zaczęłam więc dźwigać ciężkie meble i codziennie
> taranować drzwi, co nakłoniło go do zmiany postępowania, bo poczuł się
> bezradny.
>
> Potem była wzmożona fascynacja komputerem. Oczywiście to również bardzo
> przeszkadzało "mojemu" staremu. Kiedy uznał, że siedzę zbyt długo potrafił
> wpaść do pokoju i wytargać mnie za włosy. Nigdy nie byłam bita, ale
wyrobiło
> to we mnie nawyk, że gdy ktokolwiek stanął za mną z tyłu, odwracałam się
> przerażona. Kilka razy (z powodu komputera) krzycząc na mnie próbował mnie
> wyciągnąć z domu, bo jak twierdził: "powinnaś wylądować w psychiatryku".
Na
> szczęście jednak miałam swojego księcia na rumaku, którego rodzice cenili
> sobie bardziej niż mnie i wykazywali mniejszą złość, kiedy spędziłam z nim
> dużą część dnia. Dzięki jego istnieniu zdarzały się spokojne dnie.
>
> W końcu spostrzegłam, jak wielką moc posiada podlizywanie się rodzicom.
> Zaczęłam udawać grzeczną, pokorną dziewczynkę, dla której (pozornie)
wielką
> wartość przedstawia ich zdanie i opinia. Były to wakacje, a ja zdaje się
> miałam wtedy 17 lat. Do nas do domu na czas wakacyjny wprowadziła się
> partnerka mojego brata, która raczej pochodzi z ubogiej rodziny, więc w
celu
> zarobkowym zatrudniła się w firmie moich rodziców. Ja okazałam się być
teraz
> grzeczną dziewczynką, więc cała uwaga skierowała się na niej. Mój ojciec
> prosto z mostu potrafił powiedzieć jej, że powinna zostać zapaśniczką sumo
i
> dawał najgorsze i najcięższe prace, bardziej odpowiednie dla mężczyzn.
Przez
> dwa miesiące permamentnego dokuczania dziewczyna stała się swoim cieniem,
> przygnębiona, z bardziej pogłębionymi kompleksami, które i tak zawsze
> posiadała. Obiecała sobie, że nigdy nie przekroczy przez próg tego
> mieszkania. Od tego czasu minęły trzy lata, brat chciałby się z nią
pobrać,
> ale ona nie wyobraża sobie oglądania moich rodziców na ślubie, dlatego
> odwleka ten moment jak tylko może.
>
> Dzięki podlizywaniu się do rodziców dostałam od nich świeżo wybudowany dom
> (gdy tylko 18 lat skończyłam), który początkowo miał być przeznaczony dla
> mojego brata. Brat naraził się tym, że jako dziewczynę wziął sobie
> "zapaśniczkę sumo". Zamieszkałam tam więc ze swoim księciem. Pomimo tego,
że
> ten dom znajdował się przy domie moich rodziców, to moja psychika uległa
> znaczej poprawie, bo już tak dużo z nimi nie obcowałam. Z matką zaczęłam
się
> wyśmienicie dogadywać, a stary całkiem przestał mi dogadywać. Jakoś tak
> zaczęłam nawet wybaczać im wszelkie krzywdy. Wybaczyłam im nawet to, jak
> jakiś rok temu oskarżyli mnie o współżycie seksualne w obecności mojej
> znacznie młodszej siostrze, co było zresztą kompletną bzdurą.
>
> Moje granice teraz zostały jednak już przekroczone.
>
> Z mężem (to ten książę na rumaku) zdecydowaliśmy się na pieska, labradora.
> Ponieważ jednak mamy wspólne podwórko z rodzicami, uznaliśmy, że
wypadałoby
> to z nimi skonsultować. Nie było żadnych problemów, wręcz zaproponowali,
że
> także będą z nim chodzić na spacery i zajmować się, w razie gdybyśmy my
nie
> mogli mu poświęcić czasu. Kupiliśmy więc czarną, śliczną labradorkę -
Bonę.
> Zajmowałam się nią bardzo pilnie - wychodziłam jedynie do sadku, gdzie nie
> ma kwiatków i gdzie może psocić do woli. Pewnego dnia musiałam jednak
> koniecznie wyjść z domu, by odebrać wyniki krwi ze szpitala, dlatego
> poprosiłam mamę i siostrę, aby zajęły się łobuzem. Kiedy przyjechałam
matka
> była zrozpaczona, ponieważ pies wyrwał kilka jej roślinek. Zaczęła
> awanturować się, krzyczeć bym się pozbyła tego szkodnika, na co ja
> stwierdziłam, że gdyby jej nie wpuściła do ogrodu, to nie byłoby problemu.
> Od tej pory, kiedy potrzebowałam gdzieś wyjść, zostawiałam psa zamkniętego
w
> mieszkaniu. Mimo wszystko zarówno ja, jak i mąż, zaczęliśmy słyszeć
przykre
> komentarze.
> Za każdym razem wychodząc z małą na spacer słyszałam: "znowu wyszłaś z tą
> pizdą", lub: "wynocha, gówno", skierowane do tego, bardzo ślicznego
zresztą,
> pieska. Muszę powiedzieć, że bardzo pokochałam to maleństwo i dbałam o nią
> najlepiej jak potrafiłam. Bałam się jednak panicznie agresji ze strony
> rodziców na nic niewinnym psie, dlatego z mężem z ciężkim sercem
> postanowiliśmy ją oddać. Płakałam wiele dni i obiecałam, że już nigdy
> więcej... Jestem w piątym miesiącu ciąży i z goryczy schudłam 2 kilogramy.
>
> Ktoś może powiedzieć, że jestem wyrodną i niewdzięczną córką, ale naprawdę
z
> całego serca nienawidzę rodziców. Czy naprawdę obowiązkiem człowieka jest
> kochać swych rodziców, czy nawet szanować? Ja swoich postrzegam jedynie
jako
> wrogów.
>
> Nie pozwolę sobie więcej napluć w kaszę. Chciałabym w jakiś sposób
odpłacić
> się pięknym za nadobne, bo wiem, że nie mogę wiecznie ogrywać dobrej, ale
i
> bez godności. Może ktoś mi coś zaproponuje? Jeśli nie załatwię tego raz a
> dobrze, to nie wyobrażam sobie wychowywania swojego dziecka w takich
> warunkach.
>
> "Baczcie na swych wrogów, nie dajcie się im prowokować! Ignorujcie ich, bo
w
> swej małości nie zasługują na uwagę więcej niźli listek przez wiatr
> szamotany".
>
> Pozdrawiam
> Ania
> GG:785234
> e-mail: d...@o...pl
> Wiem co czujesz.............
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


69. Data: 2005-08-30 10:03:41

Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Od: tycztom <t...@v...iem.pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 30 Aug 2005 11:27:55 +0200, driada leśna <d...@o...pl.WYTNIJ.TO>
wrote:

> Dzień dobry. Na ciążę nie narzekam, dziecko mocno kopie, więc zdrowe i
> niegrzeczne po mamusi :). A skąd taka nagła troska o mnie? ;) Może wstyd
> zrobiło się, chłopczykowi, z powodu własnego zachowania?

;) chciałbym (mieć w sobie JESZCZE taką ~infantylność). Jednak życie
pokazuje, że jak nie zadepczesz ropuchy vel ;) wyszczekanej
niespełnionej 'gąski',to Cię zakracze, niczym sęp
fruwający nad głową.

> Tak się składa, że mi również nigdy by nie zaświtała myśl, aby swojego
> księcia szukać na grupach dyskusyjnych. Naprawdę nie wiem skąd w Twojej
> głowie powstał taki absurdalny pomysł. Ja swojego księcia mam już cztery
> lata, a i przed nim zawsze się jacyś napatoczyli, więc nie podoba mi się, że
> próbujesz mi zainsynuować jakieś wyimaginowane przez siebie brednie.

Jednak najciemniejszą ~brednią (jaką tu kiedykolwiek znalazłem) jest
FAKT, "nienawidzę własnych rodziców". Przy tej bredni /nie komentując
meritum wiedźmy z lasu/ każda inna jest jak skwerek przy pałacu
kultury. Tym sposobem imputowanie wiedźmie drognego 'zaklątka' to
niez zdrożnego ;) Bo wiedźma polagła 100 lat temu na fundamentlnej
znajomości życia. A pyskuje, jakby w locie pomysłów PSPowców w
5 minut rozwiązała swój problem i to jeszcze z nawiązką.
Martw się 'pokrako' ;), co by Twoje nowe dziecię nie odziedziczyło
genów - a daję sobie obciąć, że właśnie tak będzie, bo zaraza mnoży
się z prędk. światła - bo Cię wydzidziczy z tego parents-COMPANY,
domu itd. A jak wiadomo każdka pyskująca pokraka (kretynka nie
radząca SE z interpretacją tekstu) POTRZEBUJE poczucia bezpieczeństwa..
No to jak SE poradzisz miernoto na Centralnym? ;))

>> Mam inne problemy... 2kę dzieci i tu raczej koncentruje swe siły.
>
> Słusznie. Świadczy to tylko dobrze o Tobie.

Świadczy jedynie w Twym pustym łbie - 'wiedźmo' ;) Świadczy, że tak
sprecyzowałem swego posta, aby uzyskać właśnie to pochlebstwo.
Spodziewasz się dziecka... zatem 'bajka' o dobrym tatusiu jest
jak znalazł. Prawda? ;)) To co? Widzisz już mnie - oczami wyobraźni -
jak przewijam malucha? Widzisz może w bacgroundzie swojego mężusia,
jak wstaje w nocy i pielęgnuje? I tu się 'gUpia krowo' zdziwisz,
bo nie masz w sobie za grosz dystansu + mechanizmy rozpoznania
faUszu od prawdy. Dopasowujes jedynie 'gUpia gąsko' to co wpada
w ślepia - vel ;) ASCII kod - sklecony na zawołanie... na
jelektronicznym "kablu". Widzisz może TT po 2 stronie kabla?
A może po 2 stronie lustra?
Reagujesz na oślep niczym ruskie samoloty rozpędzające deszcz
podczas świętowania XX rocznicy wygrania II w.ś. przez "Armię
czerwoną" (pisałem już).

Myślisz pewnie, że najlepsi TU są ci, od głaskania?

Zatem stuknij się w móżdżek - albo spal na stosie te swoje
p**** poklepywanie po pleckach (czytaj: świadczy to...).
A dokładnie za jakiś czas - tzn. po urodzeniu dziecka wrócisz
tu z innymi, jeszcze poważniejszymi problemami - cudaku, nie
potrafiący się oderwać od pępka - złotodajnej parents-kury.

I z tą nadzieją spełnienia legnij w wyrku - bo następny problem,
to będzie kariera zawodowa młodej mamusi ;), która jak nic
zacznie pracować u parents-COMPANY, czując, że szmacieje.
Też tu z nim przyleziesz.
P.D. jest dobry w przewidywaniach i wie na pewno, że z
pierwszej klasy dziecko idzie do drugiej. Z ręki też wróży,
pogadaj z nim.

TT

P.S. A teraz leć 'wiedźmo' szukać popleczników. Problem jaki
tu widzę polega na tym, żeś się już do tego dziecka przyznała
i grono zainteresowanych robali (wypełzających z norek)
pewnie się zmniejszy. A zatem trudno będzie mi dorobić
gębę 'fruStrata'. Ale wezmę tego 'strata' ;) Niech będzie
american standard ;)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


70. Data: 2005-08-30 10:15:30

Temat: Re: Nienawidzę własnych rodziców.
Od: krys <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Ewa wrote:

>> Wiem co czujesz.............

No super, zacytowałaś 179 linijek, zeby napisać 3 słowa i postawić mnóstwo
kropek, w dodatku w taki sposob, ze z lupa trza szukać...

--
Pozdrawiam
Justyna

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 6 . [ 7 ] . 8 ... 18


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
wreszcie jadę na wakacje!
Roznice
nieumiejetność dochodzenia...
terapeuta też człowiek

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »