Data: 2010-11-08 16:51:26
Temat: Re: Nienawiść
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "zażółcony" <r...@x...pl> napisał w wiadomości
news:ib98pe$475$1@news.onet.pl...
>
> Użytkownik "Chiron" <c...@o...eu> napisał w wiadomości
> news:ib8vfd$4b5$1@news.onet.pl...
>
>> Jakbyś Ty, zadeklarowany buddysta- widział to w kontekście karmy
>> zbiorowej tej rodziny? Czy uważasz, że to może mieć głęboki sens (ta jej
>> choroba)- czy jest to kwestia "przypadku", złego losu?
>
> Moim zdaniem tworzenie, rozwijanie idei karmy w oderwaniu od idei
> współczucia
> sprowadza na manowce. Idea karmy jest ciekawa w momencie, kiedy
> wspomaga proces rozwijania współczucia, wspiera człowieka na drodze
> nie tworzenia cierpienia w stosunku do innych istot, kiedy wspomaga
> poczucie związku między Tobą, a innymi istotami i w ten sposób pozwala
> przekraczać granice własnego ego.
>
> Natomiast używana w sensie jakiegoś prawa, za pomocą którego
> dystansujemy się do innych istot, oceniamy innych, kiedy
> bawimy się w badanie cieżaru 'cudzej karmy', by tworzyć podziały
> ja-inni - wtedy idea ta staje się bezużyteczna. Staje się wtedy filozofią
> dystansu do 'gorszych, nieodpowiedzialnych' czy co tam.
>
> Podsumowując: mam generalnie w poważaniu teorie karmiczne dot. tej
> dziewczynki. Dla mnie istotna jest jakość mojego osobistego związku
> z nią - poprzez wszystkie więzi, jakie razem tworzymy - jej i moja
> rodzina. Istnieją związki, jest więc wspólna karma. A reszta to
> fantastyka,
> która czasem sięprzydaje, ale generalnie lepiej sobie nią za dużo
> głowy nie zawracać.
Panie Kolorowy,
jak bardzo podpisuję się pod tym.
Bo o ile teorię karmy, czyli skutku i przyczyny, czyli odpowiedzialności za
swoje czyny i konsekwencji (takich czy innych, z różnych stron) w zupełności
odnoszę do swojego życia (innym nie będę niczego narzucać).
O tyle, stosowanie teorii opierającej się na niepotwierdzonych wierzeniach w
stosunku do innych ludzi tylko po to, żeby zrzucić z siebie
odpowiedzialność, jest po prostu nie fair i jest wynikiem jakiegoś lenistwa
i niechęci (które też są OK, jeśli ktoś uczciwie zadeklaruje je wprost).
(Co ciekawe ta właśnie sytuacja jest potępiona w ks. Hioba, szanowni
chrześcijanie)
Bo może czy Haiti, czy sytuacja ten dziewczynki, czy inne, są zwykłym
zdarzeniem w życiu gromady ludzkiej (a może całego świata obejmującego i
ludzi i zwierzęta) gdzie ktoś się cieszy, a ktoś inny umiera. I patrzę na to
bardziej jak na system naczyń połączonych, gdzie to co mamy w nadmiarze (?!)
powinno przepływać tam, gdzie tego bardzo brakuje.
Tak byłoby optymalnie.
Ale przyznaję szczerze, że sama wielokrotnie do niej nie dorastałam, nie
dorosłam i... nie wiem co będzie w przyszłości. Może, a nuż, dorosnę?
I co jest ciekawe to w sumie nic innego, niż wschodnie spojrzenie na świat,
gdzie wszystkie istoty (i zdarzenia) są ze sobą powiązane.
I śmieszne w tym wszystkim jest to, że wysokorozwinięty zachód powoli
dorasta do tego, czym wschód żyje od tysięcy lat.
MK
|