Data: 2009-12-20 22:39:48
Temat: Re: No więc gdzie te Wasze kary i nagrody?
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 20 Dec 2009 23:34:19 +0100, Paulinka napisał(a):
> XL pisze:
>> Dnia Sun, 20 Dec 2009 23:03:48 +0100, Paulinka napisał(a):
>>
>>> XL pisze:
>>>> Dnia Sun, 20 Dec 2009 22:30:25 +0100, Paulinka napisał(a):
>>>>
>>>>> XL pisze:
>>>>>> Dnia Sun, 20 Dec 2009 22:07:14 +0100, Paulinka napisał(a):
>>>>>>
>>>>>>> XL pisze:
>>>>>>>> Dnia Sun, 20 Dec 2009 21:41:40 +0100, Chiron napisał(a):
>>>>>>>>
>>>>>>>>> Jeśli chodzi o Twój kontakt z rodzicami...zakładając nawet, że byli źli
jako
>>>>>>>>> rodzice- to Ty teraz też nie jesteś dobrą dorosłą córką....ale to Twoja
>>>>>>>>> sprawa.
>>>>>>>> Dokładnie: "kontakt" to coś, co działa w obie strony.
>>>>>>> Sama przyznałaś, że nie miałaś pomimo szacunku dobrego kontaktu ze
>>>>>>> swoimi rodzicami.
>>>>>> Emocjonalnego dobrego nie mialam - z ojcem. Ze względu na Jego stosunek do
>>>>>> kobiet i do mnie jako tej gorszej, bo kobiety, córki-pielęgniarki, przy
>>>>>> zerowych wymaganiach wobec syna-króla, niczego więcej.
>>>>>> Z matką miałam wybitnie dobry, pomimo że to mój brat był dla niej tym
>>>>>> ukochanym syneczkiem. A fizycznie - z obojgiem świetny. Smierć mamy
>>>>>> podziałała na mnie skrajnie destruktywnie. Śmierć ojca mniej. Co nie
>>>>>> znaczy, że nie był dla mnie bardzo ważny.
>>>>> Jednak rozumiesz, że rodzice z założenia nie są święci, pracują na swój
>>>>> szacunek i miłość.
>>>> Bardzo ich kochałam, choć pracowali mniej na moją miłość, zdecydowanie
>>>> mniej, niz ja na miłość moich dzieci.
>>>> Wiedzieli, że nie muszą aż tak się starać, znali mnie. A ja się jednak
>>>> bardziej staram, choć też nie muszę , bo też znam swoje dzieci. Ale chcę,
>>>> aby one wiedziały na pewno, że je kocham. Moi rodzice mi nie okazywali
>>>> swojej miłości wprost, a jesli, to dosyc specyficznie czasem, w sposób
>>>> dosyć trudny do odczytania dla dziecka/dziewczyny. Dziś oczywiście to
>>>> wszystko jest dla mnie proste i jasne, bo sama mam dzieci..
>>> Ja zawsze zazdrościłam tż-towi, bo ma tylko mamę, że potrafią sobie
>>> okazywać czułość, mówić kocham cię. Mi tego zawsze brakowało. Pewnie
>>> dlatego jestem taka dosadna, w moim domu zawsze musiałam walczyć o głos.
>>> Pewnie dlatego jestem taka głośna ;)
>>
>> Okazywania uczuc w sposób jasny i po prostu - nauczylam się w domu MŚK.
>> Zaznaczam - okazywania. Nie samych uczuć.
>> Na początku mnie to u nich drażniło i krępowało. Uwżałam to za przesadę -
>> przecież wiadomo, że się kochamy!
>> Ale wsiąkłam w to jak w gąbkę, bo to było piekne, dawało mi spokój i
>> poczucie akceptacji. Potem było tak, ze moje zachowanie w domu moich
>> rodziców byo przyjmowane ze zdziwieniem. Mamie powiedziałam, że ją kocham,
>> dopiero kiedy była już bardzo chora. Powiedzałam je też, że zawsze była dla
>> mnie oim skarbem i najwazniejsż osobą.
>> O dziwo - nie zdziwiła się już wtedy, że się do niej przytulam i mówię te
>> słowa. Jakby zawsze na ne czekała, tylko nie mogła się przełamać, żeby i
>> mnie je mówić. Mnie tych słow nie brakowało, bo wiem, ze mnie kochała, ale
>> jednak słowa są wazne, oczywiście poparte właściwymi emocjami i
>> postępowaniem.
>> Ja zdążyłam, a mój brat i ojciec nie.
>
> Czołg czy jak to było.
Hołg :-)
--
Ikselka.
|