« poprzedni wątek | następny wątek » |
291. Data: 2005-12-16 13:55:50
Temat: Re: O 14-latkach jeszcze"miranka" napisała
> "kolorowa" <v...@a...pl> wrote in message
> news:dnosd7$9a9$1@news.onet.pl...
>
>> Otóż nie zgodzę się z Tobą:) Podatność na wpływy nie ogranicza się
> wyłącznie
>> do potrzeby akceptacji. Jeśli ktoś łatwo wchodzi w relacje z innymi
> ludźmi,
>> łatwiej nawiązuje kontakt, lepiej "czuje" drugiego człowieka, to wydaje
>> mi
>> się oczywiste, że będzie też odczuwał potrzeby tej drugiej osoby.
>
> Ale odczuwanie potrzeb drugiej osoby, nie ma nic wspólnego z podatnością
> na
> wpływy. Moim zdaniem jest wręcz przeciwnie. Ten, który odczuwa czyjeś
> potrzeby i potrafi je zaspokoić, to jest ten silniejszy psychicznie, ten,
> który będzie wpływał na tego słabszego, potrzebującego. Jeśli ten wpływ
> jest
> pozytywny, a nie negatywny, to dobrze. Natomiast jeśli jednostka
> silniejsza
> psychicznie będzie usiłowała manipulować kimś słabszym, to z łatwością
> wykorzysta jego potrzebę przypodobania się temu silniejszemu. Czyli znów
> słabszy będzie ulegał wpływom. Więc jednak Joanna ma rację. Żeby nie
> ulegać
> wpływom trzeba mieć wewnętrzną siłę płynącą z przekonania o własnej
> wartości
> i z poczucia akceptacji ze strony otoczenia.
Poczucie własnej wartosci to podobnież już i na urodę korzystnie wpływa;)
Nie mogę się z tym zgodzić, bo wówczas największą siłą wewnętrzną
dysponowałby największy egoista. Nie mówiąc o dziewczynkach, które zgodnie z
powyższymi tezami - powinny się charakteryzować niższym niż chłopcy
poczuciem własnej wartości i większą potrzebą akceptacji. Co nie jest
prawdą; różnica polega jedynie na tym, że w przypadku dziewczynek zwraca się
uwagę na inne cechy niż u chłopców.
Nie wiem też, skąd wzięło się założenie, że osoba bardziej empatyczna jest
osobą silniejszą psychicznie. To są cechy niezależne od siebie.
Łatwość wchodzenia w relacje z innymi wiąże się z bliższym związkiem z
innymi ludźmi. Z większym wpływem tych ludzi. Co wydaje się oczywiste, bo
nawet na forum grup dyskusyjnych głosi się, że inaczej traktuje się ludzi
nowych, a inaczej stałych bywalców, których zna się dłużej i z którymi
nawiązano bliższe - że się tak wyrażę - kontakty. Czyli im bliżej jest się z
kimś, tym więcej się dla niego zrobi, na tym większe pójdzie się ustępstwa.
To, co chroni przed nadmiernym uleganiem - to posiadanie granic i
umiejętność ich bronienia, co nie musi być pochodną poczucia własnej
wartości i chyba nawet lepiej, jeśli nie jest. Poczucie odrębności i
niezależności powinno równoważyć potrzebę akceptacji i poczucia
przynależności do wspólnoty.
Przywódcy "stada" od potrzeby akceptacji też nie są wcale wolni. Czytałam o
badaniach przeprowadzanych w tym kierunku na osobach najbardziej popularnych
i tych mniej i okazało się, że te najbardziej popularne mają właśnie
największą potrzebę akceptacji i są najbardziej skłonne do działań pod
publiczkę. Niestety, nie pamiętam, co to dokładnie było i gdzie. Może ktoś
wie, to napisze.
Małgosia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
« poprzedni wątek | następny wątek » |