Data: 2007-05-27 23:37:56
Temat: Re: O Prawdzie - warto?
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Maciej Woźniak" <m...@w...pl> napisał w wiadomości
news:f3787i$rr2$1@achot.icm.edu.pl...
> System jest siecią mózgów, nie komórek nerwowych, i
> pobudza mózgi, a nie komórki. Pobudzony mózg blokuje
> impuls albo przekazuje dalej, według kryteriów, których
> system go nauczył - i w ten sposób system działa.
>
> Zauważ, że impuls tak naprawdę się liczy dopiero, kiedy
> przejdzie przez conajmniej kilkaset mózgów - a każdy inny;
> w tych warunkach kryteria reakcji pojedynczego mózgu
> precyzyjne być nie muszą. Nie muszą także być dopracowane.
> I nie są.
Przeceniasz system - o ile mam blade pojęcie, co masz na
myśli pisząc "system". Ale ja nie o tym. Być może przeoczyłeś
moją odpowiedź na Twój post na grupie fizoli, w wątku
"Struktura elektronu". Ponieważ treść tej odpowiedzi
koresponduje z tematem niniejszego wątku, pozwolę sobie
ów tekst przytoczyć w całości. Gdybyś zechciał odpisać,
wolałbym w tamtym wątku, ze względu na kontekst
wcześniejszych wypowiedzi.
----------------------------------------------------
--------
Grupa pl.sci.fizyka, news:f3419p$rc5$1@inews.gazeta.pl :
>> Hmm. Zaskoczyłeś mnie. Trochę.
>> A co w takim razie jest bzdurą?
>
>
> Co to jest bzdura? To oczywiste - ewidentna nieprawda.
> Co to jest oczywistość? To oczywiste - ewidentna prawda.
> Czym w takim razie jest prawda? To akurat jest nieco mniej
> oczywiste. Na swój prywatny użytek skleciłem (a najpewniej
> po raz tysięczny w dziejach świata odkryłem) taką oto definicję:
> prawda jest to niesprzeczna teoria.
>
> Rozciągam ową definicję na wszelkie przejawy myślowej
> aktywności, nie tylko na uprawianie tak zwanej nauki. Żona
> mówi do męża: "Masz kochankę!" Mąż odpowiada: "To
> bzdura!". Wojtuś do Krzysia: "Guupi jesteś!". Oto przykłady
> teorii, które dla wypowiadających poszczególne kwestie
> osób mogą być (w ich osobistym odczuciu) niesprzeczne.
> Czyli prawdziwe. Niespecjalnie mi się chce, ale dla porządku
> napiszę: dowolna teoria jest oparta na aksjomatach (bardzo
> często arbitralnie oraz nieświadomie przyjętych), wymaga
> zebrania danych doświadczalnych (to też często wykonuje
> się nieświadomie), natomiast sama teoria jest już jakimś
> mniej czy bardziej złożonym (wy/po)tworem mentalnym.
>
> Jakie są podstawowe kryteria generowania jakichkolwiek
> teorii? Ewolucja odwaliła tutaj niezły kawałek roboty.
> "Od zawsze" premiowała efektywność: minimum nakładów,
> maksimum efektów. Kreowana (w zasadniczej części
> nieświadomie) teoria musi być tak prosta, jak tylko się
> da (bo każde zasoby, również umysłowe, są ograniczone),
> musi poza tym zapewniać nosicielowi danej teorii maksimum
> korzyści (zapewniać największe szanse przetrwania).
> Dlaczego akurat chodzi tutaj o niesprzeczność owych
> teorii, to temat na osobną dyskusję, zresztą setki tego typu
> można bez problemu odszukać (na przykład według hasła:
> "Czy Wszechświat jest logiczny?").
>
> Właśnie takie są nasze umysły, z ich upodobaniem do
> prostych teorii wyjaśniających wszystko ("Żydzi są
> odpowiedzialni za całe zło tego świata") oraz brakiem
> upodobania do "wewnętrznych sprzeczności" ("Jakim
> cudem twarda tyczka może się skracać a czas płynąć
> wolniej? A won mi z taką teorią!"). W połączeniu
> z ujawnianymi tu i ówdzie ograniczeniami "umysłowych
> mocy przetwarzania" oraz niekiedy najzwyklejszym
> lenistwem prowadzi do zachowań, które w pełnej krasie
> możemy obserwować na wielu grupach dyskusyjnych.
>
> Temat sam w sobie jest bardzo interesujący: w jaki
> sposób ludzie radzą sobie z likwidacją ujawnianych właśnie
> sprzeczności w ich osobistych i pracowicie zbudowanych
> teoriach? Niektórzy przy tej okazji aż jęczą i kwiczą... ;-)
> No bo cóż można zrobić "nowymi" faktami, które nie pasują
> do "starej" teorii? Najłatwiej odrzucić fakty. W innych
> przypadkach trzeba się sporo napocić: przynajmniej
> zmodyfikować dotychczasową teorię, a w gorszym przypadku
> zmienić jakieś aksjomaty i zbudować (przyswoić) nową
> teorię. Oj, ciężka to robota, niekiedy przekraczająca
> możliwości intelektualne danego człowieka.
>
> Porozmawiajmy przez chwilę o teorii względności. Raz
> na jakiś czas wpada na grupę PSF rozemocjonowany
> gość, któremu to i owo z owej teorii nie mieści się w pale.
> Naskakuje na tych, którzy mają wprost przeciwnie,
> wyzywa od durniów i bałwochwalców, którzy pokornie
> łykają "mundrości" naprodukowane przez guru. Przedstawia
> własne teorie, w ich mniemaniu niesprzeczne, a zatem
> (dla niego) prawdziwe. Prawda - jak więc widać - jest
> absolutnie relatywna, a każdy ma takie prawdy, na jakie
> go stać.
>
> Co w takim razie pozwala mi twierdzić, że ten gość bredzi?
> Ano moja własna, niesprzeczna teoria, w której wszystko
> gra. Potrafiłem swego czasu uratować swój "zdrowy
> rozsądek", gdy tylko udało mi się (chociaż z grubsza)
> wyobrazić sobie, jak zachowują się obiekty trójwymiarowe
> w przestrzeni czterowymiarowej. Każdy obiekt poruszający
> się względem jakiegoś obserwatora biegnie nieco "skośnie"
> w tej czterowymiarowej przestrzeni, obraca częściowo
> w przestrzeni "zwykłej", a częściowo w czasie. "Tak naprawdę"
> nic się w nim nie deformuje, ale z punktu widzenia owego
> obserwatora zaczynają być widoczne deformacje geometryczne
> oraz niejednoczesności zdarzeń jednoczesnych w innych układach
> odniesienia.
>
> Podam jakąś cienką analogię. Przypuśćmy, że w "zwykłej"
> przestrzeni leci sobie równolegle (nie za szybko, bo nie
> chodzi mi teraz o efekty relatywistyczne) kilka rakiet
> z obserwatorami na pokładzie. Jeśli przez lata obserwowali oni
> inne pojazdy, przyzwyczaili się, że mają one stałą, niezmienną
> długość. Jeśli teraz jeden z pojazdów włączy napęd boczny,
> zacznie się oddalać od pozostałych. Będzie leciał "skośnie",
> zmniejszy się jego widoczna długość, zacznie również
> spóźniać się względem pozostałych (o ile tylko nie zmieni
> prędkości). Szczególną teorię względności tak można sobie
> interpretować: każdy "stojący" obiekt pędzi wzdłuż osi
> czasu z prędkością 'c'. Jeśli zacznie się poruszać względem
> obserwatora z odpowiednio dużą prędkością, do jego
> początkowej prędkości 'c' w kierunku 't' dołoży się prędkość
> w kierunku 'x', 'y' czy 'z' oraz pojawią się te wszystkie dziwne
> efekty, o których mówi STW.
>
> Nie będę się teraz spierał o prawdziwość tej teorii. Dla mnie
> jest ona "normalna", a przy okazji likwiduje pewne paradoksy,
> które pojawiły się na określonym etapie rozwoju fizyki.
> Niektórzy uważają, że Einstein nie miał nic lepszego do roboty,
> tylko zrobić innym na złość i zmusić ich do przyjęcia teorii
> generującej paradoksy, ale "tak naprawdę" chodziło o coś
> wręcz przeciwnego.
>
> Jeśli zaś chodzi o fizykę kwantową, nie potrafiłem zachować
> bez uszczerbku swojego "zdrowego rozsądku". Od pewnego
> czasu muszę zatem funkcjonować z chorym rozsądkiem.
> Trochę bolało, ale już przeszło.
>
> W dyskusji na grupach jest jeszcze pewien dodatkowy kłopot:
> dosyć trudno przedstawić "gołe" i "suche" fakty. Dopóki temu
> czy innemu nie podstawi się pod nos zdjęcia przedstawiającego
> jakiś niesamowity, sprzeczny ze "zdrowym rozsądkiem" efekt,
> można sobie dyskutować do usranej śmierci. Nie zawsze pomaga
> odsyłanie do literatury papierowej czy publikacji w sieci. Bądźmy
> szczerzy - Bozia nie dała po równo rozumu. Niektórzy będą
> bredzić do końca swoich dni. Mam przy tym świadomość,
> że istnieje mnóstwo punktów odniesienia, w których to ja
> bredzę.
--
Sławek
|