Data: 2010-01-31 23:06:10
Temat: Re: O wierności w "Charakterach"
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ender pisze:
> Paulinka pisze:
>> Ender pisze:
>>> Paulinka pisze:
>>>
>>>> Lubisz przykłady z życia to Ci napiszę tak na szybko.
>>>> Mam koleżankę, której nie układało się w związku (długoletnim, ale
>>>> bezdzietnym), spotkała po latach swoją pierwszą miłość. Poszła z nim
>>>> do łóżka, było średnio. Niedługo potem okazało się, że jest chora ma
>>>> guza. Kto przy niej był w szpitalu?
>>>
>>> A potrzebowała kogoś?
>>> Chyba miała tam opiekę.
>>
>> Tia specjalnie wyszkolony psycholog utwierdzał ją w przekonaniu, że
>> poradzi sobie z chorobą i ma dla kogo żyć...
>
> No to nie rozumiem o co ci chodzi?
> Jak wyzdrowiała to dobrze,
> a jak by nie wyzdrowiała, to by umarła.
> Moim zdaniem lepiej umrzeć w spokoju i samotności,
> niż w obliczu zgryzoty i cierpienia bliskich, które by wywołała.
> I tak człowiek rodzi się i umiera samotnie.
Człowiek ma tę zdolność, że oparcie bliskich pozwala nie poddawać się
chorobie. Kiedy sam uzna, że nie chce żyć, żaden lekarz mu nie pomoże.
Koleżance pomógł ten właśnie facet, z którym się nie mogła dogadać, a
który ją kochał i przy niej był. Myślisz, że kochanek przyszedłby do
szpitala patrzeć, jak cierpi? Wolałby ją widzieć w nieco bardziej
ekscytujących okolicznościach.
--
Paulinka
|