Data: 2009-10-09 07:03:48
Temat: Re: Ofiary Uniwersytetow
Od: "Duch" <n...@n...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Jakub A. Krzewicki" <e...@p...onet.pl> wrote in message
news:ham36j$dbn$2@news.onet.pl...
> Nie zostałbym inżynierem nawet gdyby opłacono mi studia i dano dodatkowe
> stypendium. Nie dlatego, że n a u c z e n i e się kierunku
> technicznego
> byłoby dla mnie trudne, bo mógłbym skończyć taki hobbistycznie, gdybym
> chciał. Ale dlatego, że następująca dalej praca w większości branż
> technicznych nie dość, że wyczerpuje szare komórki, to jest mało
> elastyczna, więcej konieczności niż możliwości. Ludzie, których znam, a
> którzy wybrali te kierunki być może mają zaletę szukania rozwiązań
> prostych
> efektywnych i statecznych, ale najczęściej brak im bycia "sophisticated" i
> umiejętności czytania między wierszami i "łapania częstości
> harmonicznych",
> z czym sprawiają niekiedy wrażenie nieco topornych automatów, cechuje ich
> często konserwatyzm i brak finezji w kwestiach społecznych, a także
> ograniczony odbiór tego, co robią humaniści tudzież "ścisłowcy-teoretycy".
>
> PS. Robię się chory jak mam do czynienia ze środowiskiem młodych
> inżynierów.
Poruszyles bardzo ciekawy temat.
Mianowicie wplyw zawodu na wlasne relacje spoleczne.
Zgadzam sie - takie zjawisko jak "toporyzacja" wystepuje w zawodach bardzo
technicznych.
Przy ciaglym wchodzeniu w problemy techniczne, siada u czlowieka ludzka
wrazliwosc, wyczucie innych.
Ale roznie z tym bywa: jednych dotyka mocniej, innych wcale.
I jesli sie ma tego swiadomosc, mozna to jakos rekompensowac.
Gorzej gdy przez "robotyzacje" traci sie tego swiadomosc,
wtedy juz rownia pochyla, uhahaha :)
Pozdrawiam,
Duch
|