Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]

Grupy

Szukaj w grupach

 

Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 33


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2004-10-11 23:12:11

Temat: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Sokrates" <d...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Czy można się jakoś pogodzić z sytuacją, że jeśli żona odchodzi od męża do
innego faceta (przesiadka na bardziej odpowiedni do jej wieku model
mężczyzny), to równocześnie zabierając ze sobą dziecko zabiera mężowi jego
ojcostwo?
Na otarcie łez wypowiada się zwykle sakramentalne wręcz: "że nie będziesz
miał żadnych ograniczeń w kontakcie z synem/córką i zawsze będziesz
odpowiedzialny za jego/jej wychowanie". Dla mnie to jest wierutna bzdura i
wielka krzywda popełniana na mężu i dziecku. Może dla ojców, co mają niski
poziom rodzicielski takie coś wystarcza, ale nie mnie.Za sprawą bierności
żony wobec mnie i z moich własnych potrzeb moje ojcostwo jest niezwykle
silne. Jakoś w żaden sposób nie mogę sobie wyobrazić, że można być
faktycznym ojcem w soboty, niedziele, w dni wyznaczone, albo w wakacje, bo
przecież takie wizyty, nawet częste, to tak na prawdę są jedynie wizytami,
które zaspokajają i podtrzymują więzi i relacje między dzieckiem i ojcem,
ale patrząc od strony ojca, jak można wychowywać dziecko w weekendy?
Ojcostwa nie da się w pełni zrealizować idąc z dzieckiem do Zoo, albo do
parku czy do kina. Ojcostwo to przecież codzienne wychowywanie dziecka, to
bycie za niego w sposób naturalny odpowiedzialny każdego dnia, to otaczanie
go codzienną opieką, to wreszcie bycie dla dziecka wzorcem mężczyzny (nie
koniecznie idealnym). Ojcem trzeba być w każdej chwili, gdy dziecko tego
potrzebuje, nie można (nie powinno się) tych potrzeb przekładać na później.
Nie można sprawować ojcostwa na telefon. Pełnego ojcostwa tak , jak ja to
rozumiem nie da się realizować w dni wyznaczone czy uzgodnione między byłymi
rodzicami i myślę, że jest to dla dziecka zbyt duża krzywda, którą nie
potrafimy sobie nawet dobrze wyobrazić, ponieważ negatywne skutki mogą się
ujawnić dopiero w okresie dojrzewania dziecka lub dopiero w jego już
dorosłym życiu. Myślę, że wiele małżeństw, które zamiast ratować swój
związek dla dobra dziecka i ich samych nie zdają sobie do końca sprawy, że
mogą wyrządzić dziecku większą krzywdę niż im się to wydaje, ponieważ ta
krzywda często nie jest widoczna. Wychodzi dopiero po latach. Poza tym
dziecka nie można wychowywać nie krzywdząc go każde z rodziców osobno, bez
względu na to, czy rodzice stanowią rodzinę, czy sie rozeszli.Dziecko musi
czuć tą wspólność jego wychowywania. Dziecko ma bardzo silną potrzebę
jedności rodziny i silnych więzów między rodzicami. Sama świadomość, że i
tata i mama go bardzo kochają nie jest dla dziecka w pełni wystarczające.
Dużą tragedią dla dziecka jest rozstanie się rodziców i tego faktu nie da
się niczym mu wynagrodzić ani wytłumaczyć, ponieważ dziecko postrzega
rodziców jako jedność dwóch różnych osób. Uważam, również, że jakby dziecku
nie tłumaczyć powodów rozstania w sposób dla niego zrozumiały to i tak ono
tego nie zrozumie (jako przykład mam na myśli naszą rodzinę i naszego 9
syna). Dziewięcioletnie dziecko nie zrozumie, dlaczego mama nie kocha tak
kochającego jego i jego mamę ojca. W niedzielę byłem z Synem w kościele,
przy wyjściu zatrzymałem się przy księdze, w której ludzie wpisują swoje
rózne prośby i intencje. Wojtek podszedł do mnie, spytał się co to za
książka i poprosił abym za niego (wpisał) poprosił by rodzice się nie
rozwiedli. Coś dodać? Nie prosił o to, by rodzice się wzajemnie kochali, o
czym pewnie w tym momencie nie pomyślał, ale o to, by się nie rozwiedli,
czyli dzicko potrzebuje pełnej rodziny!!. Coś dodać? Więc, jak sobie
pomyślę, że ludzie się rozwodzą z róznych błachych powodów, że często
motywacją jest róznica charakterów, to krew mnie zalewa, bo żal mi ich
dzieci. Ponoć w sądach dobro dziecka również jest na pierwszym miejscu, ale
czy nadal mozna ufać sądowi?
Czy nie uważacie, że takie spotkania z synem, to nie jest ciągłe
rozdrapywanie jego rany po rozwodzie rodziców, że ojciec teraz jest, ale
zaraz go nie będzie i tak w kółko.
Myślę, że nie trzeba korzystać z opinii psychologów dziecięcych, by
potwierdzili moje powyższe opinie.
Mam nadzieję, że nikt mnie nie posądzi o jakąś moją przesadę w tym temacie.
Jestem ciekaw kto uważa i spróbuje mi wytłumaczyć, że dziecku w zupełności
wystarczy ojciec weekendowy.
Może ktoś spróbuje mnie przekonać, że dziecko będzie szczęśliwe widząć matkę
szczęśliwą z innym panem.

Czy są na grupie osoby, które chowały się w niepełnych rodzinach, i czują,
że coś straciły w dzieciństwie, co ma wpływ na ich obecne życie? Ja co
prawda miałem ojca, ale tak, jakbym go nie miał i myślę, że ten fakt miał
duże znaczenie na to, kim teraz jestem?
Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami.

PS. BARDZO WAM DZIĘKUJĘ, ŻE ZAJMUJECIE MNIE ROZMOWĄ. JESTEM SPOKOJNIEJSZY
MOGĄC SIĘ PRZED WAMI WYGADAĆ I NIE MYŚLEĆ O TYM CO BĘDZIE, BO TO WY TERAZ
JESTEŚCIE MOIMI JEDYNYMI KOLEŻANKAMI, KOLEGAMI I PRZYJACIÓŁMI. NIE WIDZĘ
WAS, NIE SŁYSZĘ, NIE MOGĘ PODAĆ RĘKI, ALE DAJECIE MI W TYCH TRUDNYCH
CHWILACH OPARCIE, KTÓREGO TAK BARDZO POTRZEBUJĘ.
Sokrates
Poznań 2004-10-11


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2004-10-11 23:26:35

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "jacobs400" <p...@U...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Sokrates" <d...@p...fm> napisał w wiadomości
news:ckf494$oht$2@nemesis.news.tpi.pl...
> czuć tą wspólność jego wychowywania. Dziecko ma bardzo silną potrzebę
> jedności rodziny i silnych więzów między rodzicami. Sama świadomość, że i
> tata i mama go bardzo kochają nie jest dla dziecka w pełni wystarczające.
> Dużą tragedią dla dziecka jest rozstanie się rodziców i tego faktu nie da
> się niczym mu wynagrodzić ani wytłumaczyć, ponieważ dziecko postrzega
> rodziców jako jedność dwóch różnych osób.

> Sokrates
> Poznań 2004-10-11
>
>

Popieram cie w tej kwestii całkowicie. Znajduje się w podobnej sytuacji, ale
nie do końca. Chcę na poparcie twojej tezy przytoczyć fakt z mojego życia.
Kiedy miedzy mną a moja żoną nastąpił konflikt. Staraliśmy się wyłączyć z
tego naszą córeczkę 3,5 roku. Kiedy żona szykowała się do wyjazdu do swojego
kochanka, te maleństwo coś rozumiało. Pierwszy raz wzieło nas, mnie i moją
żonę za dłonie i prosiło abyśmy się trzymali za ręce. Dziecko samo
zainicjowało tą czynność! Popieram cię we wszystkim, dla mnie też dzieje się
obecnie tragedia i cię doskonale rozumiem.


Jacobs


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2004-10-12 00:11:40

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Aska" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Pełnego ojcostwa tak , jak ja to
> rozumiem nie da się realizować w dni wyznaczone czy uzgodnione między byłymi
> rodzicami i myślę,  że jest to dla dziecka zbyt duża krzywda, którą nie
> potrafimy sobie nawet dobrze wyobrazić, ponieważ negatywne skutki mogą się
> ujawnić dopiero w okresie dojrzewania dziecka lub dopiero w jego już
> dorosłym życiu. Myślę, że wiele małżeństw, które zamiast ratować swój
> związek dla dobra dziecka i ich samych nie zdają sobie do końca sprawy, że
> mogą wyrządzić dziecku większą krzywdę niż im się to wydaje, ponieważ ta
> krzywda często nie jest widoczna.


jako córka rodziców po rozwodzie nie zgadzam sie z tym stwierdzeniem, czasem
lepiej jest jak rodzice sie rozejdą i jest z mniejszą krzzywda dla dziecka niz
gdyby mieli zyć w klamstwie tylko ze względu dlatego ze "dziecko"jest - bo to
jest moim zdaniem większa krzywda niz samo "rozejście się " rodziców na
zdowych , jasnych , zasadach kt mówia o dobru dziecka a nie o dobru
rozumianemu prez pruzzmat doswiacen zzona i zrobieniu z dziecka karty
przetargowej we wzajemnych "pretensjach"



>Wychodzi dopiero po latach.

bzdura , bdura i jeszcze raz bzdura ! wyjdzie po latach tylko wtedy kiedy sie
dziecko wychowa w nierozumieniu, klamstwie, nieszczerosci etc jesli będą to
zdrowe relacje( nawet niech to będzie weekend, ale ojciec bedzzie wtedy ojcem
a nie kumplem jak ktos tu gdzies sugerował w poprzednim poscie) to dziecko nie
będzie odczuwało konsekwencji rozwodu "po latach"

>Poza tym
> dziecka nie można wychowywać nie krzywdząc go każde z rodziców osobno, bez
> względu na to, czy rodzice stanowią rodzinę, czy sie rozeszli.Dziecko musi
> czuć tą wspólność jego wychowywania.  Dziecko ma bardzo silną potrzebę
> jedności rodziny i silnych więzów między rodzicami. Sama świadomość, że i
> tata i mama go bardzo kochają nie jest dla dziecka w pełni wystarczające.

dlaczego nie ?? ta swiadomość ze rodzice kochaja nadal tak samo mimo rozejścia
się jest moim zdaniem bardzo wazna, a 9 latkowi juz mozna przystępnie
wytlumaczyc powody rozejscia sie rodziców, które mimo wszytsko nie zmieniją
relacji miedzy nim a rodzicami. Na pewno bedzie bunt , ale zz czasem przy
pomocy rodziców przejdzie przez te trudne dla was trojga chwile , tylko musi
to mądra pomoc


> Dużą tragedią dla dziecka jest rozstanie się rodziców i tego faktu nie da
> się niczym mu wynagrodzić ani wytłumaczyć, ponieważ dziecko postrzega
> rodziców jako jedność dwóch różnych osób.

dziecko postrzega rodziców jako mamę i tatę a nie jedność , jesli rodzice się
rozwodza to bardzo wazne jest zapewnienie ze miedzy nim a mamą oraz miedzy nim
a tatą nic sie nie zmienia , zmieniają sie tylko relację miedzy mama a tatą


>Uważam, również, że jakby dziecku
> nie tłumaczyć powodów rozstania w sposób dla niego zrozumiały to i tak ono
> tego nie zrozumie (jako przykład mam na myśli naszą rodzinę i naszego 9
> syna). Dziewięcioletnie dziecko nie zrozumie, dlaczego mama nie kocha tak
> kochającego jego i jego mamę ojca. W niedzielę byłem z Synem w kościele,
> przy wyjściu zatrzymałem się przy księdze, w której ludzie wpisują swoje
> rózne prośby i intencje. Wojtek podszedł do mnie, spytał się co to za
> książka i poprosił abym za niego (wpisał) poprosił by rodzice się nie
> rozwiedli. Coś dodać? Nie prosił o to, by rodzice się wzajemnie kochali, o
> czym pewnie w tym momencie nie pomyślał, ale o to, by się nie rozwiedli,
> czyli dzicko potrzebuje pełnej rodziny!!.


bo mu nie tlumaczycie ! a zapewniam cię znacznie gorzej jest dla dziecka
utrzymywanie rodziny tylko z tego powodu ze ono jest ! bo za kilka lat ten 9
latek bedzie mial lat dajmy na to 15 i juz pewne sprawy sam bedzie
dostrzegal , juz jako 9 latek dostrzega. Poza tym dziecko rosnie i za kilka
lat nie będzie potrzebowało rodziców i co Wam wtedy zostanie ?? czekanie na
wnuki kt wypelnia pustke miedzy wami ??myśl Sokratesi etakze o sobie w yciu
treba byc troszke egoista zeby byc szczęsliwemu


>Coś dodać? Więc, jak sobie
> pomyślę, że ludzie się rozwodzą z róznych błachych powodów, że często
> motywacją jest róznica charakterów, to krew mnie zalewa, bo żal mi ich
> dzieci. \

janie nazwalabym rónicy charakterów blahą motywacją :)) ale to juz zmoje
subiektywne odczuwanie pewnych spraw


>Ponoć w sądach dobro dziecka również jest na pierwszym miejscu, ale
> czy nadal mozna ufać sądowi?
> Czy nie uważacie, że takie spotkania z synem, to nie jest ciągłe
> rozdrapywanie jego rany po rozwodzie rodziców, że ojciec teraz jest, ale
> zaraz go nie będzie i tak w kółko.

nie jest rozdrapywaniem ran , jest zapewnieniemm zze mimo tego iż relacje
miedzy tatą a mama sie zzmienily ja dalej jest Twoim ojcem, jestem i będę nim
cokolwiek by się nie stało.Oczywiście jesli mowimy o dobru dziecka to bezz
klotni o czas kiedy dziecko moze sie spotkac z ojcem , najlepiej zawsze wtedy
kiedy bedzie czuło taka potrzebę , zapewnienie ze ojciec jest zawse kiedy
bedzie potrzebny synowi to bardoz duzo ! i najlepiej omowic to naspokojnie
zoną. Jesli obojgu rodzicom zalezy na dobru dziecka ......będą postępowali w
imie dobra dziecka :)) a nie traktowac je jako pkt przetargowy jak to azwyczaj
bywa w sprawadch rozwodowych i co bardzo dobrze widac w postach jacobsa400


> Myślę, że nie trzeba korzystać z opinii psychologów dziecięcych, by
> potwierdzili moje powyższe opinie.

hmm..... ale czy Towje zdanie jest tak do konca słuszne??cy nie jest takim
włąsnie mylnym rozumieniem "dobra dziecka'??

> Mam nadzieję, że nikt mnie nie posądzi o jakąś moją przesadę w tym temacie.
> Jestem ciekaw kto uważa i spróbuje mi wytłumaczyć, że dziecku w zupełności
> wystarczy ojciec weekendowy.
> Może ktoś spróbuje mnie przekonać, że dziecko będzie szczęśliwe widząć matkę
> szczęśliwą z innym panem.

ja jestem szczęsliwa :)) moja mama ulozyła sobie zycie na nowo( po 10 latach
od rozwodu ) , ulozyla je nam obu :) i kiedy widzę szczęscie w jej oczach ja
także jestem szczęsliwa , poza tym mimo rozwodu potrafila mi zapewnic taki
dom, kt nie mialy sorry za okreslenie "dzieci z pelnych rodzin " naprawde to
wszytsko jak dziecko bedzie odbieralo rozwód zalezy od WAS-RODZICÓW :)) i
tylko i wyłącznie od Was. A naprawde lepiej jest miec szczęliwych rodziców po
rozwodzzie o zdrowych relacjach niz tzw "pelna rodzine " ale o relacjach
nieprawidłowych


> Czy są na grupie osoby, które chowały się w niepełnych rodzinach, i czują,
> że coś straciły w dzieciństwie, co ma wpływ na ich obecne życie? Ja co
> prawda miałem ojca, ale tak, jakbym go nie miał i myślę, że  ten fakt miał
> duże znaczenie na to, kim teraz jestem?
> Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami.


grupe czytuję , rzadko piszę :)) w dzieciństwienie straciłam nic , mimo ze
rodzice sie rozwiedli a ojciec cóz ...... nie był dla mnie ojcem ( zrezygnowal
z kontaktow ) ale mialam szzczęsliwa rodzinkę :) z mnóstwem cioc , wujków,
dzieci , dziadków itd potem mamam wyszła drugi raz za mąż i mam lepszego
ojczyma niz ojca wiec patrząc z zperspektywy swoich 25 lat uwazam ze dobrze ze
rodzice sie rozwiedli , mama ni ebyłaby z nim szczęsliwa a i ja na pewno tez
nie ( niechce wnikac w szczególy )

Sokrates piszzesz ze miałes ojca ale tak jakbys go niemial ( pelna rodzina )
to teraz odwróc sytuacje rozwodzicie sie z zona ale jestes dalej ojcem dla
swojego syna kochajacym , pokazujacym swiat , przekazującym całą swoja mądrość
jak myślisz jakiego ojca wolałby syn?? takiego kt na kt moze liczyc mimo ze z
nie mieszka,wie ze moze np w kadej chwili zadzwonic do niego zze swoim
problem, posmiac sie znim, pograc w pikle chocby weekendowo etc czy takiego
jakiego ty miałes?? który był a jednoczesnie go nie było ?? i teraz odpowiedz
co jest dobrem dziecka wg ciebie ? mądry ojciec a nim zapewne jestes będzie
znał odpowiedź na to pytanie



> PS. BARDZO WAM DZIĘKUJĘ, ŻE ZAJMUJECIE MNIE ROZMOWĄ. JESTEM SPOKOJNIEJSZY
> MOGĄC SIĘ PRZED WAMI WYGADAĆ I NIE MYŚLEĆ O TYM CO BĘDZIE,

ale zty powinienes myślec :) jak ułozyc swoje relacje z synem jesli dojdzie do
rozwodu , tak zeby tylko i wyłaczznie jego "dobro" było brane pod uwage a nie
wasze wzajene zale, pretensje, spory etc tylko dziecko , jelsi oboje to
zrozumiecie syn bedzie mial i tate i mame w penym tego slowa z naceniu mimo ze
rodzice nie mieszkają razem.Waznziejsze od mieszkania raze jest to jakim ojce
bedziesz dla syna po rozwodzzie , naprawde


BO TO WY TERAZ
> JESTEŚCIE MOIMI JEDYNYMI KOLEŻANKAMI, KOLEGAMI I PRZYJACIÓŁMI. NIE WIDZĘ
> WAS, NIE SŁYSZĘ, NIE MOGĘ PODAĆ RĘKI, ALE DAJECIE MI W TYCH TRUDNYCH
> CHWILACH OPARCIE, KTÓREGO TAK BARDZO POTRZEBUJĘ.
> Sokrates
> Poznań 2004-10-11

pozzdrawiam

i zyczę spokoju ducha oraz madrych decyzji

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2004-10-12 00:20:15

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Aska" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

przepraszam za literówki , to ze względu na późną porę,.Mam nadzieję ze da sie
odczytac to co chcialam przekazać

pozdr

Aska

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2004-10-12 00:37:09

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Aska" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

aha zapomniałam dodac mądry rodzic to tez taki kt nie mowi źle do dziecka na
jego mamę czy tez tatę ( cokolwiek by o jej/jego postępowaniu nie myślał i
niezaleznie od tego czyja jest wieksza wina w rozpadzie małzenstwa ) trzeba
umiec oddzielic relacje miedzy ja-zona/mąż a ja-dziecko

to juz tak z własnego doswiadczenia ( sama jak mialam nascie lat przekonałam
dlaczego doszlo do tego ze rodzice sie rozwiedli)

mama nigdy źle nie powiedziała do mnie na ojca!! NIGDY!! mimo ze miałaby ku
temu powody jak chociazby taki zze nie chciał utrzymywac ze mna konataktów -
na własne zzyczenie po inne takze , odnosnie nich samych juz takze

i ostatnia rada i dla Sokratesa i Jacobsa400 takze BĄDŹCIE MĄDRYMI OJCAMI:) a
wierzcie mi to zaprocentuje dobrymi relacjami miedzzy wami a waszymi dziećmi,
nie podejmujcie pochopnych decyji pod wplywem emocji ( tu bardziej do
jacobsa400) jak tez nie pozwólcie aby wasze dzieci byly swiadkami kłotni
miedzy Wami

i to tyle przemyśleń odnosnie postów sokratesa i jacobsa, pora spac :)

Aska




--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2004-10-12 06:13:00

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Jacek" <j...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Sokrates" <d...@p...fm> napisał w wiadomości
news:ckf494$oht$2@nemesis.news.tpi.pl...
> Czy można się jakoś pogodzić z sytuacją, że jeśli żona odchodzi od męża do
> innego faceta (przesiadka na bardziej odpowiedni do jej wieku model
> mężczyzny), to równocześnie zabierając ze sobą dziecko zabiera mężowi jego
> ojcostwo?

Skoro nie potraficie być razem, możesz trwać w stanie rozpaczy
albo nauczyć się zyć inaczej.

> Na otarcie łez wypowiada się zwykle sakramentalne wręcz: "że nie będziesz
> miał żadnych ograniczeń w kontakcie z synem/córką i zawsze będziesz
> odpowiedzialny za jego/jej wychowanie". Dla mnie to jest wierutna bzdura i
> wielka krzywda popełniana na mężu i dziecku. Może dla ojców, co mają niski
> poziom rodzicielski takie coś wystarcza, ale nie mnie.

Przecież wbrew pozorom mozesz spedzać wiecej czasu z dzieckiem.

> Ojcem trzeba być w każdej chwili, gdy dziecko tego
> potrzebuje, nie można (nie powinno się) tych potrzeb przekładać na
później.
> Nie można sprawować ojcostwa na telefon. Pełnego ojcostwa tak , jak ja to
> rozumiem nie da się realizować w dni wyznaczone czy uzgodnione między
byłymi
> rodzicami i myślę, że jest to dla dziecka zbyt duża krzywda, którą nie
> potrafimy sobie nawet dobrze wyobrazić, ponieważ negatywne skutki mogą się
> ujawnić dopiero w okresie dojrzewania dziecka lub dopiero w jego już
> dorosłym życiu.

Pisałem to już w innym poście Twój syn za chwilę będzie nastolatkiem
jego kontakty z rodzicami nie będą juz tak intensywne. Własnie
ojciec przyjaciel zacznie być mu bardziej potrzebny. Ojciec z którym można
pogadać
podzielić się kłopatami, który jest dobrym duchem.
Coraz mniej potrzebna i wskazana będzie opieka o charakterze codziennego
doglądania.


> Myślę, że wiele małżeństw, które zamiast ratować swój
> związek dla dobra dziecka i ich samych nie zdają sobie do końca sprawy, że
> mogą wyrządzić dziecku większą krzywdę niż im się to wydaje, ponieważ ta
> krzywda często nie jest widoczna.

Włączyła mi się czerwona lampka. Moim zdaniem nie da się ratować związku
dla tak
zwanego dobra dziecka. Takie własnie małżeństwa ucza dziecko wielu złych
rzeczy,
nie ma w nich prawdziwej miłości jest za to poczucie obowiązku i
odpowiedzialność.
Według mnie skutki mogą być gorsze niż wtedy gdy sytuacja jest klarowna.
Albo walczyć o małżeństwo dla samych małżonkow albo o przyjacielski rozwód.


> Wychodzi dopiero po latach. Poza tym
> dziecka nie można wychowywać nie krzywdząc go każde z rodziców osobno, bez
> względu na to, czy rodzice stanowią rodzinę, czy sie rozeszli.Dziecko musi
> czuć tą wspólność jego wychowywania.

To też jest wychowanie. Takie stawianie sprawy skreśla wiele osób jako
niewychowanych
w sytuacji gdy nie było przy nich obojga rodziców.


> Dziecko ma bardzo silną potrzebę
> jedności rodziny i silnych więzów między rodzicami. Sama świadomość, że i
> tata i mama go bardzo kochają nie jest dla dziecka w pełni wystarczające.

To prawda.

> Dużą tragedią dla dziecka jest rozstanie się rodziców i tego faktu nie da
> się niczym mu wynagrodzić ani wytłumaczyć, ponieważ dziecko postrzega
> rodziców jako jedność dwóch różnych osób. Uważam, również, że jakby
dziecku
> nie tłumaczyć powodów rozstania w sposób dla niego zrozumiały to i tak ono
> tego nie zrozumie (jako przykład mam na myśli naszą rodzinę i naszego 9
> syna). Dziewięcioletnie dziecko nie zrozumie, dlaczego mama nie kocha tak
> kochającego jego i jego mamę ojca.

Kiedyś zrozumie.

> W niedzielę byłem z Synem w kościele,
> przy wyjściu zatrzymałem się przy księdze, w której ludzie wpisują swoje
> rózne prośby i intencje. Wojtek podszedł do mnie, spytał się co to za
> książka i poprosił abym za niego (wpisał) poprosił by rodzice się nie
> rozwiedli. Coś dodać?

Tu własnie powinna zacząć się Twoja rola, on tym bardziej potrzebuje ojca i
matki którzy go kochają.
Jeśli nie potraficie sie pogodzić nie traćcie syna i tłumaczcie mu że Wasze
rozstanie nie ma nic wspolnego z nim.


> Nie prosił o to, by rodzice się wzajemnie kochali, o
> czym pewnie w tym momencie nie pomyślał, ale o to, by się nie rozwiedli,
> czyli dzicko potrzebuje pełnej rodziny!!.

A może widział że nie kochali się już dawno.
Może nie rozumie słowa miłość.
Dla niego rozwód jest czymś czego się boi należy wytlumaczyć mu że on ta tym
uceirpi najmniej.

> Coś dodać? Więc, jak sobie
> pomyślę, że ludzie się rozwodzą z róznych błachych powodów, że często
> motywacją jest róznica charakterów, to krew mnie zalewa, bo żal mi ich
> dzieci. Ponoć w sądach dobro dziecka również jest na pierwszym miejscu,
ale
> czy nadal mozna ufać sądowi?

A Wy z jakich powodów się rozchodzicie? W poprzednim poście napisałeś "a
takie tam" czy to znaczy
że Wasze powody są błahe?

> Czy nie uważacie, że takie spotkania z synem, to nie jest ciągłe
> rozdrapywanie jego rany po rozwodzie rodziców, że ojciec teraz jest, ale
> zaraz go nie będzie i tak w kółko.

To zalezy od ich przebiegu.

> Myślę, że nie trzeba korzystać z opinii psychologów dziecięcych, by
> potwierdzili moje powyższe opinie.
> Mam nadzieję, że nikt mnie nie posądzi o jakąś moją przesadę w tym
temacie.
> Jestem ciekaw kto uważa i spróbuje mi wytłumaczyć, że dziecku w zupełności
> wystarczy ojciec weekendowy.

A jakie masz inne wyjscie ?

> Może ktoś spróbuje mnie przekonać, że dziecko będzie szczęśliwe widząć
matkę
> szczęśliwą z innym panem.

Jeśli dobrze zbuduja relacje będzie mógl szcześliwy.

> Czy są na grupie osoby, które chowały się w niepełnych rodzinach, i czują,
> że coś straciły w dzieciństwie, co ma wpływ na ich obecne życie?

Ja byłem wychowywany przez mamę. Pewnie że coś straciłem ale tez zyskałem,
po prostu miałem inne zycie. Trudno o mnie i moim bracie powiedzieć że nie
jestesmy
wychowani.

> Ja co
> prawda miałem ojca, ale tak, jakbym go nie miał i myślę, że ten fakt miał
> duże znaczenie na to, kim teraz jestem?

A może właśnie Twói rodzice realizowali plan bycia razem dla dobra dzieci,
ojciec miał swoje zycie ale został ze względu na Ciebie.


Sokrates mam wrażenie że wykorzystujesz dobro dziecka jako oreż do walki o
Twój związek.
Moim zdaniem to zła metoda, która nie dość że nic nie przyniesie to przynosi
szkody całej Waszej trójce.
Z drobnych słow wychodzi mi że Twój związek jest do uratowania. Twoja żona
wpadła w zdradę
jakby przypadkiem jej kochanek jest daleko więc wszystko zależy od Was.
Nie wiem jakie są powody tego ze tak sie stało, martwi mnie to jak piszesz o
tym co ona powiedziała.
Zbudowałem taki obraz, że nie była w stanie być żona ideału - Ciebie, który
wszystko robi najlepiej,
który nie potrafi pochylić sie na jej drobnymi "takie tam". Moim zdaniem
nad budowaniem więzi z synem
po rozwodzie będziesz miał dużo czasu.
Teraz zajmij się tym aby naprawić Wasze małżeństwo, wykorzystaj cały swój
rozum.
Jeśli mówisz że nie jestes ideałem wsłuchaj się w to co ona ma Ci do
powiedzenia co według niej jest w Tobie
takie że ona zachwyciła się kims innym.


Pozdrawiam

Jacek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2004-10-12 06:17:25

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Sokrates" <d...@p...fm> napisał w wiadomości
news:ckf494$oht$2@nemesis.news.tpi.pl...

Dzień Dobry- przeczytałam z wielką uwagą to co napisałeś o rodzicielstwie.
Dla jasności punktach wymienię kilka uwag:
1. W poście jest bardzo dużo uogólnień (niedawno tu się toczyła o tym
dyskusja). Wygląda z niego jakbyś był światowej sławy ekspertem od
psychgologii dziecka. Rozumiem, że jesteś najlepszym , męskim ekspertem od
psychologii Twego syna- ale tylko od niego, póki co. Nie zapominaj o tym!
2. Nie zgadzam się, że dziecku jest lepiej z obojgiem rodziców nawet gdy są
nieszczęśliwi ze soba i gdy się nie kochają. Jeśli nie ma miłości to nie ma
i tyle. Dziecko nawet malutkie wyczuwa świetnie atmosferę nieszczerość,
kłamstwa. Moim zdaniem to w konsekwencji dla jego życia przynosi więcej
złego niz dobrego. Rodzice wpajają mu niewłaściwy, toksyczny model. Czy
chciałbyś aby Twój syn stworzył kiedyś taki właśnie model rodziny?
3. Poświęcania siebie- czy dla żony, czy dla dziecka nie jest nigdy dobra
drogą. Prędzej czy póżniej wszyscy cierpią.
4. Dlaczego nie dopuszczasz myśli o walke o syna? Czy nie możesz być z nim?
Jacobs. Bartek- starają się zawalczyć o swoje mniejsze w końcu dzieci? A Ty?
Czemu się tak łatwo poddałeś? Nie wiem co inni myślą ale ja uważam, że dla
9- letniego dziecka jest istotne aby zostać w dobrze sobie znanym otoczeniu
i środowisku. Mówiąc prosto- dziecko zostaje w swoim pokoju, w swojej
szkole, blisko sklepu z gumami, który znają. Tak wiele mu się zmienia- niech
ma coś stałego, niezmiennego. Czyli jeśli żona się wyprowadza z domu- to
dziecko zostaje z Tobą.
5. Najważniejsze moim zadaniem- dla dzieci istotne jest to, że ONO czuje się
kochane przez oboje rodziców- a nie, że rodzice siebie nawzajem kochają.
Jest to na pewno dla dziecka korzystne ale nie najważniejsze. Uważam, że
pisząc w ten sposób chcesz znaleźć dobry pretekst, mocne usprawiedliwienie
aby Twoja żona była z Tobą. Chodzi o Ciebie a nie o syna. Ja to nazywam
egoizmem.

Kaśka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2004-10-12 06:19:13

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Ann" <b...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Sokrates" <d...@p...fm> napisał w wiadomości
news:ckf494$oht$2@nemesis.news.tpi.pl...

Gdzies na grupie ktos podal link:

http://www.spotkaniamalzenskie.pl

Moze jeszcze tam sprobujcie? Moze jak zostaniecie sam na sam to wyjasnicie
sobie wszystko? Nie znam nikogo kto tam byl, podaje tylko to co znalazlam,
ale moze warto sprobowac? Moze ona nie do konca uswiadamia sobie czego
chce?

Pozdrawiam
Ann


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2004-10-12 06:19:29

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jacek" <j...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ckfsjh$43k$1@news.onet.pl...
>

Jacku- zgadzamy się! Właśnie napisaliśmy to samo tylko, że innym słowami.
Super
Pozdrawiam
Kaśka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2004-10-12 06:25:57

Temat: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Od: "HaNkA ReDhUnTeR" <hanka.redhunter@[BEZ_TEGO]interia.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Aska" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:015f.00000477.416b2135@newsgate.onet.pl...

> jako córka rodziców po rozwodzie nie zgadzam sie z tym stwierdzeniem,
czasem
> lepiej jest jak rodzice sie rozejdą i jest z mniejszą krzzywda dla dziecka
niz
> gdyby mieli zyć w klamstwie tylko ze względu dlatego ze "dziecko"jest - bo
to
> jest moim zdaniem większa krzywda niz samo "rozejście się " rodziców na
> zdowych , jasnych , zasadach kt mówia o dobru dziecka a nie o dobru
> rozumianemu prez pruzzmat doswiacen zzona i zrobieniu z dziecka karty
> przetargowej we wzajemnych "pretensjach"

Jako osoba wychowana w niepełnej rodzinie całkowicie podpisuję się pod
wszystkim co napisala Aska. Szczesliwy dom to nie jest mama i tata na
jednych 40m2 ale to mama i tata, ktorzy sie kochaja i szanuja. W Waszym
przypadku tak juz nie bedzie wiec po co utrzymywac fikcje? Mysle, po
przeczytaniu Twoich postow, ze najbardziej boisz sie o siebie, natomiast
ukrywasz to za obawami o to jak bedzie to przyjmowal syn. Napisales w
poprzednim poscie"Nawet jesli wyjde na powierzchnie przy wariancie
negatywnym, to wokól mnie bedzie bezkres pustyni. Na prawde, wszystko
wpakowalem w nasz zwiazek, nawet jakiekolwiek pomysly na ewentualna samotna
przyszlosc." Zastanow sie jednak, czy taki powod jak strach przed tym co
zostanie Ci po rozstaniu z zona jest wystarczajacy aby na sile probowac
utrzymac fikcje malzenstwa. I dla kogo? Ty i zona bedziecie wiedziec, ze to
juz nie milosc czy partnerstwo ale brzydko mowiac "uklad". Za kazdym razem,
gdy bedzie wychodzic do fryzjera Ty bedziesz sie bil z myslami czy nie do
kochanka. Dla dziecka? - na pewno nie bo ono wyczuje falsz Waszych stosunkow
i wcale nie bedzie szczesliwe. Dla ludzi? Dla Ciebie?
Jesli dwoje doroslych ludzi postanawia sie rozejsc to sadze, ze z uwagi
wlasnie na dobro dziecka powinni zrobic to w miare bezbolesnie i
kulturalnie. Jesli kierujesz sie rzeczywiscie dobrem dziecka to zrob
wszystko aby zapewnic go, ze ewentualny rozwod nie wplynie na Wasze relacje.
I dbaj o to, aby tak wlasnie sie stalo, aby zal do zony nie spowodowal, ze
popelnisz jakies bledy. I rozstajac sie, nie doprowadzcie do tego, aby
dziecko stalo sie karta przetargowa, bo to rzeczywiscie jest juz wyrzadzanie
dziecku krzywdy

HaNkA


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Pomóżcie naszemu staremu znajomemu - kłopoty małżeńskie:( [bardzo długie]
Dwie szale jednej wagi
nuda na grupie cz.2
Starość, choroba i hipochondria w rodzinie
nuda na grupie, więc c.d historii

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »