Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: "Jacek" <j...@w...pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Date: Tue, 12 Oct 2004 08:13:00 +0200
Organization: news.onet.pl
Lines: 177
Sender: q...@p...onet.pl@atv57.neoplus.adsl.tpnet.pl
Message-ID: <ckfsjh$43k$1@news.onet.pl>
References: <ckf494$oht$2@nemesis.news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: atv57.neoplus.adsl.tpnet.pl
X-Trace: news.onet.pl 1097561521 4212 83.27.3.57 (12 Oct 2004 06:12:01 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 12 Oct 2004 06:12:01 GMT
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1437
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1441
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:64158
Ukryj nagłówki
Użytkownik "Sokrates" <d...@p...fm> napisał w wiadomości
news:ckf494$oht$2@nemesis.news.tpi.pl...
> Czy można się jakoś pogodzić z sytuacją, że jeśli żona odchodzi od męża do
> innego faceta (przesiadka na bardziej odpowiedni do jej wieku model
> mężczyzny), to równocześnie zabierając ze sobą dziecko zabiera mężowi jego
> ojcostwo?
Skoro nie potraficie być razem, możesz trwać w stanie rozpaczy
albo nauczyć się zyć inaczej.
> Na otarcie łez wypowiada się zwykle sakramentalne wręcz: "że nie będziesz
> miał żadnych ograniczeń w kontakcie z synem/córką i zawsze będziesz
> odpowiedzialny za jego/jej wychowanie". Dla mnie to jest wierutna bzdura i
> wielka krzywda popełniana na mężu i dziecku. Może dla ojców, co mają niski
> poziom rodzicielski takie coś wystarcza, ale nie mnie.
Przecież wbrew pozorom mozesz spedzać wiecej czasu z dzieckiem.
> Ojcem trzeba być w każdej chwili, gdy dziecko tego
> potrzebuje, nie można (nie powinno się) tych potrzeb przekładać na
później.
> Nie można sprawować ojcostwa na telefon. Pełnego ojcostwa tak , jak ja to
> rozumiem nie da się realizować w dni wyznaczone czy uzgodnione między
byłymi
> rodzicami i myślę, że jest to dla dziecka zbyt duża krzywda, którą nie
> potrafimy sobie nawet dobrze wyobrazić, ponieważ negatywne skutki mogą się
> ujawnić dopiero w okresie dojrzewania dziecka lub dopiero w jego już
> dorosłym życiu.
Pisałem to już w innym poście Twój syn za chwilę będzie nastolatkiem
jego kontakty z rodzicami nie będą juz tak intensywne. Własnie
ojciec przyjaciel zacznie być mu bardziej potrzebny. Ojciec z którym można
pogadać
podzielić się kłopatami, który jest dobrym duchem.
Coraz mniej potrzebna i wskazana będzie opieka o charakterze codziennego
doglądania.
> Myślę, że wiele małżeństw, które zamiast ratować swój
> związek dla dobra dziecka i ich samych nie zdają sobie do końca sprawy, że
> mogą wyrządzić dziecku większą krzywdę niż im się to wydaje, ponieważ ta
> krzywda często nie jest widoczna.
Włączyła mi się czerwona lampka. Moim zdaniem nie da się ratować związku
dla tak
zwanego dobra dziecka. Takie własnie małżeństwa ucza dziecko wielu złych
rzeczy,
nie ma w nich prawdziwej miłości jest za to poczucie obowiązku i
odpowiedzialność.
Według mnie skutki mogą być gorsze niż wtedy gdy sytuacja jest klarowna.
Albo walczyć o małżeństwo dla samych małżonkow albo o przyjacielski rozwód.
> Wychodzi dopiero po latach. Poza tym
> dziecka nie można wychowywać nie krzywdząc go każde z rodziców osobno, bez
> względu na to, czy rodzice stanowią rodzinę, czy sie rozeszli.Dziecko musi
> czuć tą wspólność jego wychowywania.
To też jest wychowanie. Takie stawianie sprawy skreśla wiele osób jako
niewychowanych
w sytuacji gdy nie było przy nich obojga rodziców.
> Dziecko ma bardzo silną potrzebę
> jedności rodziny i silnych więzów między rodzicami. Sama świadomość, że i
> tata i mama go bardzo kochają nie jest dla dziecka w pełni wystarczające.
To prawda.
> Dużą tragedią dla dziecka jest rozstanie się rodziców i tego faktu nie da
> się niczym mu wynagrodzić ani wytłumaczyć, ponieważ dziecko postrzega
> rodziców jako jedność dwóch różnych osób. Uważam, również, że jakby
dziecku
> nie tłumaczyć powodów rozstania w sposób dla niego zrozumiały to i tak ono
> tego nie zrozumie (jako przykład mam na myśli naszą rodzinę i naszego 9
> syna). Dziewięcioletnie dziecko nie zrozumie, dlaczego mama nie kocha tak
> kochającego jego i jego mamę ojca.
Kiedyś zrozumie.
> W niedzielę byłem z Synem w kościele,
> przy wyjściu zatrzymałem się przy księdze, w której ludzie wpisują swoje
> rózne prośby i intencje. Wojtek podszedł do mnie, spytał się co to za
> książka i poprosił abym za niego (wpisał) poprosił by rodzice się nie
> rozwiedli. Coś dodać?
Tu własnie powinna zacząć się Twoja rola, on tym bardziej potrzebuje ojca i
matki którzy go kochają.
Jeśli nie potraficie sie pogodzić nie traćcie syna i tłumaczcie mu że Wasze
rozstanie nie ma nic wspolnego z nim.
> Nie prosił o to, by rodzice się wzajemnie kochali, o
> czym pewnie w tym momencie nie pomyślał, ale o to, by się nie rozwiedli,
> czyli dzicko potrzebuje pełnej rodziny!!.
A może widział że nie kochali się już dawno.
Może nie rozumie słowa miłość.
Dla niego rozwód jest czymś czego się boi należy wytlumaczyć mu że on ta tym
uceirpi najmniej.
> Coś dodać? Więc, jak sobie
> pomyślę, że ludzie się rozwodzą z róznych błachych powodów, że często
> motywacją jest róznica charakterów, to krew mnie zalewa, bo żal mi ich
> dzieci. Ponoć w sądach dobro dziecka również jest na pierwszym miejscu,
ale
> czy nadal mozna ufać sądowi?
A Wy z jakich powodów się rozchodzicie? W poprzednim poście napisałeś "a
takie tam" czy to znaczy
że Wasze powody są błahe?
> Czy nie uważacie, że takie spotkania z synem, to nie jest ciągłe
> rozdrapywanie jego rany po rozwodzie rodziców, że ojciec teraz jest, ale
> zaraz go nie będzie i tak w kółko.
To zalezy od ich przebiegu.
> Myślę, że nie trzeba korzystać z opinii psychologów dziecięcych, by
> potwierdzili moje powyższe opinie.
> Mam nadzieję, że nikt mnie nie posądzi o jakąś moją przesadę w tym
temacie.
> Jestem ciekaw kto uważa i spróbuje mi wytłumaczyć, że dziecku w zupełności
> wystarczy ojciec weekendowy.
A jakie masz inne wyjscie ?
> Może ktoś spróbuje mnie przekonać, że dziecko będzie szczęśliwe widząć
matkę
> szczęśliwą z innym panem.
Jeśli dobrze zbuduja relacje będzie mógl szcześliwy.
> Czy są na grupie osoby, które chowały się w niepełnych rodzinach, i czują,
> że coś straciły w dzieciństwie, co ma wpływ na ich obecne życie?
Ja byłem wychowywany przez mamę. Pewnie że coś straciłem ale tez zyskałem,
po prostu miałem inne zycie. Trudno o mnie i moim bracie powiedzieć że nie
jestesmy
wychowani.
> Ja co
> prawda miałem ojca, ale tak, jakbym go nie miał i myślę, że ten fakt miał
> duże znaczenie na to, kim teraz jestem?
A może właśnie Twói rodzice realizowali plan bycia razem dla dobra dzieci,
ojciec miał swoje zycie ale został ze względu na Ciebie.
Sokrates mam wrażenie że wykorzystujesz dobro dziecka jako oreż do walki o
Twój związek.
Moim zdaniem to zła metoda, która nie dość że nic nie przyniesie to przynosi
szkody całej Waszej trójce.
Z drobnych słow wychodzi mi że Twój związek jest do uratowania. Twoja żona
wpadła w zdradę
jakby przypadkiem jej kochanek jest daleko więc wszystko zależy od Was.
Nie wiem jakie są powody tego ze tak sie stało, martwi mnie to jak piszesz o
tym co ona powiedziała.
Zbudowałem taki obraz, że nie była w stanie być żona ideału - Ciebie, który
wszystko robi najlepiej,
który nie potrafi pochylić sie na jej drobnymi "takie tam". Moim zdaniem
nad budowaniem więzi z synem
po rozwodzie będziesz miał dużo czasu.
Teraz zajmij się tym aby naprawić Wasze małżeństwo, wykorzystaj cały swój
rozum.
Jeśli mówisz że nie jestes ideałem wsłuchaj się w to co ona ma Ci do
powiedzenia co według niej jest w Tobie
takie że ona zachwyciła się kims innym.
Pozdrawiam
Jacek
|