Data: 2004-02-19 07:36:04
Temat: Re: PILNE!!!
Od: "Aneta" <a...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Aneta <a...@g...pl> napisał(a):
> vonBraun <i...@s...pl> napisał(a):
>
> > Ćwiczenia, aby pomagały, muszą uwzględniać
> > wariant deficytu, nie ma metod apriori dobrych - metodę dobiera się
> > po zdiagnozowaniu mechanizmu zaburzeń pisma.
> > Jeśli jest kilka wariantów zaburzenia na raz, każdy
> > aspekt zaburzenia ćwiczy się oddzielnie.
> > Tak więc musisz najpierw zrozumieć dlaczego nie pisze
> > zanim zaczniesz ćwiczyć. Aby to sprawdzić wykonuje
> > się dostosowane do stanu pacjenta eksperymenty diagnostyczne
> > sprawdzające w jakich konfigurqacjach co jest a co nie jest możliwe.
Przy Twojej pomocy sformułowałam kompletny plan posunięć technicznych
Przede mną jeszcze jedna przeszkoda, kto wie, czy nie najtrudniejsza do
przeskoczenia i o decydującym znaczeniu dla powodzenia całego procesu
nauczania.
Nie potrafię odnaleźć w sobie odpowiednio silnej motywacji. Obawiam się, że
bez niej mogą się załamać wszelkie moje wysiłki, a dzieciak oberwie tak mocno
jak nigdy dotąd mu się nie zdarzyło. Tego bym nie chciała. Może byłoby dla
niego lepiej przejść pod opiekę innej nauczycielki, mimo że autentycznie mnie
lubi. Nie zawsze wiemy, co dla nas jest dobre. Nie czuję się ani pewnie, ani
dobrze w powierzonej mi funkcji. Trąci mi fałszem. Nienawidzę.
Szukałam punktów oparcia w dalekosiężnym celu, także w zarobieniu dodatkowej
kasy, sięgałam po uogólnione uczucie katolickiej miłości. Odzywa się dławiące
poczucie fałszu i samookłamywania. Dzieci z deficytami potrafią to wyczuć
wcześnie czy później, są na to jakby wyczulone. A ja sama jak długo wytrwam w
takiej grze pozorów? Stanowczo nie jest moja mocna strona. Dość szybko się
sypię. Jeśli to się załamie, on zapłaci cenę, której nie umiem sobie nawet
wyobraźić. O mnie mniejsza, będę miała lżejszego lub cięższego kaca.
Czy jego sympatia do mnie podbarwiona erotyzmem, co wcale mnie nie razi,
wziąwszy pod uwagę młody wiek chłopaka, wystarczy dla nas dwojga? Bo i tak
myślałam.
Pracowałam już wcześniej z trudną młodzieżą, ale nie miałam takich zahamowań,
jak w tym przypadku. Nie miałam żadnych wątpliwości, nawet co do doboru
najwłaściwszych metod. Popadałam w stan jak gdyby nawiedzenia, olśnienia.
Stać mnie było na improwizację, oryginalność. Wyglądało to tak, jakby ktoś
niewidoczny prowadził mnie za rękę albo szeptał do ucha, co jest
najwłaściwsze w danej sytuacji. Tu brak mi tego poczucia. Odpuściłam mu już
wcześniej wszystkie złośliwe psikusy, a było tego niemało, wręcz o nich
zapomniałam. Wydatnie mi w tym zresztą pomógł sygnałami sympatii. Przy tym
dziecku czuję się jakbym miała karczować lasy na zabagnionym rerenie.Rola
wyrobnika to jedna z ostatnich, jaką chciałabym przyjąć. Pedagogika ma
przecież w sobie coś z artyzmu.
Pozdrawiam
Aneta
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|