| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-02-18 16:13:14
Temat: Re: PILNE!!!> Jak dotąd piszemy w zeszytach w 3 linie. Wykaligrafuję literę, polecę, aby
> jej się przyjrzał, następnie poprowadzę rękę chłopca tak, aby powstała
> kształt osadzony w brębie linii i poproszę, aby powtórzył ćwiczenie.
> Jednocześnie wymówię głoskę, celem wytworzenia jasnego powiązania między
> znakiem graficznym a dźwiękiem, który mu odpowiada.
Przykłądowy sposób podejścia do zaburzeń pisma,
Czyli jak myśleć nad tym pacjentem:
Dla przyśpieszenia procesu wiązania liter z dźwiękami
można zastosować wskazywanie wypowiedzianej przez nauczyciela głoski
spośród 2-4 napisanych - liczbę wyborów można zwiększać jeśli
to za łatwe. Jeśli zawsze potrafi wskazać nie ma potrzeby
tworzyć tych powiązań bo te już są, a problem leży w samodzielnym
wyobrażeniu litery odpowiadającej wypowiadanej głosce.
Często problem pacjenta polega na tym, że nie wie jakie głoski
składają się na słowo, i to powoduje błędy w piśmie
mimo, że reguły wiążące fonemy z grafemami są zachowane
W jeszcze innych przypadkach dokładnie wie jakie są głoski ale
przez pomyłkę uruchamia pisanie nie tej litery co trzeba.
Ponadto, zdarza się sytuacja w której wszystko co powyżej
działa ale pacjent utracił wyuczone motoryczne wzorce odpowiadające
grafemom, jest jednak w stanie ułożyć wyraz z rozrzuconych liter.
To kilka najpopularniejszych wariantów, jest jeszcze sporo innych
plus różne ich kombinacje, Cwiczenia - aby pomagały, muszą uwzględniać
wariant deficytu, nie ma metod apriori dobrych - metodę dobiera się
po zdiagnozowaniu mechanizmu zaburzeń pisma.
Jeśli jest kilka wariantów zaburzenia na raz, każdy
aspekt zaburzenia ćwiczy się oddzielnie.
Tak więc musisz najpierw zrozumieć dlaczego nie pisze
zanim zaczniesz ćwiczyć. Aby to sprawdzić wykonuje
się dostosowane do stanu pacjenta eksperymenty diagnostyczne
sprawdzające w jakich konfigurqacjach co jest a co nie jest możliwe.
W podobny sposób myślimy nad każdym innym
aspektem zaburzeń czy to mowy ekspresyjnej
czy też rozumienia.
pozdrawiam
vonBraun
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2004-02-18 19:02:16
Temat: Re: PILNE!!!vonBraun <i...@s...pl> napisał(a):
> Ćwiczenia, aby pomagały, muszą uwzględniać
> wariant deficytu, nie ma metod apriori dobrych - metodę dobiera się
> po zdiagnozowaniu mechanizmu zaburzeń pisma.
> Jeśli jest kilka wariantów zaburzenia na raz, każdy
> aspekt zaburzenia ćwiczy się oddzielnie.
> Tak więc musisz najpierw zrozumieć dlaczego nie pisze
> zanim zaczniesz ćwiczyć. Aby to sprawdzić wykonuje
> się dostosowane do stanu pacjenta eksperymenty diagnostyczne
> sprawdzające w jakich konfigurqacjach co jest a co nie jest możliwe.
>
> W podobny sposób myślimy nad każdym innym
> aspektem zaburzeń czy to mowy ekspresyjnej
> czy też rozumienia.
Dzięki, dobrze Cię rozumiem.
Pozdrawiam
Aneta
> pozdrawiam
> vonBraun
>
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-02-19 07:36:04
Temat: Re: PILNE!!!Aneta <a...@g...pl> napisał(a):
> vonBraun <i...@s...pl> napisał(a):
>
> > Ćwiczenia, aby pomagały, muszą uwzględniać
> > wariant deficytu, nie ma metod apriori dobrych - metodę dobiera się
> > po zdiagnozowaniu mechanizmu zaburzeń pisma.
> > Jeśli jest kilka wariantów zaburzenia na raz, każdy
> > aspekt zaburzenia ćwiczy się oddzielnie.
> > Tak więc musisz najpierw zrozumieć dlaczego nie pisze
> > zanim zaczniesz ćwiczyć. Aby to sprawdzić wykonuje
> > się dostosowane do stanu pacjenta eksperymenty diagnostyczne
> > sprawdzające w jakich konfigurqacjach co jest a co nie jest możliwe.
Przy Twojej pomocy sformułowałam kompletny plan posunięć technicznych
Przede mną jeszcze jedna przeszkoda, kto wie, czy nie najtrudniejsza do
przeskoczenia i o decydującym znaczeniu dla powodzenia całego procesu
nauczania.
Nie potrafię odnaleźć w sobie odpowiednio silnej motywacji. Obawiam się, że
bez niej mogą się załamać wszelkie moje wysiłki, a dzieciak oberwie tak mocno
jak nigdy dotąd mu się nie zdarzyło. Tego bym nie chciała. Może byłoby dla
niego lepiej przejść pod opiekę innej nauczycielki, mimo że autentycznie mnie
lubi. Nie zawsze wiemy, co dla nas jest dobre. Nie czuję się ani pewnie, ani
dobrze w powierzonej mi funkcji. Trąci mi fałszem. Nienawidzę.
Szukałam punktów oparcia w dalekosiężnym celu, także w zarobieniu dodatkowej
kasy, sięgałam po uogólnione uczucie katolickiej miłości. Odzywa się dławiące
poczucie fałszu i samookłamywania. Dzieci z deficytami potrafią to wyczuć
wcześnie czy później, są na to jakby wyczulone. A ja sama jak długo wytrwam w
takiej grze pozorów? Stanowczo nie jest moja mocna strona. Dość szybko się
sypię. Jeśli to się załamie, on zapłaci cenę, której nie umiem sobie nawet
wyobraźić. O mnie mniejsza, będę miała lżejszego lub cięższego kaca.
Czy jego sympatia do mnie podbarwiona erotyzmem, co wcale mnie nie razi,
wziąwszy pod uwagę młody wiek chłopaka, wystarczy dla nas dwojga? Bo i tak
myślałam.
Pracowałam już wcześniej z trudną młodzieżą, ale nie miałam takich zahamowań,
jak w tym przypadku. Nie miałam żadnych wątpliwości, nawet co do doboru
najwłaściwszych metod. Popadałam w stan jak gdyby nawiedzenia, olśnienia.
Stać mnie było na improwizację, oryginalność. Wyglądało to tak, jakby ktoś
niewidoczny prowadził mnie za rękę albo szeptał do ucha, co jest
najwłaściwsze w danej sytuacji. Tu brak mi tego poczucia. Odpuściłam mu już
wcześniej wszystkie złośliwe psikusy, a było tego niemało, wręcz o nich
zapomniałam. Wydatnie mi w tym zresztą pomógł sygnałami sympatii. Przy tym
dziecku czuję się jakbym miała karczować lasy na zabagnionym rerenie.Rola
wyrobnika to jedna z ostatnich, jaką chciałabym przyjąć. Pedagogika ma
przecież w sobie coś z artyzmu.
Pozdrawiam
Aneta
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-02-19 09:55:37
Temat: Re: PILNE!!!Oczywiście nie podejmę za ciebie decyzji
bo nie jestem tobą, mogę jedynie napisać
jak na swój użytek rozwiązuję takie
problemy.
> Nie czuję się ani pewnie, ani
> dobrze w powierzonej mi funkcji. Trąci mi fałszem. Nienawidzę.
> Odzywa się dławiące
> poczucie fałszu i samookłamywania.
> Czy jego sympatia do mnie podbarwiona erotyzmem,
> wystarczy dla nas dwojga?
> kasy, sięgałam po uogólnione uczucie katolickiej miłości.
> A ja sama jak długo wytrwam w
> takiej grze pozorów? Stanowczo nie jest moja mocna strona.
Tu akurat mam bardzo zdecydowane i skrajne poglądy.
Uważam, że należy w miarę
możliwości dobierać sobie takich pacjentów którzy nam
"leżą", bo zapału do pracy musi wystarczyć na lata.
Jeśli to tylko możliwe unikam tych dla których
musiałbym robić coś czego organicznie nie znoszę.
Wydaje się, że dzięki temu mam siłę zająć się
tymi którym pomagam, że nie zajmuję się
tymi których "nie czuję".
Nie zbawię tego świata, a jest dość takich osób
którym potrafię pomóc nie pozbywając się przy tym
poczucia, że robię coś co lubię.
Nie wpływa to też zasadniczo na opinię zawodową,
zwykle unikanie pewnych zajęć można skompensować
bardzo dobrym wykonywaniem innych.
Nawiasem mówiąc twój pacjent chyba by mi leżał
a tzw. "trudna młodzież" (o której piszesz)
zdecydowanie nie, czyli
jak widać co człowiek to inne preferencje.
Już raz pisałem w jednym poście:
"chcesz mieć sukces -
dobierz sobie pacjentów".
Inna sprawa, że nie wierzę też specjalnie
w "poczucie misji", cudowne podszepty,
"katolicką miłość człowieka"
jako szczególnie ważny czynnik
w pracy z pacjentem.
To trudne do zweryfikowania aspekty pracy.
Nie pracuję w Armii Zbawienia.
Gdybym tak chciał się realizować zmieniłbym zajęcie.
Pracę widzę głównie jako sposób realizacji
własnego profesjonalizmu, który trwa w
godzinach przedpołudniowych i
o którym zapominam po powrocie do domu.
Przy takim podejściu pyta się raczej o to
czy umiem pomóc, niż czy "lubię"
zwykle jak umiem to i lubię
(zatem i sytuacji konfliktu wewnętrznego jest
wtedy mniej).
> Wyglądało to tak, jakby ktoś
> niewidoczny prowadził mnie za rękę albo szeptał do ucha, co jest
> najwłaściwsze w danej sytuacji. Tu brak mi tego poczucia.
> Przy tym
> dziecku czuję się jakbym miała karczować lasy na zabagnionym rerenie.
> Rola
> wyrobnika to jedna z ostatnich, jaką chciałabym przyjąć. Pedagogika ma
> przecież w sobie coś z artyzmu.
Tu z kolei się nie zgadzam.
Także w pracy z pacjentami z uszkodzeniami mózgu
jest miejsce na artyzm, twórczość, pomysłowość.
Wydaje mi się, że po prostu nigdy
nie widziałaś jak to się robi, i sądzisz , że musi to być
jakiś koszmar.
To takie przemyślenia do
ewentualnego wykorzystania
pozdrawiam
vonBraun
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-02-24 07:44:11
Temat: Re: PILNE!!!"vonBraun" news:7cab.000010aa.40335cfc@newsgate.onet.pl...
.
> Pochwała musi być za coś
> Najlepiej jak jest proporcjonalna do włożonego wysiłku a nie wyniku pracy
praktycznie to wygląda mniej więcej tak:
"widziałam ile starań włozyłeś w wykonanie tego zadania i udało Ci się! :o)
to wymagało wiele cierpliwości - masz z czego być dumny :o)!"
Mań
~~
http://atticus.pl/mania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |