Data: 2004-02-09 01:10:43
Temat: Re: Pierscien Pucka2 albo ładne kwiatki 1 i 1/3
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"EvaTM" <e...@w...pl> napisała w wiadomości
news:c05vu7$d09$1@korweta.task.gda.pl...
> Pozwolę sobie tutaj się wtrącić, Sławku..
> po pierwsze nie byłeś stroną konfliktu i byłeś obiektywny.
> Nie atakowałeś tak jak tren R, Amnesiak i Tomek.
Odnoszę wrażenie, że albo nazbyt ulgowo mnie traktujesz,
albo trochę niesprawiedliwie wspomnianych kolegów. Mój punkt
widzenia okazał się z grubsza z nimi zgodny - przynajmniej jeśli
chodzi o Amnesiaka oraz Tren R'a. Czy nie chodzi przypadkiem
o to, że z moją wypowiedzią pojawiłem się dopiero wtedy, gdy
przewaliła się burza, a Ty pozbierałaś się już psychicznie? Mogłaś
zatem z odrobiną dystansu ocenić mój tekst, na co nie byłoby Cię
stać w tym zasadniczym, burzliwym wątku? W którym bardzo
trudno było Ci odpowiadać na wiele jednocześnie zadawanych
pytań i mnożonych wątpliwości, co mogło przełożyć się w Twoim
odbiorze na frontalny atak? Jedna, druga, czy trzecia "szpileczka"
- w "normalnych" warunkach niegroźna i łatwo obracana w żart -
w tak skomasowanym wydaniu i w momencie jednoczesnej
eskalacji Twojego osobistego konfliktu z Allem była faktycznie
nie do zniesienia. Spróbuj w tym kontekście jeszcze raz zastanowić
się nad tym, co piszesz dalej:
> O ile jeszcze mogę zrozumieć Tomka, bo jemu się za gapowatość oberwało na
> samym początku wątku ze staruchem, o tyle nie rozumiem, choć chciałam..
> postawy Tren Ra i Amnesiaka.
> Ich agresja była ponadnormatywna, jeśli założyć, że sytuacja ich samych nie
> dotyczyła.
Jestem przekonany, że nie było ich intencją atakowanie Ciebie.
Że się wyrażę - samo tak wyszło. Atmosfera z różnych powodów
nazbyt mocno się zagęściła, choćby z tego względu, że za dużo się
Was wtedy zbiegło. Strzały leciały w różnych kierunkach, nie tylko
w Twoim. Ale prawdopodobnie Tobie obrywało się najwięcej.
> I to był właśnie gwóźdź do trumny tamtego konfliktu.
> Oczywiście dla mnie.
> Bo --- jeśli się nie jest Stroną i nie jest się wmieszanym,
> to NIE WOLNO w ten sposób atakować.
Powiedz sobie tak: nie wiedzieli, co czynią. Do dziś zresztą nie wiedzą.
Dopuścisz do siebie taką myśl, że naprawdę nie mieli przypisywanych
im przez Ciebie intencji?
> Kaśka, Paweł N. i kiloro innych - choćby Melisa,
> choć nie związane z sednem sprawy, a po prostu Uważnie śledzące rozwój
> sytuacji --- jakoś potrafili wyczuć, że coś jest nie tak, gdy ja - zwykle
> uśmiechnięta istota ;) zaczynam reagować w ten sposób.
Mogłaś poczuć ich autentyczne wsparcie, jednak czy nie dlatego,
że są to osoby, które jawnie deklarują swoją niechęć do Alla?
Z Twojego punktu widzenia będzie Ci nadzwyczaj trudno
ocenić, czy ich reakcja wynika tylko i wyłącznie z uważnego
śledzenia sytuacji. Chyba zdajesz sobie sprawę, że jesteś w tym
momencie najbardziej stronniczą ze stron? Choćby dlatego, że
najbardziej pokrzywdzoną emocjonalnie.
> Zabrakło im więc Wewnętrznego_Oka, czyli Empatii.
> Eskalowali aż do momentu, gdy pozostał już tylko kamień na kamieniu, a mnie
> zabrakło sił i łez.
Wierzę, że tak to wyglądało z Twojego punktu widzenia. Jednak
tylko Ty byłaś w swoim punkcie widzenia. Mając dostęp wyłącznie
do literek na grupie chyba nikt nie był w stanie dostrzec Twojej
osobistej katastrofy. Chyba nazbyt dzielnie się trzymałaś. ;-)
Spróbuj to też zrozumieć. Ktoś z Tobą dyskutuje - i kompletnie
nie zdaje sobie sprawy, że oto stoisz na krawędzi... Nie ma chyba
takich znaczków, którymi mogłabyś przekazać stosowny komunikat.
Zatem trudno teraz kogoś obwiniać o to, że nie okazał się jasnowidzem!
> No i jak Ci się podoba ten zwrot:
>
> "szanuję cię jak psa sąsiadów"?
Nie podoba się. Jeśli miałbym uderzyć się w pierś, używałem gorszych
sformułowań.
> Nie było Cię przy tym? ;)
Nie pamiętam - chyba nie.
> [...]
> Tylko nie rozumiem CIę teraz ;).
Jeśli faktycznie, to spieszę z wyjaśnieniami. :-)
Zależy mi na tym, aby jak najwięcej zrozumieć. Aby konfrontować
i udoskonalać swoje rozumienie wespół w zespół z innymi Rozumnymi.
Uczmy się - choćby na błędach. Również na tamtej fatalnej historii.
Nie chodzi o to, aby po raz setny wałkować, kto miał rację, kto był
za a kto przeciw, udowadniać złe intencje lub głupotę - i ponownie
rozkręcać konflikt. To jest faktycznie nudne, jałowe i męczące.
(Kaśka już zawyła!) Ciekawe jest za to dokopywanie się do ukrytych,
najczęściej nieuświadamianych motywacji popychających ludzi do
określonych zachowań. Interesujące jest odkrywanie w co grają ludzie,
jakie mają i ujawniają charaktery, które z nich "rezonują" pozytywnie,
a które negatywnie. A to wszystko - oprócz samej satysfakcji
poszerzania swojej wiedzy - powinno przyczynić się choćby do
tego, aby nie pędzić następnym razem jak oszalałe stado owiec
prosto w przepaść. Aby na czas zauważyć różne diabełki
emocjonalne, porywające nas w niezupełnie pożądanych przez
nas kierunkach. Aby z góry wiedzieć, kto z kim i na co możne
sobie pozwolić. Taki oto jest mój plan i takie są moje intencje.
Mam jednak poważny dylemat. Czy grzebanie w tamtej niezbyt
w końcu odległej w czasie historii nie stanowi dla Ciebie
rozdrapywania ran? Czy jesteś w stanie całkowicie wygasić
własne emocje i przyjrzeć się owym wydarzeniom z ciekawością
badacza? Czy umiałabyś bez automatycznie pojawiającej się chęci
"dogryzania" brać udział w dyskusjach, w których również All by
się odzywał?
Nie wiem, kiedy będziesz w pełni na to wszystko gotowa.
Tymczasem pozostało jeszcze wiele nie rozsupłanych spraw
i napoczętych z mojej strony wątków, które chciałbym za
naszego życia jakoś zakończyć i wyjaśnić.
> Gdybyś był UUGD ;) widziałbyś niuanse, jeśli już chcesz być bezstronnym
> recenzentem. Bezstronny obserwator dostrzega również cień tego co poza
> kurtyną lub ścianą.
> Jeśli nie dostrzega, nie powinien drażnić swoimi wtrąceniami.
Rozróżniłbym troszkę dwie kategorie - recenzenta bezstronnego od
recenzenta uważnego czy przenikliwego. Zgaduję, że masz na myśli
dwa w jednym. ;-)
Ostatnie Twoje zdanie koresponduje nieco z moim poprzednim
wyjaśnieniem. Nadal jesteś gorąco zaangażowana, nadal ta sprawa
nie daje Ci spokoju, bo drażnią Cię te wypowiedzi, które ignorują
Twoją wiedzę. Co do wspomnianych niuansów - z pewną taką
nieskromnością napiszę, że dostrzegam ich nieprzeciętnie dużo. Niestety,
nie widzę wszystkich. Zatem jest niemal pewne, że nasza wiedza
niuansowa różni się w wielu szczegółach. Ale fakt, że przeoczyłem ten
lub ów nie daje Ci moim zdaniem prawa do deprecjonowania mojego
oglądu sytuacji. Zresztą cały czas zapraszam do dyskusji, w której
(mam nadzieję) znajdziesz jakiś lepszy sposób na przekazanie swoich
odczuć niż odsyłanie - ogólnie - do archiwum lub sformułowania typu:
"domyśl się!". Chociaż i tak ogromnie dużo wniosłaś w kilku niedawnych
wypowiedziach.
> Gdyby All powiedział mi wcześniej, że szanuje również mnie jak psa sąsiadów,
> nie byłoby sprawy.
>
> On jednak mówił mi zupełnie co innego..
> publicznie robił ZAWSZE ze mnie kretynkę
> a gdy chciałam odejść - zatrzymywał mnie,
> dziesiątki razy.
Nie mam prawa, chęci ani możliwości wnikać w Wasz prywatny konflikt.
Tak się jednak nieszczęśliwie stało, że był on praprzyczyną konfliktu
publicznego. Tutaj mam prawo, chęć oraz możliwość jego rozstrząsania,
jak zresztą wszyscy inni użytkownicy grupy. Najlepiej by było, gdybyście
sami potrafili precyzyjnie wytyczyć granicę między dwiema odsłonami
owego konfliktu, aby nie wpuszczać z butami obcych do Waszych
prywatnych, choć już rozłącznych, obszarów.
Domyślam się, że poniosłaś ogromne, psychiczne koszty rozstania
z Allem. Domyślam się, że All poniósł duże, psychiczne koszty rozstania
z Tobą. Zapewne dla wielu to ostatnie zabrzmiało jak herezja. Może i dla
Ciebie. Ale wiesz, jak to jest - faceci nie płaczą. Trzymają fason oraz dobrą
minę do złej gry. Niekiedy na tym tracą, zyskując opinię potwora bez serca
i bez uczuć.
Jak przypuszczam, nigdy sobie nie przebaczycie, nigdy się nie
przeprosicie ani nie pogodzicie. Najlepsze, co teraz możecie
osiągnąć, to konsekwentny, chłodny i wzajemny dystans.
Spróbujesz go nie podgryzać? ;-)
Allu, spróbujesz się powstrzymać od odgryzania się? ;-)
> Pozdrawiam ;)
> E.
Takoż i ja pozdrawiam.
> ps. Nie chcę już więcej na ten temat mówić.
> Smuci mnie ten temat.
Widzisz, jak mocno żyje w Tobie ten ostatni konflikt. Rzuć jednak
okiem jeszcze raz na mój wyjściowy post (w końcu nie taki długi)
i zauważ, że starałem się troszeczkę oddalić od tego konkretnego
przypadku. A Twój nick nawet tam nie wystąpił. Ani razu!
--
Sławek
|