Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Pokochać po raz drugi.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Pokochać po raz drugi.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 35


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2003-02-21 10:52:15

Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Od: "Thalia" <t...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Agati(Aga) tak oto pisze:
> Bardzo smutny jest Twoj post. Kazdy, chyba zwiazek ma swoje odpływy i
> przypływy uczuc. W Waszym przypadku nastapił chyba odpływ uczuc Twojego TZ
> do innej kobiety. Moim zdaniem On ma Ci za złe, ze musi byc z Toba,
> chociaz sam podjal taka decyzje.

Aga, ja mam dokładnie takie same odczucia. Że jego denerwuje fakt, że musiał
(de facto chciał, ale ile w tym faktycznego "chcenia", a ile rozsądku czy
litości (sic!), to tylko on sam wie) zostać, choć może tamto życie (pomimo,
że nie byłoby większych szans, by je realizować - z wielu powodów) byłoby
lepsze. Wiem, że może właśnie odczuwać takie wahania, złość, dylematy, ale
stąd właśnie moje pytania - czy to jakoś minie? Co powinnam robić? A może
sobie po prostu darować?

> Moze potrzeba jakiegos silnego wstrzasu , nagłej Twojej zmiany. Nie wiem,
> moze to banalne, ale moze zmien wyglad, pofarbuj włosy - obetnij jak masz
> długie, zmien swój image, daj do zrozumienia, ze istnieje konkurencja.

To wszystko na nic. To były moje pierwsze działania, pierwsze kroki. Owszem,
zauważał, czasem chwalił, cieszył się, że ma taką wspaniałą kobietę, czasem
... drwił ("a dla kogo to wszystko?"), szydził, ironizował. A potem
zobojętniał. Dlatego zrozumialam, że nie tędy droga. A przynajmniej nie w
naszym przypadku.
Co do poczucia niepewności. Hmm... były i takie momenty, że próbowałam
stwarzać atmosferę niepokoju, ale on po prostu zawsze był facetem, który mi
ufa w pełni, więc to też nie dawalo rezultatu. Może gdybym faktycznie kogoś
miała, to byłoby to dla niego szokiem, ale po pierwsze to mogłoby się obrócić
przeciwko mnie, a po drugie ja ... nie chcę mieć nikogo innego. A nie
potrafię znaleźć sobie faceta tylko dla zemsty. Dla mnie to niepoważne.

> Broń Boze nie namawiam Ciebie do zdrady. Nie rób Mu na przekór, ale
> zareaguj na Jego docinki inaczej niz zawsze, zaskocz Go czyms, czego
> wczesniej nie znał. Tak jakby mial inna kobiete w domu. Nie znaczy to, ze
> jestes teraz jakas nie taka, ale moze tchniesz w Wasz zwiazek nowe
> uczucia, nowe wrazenia,

W tym sęk, że już naprawdę nic nie przychodzi mi do głowy. Albo inaczej.
Czuję się pusta i wypalona. Bo to, co próbowałam dawać do tej pory, to, co
zmieniałam w sobie, nie spotkało się z praktycznie żadnym oddźwiękiem. Albo
na tyle nieistotnym, że poczułam się trochę rozżalona tym wiecznym dawaniem
siebie. Można coś robić, zmieniać, podtrzymywać ten ogień, ale jeśli on nie
chce się palić, a dodatkowo druga strona czasem złośliwie dolewa do ogniska
wody (i twierdzi przy tym, że wie, że robi źle, ale nie wie dlaczego to
robi), to sama przyznaj, że ręce opadają.
Przychodzi mi na myśl, że jedyne, co mogłoby nim potrząsnąć to autentycznie
albo moje odejście, albo jakaś tragedia. Ale odejść w tym momencie nie mogę
(z różnych powodów), a tragedia? Przecież na złość mamie nie odmrożę sobie
uszu..

> Trudno mi Ci doradzac, ale cos trzeba zrobic.
> Zaczaruj Go na nowo...

Obawiam się, że tamta kobieta zaczarowała go wcześniej na tyle skutecznie, że
teraz potrzeba mi antyczaru :-) A o taki trudno po kilku (a nawet kilkunastu)
latach bycia razem w szarej codzienności.

--
Pozdrawiam i dziękuję za post.
Thalia





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2003-02-21 10:55:29

Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Od: "Qwax" <...@...Q> szukaj wiadomości tego autora

> Qwax tak oto pisze:
> > Właściwie nie powinienem się odzywać - mój pesymizm ......
> >
> > ale może tym razem spróbuję bez 'wizji'
>
> Spróbuj nawet patrząc na to pesymistycznie. Nie oczekuję głasków po
główce,
> tylko realnego, trzeźwego spojrzenia. Nawet, gdy byłoby bolesne.
Jeśli miałeś
> podobne doświadczenia, to proszę napisz nawet z nutką pesymizmu. Nie
obrażę
> się.

Jak chcesz.
Dania odgrzewane sę niezbyt smaczne i mało pożywne ( z wyłączeniem
bigosu ;-))) )

Nie wróżę niczego dobrego a wprost przeciwnie. Będą tu tacy którzy
zasugerują oziębienie stosunków z Twojej strony i 'czasowe
rozstanie' - ponieważ ja 'nigdy nie wracam' to takich rad dawać nie
będę!!

(*) Życie jest zbyt parszywe samo w sobie by je sobie jeszcze zatrówać
życiem z kimś kto nie chce z nami byś.

(**) Życie jest zbyt piękne/ciekawe/nieprzewidywalne by nie było
możliwości znalezienia w nim szczęścia/piękna/uczucia/drugiej osoby
która nas przytuli.

Co zrobić - gdy miłość odchodzi nie da rady jej zatrzymać.

(przy okazji powiedziano mi kiedyś:
"Miłość ucieka przed tymi którzy ją gonią a rzuca się na tych którzy
przed nia uciekają")

> Niestety. Nie wiem, jak to ładnie ująć, ale mój mąż nie jest typem
człowieka,
> który (założywszy, że nie wywietrzyłby podstępu) wgłębia się w
problemy
> innych osób. Krótko i dosadnie - wzruszyłby ramionami i odparł "A co
mnie to
> może obchodzić? Mam wystarczająco swoich zmartwień." Potraktowałby
to jako
> bzdurę. Wyśmiałby. Nie sam problem, ale fakt, że ludzie pisują na
newsy i
> oczekują porad.

Przecież wy już nie jesteście razem.
To po co się męczyć. Pa, Pa kochanie!

Pozdrawiam i życzę szczęścia na nowej drodze życia.
Qwax

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2003-02-21 11:16:06

Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Od: j...@o...pl szukaj wiadomości tego autora

"Qwax" wrote:

> Przecież wy już nie jesteście razem.
> To po co się męczyć. Pa, Pa kochanie!
>
> Pozdrawiam i życzę szczęścia na nowej drodze życia.

nie wydaja ci sie ze to nie o to chodzi by po kilku (lub kilkunastu)latach
spedzonych razem przy
kolejnej kłodzie jaka rzuca nam pod nogi zycie wyjciem było tylko "pa pa
kochanie"?Sadze ze nawet po kilku postach na grupe do konca nie jestes w stanie
poznac problemow tej pary(na ich problemy skladaja sie tysiace dronych
rzeczy ..._)I nie zawsze najprostsze rozwiazanie bedzie dla nich najlepsze.
- -
pozdrawiam Jola

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2003-02-21 11:29:41

Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Od: Adam Moczulski <w...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Thalia napisał:

> Niestety. Nie wiem, jak to ładnie ująć, ale mój mąż nie jest typem człowieka,
> który (założywszy, że nie wywietrzyłby podstępu) wgłębia się w problemy
> innych osób. Krótko i dosadnie - wzruszyłby ramionami i odparł "A co mnie to
> może obchodzić? Mam wystarczająco swoich zmartwień."

Może od tego zacząć ? Jeśli facet ma poważne zmartwienia do tego
stopnia że przestaje się kontrolować, naraza na szwank to co osiągnął,
to znaczy że trzeba najpierw coś z nimi zrobić. Może zamiast ganiać go
do psychologa sama spróbujesz się dowiedzieć co go tak mocno pogryzło ?
Potem można szukać lekarstwa.

--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2003-02-21 13:53:12

Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Od: "Thalia" <t...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Qwax tak oto pisze:

> Dania odgrzewane sę niezbyt smaczne i mało pożywne ( z wyłączeniem
> bigosu ;-))) )

A może ja mam właśnie taki bigos w domu ;-)

> Nie wróżę niczego dobrego a wprost przeciwnie. Będą tu tacy którzy
> zasugerują oziębienie stosunków z Twojej strony i 'czasowe
> rozstanie' - ponieważ ja 'nigdy nie wracam' to takich rad dawać nie
> będę!!

Ja mu kiedyś zasugerowałam, że jeśli odejdę, to nie będzie powrotu. I może
dlatego boję się odejść, zaryzykować, bo potem pomimo tego, co naprawdę bym
czuła, mój honor nie pozwoliłby mi na ponowne związenie się z tym
człowiekiem. Ale przede wszystkim ja nie chcę odejść. Cały czas liczę na to,
że to się jakoś ułoży. Tzn. "jakoś" nie w sensie, że "nijako", ale w "jakiś
sposób", którego jeszcze nie znam.

> (*) Życie jest zbyt parszywe samo w sobie by je sobie jeszcze zatrówać
> życiem z kimś kto nie chce z nami byś.

Sęk w tym, że to nie jest takie proste. On nie twierdzi, że "nie chce ze mną
być". Wręcz przeciwnie. Problem polega na tym, że on nie wie, "jak być".

> (**) Życie jest zbyt piękne/ciekawe/nieprzewidywalne by nie było
> możliwości znalezienia w nim szczęścia/piękna/uczucia/drugiej osoby
> która nas przytuli.

Takiej możliwości nigdy nie wykluczam. Ale na razie chcę mieć pewność, że w
mojej sytuacji naprawdę niczego nie da się już zmienić.

> (przy okazji powiedziano mi kiedyś:
> "Miłość ucieka przed tymi którzy ją gonią a rzuca się na tych którzy
> przed nia uciekają")

Niesprawiedliwe to jest ;-)

> Przecież wy już nie jesteście razem.
> To po co się męczyć. Pa, Pa kochanie!

To byłoby proste, gdyby nie kupa innych aspektów.
Między innymi dzieci, którym nie chcę rozwalać dzieciństwa.

> Pozdrawiam i życzę szczęścia na nowej drodze życia.

Dziękuję, aczkolwiek ta nowa droga może być zupełnie inna, niż ta, którą masz
na myśli :-)

Thalia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2003-02-21 13:53:17

Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Od: "Thalia" <t...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Adam Moczulski tak oto pisze:
> Może od tego zacząć ? Jeśli facet ma poważne zmartwienia do tego
> stopnia że przestaje się kontrolować, naraza na szwank to co osiągnął,
> to znaczy że trzeba najpierw coś z nimi zrobić. Może zamiast ganiać go
> do psychologa sama spróbujesz się dowiedzieć co go tak mocno pogryzło ?

Ale jak to zrobić? Próbowałam na wiele sposobów. On nie chce rozmawiać.
Owszem, niekiedy mi się to udaje (a raczej udawało, ale jest coraz gorzej),
ale mimo tego on nie chce się otworzyć tak do samego końca. Wiem, że gryzie
go sporo rzeczy - pracoholizm i to taki naprawdę mocno posunięty, wygórowane
i niespełnione ambicje, cholernie stresująca praca w firmie, która lada dzień
może po prostu zniknąć z powierzchni ziemi, notoryczny brak pieniędzy (może
nie tyle brak na codzinne życie, ile niemożność odłożenia na przyszłość),
totalne zmęczenie (od kilku lat nie miał porządnego, czyli przynajmniej
2-tygodniowego urlopu, na którym mógłby się zupełnie oderwać od spraw
zawodowcyh), strach przed przyszłością, szarość dnia codziennego (a jak ma
być inaczej, gdy nie ma czasu nawet na wspólne rozmowy, o spacerach nie
wspominając), dzieci, którymi trzeba się zająć, a na które nie ma się już sił
i czasu, skoro pracuje się do utraty tchu, zmęczona i poznana na wylot żona,
która niczym już nie zaskoczy.
Czyli generalnie kicha totalna - typowe zmęczenie matariału i wysycenie
wspólnym życiem codziennym. Tamta kobieta była odskocznią od dnia
powszedniego (bo nie ma tych wszystkich problemów, z którymi my się borykamy)
i przypuszczalnie nadal jeszcze kusi. To są te zmartwienia.

> Potem można szukać lekarstwa.

Wydaje mi się, że diagnozę sama postawiłam po tym długim czasie obserwacji,
ale co z tego? Lekarstwa nie znam nadal. Nie sprawię, by firma nagle zaczęła
dobrze prosperować, nie wymuszę na nim, by wziął urlop, by przestał się tak
zatracać w pracy (wg niego taka intensywna praca to konieczność, bo teraz,
dzisiaj nie da się inaczej żyć, by przeżyć), nie uczynię tak, by dzieci stały
się samoobsługowe, by nie chorowały, nie płakały, nie zarobię tylu pieniędzy,
bym mogła go utrzymywać, nie rozciągnę doby do 36 godzin.
Wszystko, co mogłam zrobić, by mu pomóc, ulżyć, naprawić między nami, już
zrobiłam. Nie mam siły, pomysłów, co robić dalej. Wydaje mi się, że teraz na
niego kolej, bo to, co zostało do zrobienia, to tylko i wyłącznie jego
działka. Ja go mogę wspierać mentalnie i psychicznie, ale nie zrobię tego ZA
niego. To przecież dorosły facet.

Thalia






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2003-02-21 14:11:26

Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Od: "Qwax" <...@...Q> szukaj wiadomości tego autora

>
> > Dania odgrzewane sę niezbyt smaczne i mało pożywne ( z wyłączeniem
> > bigosu ;-))) )
>
> A może ja mam właśnie taki bigos w domu ;-)

Ja też - aczkolwiek jeść się go nauczyłem dopiero niedawno ;-)))

> Ale przede wszystkim ja nie chcę odejść.

Też nie chciałem.

> Cały czas liczę na to,
> że to się jakoś ułoży. Tzn. "jakoś" nie w sensie, że "nijako", ale w
"jakiś
> sposób", którego jeszcze nie znam.

Wiedziałem w jaki sposób - wystarczyła jedna (no może kilka) zmiana
którą moja bTŻ sobie uswiadamała (od pewnego czasu) - no i co z tego -
niszczyliśmy sobie życie przez parę lat mimo tego że oboje mówiliśmy
że kochamy i że chcemy być razem. Mimo tego że mamy cudowne
dziecko....
(sorry nie moge dalej pisać o tym)

>
> > (*) Życie jest zbyt parszywe samo w sobie by je sobie jeszcze
zatrówać
> > życiem z kimś kto nie chce z nami byś.
>
> Sęk w tym, że to nie jest takie proste. On nie twierdzi, że "nie
chce ze mną
> być". Wręcz przeciwnie. Problem polega na tym, że on nie wie, "jak
być".
>
Jeżeli nawet nie chce podjąć próby zmiany 'jakoś' na 'jak' żyć to
wybacz ale ja nie widzę perspektyw.


> > (**) Życie jest zbyt piękne/ciekawe/nieprzewidywalne by nie było
> > możliwości znalezienia w nim szczęścia/piękna/uczucia/drugiej
osoby
> > która nas przytuli.
>
> Takiej możliwości nigdy nie wykluczam. Ale na razie chcę mieć
pewność, że w
> mojej sytuacji naprawdę niczego nie da się już zmienić.
>
Pewności mieć nigdy nie będziesz!!!
Dlatego ja mówię słowo "kocham" bywa prawdziwe tylko czasami i jedynie
gdy jest wymawiane w czasie przeszłym.

> > (przy okazji powiedziano mi kiedyś:
> > "Miłość ucieka przed tymi którzy ją gonią a rzuca się na tych
którzy
> > przed nia uciekają")
>
> Niesprawiedliwe to jest ;-)

Ale prawdziwe ;-///

>
> > Przecież wy już nie jesteście razem.
> > To po co się męczyć. Pa, Pa kochanie!
>
> To byłoby proste, gdyby nie kupa innych aspektów.
> Między innymi dzieci, którym nie chcę rozwalać dzieciństwa.
>
A co to znaczy?
Rozwalić można również nie ucząc dzieci jak wyglądają właściwe relacje
pomiędzy rodzicami. Jeżeli nie nauczysz dzieci radości pomiędzy
rodzicami to w ich przyszłym życiu mogą nie wiedzieć że coś takiego
jest możliwe.

Pozdrawiam
Qwax

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2003-02-21 14:18:25

Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Od: "Qwax" <...@...Q> szukaj wiadomości tego autora

a propos diagnozy powiem tylko tyle:

Dla mnie nie ma takiego zmęczenia bym nie mógł (nie chciał) okazać TŻ
czułości; w ramionach znaleźć chwilę oddechu i łączącego oboje
spokoju. Nie wyobrażam sobie nieuśmiechnięcia się ze zmęczenia. Mogę
być 'nieuśmiechnięty' jako reakcja na brak uśmiechu TŻ (mimo wielu
starań) ale jeżeli kocham to nie może to wyjść ode mnie.
A jeśli dla kogoś ważniejsze jest .... to to nie jest to miłość - a
jeśli juz to nie do TŻ.

Miałem gdzieś (w domu) opowieść o kamieniach - jeżeli jesteś
zainteresowana to mogę podrzucić (np. we wtorek) - chyba że ktoś to
zrobi wcześniej.

Pozdrawiam
Qwax

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2003-02-21 14:54:47

Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Od: "jacek" <j...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Thalia" <t...@p...onet.pl> wrote in message
news:b350b3$cu6$1@nemesis.news.tpi.pl...

> Co do poczucia niepewności. Hmm... były i takie momenty, że próbowałam
> stwarzać atmosferę niepokoju, ale on po prostu zawsze był facetem, który
mi
> ufa w pełni, więc to też nie dawalo rezultatu. Może gdybym faktycznie
kogoś
> miała, to byłoby to dla niego szokiem, ale po pierwsze to mogłoby się
obrócić
> przeciwko mnie, a po drugie ja ... nie chcę mieć nikogo innego. A nie
> potrafię znaleźć sobie faceta tylko dla zemsty. Dla mnie to niepoważne.

Trudno jest tak szybko powiedzieć jak Ci pomóc, chwilami ta historia podobna
jest do naszej,
ja byłem takim facetem, próby naszych rozmów zawsze kończyły tam gdzie miały
się dopiero zacząć.
Były poświecone objawom a nie przyczynom.
Oboje bardzo się szarpaliśmy w przypływach i odpływach.

Potem był wstrząs i wreszcie prawdziwa rozmowa o powodach.

Czy da się uniknąć wstrząsu ?

Chyba tak, pewnie każde z Was ma jakąś najgłębszą pretensję do partnera.
Jeśli tak to korzystając ze wszystkiego co Was łączy ustalić co Was dzieli.


Jacek




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2003-02-21 17:19:32

Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Od: "brow\(J\)arek" <b...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Thalia" <t...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:b350b3$cu6$1@nemesis.news.tpi.pl...

> W tym sęk, że już naprawdę nic nie przychodzi mi do głowy. Albo
inaczej.
> Czuję się pusta i wypalona.

No można by jeszcze spróbować zmienić życie CAŁEJ rodziny i uciec od
tego wszystkiego o czym pisałaś (i jak sama wywnioskowałaś to właśnie
to przytłacza Wasz związek).

Sprzedać wszystko, wyjechać w Bieszczady albo na Mazury (albo do
Afryki :-)))) ) i ZACZĄĆ ŻYĆ naprawdę (albo raczej INACZEJ), a nie w
tym świecie plastikowych złudzeń.

Sam o tym czasem myślę ale póki co nie dopadł naszego związku taki
silny dół - a Wasz już chyba dopadł.

Niewielu stać na taki totalny przełom ale gdy wszystko już zawodzi to
"tonący i brzytwy się chwyci".


--
brow(J)arek pozdrawia (i życzy by sprawa wyszła na prostą - bo upadek
związku to zawsze porażka)

P.S. Z tym, że NIESTETY powyzszego pomysłu nie zrealizujesz sama...
:-(((

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 . 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

imponowanie w zwiazku
Ja chcę wiosny!!!
Adresowanie listow
Dosyć
Przysięga małżeńska

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »