Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Pokora? :) Re: Pokora? :)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Pokora? :)

« poprzedni post następny post »
Data: 2006-08-22 04:07:56
Temat: Re: Pokora? :)
Od: "Jerzy Turynski" <j...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki


vonBraun <interfere@O~wywal~2.pl>
napisał w news:eccnng$vhh$1@news2.ipartners.pl...

> Sky wrote:
> > Pokora -no własnie czym waszym zdaniem jest?
>
> Otóż pokora przychodzi pod nasze drzwi przebrana w najbardziej
> nieoczekiwane stroje. Opowiem o jednej z takich niezapowiedzianych
> wizyt. A więc... Będąc młodym psychologiem....
>
> * * *
>
> Siedziałem sobie z pacjentem w gabinecie w pewien senny
> poniedziałek (nawiasem mówiąc z pacjentem zgłaszającym myśli
> samobójcze). Aż tu nagle drzwi z rozmachem otworzyły się i przez próg
> wtoczył się pykniczy, siwiejący grubasek, zaczerwieniony, pobudzony i
> spocony i nie zwracając na pełną namaszczenia ciszę w jakiej
> odbywaliśmy z pacjentem długą drogę do niewiadomogdzie bez pardonu
> zaczął wykrzykiwać do mnie:
>
> "O właśnie przechodziłem tędy, i na drzwiach widzę <<PSYCHOLOG>>..."
>
> /Tu zacząłem w myślach ubolewać nad usytuowaniem swojego gabinetu,
> który wybitnie sprzyjał takim wizytom - wystarczyło wysiąść z tramwaju
> - a w tramwajach wtedy podawano przez głośnik nazwę przystanku taką
> samą jak nazwę szpitala. Każdy - nawet najbardziej zaburzony wiedział
> gdzie wysiąść - O SZPITAL... - "TAK TAM MNIE WYLECZĄ". Potem
> wystarczyło pójść na wprost do PIERWSZEGO wyodrębniającego się z tła
> budynku wejść w PIERWSZE drzwi i już widziało się napis na drzwiach
> <<PSYCHOLOG>> "TAK - TO PRZEZNACZENIE - TU MNIE WYLECZĄ NA PEWNO". Po
> czym wchodząć bez pukania, przerywając zwykle coś ważnego i ignorując
> procedury osoba taka wpadała i domagała się natychmiastowych świadczeń
> terapeutycznych - od pierwszej spotkanej osoby czyli zazwyczaj ode
> mnie mnie, czasami od pacjenta jeśli wyglądał "normalniej".
>
> Tak sobie myślałem a jegomość kontynuował stopniowo zbliżając się do
> biurka potem dodatkowo porzechylając przez nie i owiewając mię wonią
> czosnku i świeżo zjedzonych kanapek/
>
> "...i widzę <<PSYCHOLOG!>> - to bardzo dobrze się składa, bo właśnie
> ja tu jestem szefem straży pożarnej szpitala i mamy sytuację kryzysową
> i potrzebujemy negocjatora. Na dachu budynku obok stoi samobójca i
> chodzi o to aby... "
>
> /Ops, pomyślałem jeden niedoszły samobójca w gabinecie, drugi na
> dachu! Który ważniejszy? Ciężko wybrać, iść tam? Ale może zadzwonię do
> znajomych z psychiatrii, jeśli są na miejscu - a powinni - poradzą
> sobie lepiej niż neuropsycholog vonBraun - w końcu doświadczeni
> klinicyści - na wszelki wypadek wstaję. Sprawdzam kalendarz. Na
> kalendarzu jest inna data niż pierwszy kwietnia, strażak nie wygląda
> dziwnie, no może jakiś taki pobudzony, ale jeśli ma akcję.../
>
> A facet kontynuuje:
>
> "Chodzi o to aby wsiąść na podnośnik - no taki do naprawiania latarni
> - wjechać nim na wysokość dachu ..."
>
> :-((((
>
> /O w mordę! - myślę - To 6 pięter! - jakieś dwadzieścia metrów! - (To
> mnie trochę przyhamowało)/
>
> "i zacząć negocjować z samobójcą. Wtedy moi ludzie podejdą z tyłu..."
>
> /No nie! To jeszcze mamy dylemat moralny: czy wolno oszukiwać
> samobójcę... może kogoś oszukiwanego dotąd przez wszystkich. Fuj!
> Nieetycznie ... ale w końcu jak go wyleczą to kto wie? Jeszcze
> podziękuje, ech tam - olać nadwrażliwe sumienie.../
>
> "...moi ludzie podejdą z tyłu i go złapią." - tu skończył i uśmiechnął
> się wyraźnie zadowolony ze swego "błyskotliwego" pomysłu.
>
> /Idioci. A jak spartolą i nie złapią??? Przecież mógłbym spróbować
> najpierw po prostu się samobójcą dogadać. Jakieś pokręcone to wszystko
> jest. I czemu gość biega tu po korytarzach zamiast pilnować niedoszłej
> ofiary? Przecież każdy powinien pilnować swojego samobójcy. I dlaczego
> facet nie zadzwonił od razu na psychiatrię? Szef straży pożarnej
> szpitala powinien widzieć, że ma zacząć stamtąd. W końcu oni
> /psychiatria/ mają samobójców na pęczki a ja raz na pięć lat od
> wielkiego dzwonu. Co za pech właśnie dziś - bo tak nawiasem czy akurat
> TEN mój pacjent powinien tego wszystkiego słuchać? Chyba nie, zresztą
> nie wiem zależy, tak czy owak coś tu nie gra/
>
> Więc mówię:
> Może wyjdźmy z gabinetu.
>
> /wychodzimy - rzucam jeszcze okiem na pacjenta - wygląda dziwnie
> - nieco mnie to niepokoi, odruchowo zamykam szczelnie drzwi/
>
> Mówię:
>
> Mogę pójść, ale na psychiatrii są psychologowie z dłuższym stażem i
> lepiej przygotowani do takiej sytuacji. Zadzwonię na psychiatrię i
> niech ktoś zejdzie - ja i tak muszę zabezpieczyć mojego pacjenta co
> potrwa równie długo. Tak czy owak zaraz tam będę albo ja albo ktoś
> inny. Zaraz wykonam telefon.
>
> /wg wewnętrzych zarządzeń nie wolno mi pacjenta puścić samopas -
> odpowiadam za to głową/
>
> Na co "strażak" w te słowa:
>
> "Ale ja już w piątek byłem w tej sprawie na psychiatrii i szef
> psychiatrii, a potem ten drugi profesor jego zastępca, powiedzieli mi,
> że nie przydzielą mi do tej akcji psychologa!"
>
> /UUUUUUUUUUUUUUU! Takie buty! Dziś jest poniedziałek, samobójca nie
> stoi na dachu od piątku, w końcu zauważyłbym. Zatem nie zmieniając ani
> o milimetr tonu głosu i wyrazu twarzy mówię:/
>
> - Albo nie, wróć! Mam lepszy pomysł, chodźmy szybko na Główną Izbę
> Przyjęć, oni mogą wezwać konsultację psychologa klinicznego na cito i
> żaden profesor nie ma tu nic do powiedzenia...
>
> /Wiem, że idąc na Główną Izbę Przyjęć miniemy budynek z urojonym
> "samobójcą", co osłabi trochę natarczywość klienta, który będzie
> musiał poradzić sobie poznawczo z ewidentnym brakiem desperata na
> dachu, dzięki czemu zyskam na czasie, i może przekonam go aby sam
> przyjął się na psychiatrię, jak nie, to na izbie przyjęć znajdą się
> pielęgniarze, podejdą z tyłu... ;-)))
>
> Szczęśliwie napatoczyła mi się salowa, łapię ją i polecam: - "Proszę
> odprowadzić pacjenta z mojego gabinetu na oddział!"/
>
> Tymczasem mój "nowy podopieczny" mówi:
>
>
> "Ale ja byłem już na Głównej Izbie Przyjęć i nic nie załatwiłem
> tam..."
>
>
> /Nic mnie już nie może zdziwić. Ech, ci z GPI! Mieli klienta z takimi
> urojeniami i puścili!!! A jeśli treść urojeń (por."samobójca"!)
> wyraża jakieś autodestruktywne tendencje samego pacjenta???
>
> Nawiasem: Wtedy nie działała jeszcze ustawa psychiatryczna dzięki
> której możemy chodzić sobie po tym świecie z dowolnymi urojeniami i
> nikt nic do nas mieć nie może, zresztą może to i lepiej, nieważne...,
> wróćmy do rzeczy, a więc do pacjenta, który ostatnio mówił: /
>
> "... byłem już na Głównej Izbie Przyjęć" i nic nie załatwiłem tam..."
>
> ALE NIE BYŁ PAN TAM ZE MNĄ - mówię z nieskońconą wręcz pewnością siebie
> IDZIEMY - mówię z _NACISKIEM_
>
> Wychodzę zdecydowanym krokiem a za mną trochę niepewnie i zostając z
> tyłu, z niewyraźną miną idzie nieświadom niczego kandydat na
> pensjonariusza psychiatrii.
>
> Wychodzimy przed budynek. A przed budynkiem? Zgadnijcie...
>
>
> * * *
>
>
> A przed budynkiem stoją dwa wozy strażackie z wyciągniętymi drabinami,
> jarzy się dyskoteka z kogutów na dachu, straż, policja, żółte,
> czerwone, niebieskie światła... I jest wóz z wysięgnikiem i koszem. Ma
> zapalony silnik, a jakże, gotowy do akcji, ktoś podbiega do mojego
> "klienta" składa mu jakiś meldunek, podaje krótkofalówkę, wokół roi
> się od umundurowanych funkcjonariuszy, czerwono biały pas taśmy
> foliowej odgradza miejsce akcji od tłumu gapiów...
>
>
> /!!!!!!!!!Kurwa vonBraun, to TY masz UROJENIA!!!!!!!!!!!!!/
>
>
> Przez długie 5 sekund rozważałem w myślach dwie konfliktowe informacje
> (1)"Facet błąka się po szpitalu od PIĄTKU szukając psychologa dla
> DZISIEJSZEGO samobójcy, sam mi to powiedział, więc musi być klientem
> na psychiatrię" i sprzeczny z tą informacją (2)bardzo realistyczny
> widok akcji ratowniczej. Było pewne, że jedno z dwojga musiało być
> przywidzeniem a ja nie wiedziałem które!!!! Przez te kilka chwil nic
> nie było pewne! Ani widok ratowników, ani rozmowa którą zapamiętałem.
> Zapomniałem, że idziemy na GPI, szedłem w kierunku błyskających
> świateł niepewny czy ziemia po której stąpam nie zniknie mi spod stóp,
> ona także może być urojeniem... "Szpital Przemienienia", jak nic...
>
> W szóstej sekundzie byłem znów PRAWIE sobą. Przyjmijmy "stan zastany"
> jako realny pomyślałem sobie i powiedziałem:
>
> OK. DOBRZE. WCHODZĘ. :-|
>
> /wszyscy biegali tak zaaferowani, że zwątpiłem w sensowność czekania
> na kogoś z psychiatrii/
>
> -Macie jakiś pas asekuracyjny z karabińczykiem -nie wiem jak zachowuje
> się wysięgnik po rozłożeniu. A zaraz - nie widzę samobójcy - czy
> schował się gdzieś na dachu???
>
> "Nie - odpowiada strażak -ale mamy tam manekina, i W KOŃCOWEJ FAZIE
> ĆWICZEŃ ZRZUCIMY GO Z DACHU"
>
>
> /!!!TA DAM!!!!!/
>
> Rozdwojony, przed chwila jeszcze lekko schizofreniczny świat ułożył
> się znów w spójną wewnętrznie i powiązaną betonowymi spojeniami logiki
> kryształowo-przejrzystą całość!!!
>
> - Nie wspomniał Pan że są to ćwiczenia!
> - No tak bo mieliśmy tą akcję przeprowadzić w realistycznych warunkach,
> chciałem wiedzieć na jakie siły i środki możemy liczyć.
>
> /Doszedłem już całkiem do siebie/
>
> - Przykro mi, ale dyrektor szpitala skasował mi ostatnio godziny na
> przyjęcia ambulatoryjne. Praktycznie przyjmuję chwilowo jako
> wolontariusz. Od strony formalnej szpital nie jest moim
> pracodawcą. Nie ma więc żadnych podstaw dla których miałbym wspierać
> ćwiczenia strażackie organizowane przez szpital. Inaczej mówiąc: JA
> NIE WEJDĘ NA TEN WYSIĘGNIK!!!!
>
> -ALE ja muszę przeprowadzić te ćwiczenia!!!!!
>
> -ALE JA MAM LĘK WYSOKOŚCI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
>
>
> /Pominę tu już dalsze dramatyczne sceny i to co parę minut później
> przeżyła pewna pielęgniarka gdy za swoim oknem, zobaczyła spadające w
> ramach ćwiczeń z dachu "COŚ" co _BARDZO_PRZYPOMINAŁO_CZŁOWIEKA
> gdy strażacy zrzucili swojego manekina.../
>
> * * *
>
> Spławiwszy strażaka pośpieszyłem do gabinetu aby dopilnować "drugiego"
> chorego. Drzwi otwarte, gabinet pusty. Co z pacjentem? czy dotarł na
> oddział? Znajduję salową:
>
> "Och pacjent powiedział, że może sam trafić i już dawno powinien być
> na oddziale."
>
> /O żesz ty leniwa ....$&!@#!*!... wiedziałem, że coś puściłem. Biegiem
> - do telefonu!!!/
>
> Sięgam po telefon, który w tym momencie "dzwoni mi w ręku".
>
> - Tu Oddział... /nazwa oddziału/ co z naszym pacjentem, czy długo
> jeszcze potrwa spotkanie?
>
> -Nie. - odpowiadam - Pacjent powinien być już na oddziale.
>
> -Nie.U nas nie ma go.Proszę mi powiedzieć...W jakim właściwie był
> nastroju gdy od Pana wychodził?...
>
> * * *
>
> Lecz to już inna historia...

Ładne, nawet baaaardzo 'ładne' !!!
---
Tylko powiedz mi jeszcze, ILU tutejszych "homo s." jest w stanie
wyciągnąć z treści takiego tekstu jakiekolwiek wnioski, vel ilu prze-
żyło choć w podobnym stopniu cokolwiek analogicznego:

> A przed budynkiem stoją dwa wozy strażackie z wyciągniętymi drabinami,
> jarzy się dyskoteka z kogutów na dachu, straż, policja, żółte,
> czerwone, niebieskie światła... I jest wóz z wysięgnikiem i koszem. Ma
> zapalony silnik, a jakże, gotowy do akcji, ktoś podbiega do mojego
> "klienta" składa mu jakiś meldunek, podaje krótkofalówkę, wokół roi
> się od umundurowanych funkcjonariuszy, czerwono biały pas taśmy
> foliowej odgradza miejsce akcji od tłumu gapiów...
> /!!!!!!!!!Kurwa vonBraun, to TY masz UROJENIA!!!!!!!!!!!!!/
!!!???
Ilu zobaczywszy << Aż tu nagle drzwi z rozmachem otworzyły się i przez próg
> wtoczył się pykniczy, siwiejący grubasek, zaczerwieniony, pobudzony i
> spocony i nie zwracając na pełną namaszczenia ciszę w jakiej
> odbywaliśmy z pacjentem długą drogę do niewiadomogdzie bez pardonu
> zaczął wykrzykiwać do mnie:
>
> "O właśnie przechodziłem tędy, i na drzwiach widzę <<PSYCHOLOG>>..."
>>
... jest w stanie założyć, że to ów pykniczy (a cóż to u licha za epitet?
acha, służbowa nowomowa z dodatkiem miniętego n) ma rację, a nie "nasze"
'merytoryczne hipotezy'/urojenia?

> pozdrawiam
> vonBraun
>
> /dane ulatwiajace identyfikacje osob zostaly zmienione,
> reszta zapisana tak jak sie wydarzyla/

JeT.

P.S.
Wyślij ten tekst do jakiejś redakcji. Jeśli nie przyjmą do druku,
to 2^$%# albo $!%#* (niepotrzebne skreślić)...

P.S.S. Są jeszcze jakieś głosowania na "posty miesiąca"?

P.S.T.
<< Kiedy starał się pomóc mi zrozumieć, co z Kochem pojmowali
przez świadomość czegoś - która była centralnym elementem ich
definicji świadomości - Crick podkreślił, że wiąże się ona
z czymś więcej niż prostą obróbką informacji.
Aby wytłumaczyć mi, o co chodzi, wyciągnął powszechnie znany
czarno-biały obrazek: w pierwszej chwili zobaczyłem biały dzban
na czarnym tle, a w następnej - dwa profile ludzkich twarzy.
Chociaż informacja wzrokowa, jaką uzyskiwał mój mózg, nie ulegała
zmianie, to, czego byłem świadom - lub na co zwracałem uwagę -
zmieniało się. Jaka zmiana w mózgu odpowiada tej zmianie uwagi?
Jeżeli neurobiolodzy umieliby odpowiedzieć na to pytanie - stwier-
dził Crick - to bylibyśmy dużo bliżej rozwiązania zagadki świado-
mości.>>
[J. Horgan, Koniec nauki str. 203]

Ilu 'tresowanych w makulaturze' "uconych" jest w stanie przyjąć do
wiadomości, że... żadne zjawisko nie może być poprawnie zinterpre-
towane bez poprawnej interpretacji efektów powyższego typu ?
Pierwsze, co 'uświadamia' ów efekt (acz bez możliwości zobrazowania),
to różnicę pomiędzy znajomością (tekstu czy wyglądu, słowem: konkre-
tów) a rozumieniem. Innymi słowy - właśnie to zjawisko uświadamia
istnienie klasy zjawisk, co do których meritum - NIE ISTNIEJE moż-
liwość WIZUALIZACJI vel konkretnego sformalizowania. Jeszcze inny-
mi: istnieją zjawiska, których jedyną formą 'pokazania' jest przed-
stawienie ich w postaci dwóch (lub więcej) kłamstw "w jednym"...
I właśnie one są znaczeniowo/interpretacyjnie nadrzędne nad wszystki-
mi jakoby jednoznacznymi (pozornie pozbawionymi niejednoznaczności)
obrazkami/"naocznymi" doświadczeniami.

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
22.08 Sky
22.08 ksRobak
22.08 michal
22.08 Sky
22.08 Sky
22.08 Sky
22.08 michal
22.08 Immon
22.08 Duch
22.08 michal
22.08 cbnet
22.08 ksRobak
22.08 Sky
22.08 vonBraun
22.08 michal
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja
Ucieczka z Ravensbruck - komentarz
I pod drzwiami staną i nocą kolbami w drzwi załomocą
Jesttukto?
?
Comprehensive Protection Guide with IObit Malware Fighter Pro 11.3.0.1346 Multilingual
Advanced SystemCare Pro 17.5.0.255: Ultimate Performance Optimizer
IObit Uninstaller Pro 13.6.0.5 Multilingual Review and Tutorial
"Prawdziwy" mężczyzna.
Senet parts 1-3
NOWY: 2025-12-07 Algorytmy - komentarz [po lekturze ks.]
"Młodzieżowe Słowo Roku 2025 - głosowanie", ale bez podania znaczeń tych neologizmów
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
Reżim Talibów w Afganistanie zakazał kobietom: pracy w większości zawodów, studiowania, nauki w szkołach średnich i podstawowych!!!
Edukuję się jak używać Thunderbirda
NOWY: 2025-09-29 Alg., Strukt. Danych i Tech. Prog. - komentarz.pdf
Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Kol. sukces po polsku: polscy naukowcy przywracają życie morskim roślinom
Tak działa edukacja Putina. Już przedszkolaki śpiewają, że są gotowe skonać w boju
Medycyna - czy jej potrzebujemy?
Atak na [argentyńskie - przyp. JMJ] badaczki, które zbadały szczepionki na COVID-19
Xi Jinping: ,,Prognozy mówią, że w tym stuleciu istnieje szansa dożycia 150 lat"
Zbrodnia 3 Maja
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem