Data: 2006-08-22 14:53:57
Temat: Re: Pokora? :)
Od: "michal" <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jerzy Turynski" napisał w wiadomości
> Ładne, nawet baaaardzo 'ładne' !!!
> ---
> Tylko powiedz mi jeszcze, ILU tutejszych "homo s." jest w stanie
> wyciągnąć z treści takiego tekstu jakiekolwiek wnioski, vel ilu prze-
> żyło choć w podobnym stopniu cokolwiek analogicznego...
Ja zrozumiałem :))
Mnie się przydarzyło to samo.
Tego dnia byłem jeszcze na zwolnieniu lekarskim, więc długo spałem. Pierwszą
rzeczą, jaką postanowiłem zrobić po przebudzeniu się, to było śniadanie. Żona
niestety od wczesnych godzin porannych była juz w pracy, dzieci w szkole, więc
mogłem zrobić tylko to, co leniuch kulinarny lubi najbardziej: jajecznicę.
Rozejrzałem się po kuchni, otworzyłem lodówkę, zamknąłem, znowu otworzyłem i
skonstatowałem:
- Nie ma jajek.
W takim razie, pomyślałem, trzeba będzie śniadanie odłożyć, na czas wykonania
nieprzyjemnej konieczności, jakim jest skoczenie na pobliski bazar w stanie
"chory powinien leżeć" i kupienie jajek.
Poszedłem. Znalazłem miłego pana, u którego żona zawsze kupuje warzywa i jajka,
poprosiłem o dziesięć jajek i szybko, bo "chory powinien leżeć" wróciłem do
swojej kuchni.
Wyjąłem patelnię, nałożyłem trochę tłuszczu i właczyłem gaz pod patelnią.
Sięgnąłem do papierowej torby z jajkami, zeby wyjąć ze trzy sztuki i nagle...
trafił mnie szlak! To ja, taki "chory" co "powinien leżeć" dmucham na bazar; za
własne, ciężko zarobione pieniądze kupuję jajka; w dobrej wierze płacę za
dziesięć, a w nieuczciwy i perfidny sposób dostaję gotową pełną już torebkę z
pięcioma tylko, niestety, jajkami w srodku? No nie!!!
Wściekły wyłączyłem gaz pod patelnią, złapałem za papierową torebkę z jajkami i
szybkim krokiem (szybkim na tyle na ile pozwalał mi status "chorego", który
"powinien leżeć")pofatygowałem się jeszcze raz do "miłego pana" na straganie.
- Zapłaciłem panu za dziesięć jajek, a dostałem pięć w tej torebce. Co pan na
to? - wyrzuciłem z siebie triumfalnie, co zabrzmiało jak: "Oddawaj moje
pieniądze, ty oszuście!"
Miły pan wziął spokojnie torebkę papierową do ręki, obejrzał i odrzekł:
- Nie u mnie kupował pan te jajka.
Grabił sobie facet, oj grabił!
- Jak to nie u pana! Durnia pan ze mnie robi? - zacietrzewiłem się - Byłem tutaj
pięc minut temu! Wierzyłem panu na słowo!... Zawsze u pana kupujemy... A pan mi
taki numer?.... Moje pieniądze... Ja powinienem leżeć... A tu dwa razy muszę...
Wściekłość blokowała mi wypowiadane słowa.
- Niech będzie moja strata - spokojnie odpowiedział miły pan na mój atak. -
Dołożę panu te pięć jajek, proszę!
Zatkał mi więc moją niewyparzona gębę, jeszcze tylko wściekłość na niego mi
pozostała. Ale ponieważ miałem poczucie spełnienia, bo walka o moje pieniądze
została zakończona sukcesem, z wyższością odebrałem wywalczony towar i z duma
odszedłem bez słowa.
W kuchni włączyłem gaz pod potelnią i sięgnąłem do papierowej torebki po jajka.
Wtedy zauważyłem dziwną rzecz.
Na szafce kuchennej, tuż obok papierowej szarej torebki z dziesiecioma jajkami,
którą przed chwilą postawiłem, stała inna torebka papierowa z dziesiecioma
jajkami. Była prawie identyczna, może ciut jasniejszy był papier...
Stałem tak jakąś chwilę zamyślony głeboko. Myśli różne kłebiły mi się pod
czaszką. Czyżby te drugie jajka to były te, które kupiła żona wczoraj? Nie
zauważyłem ich rano?...
koniec ;)
resztę <ciach>
bo nie bardzo zrozumiałem
pozdrawiam
michał
--
Myślę, więc jestem - powiedział blondyn i... zniknął zanim odkrył w sobie pokorę
|