Strona główna Grupy pl.sci.medycyna Pomocy! PILNE

Grupy

Szukaj w grupach

 

Pomocy! PILNE

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 7


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-12-26 22:59:02

Temat: Pomocy! PILNE
Od: "Remik" <r...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Potrzebuję tekst przysięgi sokratesa będę bardzo wdzięczna
Pozdrawiam grupowiczów
Ania




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2000-12-26 23:15:03

Temat: Re: Pomocy! PILNE
Od: "regen" <r...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


Remik napisał(a) w wiadomości: <3...@n...vogel.pl>...
>Potrzebuję tekst przysięgi sokratesa będę bardzo wdzięczna
>Pozdrawiam grupowiczów
>Ania


A moze byc przysiega Hipokratesa?

Pozdrawiam
regen


Przysięga Hipokratesa
Przysięgam na Apollona lekarza, na Asklepiosa, Hygieje, i Panaceje oraz na
wszystkich bogów i boginie, biorąc ich na świadków, że wedle mej możności i
rozeznania będę dochowywał tej przysięgi i tych zobowiązań. Mistrza mego w
tej sztuce będę szanował na równi z rodzicami, będę się dzielił z nim
mieniem i na żądanie zaspokajał jego potrzeby: synów jego będę uważał za
swoich braci i będę uczył ich swej sztuki, gdyby zapragnęli się w niej
kształcić, bez wynagrodzenia i żadnego zobowiązania z ich strony; prawideł
wykładów i całej pozostałej nauki będę udzielał swym synom, synom swego
mistrza oraz uczniom, wpisanym i związanym prawem lekarskim, poza tym nikomu
innemu. Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możności i rozeznania ku
pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy. Nikomu, nawet na
żądanie, nie dam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał,
podobnie też nie dam nigdy niewieście środka poronnego. W czystości i
niewinności zachowam życie swoje i sztukę Nie będę operował chorych na
kamicę, pozostawiając to ludziom zawodowo stosującym ten zabieg. Do
jakiegokolwiek wejdę domu, wejdę doń dla pożytku chorych, nie po to, żeby
świadomie wyrządzać krzywdę lub szkodzić w inny sposób, wolny od pożądań
zmysłowych tak wobec niewiast jak i mężczyzn, wobec wolnych i niewolników.
Cokolwiek bym podczas leczenia, czy poza nim, z życia ludzkiego ujrzał, czy
usłyszał, czego nie należy na zewnątrz rozgłaszać, będę milczał, zachowując
to w tajemnicy. Jeżeli dochowam tej przysięgi, i nie złamię jej, obym
osiągnął pomyślność w życiu i pełnieniu tej sztuki, ciesząc się uznaniem
ludzi po wszystkie czasy; jeżeli ją przekroczę i złamię, niech mnie los
przeciwny dotknie.






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2000-12-26 23:21:46

Temat: Re: Pomocy! PILNE
Od: j...@h...torun.pl (Jaroslaw Laczkowski) szukaj wiadomości tego autora



> Potrzebuję tekst przysięgi sokratesa będę bardzo wdzięczna
> Pozdrawiam grupowiczów
> Ania

Jakiej przysiegi?
Sokratesa???

Jarosław Łączkowski
mailto: j...@h...torun.pl
http://www.alzheimer.pl/klub/o_nas2/laczk.html

--
Archiwum grupy http://niusy.onet.pl/pl.sci.medycyna

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2000-12-27 04:59:00

Temat: Re: Pomocy! PILNE
Od: "Tomasz Ligocki" <t...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Chyba Hipokratesa
Użytkownik "Remik" <r...@p...fm> napisał w wiadomości
news:3a4923b2@news.vogel.pl...
> Potrzebuję tekst przysięgi sokratesa będę bardzo wdzięczna
> Pozdrawiam grupowiczów
> Ania
>
>
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2000-12-29 20:18:12

Temat: Re: Pomocy! PILNE
Od: "Pyzol" <p...@h...com> szukaj wiadomości tego autora


"Jaroslaw Laczkowski" <j...@h...torun.pl> wrote in message
news:001301c06f92$9c0d4e80$51364cd5@jarek...
>
>
> > Potrzebuję tekst przysięgi sokratesa będę bardzo wdzięczna
> > Pozdrawiam grupowiczów
> > Ania
>
> Jakiej przysiegi?
> Sokratesa???

Eh, miejmy nadzieje, ze pomylka lezy w Sokratesie, a nie w przysiedze i tak
naprawde to chodzilo o recepture wypitku, jakim sie potraktowal (w ramach
dyskusji o eutanazji).
;)
Kaska
>
> Jarosław Łączkowski
> mailto: j...@h...torun.pl
> http://www.alzheimer.pl/klub/o_nas2/laczk.html
>
> --
> Archiwum grupy http://niusy.onet.pl/pl.sci.medycyna
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2000-12-29 23:10:21

Temat: Re: Pomocy! PILNE
Od: j...@h...torun.pl (Jaroslaw Laczkowski) szukaj wiadomości tego autora


> Eh, miejmy nadzieje, ze pomylka lezy w Sokratesie, a nie w przysiedze i
tak
> naprawde to chodzilo o recepture wypitku, jakim sie potraktowal (w ramach
> dyskusji o eutanazji).
> ;)
> Kaska

Z tego co pamietam to chyba cykute wypil (sam i z wlasnej woli-mimo, ze
skazano go na smierc, nie skorzystal z mozliwosci ucieczki).
Pozdrawiam
Jarosław Łączkowski
mailto: j...@h...torun.pl
http://www.alzheimer.pl/klub/o_nas2/laczk.html



--
Archiwum grupy http://niusy.onet.pl/pl.sci.medycyna

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2000-12-30 12:47:32

Temat: chyba długawe nt Sokratesa
Od: "gregg" <g...@z...com.pl> szukaj wiadomości tego autora




Użytkownik Jaroslaw Laczkowski <j...@h...torun.pl>
w wiadomości do grup dyskusyjnych napisał:...

> Z tego co pamietam to chyba cykute wypil (sam i z wlasnej woli-mimo, ze
> skazano go na smierc, nie skorzystal z mozliwosci ucieczki).


Naprzód można było przewidzieć, że tyle rozumu i cnoty wzbudzi zazdrość i
nienawiść tłumu, który żadnej wyższości nad sobą ścierpieć nie może. Ludzie
nikczemni zaczęli oczerniać mędrca; usiłowali ośmieszyć go w oczach narodu. Gdy
to nie skutkowało, wystąpili ze skargą, że nie wierzy w bogów i szydzi z nich, i
nauką swą pzuje młodzieź; powinien więc być przed sąd pociągnięty, jako
niebezpieczny nowator. Sokrates, starzec już 70-letni, uważał za niegodne siebie
bronić się długą mową przeciw podobnym zarzutom. Odwołał się tylko na swoje
życie publiczne i powiedział, że od 30 lat wciąż starał się usilnie swoich
współziomków utrzymywać na drodze cnoty, a przez to doprowadzać ich do
szczęścia, i że nakazywał tak mu czynić głos wewnętrzny, głos Boga. Dodał
jeszcze, że należy mu się utrzymanie kosztem rządu za zasługi, jakie położył.
Rozjątrzyła sędziów tak śmiała obrona. spodziewali się oni, że Sokrates, tak jak
inni przestępcy, upokorzy się i błagać będzie litości, a tymczasem starzec
stanął przed nimi z dumnie wzniesionem czołem. Tymczasowo kazali go zamknąć w
więzieniu. Jeden z jego uczniów, Lizyjasz, przygotował mu długą, starannie
opracowaną obronę; Sokrates przeczytał ją i powiedział: "Pięknie to napisałeś,
ale ja nie zrobię użytku z tej mowy, tak samo jak nie włożyłbym na nogi
miękkiego i strojnego obuwia, gdyż uważam to za zniewieściałość."

Następne zgromadzenie, słabą większością trzech głosów, skazało go na śmierć.
Z zupełnem spokojem słuchał mędrzec wyroku. Uczniowie ze łzami cisnęli się do
sędziów - błagali, złożyć chcieli wielką sumę pieniędzy, byleby drogi ich
nauczyciel odzyskał wolność; odrzucono ich prośby i ofiary. Starzec pożegnał
sędziów którzy za nim głosowali, przebaczył tym którzy go potępili, i odszedł
krokiem pewnym z twarzą pogodną i postawą pełną powagi. Otoczyli go przyjaciele,
i płacząc, szli za nim do więzienia: "Cóż to znaczy, że dziś dopiero płaczecie?"
mówił z uśmiechem. "Czyż oddawna nie wiedzieliście o tem, że natura, dając mi
życie, i na śmierć mnie zarazem skazała?" "Ach! mistrzu," zawołał Apollodor,
"boli mnie to najwięcej, że umierasz niewinny!" Sokrates z uśmiechem pogładził
go po głowie: "Kochany Apollodorze, czyż wolałbyś, żebym umierał jako
winowajca?"

Pocieszali się tem uczniowie, że dzień śmierci został odłożony. W tym samym
dniu, gdy zapadł wyrok na Sokratesa, kapłani Apollina wyprawili do Delos okręt
święty, którzy Ateńczycy wysyłali corocznie. Podług starego prawa, nie wolno
było tracić nikogo, dopóki okręt nie powróci. Upłynęło od tego czasu dni 30. Ani
na chwilę nie zachmurzyła się twarz Sokratesa. Pracował wciąż, jakgdyby śmierć
nie zawisła nad głową jego. Napisał wierszem wiele bajek Ezopa, i układał pieśni
na cześć bogów. Odwiedzający go przyjaciele słyszeli z ust jego zawsze słowa
pociechy i mądrości.

Kriton, najstarszy uczeń i przyjaciel Sokratesa, nie mógł się pogodzić z
myślą, że ukochany mistrz jego ma umierać śmiercią gwałtowną. Przekupiony przez
niego stróż, drzwi więzienia zostawił otwarte; na morzu czekał okręt, który
mędrca, wyrwanego z rąk nikczemnych tyranów, przewieść miał do Tesalii. Kriton
zaklinał i błagał przyjaciela, żeby się pozwolił ratować. "Drogi mój Kritonie,"
rzekła Sokrates łagodnie, "czyż nie było zawsze naszą zasadą, żeby nie odpłacać
złem za złe? Nauczałem innych, że obowiązkiem jest obywatela podlegać prawom
krajowym. Tak długo żyłem pod opieką miasta mego rodzinnego, tak długo używałem
jego dobrodziejstw, dlaczegóż miałbym się teraz wyłamywać spod jego ustaw? Prawo
temu niewinne, że kilku ludzi złej woli użyło go na moją zgubę."

We dwa dni po tej rozmowie, weszło do więzienia jedenastu mężów, których
obowiązkiem było spełniać wyroki; zdjęli kajdany z nóg starca, i oznajmili mu,
że dziś ma umrzeć. Piętnastu przyjaciół zgromadziło się, żeby nie odstąpić już
mistrza do ostatniej chwili. "Jakie zostawiasz nam rozporządzenia," zapytał
Kryton, "co do dzieci twych i rodziny? W czem możemy cię zadowolnić?" "Jeżeli
żyć będziecie," odrzekł starzec, "tak, jak wam to już nakazywałem. Nie powiem
wam już nic nowego." "Całemi siłami starać się o to będziemy, najdroższy
mistrzu! Jakże z tobą postąpić mamy po śmierci?" "Jak chcecie," odrzekł
Sokrates, "Wątpię jednak, czy potraficie mnie zatrzymać, czy wam nie ucieknę."
Z uśmiechem spojrzał po obecnych. "Kryton myśli" rzekł, "że mój trup będzie
jeszcze tym samym Sokratesem, który w tej chwili z nim mówi. Skoro już umrę nie
mówcie "kładą Sokratesa," ja wówczas będę już pomiędzy duchami."

Przyszła jego żona, i troje dzieci. Słońce zachodziło, gdy ich pożegnał.
Ukazał się sługa sądowy, niosąc w ręku czarę napełnioną zabójczym napojem.
"Powiedz mi, jak się mam zachować?" zapytał mędrzec: "Po wypiciu, będziesz się
przechadzał, dopóki cię nie owładnie znużenie; potem położysz się." Z pogodnem
czołem wziął Sokrates kubek, modlił się do bogów, podniósł do ust, i wychylił
odrazu. -

Płakali głośno przyjaciele. "Cicho," powiedział starzec. "Dlaczegóż więc
odesłałem kobiety?" Przechadzał się czas jakiś, potem położył się. Działała już
trucizna: lodowaciały nogi - ciało sztywniało. - Uczniowie stali dokoła w
ponurem milczeniu. Umierający otworzył oczy, i wyszeptał jeszcze: "Wróciło mi
zdrowie; ofiarujcie koguta czarnego Eskulapowi." Były to już ostatnie jego
słowa. Tak umarł niewinnie boski Sokrates w roku 399 przed Chr. Ateńczycy, jak
zwykle, po jego śmierci dopiero, poznali niegodny swój i niesprawiedliwy
postępek. Żal zapóźny!


źródło
http://czytaj.home.pl/wypisy/Smierc%20Sokratesa.htm

pozdr
Gregg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

cos na wydzielanie soków zolądkowych...
Operacja plastyczna/łuda
did you ever see something like this ? 6227
Roaccutan
mam cholerne migreny,niestrawnosciwzd ecia,kruczenia

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Demokracja antyludowa?
Semaglutyd
Czym w uk zastąpić Enterol ?
Robot da Vinci
Re: Serce - które z badań zrobić ?

zobacz wszyskie »