Strona główna Grupy pl.sci.medycyna Pomocy! PILNE chyba długawe nt Sokratesa

Grupy

Szukaj w grupach

 

chyba długawe nt Sokratesa

« poprzedni post
From: "gregg" <g...@z...com.pl>
Newsgroups: pl.sci.medycyna
References: <3...@n...vogel.pl> <001301c06f92$9c0d4e80$51364cd5@jarek>
<8k636.60142$Z9.3801209@news1.rdc1.mb.home.com>
<006801c071ec$7460dee0$bf364cd5@jarek>
Subject: chyba długawe nt Sokratesa
Date: Sat, 30 Dec 2000 12:47:32 -0000
Lines: 98
MIME-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2417.2000
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2314.1300
NNTP-Posting-Host: remote17.zep.com.pl
X-Original-NNTP-Posting-Host: remote17.zep.com.pl
Message-ID: <3...@n...vogel.pl>
X-Trace: 30 Dec 2000 12:47:37 +0100, remote17.zep.com.pl
X-Complaints-To: U...@n...vogel.pl
Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.icm.edu.pl!news.onet.pl!news.tpi.pl!news.vogel.pl
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.medycyna:38405
Ukryj nagłówki




Użytkownik Jaroslaw Laczkowski <j...@h...torun.pl>
w wiadomości do grup dyskusyjnych napisał:...

> Z tego co pamietam to chyba cykute wypil (sam i z wlasnej woli-mimo, ze
> skazano go na smierc, nie skorzystal z mozliwosci ucieczki).


Naprzód można było przewidzieć, że tyle rozumu i cnoty wzbudzi zazdrość i
nienawiść tłumu, który żadnej wyższości nad sobą ścierpieć nie może. Ludzie
nikczemni zaczęli oczerniać mędrca; usiłowali ośmieszyć go w oczach narodu. Gdy
to nie skutkowało, wystąpili ze skargą, że nie wierzy w bogów i szydzi z nich, i
nauką swą pzuje młodzieź; powinien więc być przed sąd pociągnięty, jako
niebezpieczny nowator. Sokrates, starzec już 70-letni, uważał za niegodne siebie
bronić się długą mową przeciw podobnym zarzutom. Odwołał się tylko na swoje
życie publiczne i powiedział, że od 30 lat wciąż starał się usilnie swoich
współziomków utrzymywać na drodze cnoty, a przez to doprowadzać ich do
szczęścia, i że nakazywał tak mu czynić głos wewnętrzny, głos Boga. Dodał
jeszcze, że należy mu się utrzymanie kosztem rządu za zasługi, jakie położył.
Rozjątrzyła sędziów tak śmiała obrona. spodziewali się oni, że Sokrates, tak jak
inni przestępcy, upokorzy się i błagać będzie litości, a tymczasem starzec
stanął przed nimi z dumnie wzniesionem czołem. Tymczasowo kazali go zamknąć w
więzieniu. Jeden z jego uczniów, Lizyjasz, przygotował mu długą, starannie
opracowaną obronę; Sokrates przeczytał ją i powiedział: "Pięknie to napisałeś,
ale ja nie zrobię użytku z tej mowy, tak samo jak nie włożyłbym na nogi
miękkiego i strojnego obuwia, gdyż uważam to za zniewieściałość."

Następne zgromadzenie, słabą większością trzech głosów, skazało go na śmierć.
Z zupełnem spokojem słuchał mędrzec wyroku. Uczniowie ze łzami cisnęli się do
sędziów - błagali, złożyć chcieli wielką sumę pieniędzy, byleby drogi ich
nauczyciel odzyskał wolność; odrzucono ich prośby i ofiary. Starzec pożegnał
sędziów którzy za nim głosowali, przebaczył tym którzy go potępili, i odszedł
krokiem pewnym z twarzą pogodną i postawą pełną powagi. Otoczyli go przyjaciele,
i płacząc, szli za nim do więzienia: "Cóż to znaczy, że dziś dopiero płaczecie?"
mówił z uśmiechem. "Czyż oddawna nie wiedzieliście o tem, że natura, dając mi
życie, i na śmierć mnie zarazem skazała?" "Ach! mistrzu," zawołał Apollodor,
"boli mnie to najwięcej, że umierasz niewinny!" Sokrates z uśmiechem pogładził
go po głowie: "Kochany Apollodorze, czyż wolałbyś, żebym umierał jako
winowajca?"

Pocieszali się tem uczniowie, że dzień śmierci został odłożony. W tym samym
dniu, gdy zapadł wyrok na Sokratesa, kapłani Apollina wyprawili do Delos okręt
święty, którzy Ateńczycy wysyłali corocznie. Podług starego prawa, nie wolno
było tracić nikogo, dopóki okręt nie powróci. Upłynęło od tego czasu dni 30. Ani
na chwilę nie zachmurzyła się twarz Sokratesa. Pracował wciąż, jakgdyby śmierć
nie zawisła nad głową jego. Napisał wierszem wiele bajek Ezopa, i układał pieśni
na cześć bogów. Odwiedzający go przyjaciele słyszeli z ust jego zawsze słowa
pociechy i mądrości.

Kriton, najstarszy uczeń i przyjaciel Sokratesa, nie mógł się pogodzić z
myślą, że ukochany mistrz jego ma umierać śmiercią gwałtowną. Przekupiony przez
niego stróż, drzwi więzienia zostawił otwarte; na morzu czekał okręt, który
mędrca, wyrwanego z rąk nikczemnych tyranów, przewieść miał do Tesalii. Kriton
zaklinał i błagał przyjaciela, żeby się pozwolił ratować. "Drogi mój Kritonie,"
rzekła Sokrates łagodnie, "czyż nie było zawsze naszą zasadą, żeby nie odpłacać
złem za złe? Nauczałem innych, że obowiązkiem jest obywatela podlegać prawom
krajowym. Tak długo żyłem pod opieką miasta mego rodzinnego, tak długo używałem
jego dobrodziejstw, dlaczegóż miałbym się teraz wyłamywać spod jego ustaw? Prawo
temu niewinne, że kilku ludzi złej woli użyło go na moją zgubę."

We dwa dni po tej rozmowie, weszło do więzienia jedenastu mężów, których
obowiązkiem było spełniać wyroki; zdjęli kajdany z nóg starca, i oznajmili mu,
że dziś ma umrzeć. Piętnastu przyjaciół zgromadziło się, żeby nie odstąpić już
mistrza do ostatniej chwili. "Jakie zostawiasz nam rozporządzenia," zapytał
Kryton, "co do dzieci twych i rodziny? W czem możemy cię zadowolnić?" "Jeżeli
żyć będziecie," odrzekł starzec, "tak, jak wam to już nakazywałem. Nie powiem
wam już nic nowego." "Całemi siłami starać się o to będziemy, najdroższy
mistrzu! Jakże z tobą postąpić mamy po śmierci?" "Jak chcecie," odrzekł
Sokrates, "Wątpię jednak, czy potraficie mnie zatrzymać, czy wam nie ucieknę."
Z uśmiechem spojrzał po obecnych. "Kryton myśli" rzekł, "że mój trup będzie
jeszcze tym samym Sokratesem, który w tej chwili z nim mówi. Skoro już umrę nie
mówcie "kładą Sokratesa," ja wówczas będę już pomiędzy duchami."

Przyszła jego żona, i troje dzieci. Słońce zachodziło, gdy ich pożegnał.
Ukazał się sługa sądowy, niosąc w ręku czarę napełnioną zabójczym napojem.
"Powiedz mi, jak się mam zachować?" zapytał mędrzec: "Po wypiciu, będziesz się
przechadzał, dopóki cię nie owładnie znużenie; potem położysz się." Z pogodnem
czołem wziął Sokrates kubek, modlił się do bogów, podniósł do ust, i wychylił
odrazu. -

Płakali głośno przyjaciele. "Cicho," powiedział starzec. "Dlaczegóż więc
odesłałem kobiety?" Przechadzał się czas jakiś, potem położył się. Działała już
trucizna: lodowaciały nogi - ciało sztywniało. - Uczniowie stali dokoła w
ponurem milczeniu. Umierający otworzył oczy, i wyszeptał jeszcze: "Wróciło mi
zdrowie; ofiarujcie koguta czarnego Eskulapowi." Były to już ostatnie jego
słowa. Tak umarł niewinnie boski Sokrates w roku 399 przed Chr. Ateńczycy, jak
zwykle, po jego śmierci dopiero, poznali niegodny swój i niesprawiedliwy
postępek. Żal zapóźny!


źródło
http://czytaj.home.pl/wypisy/Smierc%20Sokratesa.htm

pozdr
Gregg

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
Demokracja antyludowa?
Semaglutyd
Czym w uk zastąpić Enterol ?
Robot da Vinci
Re: Serce - które z badań zrobić ?
Taa daam
Leki na zapalenie żołądka
Pacjent na rezonans magnetyczny
NEW US STUDY RESULTS Corona vaccination less effective in children
Kolejki do punktów krwiodawstwa
Problem ze złamaniem u starszej osoby
Index glikemiczny - -zmniejszenie dla ziemniaków i frytek
Rozwój wodonercza
przyszła do mnie ankieta
Fenopro-kumarol przed zabiegiem chirurgicznym.
Dlaczego faggoci są źli.
Autotranskrypcja dla niedosłyszących
Zmierzch kreta?
is it live this group at news.icm.edu.pl
"Schabowe"
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Demokracja antyludowa?
Trzy łyki eko-logiki ?????
Jak Ursula ze szprycerami interesik zrobiła. ?
Naukowy dowód istnienia Boga.
Aktualizacja hasła dla Polski.
Kup pan elektryka ?