Data: 2004-08-02 18:00:55
Temat: Re: Poprzedni partnerzy
Od: "kolorowa" <v...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Specyjal" napisał
> np. przedstawienie partnerowi osob z którą się połówka spotyka
> może ulżyć w cierpieniu a z reguły niewiele kosztuje.
No chyba że się spotyka w sprawach zawodowych. Chociaż, czemu nie, można i
na spotkania służbowe przyprowadzać współmałżonka;)
Mój mąż ma pracę niewymiarową. Wychodzi, kiedy wychodzi, wraca kiedy wraca.
Ma nieograniczone w zasadzie możliwości, żeby spotkać się z kim chce i kiedy
chce bez mojej wiedzy. Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, żeby przedstawiał
mi osoby, z którymi się spotyka, np. na pół-służbowej kolacji. Ma ich
przywieźć do domu?
A teraz załóżmy, że spotyka się z jakąś kobietą. Co mi da mozliwość poznania
jej? W jakim sposób miałoby to ulżyć mojemu cierpieniu? Co za różnica, czy
on się będzie spotykał z kobietą znaną mi czy z nieznaną? Co za różnica, czy
będę o tym wiedzieć oficjalnie czy nieoficjalnie? Jeśli mam być zazdrosna,
to będę zazdrosna w obu przypadkach.
Nie musi
> oznaczać podporządkowania się partnerowi. Zresztą kurcze, każdy
> związek polega na różnych współzaleznościach. Jeśłi lubię słuchac
> muzyki o 0'00h bez słuchawek a partner wtedy spi to podporządkowuję
> się jego "wygodnictwu".
Może Ty się podporządkowujesz, ja po prostu nie chcę go obudzić:)
> A może pomocą będzie właśnie to, co
> > robiła Hanka - czyli, jak ktoś się wyraził, olanie tej zazdrości?
>
> NIe, bo to raczej olanie uczuć.
Równie dobrze można by powiedzieć, że olewa się uczucia dziecka, kiedy wpada
ono w histerię z powodu np. tego, że musi iść spać.
> Zazdrość to też chęć posiadania względów partnera.
Zazdrość to raczej przekonanie, że się te względy traci na rzecz kogoś
innego. W przypadku, gdy przekonanie to nie ma nic wspólnego z
rzeczywistością - partner w zasadzie musi tłumaczyć się, ze nie jest
wielbłądem.
Odwróćmy w takim
> razie sytuację, przychodzi kobieta do domu i czego chce? Ano względów
> partnera a skoro tego chce tzn., że chce w jakiś sposób spowodować w
> partnerze działanie zgodne z jej wolą. Czyli że partner powinien
> poczuć się ubezwłasnowolniony i na żądanie pieszczot powiedzieć NIE -
> "mogę robić co chcę przecież i tak cie kocham" :).
Nie bardzo rozumiem: dlaczego powinien poczuć sie ubezwłasnowolniony? To ona
go związała? I dlaczego powinien odmówić? Przecież też może mieć ochotę?;)
> Osoba
> > zazdrosna ma wtedy do wyboru: zaufać i przestać się dręczyć, dręczyć
> się
> > dalej albo zmienić partnera na takiego, który pozwoli się
> podporządkować
> > zazdrości. Może ta konfrontacja jest dobrą pomocą?
>
> Czyli wyrachować uczucia.
?
> ALe przecież jak przyjdzie do mnie znajomy alkoholik to nie bedę mu
> machał kieliszkiem pod nosem i częstował (sam powinien umieć
> zrezygnować) ale nawet czasem poczekam jakiś czas żeby nie pić na jego
> oczach. Co innego gdyby alkoholik zakazywał mi picia w ogóle i
Chodzi o to, że w omawianym przypadku zakazuje, bo w przypadku życia z
alkoholikiem, musiałbyś kryć się z tą wódeczką po kątach;) A to dopiero jest
powód do zazdrości;)
> Chodzi o to żeby czasem przy tym cukrzyku nie nęcić
> słodyczami -zwłąszcza jeśli samemu wybrało się związek z nim.
Z cukrzykiem nie mieszkam. Za to mam dzieci uczulone na cukier. Mąż nie
zamyka się z czekoladą w łazience.
> > > Generalnie w całej sprwie chodzi o znalezienie granic miedzy
> pomocą "w
> > > zazdrości" a włąsnym dobrem.
> >
> > IMO nie ma tej granicy.
>
> Jak to?
Ochrona własnego dobra będzie IMO bardzo dobrą pomocą w zazdrości.
Małgośka
|